eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeParametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienieRe: Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
  • Data: 2007-07-08 07:13:48
    Temat: Re: Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
    Od: Immona <c...@n...gmailu> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Lukasz Sczygiel wrote:

    > No to przylaczam sie do tych ktorzy twierdza ze rodzina jest winna. Jednak
    > rozsadek mowi ze pracownik powinien takie cos zglosic zwierzchnikowi.
    > Tego nie ucza w "rozwinietym swiecie"? Ze jak stajesz w obliczu czegos
    > niestandardowego, co moze byc wazne to trzeba przekazac wyzej - "madrzejszemu"?
    >
    Any User dobrze odpowiedzial na ten kawalek w sasiednim poscie.


    >
    >>Ja osobiscie lubie lacine (ktorej sie uczylam z wlasnej inicjatywy) i
    >>tradycjonalistow (moj lubiony watek na ich forum:
    >>http://forum.krzyz.diw.pl/index.php?topic=430.0 ),
    >
    > Nie rozumiem polaczenia laciny, tego watku ktory podalas, JKM i jego podejscia
    > do religii.
    > Watek przeczytalem ale filmow nie obejzalem bo mam slabe lacze...
    >

    Moze nie docenilam hermetyzmu tematu. Z lacina chodzi o to, ze jednym z
    glownych celow tradycjonalistow jest przywrocenie lacinskiej mszy. Ten
    dosc rozrywkowy watek, do ktorego podalam linka to rozne przyklady
    "modernizacji" w Kosciele, polegajace w skrocie na odstawianiu cyrku -
    cos, co u tradycjonalistow budzi delikatnie mowiac silny protest. Z JKM
    ma to zwiazek taki, ze sympatyzuje on ze srodowiskami
    tradycjonalistyczmi, ze wzajemnoscia.

    >
    >>ale uwazam agresywne
    >>i ostentacyjne gloszenie swoich pogladow religijnych w miejscach czy
    >>sferach dzialalnosci z tym nie zwiazanych za buractwo i brak szacunku do
    >>ludzi. A kiedy rozmawiam o gospodarce, to pozagospodarcze poglady
    >>rozmowcy mnie nie obchodza.
    >>
    >
    > I to jest moim zdaniem blad. Nie mozna oddzielic religii od gospodarki.
    > Jest tak dlatego ze ludzi gleboko wierzacych albo zachowujacych sie tak jakby
    > wierzyli jest tak duzo ze jest to znaczace dla gospodarki.
    > Zycie jest ksztaltowane przez wiare i religie. A gospodarka jest ksztaltowana
    > przez zycie. To sie splata w wielu miejscach.
    > Niedziele a praca.
    > Jedzenie wieprzowiny.
    > Traktowanie wolowiny i malp.
    > Traktowanie dzieci, kobiet, meza.
    > To wszystko ma duzy wplyw na gospodarki. Nie zawsze bezposredni lub latwo
    > wykrywalny ale wplyw jest i moim zdaniem duzy.

    Tak, wplyw jest, ale ten wplyw nalezy rozpoznac i dopasowac do tego
    swoje dzialania i np. nie pisac biznes planu opartego na sprzedazy
    wieprzowiny do krajow, gdzie wiekszosc ludnosci jej nie jada. Ale
    żądanie od ludzi, zeby zmienili swoje poglady religijne po to, zeby
    pasowac do czyjejs teorii gospodarczej czy politycznej jest
    nieskuteczne. Poza tym nieuprzejme, ale przede wszystkim nieskuteczne.

    Tak w ogole, co moze niektorych zaskoczyc, ja nie uwazam, ze jakis
    ustroj gospodarczy czy polityczny jest obiektywnie najlepszy dla
    wszystkich. Nalezy go dopasowac do poziomu i mentalnosci spoleczenstwa.
    Np. nie jest prawda, ze NZ nie znala komunizmu. Maorysi, rdzenna
    ludnosc, ktora zasiedlila to miejsce kilkaset lat przed przybyciem
    Europejczykow zyli w takiej komunie, jaka sie najwiekszym komunistom
    naszego kregu kulturowego nie snila. I funkcjonowalo to dobrze, ze
    wzgledu na maly poziom indywidualizmu i kulture nisko ceniaca wartosci
    materialne. Wierze, ze bylo im dobrze.

    Mentalnosc spoleczestwa mozna przesunac o troche, ale radykalna jej
    zmiana na cos przeciwnego nie jest mozliwa i jest to skazane na
    niepowodzenie, vide upadek komuny w Europie.

    BTW, wplyw religii na gospodarke ogranicza sie tak naprawde do spraw
    powierzchownych, jak unikanie jakichs produktow. To, co ma wplyw na
    caloksztalt gospodarki, to raczej kultura/mentalnosc, ktora nie jest
    powiazana z religia tak silnie, jak sie wydaje - w praktyce regiony
    dopasowuja religie do swojej uprzednio istniejacej kultury i zmienia ja
    ona w niewielkim stopniu. Tybet przyjal buddyzm, ale jest to zupelnie
    inny buddyzm niz w Japonii czy Indiach, katolicyzm polski rozni sie od
    nowozelandzkiego bardziej niz luteranizm od kalwinizmu itd.

    >
    >>Inne to uporczywe zwracanie sie per Pan,
    >>Pani w miejscach Internetu, gdzie powszechnie przyjete jest zwracanie
    >>sie przez "Ty".
    >
    > Tutaj zas mnie osobiscie razi ze wszyscy sa na "Ty". Ja nie ma na to ochoty ale
    > to toleruje bo mnie to nie boli. Ale jak dostaje maila od kogos i ten ktos wali
    > do mnie per ty mimo ze nigdy z nim nie korespondowalem i go nie znam to mam
    > ochote na olanie takiego osobnika. Nie robie tego zazwyczaj ale zdaza mi sie.
    > "Tykanie" sie na grupach, forach akceptuje jako zwyczaj miejscowy a nie globalny.
    >

    Kazdy zwyczaj jest miejscowy. Chyba ze ograniczasz swoj swiat do Polski
    minus usenet i minus wiele innych srodowisk.

    Ja mam kontakt z klientami z ca. 40 krajow i od Koreanczyka biore
    dokument obiema rekami, a Samoanczykom nie patrze sie w oczy, bo w ich
    kulturze to objaw agresji i wyzwanie. (Chyba, ze czyjes od progu
    europejskie zachowanie wskazuje na to, ze chce byc traktowany po
    europejsku i czuje sie z tym komfortowo). Przy zderzeniu sie kultur
    jedna strona powinna sie dopasowac do drugiej dla ulatwienia
    komunikacji. W biznesie strona dominujaca, do ktorej sie dopasowujemy,
    jest klient. Gdy jednostka przychodzi do grupy i do miejsca
    "zasiedzianego" przez te grupe, dopasowuje sie jednostka. Nie zrobienie
    tego lub nie podjecie co najmniej szczerego wysilku jest brakiem
    szacunku i to wlasnie charakteryzuje JKM - brak szacunku dla ludzi poza
    tymi, ktorzy maja zblizone do niego poglady i przyjmuja jego styl.


    >>W ich wlasnym gronie wzajemne wyrazanie niebotycznego
    >>szacunku poprzez nadmiernie wyrafinowana mowe i tytulowanie potrafi
    >>przybrac absurdalne formy, widzialam. Tak wielka potrzeba
    >>dowartosciowania (zaspokajana dosc prymitywna metoda) wydaje mi sie
    >>objawem problemow osobowosciowych.
    >>
    >
    > Tutaj pewnie powiedzial by wiecej Maciek ale ja to odbieram inaczej.
    > Dla mnie jest to sposob zwrocenia uwagi ze nie jestesmy jednakowi.
    > Taki zart "jestes unikalny jak 6 miliardow innych".
    > Nie jestesmy identyczni - to latwo zaakceptowac.
    > Nie jestesmy (i tu sie naraze) tyle samo warci.

    Wartosc mozna mierzyc tylko w odniesieniu do czegos.

    Kolo mnie stoi kubek. Ma on dla mnie niska wartosc materialna, spora
    wartosc uzytkowa, srednia wartosc estetyczna itp. Dla sasiada moj ten
    sam kubek ma zerowa wartosc uzytkowa, bo sasiad nie moze z niego
    korzystac (pozyczylabym, jakby poprosil, ale rozwazamy teoretycznie).

    Czlowiek moze miec jakas wartosc w kategoriach rynku pracy, jakas
    wartosc w kategoriach pozytecznosci dla spoleczenstwa (przy czym dla
    jednego spoleczenstwa moze to byc inna wartosc niz dla innego) i w wielu
    innych wymiarach. Jesli wezmiesz ktorekolwiek kryterium, ludzie beda
    oczywiscie zroznicowani. Ale gdy spojrzysz na trudny do ogarniecia
    caloksztalt, to raczej nie znajdziesz dwoch ludzi, z ktorych jeden bylby
    od drugiego lepszy w kazdym wymiarze. Dlatego ustalanie hierarchii bez
    kontekstu, z zalozeniem, ze jest ona calkowicie obiektywna, nie uznaje.

    > Wartosci nie wyrazam przez pozycje spoleczna ale przez (brak mi slowa)
    > "pozytecznosc" dla innych. Zwykly stolarz czy mechanik moze byc wiecej wart niz
    > profesor czy minister mimo ze ma znacznie mniejsze znaczenie w skali np. kraju.
    >

    Wybrales sobie kryterium. Wszystko ok, dopoki pamietasz o ograniczonosci
    tego kryterium.

    I.
    --
    http://nz.pasnik.pl
    mieszkam w Nowej Zelandii :) ::: GG: 7370533

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1