eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeJak w tym kraju zostać rolnikiem?Re: Jak w tym kraju zostać rolnikiem?
  • Data: 2008-08-02 15:53:01
    Temat: Re: Jak w tym kraju zostać rolnikiem?
    Od: Kviat <kviat@NIE_DLA_SPAMUfantastyka.com.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    pw pisze:
    > Jak już ktoś napisał ceny nie spadną.

    Nie wiem skąd taka pewność... ale jeżeli nawet nie spadną...

    > Cena skupu produktów stanowi
    > niewielki procent ceny żywności, która wylądowała na sklepowej półce.

    "Oczywista oczywistość".
    Pytanie brzmi: od kogo te "skupy" będą kupować żywność.
    Od rolnika, który dostaje dofinansowanie z "moich" podatków czy od
    rolnika z biedniejszego kraju, któremu zacznie się opłacać inwestowanie
    w rolnictwo i eksportować produkty do krajów bogatszych.
    Jak znikną dopłaty to cena żywności (dla mnie) spadnie. Może nie
    bezpośrednio w sklepie, ale (moje) pieniądze do tej pory przeznaczane na
    dopłaty będzie można (teoretycznie :)) przeznaczyć na inne cele
    (niekoniecznie na budowę kolejnego dworca we Włoszczowej :))

    > Poza tym niektóre składniki sprzedawanej żywności są zastępowalne (np
    > jeden owoc innym), ponieważ smak i tak jest generowany sztucznie. Gdy
    > coś jest z jakiegoś powodu droższe danego roku, to i tak nie wpływa na
    > cenę przetworzonej żywności.

    A jaki związek z dopłatami ma smak i to, że jest zastępowalny? Bo nie
    rozumiem dlaczego o tym wspomniałeś.

    > Zobacz np. wykres cen pszenicy od początku lat '90 ubiegłego wieku.
    > Zboże to taniało cały czas, a w ubiegłym roku cena skoczyła do tej
    > sprzed kilkunastu lat. Koszty produkcji rosły. Po wejściu do Unii
    > dramatycznie. Porównaj to z cenami pieczywa.

    Porównaj zarobki z zarobkami z tamtego okresu. Koszty rosły i zarobki też.
    A skok cenowy spowodowało (w głównej mierze i nie tylko zboża)
    przestawienie się sporej części rolnictwa na produkcję biopaliw. Jak się
    zorientowali, że jedzenia jest za mało to i ceny do góry skoczyły.

    > Jesteś zwolennikiem wielkich gospodarstw

    Niekoniecznie wielkich w pejoratywnym znaczeniu tego słowa. Owszem,
    większych niż dramatycznie rozdrobnione dzisiaj, ale i równocześnie w
    mniejszej ilości.
    http://www3.uj.edu.pl/alma/alma/35/01/07.html
    (wiem, wiem to akurat z 2000 roku, ale nie chciało mi się szukać czegoś
    nowszego - sytuacja zapewne się poprawiła, ale oddaje charakter tego co
    mam na myśli) - dwa fragmenty dla "nieklikaczy" :)

    "Bez względu na przyjmowane kryteria wyodrębniania obszarów wiejskich
    tzw. Polska wiejska obejmuje w każdym przypadku ponad 80% powierzchni
    kraju i znacznie powyżej 30% jej ludności. Polska w tym sensie jest
    krajem o zdecydowanie większym potencjale ludności wiejskiej w
    porównaniu np. z krajami Unii Europejskiej."

    i

    "Podstawowym dylematem rozwojowym wiejskiej Polski jest jej obecne
    zapóźnienie, które nabiera szczególnego znaczenia w kontekście
    najważniejszego obecnie wyzwania, jakim jest integracja z Unią
    Europejską. Zapóźnienie Polski widać bowiem szczególnie wyraźnie właśnie
    na tle krajów Unii Europejskiej, które w latach 90. osiągały poziom PKB
    na głowę jednego mieszkańca w wysokości 16000 euro, to jest prawie
    trzykrotnie więcej niż mieszkańcy wsi w Polsce (około 6000 euro). Ten
    ogromny dystans wynikał przede wszystkim ze znaczących różnic w
    produktywności rolnictwa. O ile produkcję rolną wartości 100 000 Euro w
    krajach UE wytwarzało zaledwie kilka osób (a w Danii, Belgii, Holandii
    nawet 2 osoby) o tyle w Polsce aż 25 osób. Stwarza to konieczność
    poprawy efektywności rolnictwa, czemu jednak z pewnością nie służy
    niewielki areał przeciętnego gospodarstwa rolnego, który w Polsce wynosi
    około 8 ha, a więc prawie dwukrotnie mniej niż przeciętnie w krajach
    Unii Europejskiej (17 ha). Jednym ze skutków tej sytuacji są drastyczne
    różnice występujące w cenie ziemi, która w Polsce jest od 8 do 15 razy
    tańsza niż w UE, co budzi dość powszechnie wyrażane na wsi obawy, że w
    momencie zakończenia procesu integracyjnego polska ziemia przejdzie w
    obce ręce. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na podnoszoną
    niejednokrotnie w tym kontekście liczbę zatrudnionych w polskim
    rolnictwie. Z całą mocą należy podkreślić, że powtarzana często opinia,
    że wielkość ta wynosi ponad 25% ogółu pracujących w gospodarce narodowej
    jest nieporozumieniem. Wielkość ta bazuje bowiem na całkowicie fikcyjnym
    zaliczeniu do zatrudnienia w rolnictwie posiadaczy małych gospodarstw
    rolnych, które ani nie produkują na rynek, ani nie uczestniczą aktywnie
    w życiu gospodarczym. Podstawowa część ich dochodów jest osiągana z
    innych źródeł (np. transferów społecznych). Można zatem powiedzieć, że
    osoby te nie tyle pracują w rolnictwie, ile mieszkają w gospodarstwach
    rolnych i produkują żywność na własne potrzeby. Dokonanie takiej korekty
    sprawia, że faktycznie w rolnictwie polskim pracuje (czyli wytwarza
    produkty rolne na rynek) około 16% zatrudnionych w gospodarce. Jest to w
    dalszym ciągu daleko od poziomu Wielkiej Brytanii (około 2%) czy
    Holandii (około 4%), ale bliżej Włoch (około 8%) czy Hiszpanii (około 10%)."



    > i jednocześnie chcesz by
    > konkurowały z gospodarstwami krajów rozwijających się.

    Nie - jest wręcz przeciwnie. Mam nadzieję, że właśnie kraje biedniejsze
    będą miały szansę zacząć konkurować z bogatszymi.

    > To nie jest
    > możliwe. Nisko wydajne, prymitywne gospodarstwo jest w stanie
    > wyprodukować niewielkie ilości produktów ale za to niemal bez nakładów
    > (nie licząc czasu pracy).

    Może i bez nakładów, za to wielkość takiej produkcji wystarcza zaledwie
    na pokrycie własnych potrzeb.

    > Wysoko wydajne gospodarstwo o powierzchni
    > kilkuset ha musi wydać kilka milionów złotych na sprzęt co jakieś
    > dziesięć lat. Nikt takiej powierzchni nie obrobi ręcznie. Koszt
    > produkcji kilku ton zboża (z jednego ha), to około 600zł (paliwo,
    > nawozy, środki ochrony). Przy takich nakładach, na które rolnicy nie
    > mają wpływu, nie ma możliwości konkurowania z kimś, kto produkuje niemal
    > za darmo.

    Nie kumam :)
    Chcesz powiedzieć, że gospodarstwo 100ha "obrabiane" ciągnikiem
    wyprodukuje droższe zboże, niż rolnik ścinający zboże kosą (za darmo!) z
    takiej samej powierzchni? Będzie droższe bo paliwo do ciągnika trzeba kupić?
    Jak rolnik z kosą nie kupi środków, to mu zboże nie wyrośnie i nie
    będzie miał czego ścinać :)
    Gdyby tak było jak piszesz, to Mercedesów nie produkowałyby fabryki
    tylko 10000 panów "Zdzisiów" w garażach. W/g Twojej teorii tak wychodzi
    prawie "za darmo" bo pan Zdzisio nie musi budować fabryki i będzie miał
    niższe rachunki za prąd.

    > I tak prawie każde nasze gospodarstwo jest zadłużone. Można
    > powiedzieć, że największymi rolnikami w Polsce są banki.

    Napisałem o tym wyżej: bo z tak małego gospodarstwa, wyprodukowanej
    żywności wystarcza tylko na własne potrzeby - nie ma z czego kredytu
    zapłacić. Nie zostaje nawet na osełkę do kosy (ha! a więc jednak też są
    jakieś koszty, zamiast paliwa trzeba kupić osełkę! :))
    Jeżeli jedna rodzina 3-osobowa ma 2ha, a druga, też 3-osobowa ma 20ha,
    to komu zostanie więcej żywności?

    > Do konkurowania można dopuścić jedynie po rozdrobnieniu naszych
    > gospodarstw na kilkuhektarowe, ręcznie uprawiane.

    Aha! I wtedy koszty produkcji spadną do zera i będziemy produkować
    więcej żywności?
    Nawet nie wiem co odpisać na takie coś... Przecież to wbrew logice.

    Pozdrawiam
    Piotr

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1