eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeCos w rodzaju podsumowaniaRe: Cos w rodzaju podsumowania
  • Data: 2002-11-24 20:35:48
    Temat: Re: Cos w rodzaju podsumowania
    Od: "Artur Lato" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    Użytkownik No Name <v...@w...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
    napisał:arorj5$n4g$...@n...tpi.pl...
    [...]
    > To nie tylko brzmi jak ideologia komunistyczna, ale jest jedną z
    > interpretacji. Przeświadczenie, że można zapewnić ludziom pracę
    > odgórnie, ustawowo było jedną z podwalin komunizmu. Budżet państwa można
    > policzyć i założyć, że nie wyda się więcej, niż ileś procent ponad
    > szacowane wpływy. Bezrobocie nie jest parametrem, który można
    > zadekretować ustawowo na określonym poziomie. Z równym skutkiem możnaby
    > ustawowo regulować zysk przedsiębiorstw.


    To jakieś totalne nieporozumienie. Nikt nie ma zamiaru "dekretować
    bezrobocia na określonym poziomie", tylko je zmniejszać do
    akceptowalnego poziomu za pomocą ściśle określonego instrumentu.
    Ale najlepiej rozpatrzeć konkretny przykład:
    Załóżmy, że już działa takie prawo jak proponuję.
    Rząd stwierdza, że aktualnie stopa bezrobocia wynosi prawie 20%,
    więc ogłasza, że od 1.01.2003 maksymalny dozwolony czas pracy
    wynosi nie 40 tylko 32 godz. tygodniowo (oczywiście przy utrzymaniu
    tej samej stawki godzinowej). Firmom, które będą zatrudniały
    pracowników w większym wymiarze grożą kary takie jak przy
    przestępstwach podatkowych. Załóżmy dalej, że zatrudniasz
    obecnie 12 pracowników, co w sumie daje 480 roboczogodzin/tydz.
    Łatwo stwierdzisz, że aby utrzymać dotychczasowy poziom
    produkcji (lub usług) potrzeba Ci teraz będzie 480/32 = 15
    pracowników. Dajesz więc ogłoszenie, że od 1.01 przyjmiesz
    3 dodatkowych pracowników. I podobnie postępują setki tysięcy
    innych firm, a bezrobocie znika, jak za dotknięciem czarodziejskiej
    różdżki.
    Dla Ciebie, jako pracodawcy, wiąże się to niewątpliwie z jakimiś
    kłopotami i kosztami, ale jest na pewno mniej dotkliwe, niż gdyby
    np. podnieść podatki o 20% w celu sfinansowania wielkich robót
    publicznych, lub na radykalne zwiększenie zasiłków umożliwiających
    bezrobotnym godną egzystencję.
    Najbardziej uderza to w obecnych pracowników, którzy tracą
    ponad 20% dotychczasowych zarobków (i dlatego, jak napisałem
    gdzie indziej, żaden z polityków, a nawet Kościół, nawet się
    nie zająknie nt. takiego rozwiązania - jedyne co ma do zaproponowania
    to modły za bezrobotnych). A tymczasem jest to w czystej postaci
    realizacja zasady solidarności społecznej (nie żadnego ortodoksyjnego
    komunizmu, jak kilka osób usiłuje mi imputować). Tej samej
    zasady, która nakazuje wprowadzić racjonowanie żywności
    podczas np. trzęsienia ziemi, żeby wszyscy mogli przeżyć,
    a nie spokojnie patrzeć, jak "zaradna" część ludności nie odmawia
    sobie niczego, jakby nie było żadnej klęski żywiołowej, a pozostali
    umierają z głodu (zdaje się, że nie gdzie indziej, tylko w Polsce,
    w ostatnim ćwierćwieczu, słowo "Solidarność" zrobiło oszałamiającą
    karierę, niestety jest rozumiane b. wąsko, jako tylko i wyłącznie
    solidarność w walce z "komuną").
    Przecież podczas takiego kryzysu ludzie tracą mieszkania i dorobek
    całego życia (bo muszą go przejadać) dokładnie tak samo jak
    podczas np. powodzi. A jeśli jeszcze uwzględnić demoralizację
    młodzieży, która nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca
    w społeczeństwie często schodzi na drogę przestępstwa, to okaże się,
    że straty są jeszcze większe niż podczas prawdziwego kataklizmu.
    Dlatego taka sytuacja w pełni uzasadnia użycie środków
    nadzwyczajnych.
    Myślę, że gdyby uznane w Polsce autorytety (a zwłaszcza
    ten jeden niekwestionowany, który ponoć jest też b. niezadowolony
    z obecnego oblicza kapitalizmu) chciały lansować takie rozwiązanie,
    to nawet duża część mających obecnie pracę dała by się przekonać.
    Przecież teraz wiele pracujących osób żyje w wiecznym strachu,
    że też niedługo stracą pracę, i żeby tego uniknąć często muszą
    się poniżać przed swoimi szefami i brać udział w poniżającym
    "wyścigu szczurów" i lizusostwie w pracy. A tak wiedzieliby,
    że nawet jeśli przyjdzie recesja, to najgorsze czego mogą się obawiać,
    to przejściowe obniżenie zarobków o kilkanaście do 25%.
    Oczywiście, że w tym okresie trzeba by zacisnąć pasa,
    odłożyć plany zakupu nowego samochodu czy wycieczki
    zagranicznej na lepsze czasy, ale miało by się za to więcej czasu
    dla rodziny, nadrobienie zaległości w czytaniu książek, zdobycie
    nowych, lepiej płatnych kwalifikacji, itp. A potem, po nadejściu
    następnego cyklu dobrej koniunktury, można by się znowu "odkuć"
    finansowo.
    Przecież takie posunięcie likwiduje największą wadę kapitalizmu.
    To przede wszystkim ta wada powoduje, że tak wielu Polaków
    uważa, że jednak w PRL-u żyło się lepiej.

    [...]
    > Tak ortodoksyjny nie był ani
    > Lenin ani Stalin, sądzę, że nawet Pan Prezydent i Pan Premier będąc w
    > Twoim wieku mimo lewicowego zapału nie podzielali tak radykalnych
    > zapatrywań na sposoby kształtowania rzeczywistości.


    No nie, przypisywanie mi tej ortodoksji wynika chyba z nieporozumienia.
    Jeśli proponowane przeze mnie wymuszone dzielenie się z innymi
    ludźmi pracą uznać za ortodoksyjny komunizm, to jak w takim razie
    nazwać powszechne w całym kapitalistycznym świecie dzielenie się
    z innymi ludźmi pieniędzmi poprzez płacenie podatków? Superkomunizmem?
    Chyba mniej boli zrezygnowanie, na rzecz kogoś, z części swoich
    zarobków, jeśli wiadomo, że ten ktoś będzie jednak musiał sam
    na te pieniądze zapracować (a samemu będzie się, dzięki temu,
    miało więcej czasu dla siebie i rodziny), niż oddanie komuś
    (poprzez podatek) pieniędzy, które już się samemu w pocie czoła zarobiło?

    [...]
    > > A odpowiednie
    > > służby państwowe, które teraz kontrolują, czy firmy przestrzegają
    > > przepisów BHP, albo czy nie zatruwają środowiska, teraz,
    > > oprócz tego kontrolowałyby czy ktoś nie odbiera swoim rodakom
    > > pracy poprzez zatrudnianie się w większym wymiarze niż to jest
    > > dozwolone.
    >
    > Po pierwsze jest to fizycznie nierealizowalne, przynajmniej nie przy
    > obecnym stanie budżetu i kondycji firm.
    > Po drugie inspekcje robotniczo-chłopskie już były i się nie sprawdziły.


    A dlaczego akurat to kojarzy Ci się z inspekcjami robotniczo-chłopskimi,
    a np. kontrole skarbowe uważasz za coś normalnego?


    > Po trzecie zbyt restrykcyjne prawo rodzi jedynie korupcję.


    Myślę, że w tym wypadku bodźce do podejmowania ryzyka naruszania
    takich przepisów (przez pracodawców) byłyby znacznie mniejsze niż
    do unikania płacenia podatków lub składek ZUS. Przecież finansowo
    pracodawca prawie nic nie zyska na tym, że zatrudni 12 osób w większym
    wymiarze zamiast 15 w mniejszym.


    > Po czwarte zapłaciłem w zeszłym roku ponad 70 tys podatku. W chwili
    > obecnej mam pracę dla kilku osób i mam na nią kilku chętnych. Te osoby
    > nie dostaną pracy, dopóki nie zarobię na to , by im mieć czym zapłacić,
    > zanim sami nie zarobią na siebie. Sądzisz, że proponowana przez iebie
    > ustawa by coś pomogła?


    Niestety, w tej sprawie nic by nie pomogła. Cały sens mojej propozycji
    sprowadza się do tego, żeby generowane przez (kapitalistyczną!) gospodarkę
    możliwości pracy uznać za towar deficytowy i jednocześnie niezbędny
    do życia, a wysokie bezrobocie uznawać za klęskę porównywalną
    z klęskami żywiołowymi. I że wyższa konieczność nakazuje, żeby
    w celu zwalczania takich klęsk państwo mogło ingerować w gospodarkę
    rynkową wymuszając taki podział istniejących możliwości pracy, żeby
    wystarczyło jej dla wszystkich zdolnych i chętnych do pracy, ale tylko
    w takim wymiarze na jaki pozwala aktualna relacja pomiędzy
    globalnymi zasobami pracy a liczbą potencjalnych pracowników.
    Oczywiście, w praktyce takie prawo mogłoby być znacznie bardziej
    precyzyjne, np. mogło by ustalać różne maksymalne dozwolone
    czasy pracy dla różnych zawodów i regionów kraju.

    Pozdrawiam
    Artur









Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1