eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeCos w rodzaju podsumowaniaRe: Cos w rodzaju podsumowania
  • Data: 2002-11-26 21:15:41
    Temat: Re: Cos w rodzaju podsumowania
    Od: "Artur Lato" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    Użytkownik TS <f...@o...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
    napisał:aruk0m$d47$...@n...onet.pl...
    [...]
    > Sam mówisz, że w tym "wyścigu szczurów" wygrywają najlepsi (pomijam
    > przypadki znajomości, itp), czyli Ci pozostali są zwyczajnie gorsi (bez
    > urazy).


    Po pierwsze, w warunkach tak głębokiej nierównowagi rynkowej
    załatwianie przez znajomości, a nawet łapówki (sam słyszałem
    o wielu takich przypadkach) nie jest marginesem, a regułą.
    Np. w PRL-u dostawa atrakcyjnego towaru do sklepu często
    była w całości wykupywana przez znajomych, bo tylko oni
    byli o takiej dostawie zawiadomieni przez znajomych lub
    przekupionych sprzedawców. Zwykłemu człowiekowi też
    mogło się trafić, jeśli przypadkowo się w tym czasie w sklepie
    znalazł, i potem przez rok się tym chwalił, tak jak tutaj
    na tej grupie, niektóre osoby chwalą się, że udało im się
    znaleźć pracę bez znajomości.

    Po drugie, (zakładając przypadek uczciwy), jeśli człowiek
    przegrywa w konkursie, gdzie na jedno miejsce jest kilkuset
    kandydatów, to z tego wcale nie wynika, że jest kiepski .

    Po trzecie, wśród aktualnie zatrudnionych może być wielu
    pracowników gorszych (bez urazy) od ludzi pozostających
    bez pracy, ale ci ostatni nie mają żadnej szansy by to udowodnić.
    Mieli by taką szansę, gdyby pracodawcom chciało się
    urządzać nieustający konkurs, w którym aktualnie zatrudnieni
    musieliby konkurować ze wszystkimi chętnymi na ich stanowiska.
    Ponieważ tak się nie dzieje, to każdy z nich, dopóki wyraźnie
    nie podpadnie, może być zupełnie spokojny o swój etat, chociaż
    na ulicy może czekać wielu bezrobotnych znacznie lepszych od niego.
    Widać to często np. w banku lub na poczcie, gdzie zatrudnione
    tam panie ruszają się jak muchy w smole, gorzej niż za PRL.
    Konkurs na obsadzenie etatu takiej pani jest urządzany dopiero wtedy,
    gdy ona sama raczy łaskawie go zwolnić (a w obecnej sytuacji
    każda się go kurczowo trzyma).
    A to, że to właśnie ona jest aktualnie zatrudniona, a nie ten bezrobotny,
    wynika np. tylko z tego, że miała szczęście urodzić się kilka lat
    wcześniej i wskoczyła na ten swój etat, gdy było to bez porównania
    łatwiejsze niż teraz.

    Konkluzja: wniosek, że bezrobotni nie mają pracy, bo są
    "zwyczajnie gorsi" jest głęboko nieuprawniony i krzywdzący.

    Pozdrawiam
    Artur





Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1