eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeZwolnienie L4 i operacja › Re: Zwolnienie L4 i operacja
  • Data: 2005-08-16 16:12:49
    Temat: Re: Zwolnienie L4 i operacja
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    >> Ja zaryzykuję - uważam, że był jedną z przyczyn.
    >Ja zaryzykuję, że nawet jeśli tak, to pomijalnie marginalną.

    Ja się nie zgodzę. Zbyt długo obracałem się w środowisku drobnych
    przedsiębiorców prowadzących DG, żeby się z tym stwierdzeniem zgodzić.

    >> Maszynę można wymienić na lepszą z dnia na dzień.
    >Z dnia na dzień to można wymienić młotek. ;)
    >
    >> Pracownika nie.
    >I bardzo dobrze. Tak ma być.

    Dlaczego?

    >> Nie wiem. Ich wybór. Chcieli zarabiać więcej to się przeprowadzili.
    >> Chcieli mieszkać w ładniejszych domach, to się jeszcze dwa razy
    >> przeprowadzali :-)
    >To co innego. Chcieć != musieć.

    No właśnie - chcieli (nie musieli). Jak ktoś nie chce więcej zarabiać,
    to nie musi.

    >> No, bo chcieli lepiej zarabiać. Co w tym dziwnego?
    >Nic. I nie o to mi chodzi. Co innego chcieć wyjechać bo się chce lepiej
    >zarabiać, a co innego musieć wyjechać bo trzeba w ogóle zarabiać.

    Jaka jest różnica, bo ja jej nie widzę? Jeśli się zarabia 0zł, to
    można wyjechać, żeby zarabiać więcej.

    >> Taa, znaczy mieszkanie socjalne, rachunki (kablówka, telefon,
    >> internet), jakieś karnety na basen, coby bezrobotni mogli się
    >> socjalizować, zniżki na komunikację, na wstęp do muzeum, zasiłeczek. W
    >> sumie może być, tylko niech płacą w formie dobrowolnych składek na to
    >> ci, którzy to postulują.
    >Ty poczyniłeś powyższe wyszczególnienie, nie ja. Jest to zatem Twoje zdanie.
    >Ja mam inne.

    Napisałeś na poziomie europejskim, więc zobrazowałem co to znaczy. Ja
    to tak zrozumiałem, może źle. Możesz zatem wyszczególnić co rozumiesz
    poprzez europejski poziom?

    >> Jakoś nie czuję się słabszą stroną.
    >Wierzę. Ale nie jesteś pępkiem świata i inni mogą mieć odmienne, a równie
    >słuszne zdanie.

    Jeśli mam równie słuszne zdanie, to chciałbym mieć prawo skrócenia
    standardowego okresu wypowiedzenia w umowie o pracę, tak jak inni mają
    prawo do jego wydłużenia.

    >Za bardzo wierzysz w tzw. niewidzialną rękę rynku. Skąd wiesz czy ona (ta
    >ręka) nie ma wystawionego środkowego palca?

    Ale ja właśnie wszystkie swoje założenia dotyczące rynku (również
    rynku pracy) na tym opieram.

    >W końcu jest niewidzialna. ;)
    >Oby sie nie okazało, że w efekcie postulowanego przez niektórych
    >maksymalnego luzu prawnego (czyt. prawnego bezhołowia) rynek użyje nie tylko
    >niewidzialnej ręki, ale niewidzialnej nogi, którą weźmie zdrowy zamach i
    >swoich bezkrytycznych zwolenników... rozumiesz?
    >I to by jeszcze nie było takie złe - im się należy. Ale rynek ma nie tylko
    >niewidzialne kończyny, lecz dodatkowo jest ślepy i kopie jak popadnie. Więc
    >razem z tymi co im się należy oberwą także niewinni. To właśnie mi się nie
    >podoba.

    Jacy znowu winni i niewinni? Winni czego?

    >> Niech życie ustanawia prawa, a nie sztuczne prawo ingeruje w moją
    >> wolność.
    >Jedyne niesztuczne prawa, to prawa natury. Jedno z nich mówi, że przeżyje
    >silniejszy. Zatem jeśli staniesz komuś na drodze i on się okaże silniejszy,
    >to (o ile w ogóle przeżyjesz) nie szukaj potem "sprawiedliwości" korzystając
    >ze "sztucznego" prawa, tylko uznaj swoją przegraną i odejdź. Tak chcesz się
    >bawić?

    Ja nie jestem za zniesieniem wszystkich ograniczeń, chciałbym tylko
    żeby było ich jak najmniej. Pobicie czy zabójstwo to wykroczenie
    przeciwko prawu do życia/nietykalności cielesnej. Aha, od razu
    informuję, że staram się nie stawać na drodze ludziom, którzy chcą
    mnie pobić czy zabić, mimo iż kodeksy dają mi takie prawo.
    Jednocześnie nie zabraniam innym, żeby sobie stawali.
    Wracając do rynku pracy - co jest złego w tym, że ktoś chce zarabiać
    na etacie 500zł miesięcznie?

    >> Czyjaś praca jest wyceniona przez kogoś innego na 500zł/etat.
    >A przez kogoś innego na 499 zł/etat. A przez jeszcze innego na 501 zł/etat.

    A KP mówi że ta praca jest warta minimalną krajową. Może jeszcze
    powinniśmy powołać urząd, który by przed podpisaniem umowy o pracę
    decydowałby ile czyjaś praca jest warta?

    >Co z tego?

    To z tego, że można sobie poszukać osoby która jest gotowa zapłacić
    502 zł/etat. Jak komuś się nie chce takiej osoby poszukać, to niech
    sobie pracuje za 501zł/etat, jego wybór.

    >> Minimalna krajowa wynosi więcej. Rozumiem, że uważasz, że ta osoba
    >> zostanie zatrudniona za tą minimalną?
    >Pracownik powinien być zatrudniony w trybie i na zasadach zgodnych z
    >obowiązującym w tej materii prawem. Winno ono określać środki kontroli jego
    >przestrzegania, sankcje za jego naruszenie oraz możliwość dochodzenia
    >roszczeń odszkodowawczych przez stronę pokrzywdzoną. Koniec, kropka.

    Zgadzam się. Kwestia tego co powinien określać - ja uważam, że jak
    najmniej jak to możliwe.

    >> Mamy przepisy, a życie robi swoje. Po co mamy udawać, że żyjemy w
    >> jakimś tramtárie? Dzięki takim przepisom mamy czeski film.
    >W zasadzie życie robi swoje z _każdym_ prawem, przepisem itp.
    >Wszystkie usunąć a priori, czy może zostawić te, które Ci w tej chwili
    >odpowiadają (oczywiście z możliwością uaktualnienia w razie jak Ci się
    >sytuacja a wraz z nią zdanie zmienią)?

    Usunąć jak najwięcej regulacji, które np. ograniczają swobodę
    zawierania umów pomiędzy dorosłymi ludźmi.

    >> >Ciekawe jak pomysł likwidacji prawa pracy rozstrzygnęłoby ogólnonarodowe
    >> >referendum?
    >> Sądzę, że tak z 80% byłoby przeciw - niech te 80% sobie z niego
    >> korzysta. Co z pozostałymi, którzy chcieliby mieć możliwość z niego
    >> nie korzystać?
    >Przegrali. Muszą się dostosować do prawa stanowionego przez przedstawicieli
    >większości - takie są zasady demokracji (zwróć uwagę na etymologię terminu
    >"demokracja").

    Dlaczego w imię demokracji musimy zabraniać ludziom robienia czegoś
    bezpośrednio niezagrażającego życiu i zdrowiu innych?

    >W krajach tzw. trzeciego świata jeżeli posiadają odpowiednie środki (np.
    >armię) mogli by spróbować zmienić istniejącą formację społeczną i siłą
    >obalając demokrację wprowadzić jakąś formę rządów mniejszości, zwaną
    >zazwyczaj reżimem, tyranią itp. Ale Europa to nie Afryka.
    >Naturalnie mogą skorzystać z mechanizmów demokracji i postarać się aby sami
    >zostali kiedyś wybrani jako większość i wprowadzić swoją wizje prawa.
    >Otwierają się przed nimi niemal nieograniczone możliwości stosowania
    >demagogicznej, oszukańczej agitacji (patrz LPR, Samoobrona, PO, PiS,
    >............. tu wpisz dowolne ugrupowanie). Taki scenariusz jest możliwy. W
    >najbardziej spektakularnej formie Europa doświadczyła tego 72 lata temu,
    >więc nie tak dawno (tylko nie sądź, że robię jakieś idiotyczne porównania,
    >to jedynie dygresja).

    Ja jestem przeciwny rozwiązaniom siłowym w walce o władzę. Uważam, że
    prawo i instytucje państwowe powinny regulować jak najmniej. Powinny
    skupić się na sprawach ważnych. Tzn. gdy banda ludzi doprowadza do
    stanu zagrożenia życia i zdrowia innych obywateli (np. bijąc ich), to
    powinna zostać przez policję rozgromiona, odizolowana, a następnie
    przez sądy osądzona. Natomiast w naszym kraju sytuacja wygląda inaczej
    - ta banda jest bezkarna, ustawodawca uchwala żądania bandy, policja
    zajmuje się wypełnianiem Wymaganych Przez Prawo Bardzo Ważnych
    Formularzy, a sądy w międzyczasie zajmują się stwierdzaniem czy umowa
    wykryta przez PIPę, a zawarta pomiędzy dwojgiem dorosłych ludzi nie
    jest przypadkiem umową o pracę.

    --
    pozdrawiam
    Bremse

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1