eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeParametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienieRe: Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
  • Data: 2007-06-29 13:17:09
    Temat: Re: Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
    Od: Maciek Sobczyk <m...@d...doPLer> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Lukasz Sczygiel napisał(a):
    > OK. Ale w wypadku kiedy w firmie mamy 150 pracownikow i tylko 10-15 powyzej
    > poziomu "1" to warto wszystkich maglowac na wstepie?
    Warto :) Bo to tak naprawdę wcale nie jest maglowanie. Umiejętności
    interpersonalne to m.in. umiejętność prowadzenia rozmowy. A jak sama
    nazwa wskazuje - "rozmowa kwalifikacyjna". :)

    >>> Czy warto maglowac i robic testy takim robotnikom zeby w przyszlosci uzyc ich do
    >>> znalezienia jednego kierownika sposrod nich zamiast zatrudnic kogos z zewnatrz
    >>> albo miec jednego upatrzonego kandydata z poziomu I?
    >>> Oplaci sie?
    >> Opłaci. Zwykle czas na rozmowę kwalifikacyjną jest taki sam, czy robisz
    >> testy, czy nie. To kwestia odpowiedniej struktury wywiadu
    >> rekrutacyjnego, takiej by w tym samym czasie dowiedzieć się o kandydacie
    >> więcej.
    >>
    > No nie jestem pewien. Robienie testow to jeden czas a drugi to ich sprawdzanie
    > jakies posortowanie itp. Do tego zanim beda potrzebne moga sie zdezaktualizowac.
    > Gostek moze zaczac pic. No chyba ze test takie cos wykrywa.
    Jeżeli robimy testy psychometryczne lub AC - to faktycznie zajmuje
    więcej czasu. Chyba, że firma organizuje sobie pracę - zamiast żmudnego
    ręcznego liczenia, program do którego przenosi się wyniki a te od razu
    przeliczane są na steny. Wydruk ląduje w teczce personalnej.

    >>>> To dobry sposób, lecz wciąż nie rozwiązuje problemu zwanego - skuteczny
    >>>> pracownik nie zawsze jest skutecznym kierownikiem. Brakuje mu um.
    >>>> interpersonalnych, których nikt od niego nie wymagał podczas rekrutacji.
    >>> Tak ale wybor na poziom 1.5 jest zazwyczaj podyktowany przypuszczeniami ze takie
    >>> umiejetnosci ma.
    >> Oby tylko przypuszczenia okazał się trafne. Wtedy jest ok.
    > No ale jak sa nie trafne to sie pracownika wraca na poziom "1".
    A zatem: OK. :)

    > Oczywiscie rozmawiamy o sytuacji kiedy nie uzywa sie ludzi takich jak Ty do
    > rekrutacji. Bo zawsze lepiej wybierac ludzi przez takich jak Ty ale to kosztuje
    > i trwa.
    Chyba mnie przeceniasz :)

    > Mam wrazenie ze nasza rozmowe mozna strescic tak:
    > Wybierajac ludzi na poziom "1" bez filozofowania nad tym jest skuteczne w 25%
    > przypadkow jesli pozniej potrzebujemy kierownika.
    > Robiac rekrutacje profesjonalnie na poziom "1" mamy 80% skutecznosci w
    > znalezieniu dobrego kierownika.
    Te 80% pod warunkiem, że przy awansie bierzemy także pod uwagę
    obserwacje pracy. Czyli, że przyglądamy się pracownikom przez cały czas
    (nie gapimy się non stop na ręce, lecz np. stosujemy wspomniane oceny
    okresowe).

    > A jak wyglada skutecznosc robienia profesjonalnej rekrutacji na kierownika
    > sposrod wstepnie wyselekcjonowanych z juz nabranych jak leci pracownikow "1"
    > poziomu?
    Cienko. I na ogół wychodzi to dopiero po jakimś czasie, gdy konflikty
    pomiędzy pracownikami a kierownikami są już oczywiste, że dlużej nie da
    się udawać, że ich nie ma. Klasyczny model to taki, że świeży kierownik,
    do niedawna kumpel z tej samej hali, najpierw pobłaża pracownikom, potem
    staje się zamordystą (bo nie zna innych sposobów budowania swojej
    pozycji kierownika) a potem pracownicy oddają mu agresję. Konflikt się
    napędza, nikt nie mówi o nim głośno, kierownik czuje frustrację,
    pracownicy są wściekli, zarząd nie wie co się dzieje i... nikt nic nie
    robi, jakby problemu nie było.

    W skrajnym przypadku znana mi firma przestała udawać, że nie dostrzega
    problemu, gdy pracownicy wytoczyli kilku kierownikom sprawy o mobbing.
    Potem trzeba było pardon zapierdalać do firmy gasić pożary.

    W innym przypadku ślepota członków zarządu pozwalała im wierzyć, że
    problemy z egzekwowaniem poleceń da się rozwiązać ucząc kierowników...
    prowadzenia zebrań. Dopiero sami uczestnicy objawili (niestety już na
    szkoleniu - mój błąd), że tak naprawdę to, czy na zebraniach czy nie,
    nie zamierzają egzekwować poleceń zarządu, bo te zarządzenia nie
    uwzględniają faktu, że się ich wykonać nie da. Firma dostała
    bezużyteczne szkolenie, problem się nie rozwiązał a ja zrobiłem wówczas
    ostatnie badanie potrzeb, w którym o problemy pytałem wszystkich prócz
    głównych zainteresowanych. Inna sprawa, że sami uczestnicy nie
    zamierzali informować zarządu, że polecenia są niemożliwe do
    zrealizowania. I w ten sposób znów wchodzimy w obszar um.
    interpersonalnych niezbędnych do pełnienia funkcji kierowniczych. Jedną
    z nich jest umiejętność przekazywania niepopularnych decyzji nie tylko w
    dół ale także w górę. Dochodzi asertywność, umiejętność budowania
    relacji z autorytetami, opartych nie na tłumieniu swoich prawdziwych
    emocji i obaw lecz na otwartym mówieniu o problemach.

    Inna sprawa, że zarząd te same umiejętności mieć powinien.

    >>> Jesli mamy akurat na styk ochotnikow na poziom 1 to po co robic im magiel na
    >>> przyszlosc? Chyba lepiej jak juz brak kierownika przetestowac najbardziej
    >>> kumatych z zakladu razem z kandydatami zewnetrznymi.
    >> Skądś musisz wiedzieć, że są najbardziej kumaci. Jeśli wystarczy tylko
    >> obserwacja (a zwykle nie wystarcza, bo kadry albo zarząd rzadko kiedy
    >> spędza czas na hali) to już zostaje jeden krok do systemu, który
    >> proponuję - pod uwagę brać umiejętności techniczne i interpersonalne.
    > No ale ja mam na mysli firmy w ktorych nie ma zarzadu. A wlasciciel po hali
    > chodzi co dziennie:)
    Więc niech otwiera bacznie oczy :)

    > W wiekszych firmach twoja wizja sie sprawdza.
    Z przykrością stwierdzam, że różnie z tym bywa. Jak pisałem - żeby było
    dobrze, góra powinna przyzwolić dołowi na wyrażanie nie tylko
    komunikatów typu "yes sir!" ale także "no sir! nie zrobię tego, bo...".
    A z tym jest kiepsko.

    >>> Nasz spor to chyba: "czy lepiej miec gruba teczke ze wszystkimi na juz czy z
    >>> rodzynkami na za tydzien".
    >> Spór? Mi się bardzo przyjemnie rozmawia :)
    > No spieramy sie bo moje stanowisko jest takie ze nie trzeba robic profesjonalnej
    > rekrutacji zeby miec pewne i pozytywne wyniki przy wyborze ludzi do awansu.
    > Twoje stanowisko to ze trzeba profesjonalnej rekrutacji bo dostaje sie zupelnie
    > inaczej lepszy rezultat.
    Ok. Choć do samej rekrutacji bym tego nie sprowadzał. Klucz tkwi tak
    naprawdę w dialogu i obserwacji przez cały czas zatrudnienia.
    Obserwacji, podkreślam, nie polegającej na gapieniu się na ręce.

    >>> Czy twoje idealy zawieraja cos ala: "firma i pracownik to przyjaciele".
    >> Raczej firma i pracownik trakują się fair, przy czym obie strony mogą z
    >> siebie zrezygnować.
    > Czyli miedzy innymi jawnosc i przezroczystosc, wtedy nie ma zdziwienia ze ktos
    > cos zrobil (zwolnil sie, obcial wyplate...).
    Dokładnie - jawność. :)


    >>>>> No tak filozofujac to kazdemu brakuje motywacji bo mozna miec brak
    > motywacji do
    >>>>> mienia braku motywacji:)
    >>>> No i to jest właśnie zadanie dla HR - uczynić tak, by demotywacja nie
    >>>> mogła być. Tylko aplauz i zaakceptowanie (czy jakoś tak to było) :)
    >>> Idealista:)
    >> Pragmatyk :) Dobrać raz a dobrze ludzi jest taniej niż rekrutować bez
    >> końca. Taniej kosztowo i czasowo.
    >> Zaoszczędzone pieniądze przeznaczy się
    >> by zapłacić HR-om za zaoszczędzony, który można przeznaczyć na inne
    >> rzeczy - np. na wysłuchanie pracowników / kierowników co nie gra i co z
    >> tym zrobić albo na oceny okresowe albo na przygotowanie niezbędnych szkoleń.
    >> Odpowiednie motywowanie też jest tańsze niż spadek wydajności
    >> spowodowany demotywacją. A na pewno jest to tańsze niż rozwiązywanie
    >> niesnasek w firmie, spowodowanych kiepskimi posunięciami zarządu i
    >> odrabianie utraconego zaufania pracowników.
    >>
    > Z tym sie zgadzam. Ostatnio takie cos przerabiamy...
    Niesnaski czy udrożnianie komunikacji? :)

    >
    >>>> Czasami to _wymaga_ znaczy też _pozwala_. Np. nie pozwala się
    >>>> skrytykować szefa. Dlaczego? Czy tylko dlatego, że jest szefem nigdy nie
    >>>> popełnia błędów i zawsze jest mądrzejszy od pracownika?
    >>> Bo to firma szefa i jak sobie chce strzelic w stope to jego prawo? Moim zdaniem
    >>> wystarczajacy powod aby bylo dozwolone.
    >> A jeśli rykoszet trafi w pracowników? Jeśli pracownik rozwija się i ma
    >> faktycznie dobre pomysły? Jesli pracownik lubi, gdy jego pomysły
    >> przynajmniej zostaną wysłuchane a nie zanegowane przyrodzonym
    >> autorytetem szefa?
    >>
    > Jaki rykoszet? Przykladowo?
    Np. z własnego podwórka. Nieduża firma, struktura płaska. Odszedłem, bo
    poczułem, że to, że jestem specjalistą, najlepiej zorientowanym w firmie
    w pewnych obszarach, nic nie znaczy. Poczułem, że ważniejszy jest pomysł
    mniej obeznanego przełożonego a ja, bez względu na kompetencje mam się
    go słuchać bo jest przełożonym. W tej firmie zarządzałem wiele ode mnie
    starszymi i bardziej kumatymi ludźmi i przez myśl mi nie przyszło, by
    dawać im do zrozumienia, że bez względu na to, że są bardziej
    kompetentni, mają mnie sluchać, bo mi podlegają. Dwa miesiące potem
    złożyłem wypowiedzenie i była to najlepsza rzecz, jaką mogłem zrobić.
    Przełożeni strzelali sobie w stopy (albo przynajmniej celowali nie tam
    gdzie powinni) a ja dostawałem rykoszetem "siedź cicho i nie krytykuj
    wyższego strzelca od ciebie". Więc odszedłem bo siedzieć cicho nie
    lubię. I chyba nie jestem jedynym człowiekiem, który lubi mieć wpływ na
    to co robi.

    W następnej pracy kłóciliśmy się z szefem do słodkiego bólu. Ale
    przynajmniej zasady, jakie wypracowaliśmy w wyniku tych kłótni, były
    jasne i akceptowane przez obie strony. I dzięki temu pracowało się o
    wiele lepiej.

    > Mam osobistego krecka na punkcie swobody i wolnosci oraz prawa wlasnosci.
    > Prawem szefa jest robic z firma co chce (jesli jest wlascicielem).
    > Prawem pracownika sie zatrudnic lub zwolnic.
    Trochę mi to trąci taką "strusią filozofią". Nie obraź się, ale mam
    wrażenie, że w ten sposób pozwalasz sobie odmówiać udzielania trudnej,
    negatywnej informacji zwrotnej i milczeć do momentu, w którym decydujesz
    się odejść. Mylę się?

    > Prawem szefa jest wymagac od pracownika pracy w zakresie BHP.
    > Tak dlugo jak sie nie ogranicza swobody innych i kogos nie krzywdzi tak dlugo
    > robta co chceta.
    >
    > U nas problemem jest to ze trudno* zalozyc firme i sie usamodzielnic lub dac
    > prace innym.
    >
    > *trudno bo trudniej niz: "chce sprzatac biurowce, kupilem szczoty, kible,
    > szmaty, mam formularz z moimi danymi skladam u urzednika on daje mi numerek i
    > broszurke z jakimis przepisami "porzadkowymi" i ide pracowac a podatku zaplace
    > tyle ile mi wychodzi z excela ze stronki mf.gov.pl"
    > U nas trzeba duuuuzo wiecej.
    U nas, znaczy w Polsce?

    Pozdrawiam
    Maciek

    --
    Kochana Mary!
    XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
    Tęsknię za Tobą tragicznie
    A.T.Tappman, kapelan Armii Stanów Zjednoczonych

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1