eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjekonsultant IT w Vobis › Re: konsultant IT w Vobis
  • Data: 2007-11-18 23:05:28
    Temat: Re: konsultant IT w Vobis
    Od: Jasek <j...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Jotte wrote:

    >>> Tak samo można zapisać, że ciężkim naruszeniem będzie poinformowanie
    >>> osoby postronnej gdzie pracujesz, albo na jakim stanowisku
    >> Co w tym dziwnego?
    > Nic, mało to głupot papier przyjmie?

    Nie wiecej niz Usenet.

    >> Znam 2 osoby pracujace w miedzynarodowych organizacjach ktore nie moga
    >> podawac informacji na jakim stanowisku pracuja (lacznie z zakresem
    >> obowiazkow). Sam mialem w kontrakcie wpisane ze zobowiazuje sie nie
    >> udzielac wywiadow mediom. Ot taka ciekawostka.
    > Bardzo interesująca. To udzielaj tych wywiadów (jeśli cię o nie w ogóle
    > ktoś poprosi) z zastrzeżeniem anonimowości, często się tak zdarza.

    Zdaje mi sie ze probujesz nie zauwazac konsekwencji grozacych firmie gdy
    pewne informacje wyciekna np. do prasy dzieki niesfornemu pracownikowi.
    Twierdze, ze taki zapis w umowie jest dosc cenny. Pracodawcy dosc prosto
    bedzie udowodnic ze pracownik, ktory dopuscil sie tego, wiedzial ze
    swiadomie postepuje wbrew woli pracodawcy. Dam Ci 2 przyklady -

    Przyklad 1: Ktoregos dnia dzwoni do Ciebie Twoj znajomy i mowi -
    sluchaj, czy to prawda ze X (badania kliniczne) testuje na tobie nowy
    lek na trypra I ze cos sie rypnelo - efekty uboczne? Napisali tez, ze
    daja ci co najwyzej 12 miesiecy... Niezle!
    Pytanie: Do kogo bedziesz mial pretensje - do pracownika co upublicznil
    te rewelacje? do kliniki? do kumpla? czy do gazety co to wydrukowala?

    Przyklad2:
    Pracownik anonimowo oczywiscie podaje rewelacje, ze podobno dyrektor dal
    lapowke temu i tamtemu z ministerstwa, a na dodatek po firmie chodzi
    pogloska ze kto ma leb na karku ten wyzbywa sie akcji, bo wczesniej czy
    pozniej sie to wszystko rypnie. Dyrektor zostaje zawieszony, na drugi
    dzien przybywaja smutni panowie, akcje leca na leb.

    Nie sadzisz ze stosowny zapis w umowie jest jak najbardziej na miejscu?


    >> Ja traktuje pracodawce po partnersku.
    > Twoja rzecz. A on ciebie?

    Rowniez. Jeszcze sie nie zawiodlem.


    >> Prosi bym czegos nie robil, to albo zobowiazuje sie do tego i
    >> podpisuje umowe, albo rezygnuje z propozycji pracy.

    > Nad zasadnością i zgodnością z prawem się nie zastanawiasz?

    Nie widze tu nic niezgodnego z prawem.

    >> Nic mnie tak nie drazni jak cwaniaczenie rodakow
    > A cóż ci do tego

    Taka slabostka - babranie w szambie nie sprawia mi przyjemnosci. Jakos
    nie zauwazylem by inne nacje z ktorymi przystalo mi pracowac badz
    wspolpracowac kombinowaly - a pracuje juz dobrych pare lat w roznych
    miejscach na swiecie. O ich zachowaniach i cechach, zdawac by sie moglo
    ze narodowych mozna napisac ksiazke a w niej wlasciwie wszystko, ale nie
    to, ze cwaniacza. Ciekawostka jest ze "kodeksy pracy" niektorych panstw
    mozna spisac na serwertce, umowy sa ustne i jakos nie slychac, ze ktos
    kogos wydymal.

    > Widzę to inaczej. Jeśli jedna strona zamieszcza w umowie zapisy nie
    > mające umocowania prawnego (bez względu na to czy świadomie czy nie), to
    > druga wcale nie ma obowiązku jej tego wskazywać. Może natomiast
    > spokojnie to potem wykorzystać.

    Oczywiscie. Dlatego tez pisalem o patologii polskiego prawa i
    sadownictwa. W jednej z firm w ktorej pracowalem kilka lat temu w
    Polsce, przyjeto dziewczyne do buchalterii. Dziewczyna ta na 8 godzin
    pracy (przychodzila punktualnie i wychodzila punktualnie), dzien w dzien
    wiekszosc czasu spedzala w toalecie, o ile wlasnie nie ucinala sobie
    przerwy na obiad. Zaczelo sie to po pierwszych 2 tygodniach pracy, bo
    sie obrazila na wszystkich ("skonczylam studia takie i takie i nie bede
    tego robic"). Tak wiec jej prace musialy wykonywac pozostale osoby z
    dzialu. Po pewnym czasie kierownictwo poprosilo o przedstawienie
    zaswiadczenie od lekarza, ze jej absencja na miejscu pracy ma podloze
    medyczne - dziewczyna tylko sie rozesmiala. Kiedy ja szurneli pare
    _miesiecy_ pozniej, sprawa miala swoj final w sadzie pracy - podobno nie
    mozna limitowac pracownikowi mozliwosci korzystania z toalety.
    Rejestracja tego czasu wiazala by sie z zatrudnieniem dodatkowej osoby
    (pradon, osob, bo firma kilka pietrer zajmowala) a rozwiazania
    alternatywne (kolowrot) nie wchodzily w gre.

    >> Zachowanie w tajemnicy wysokosci wynegocjowanego uposazenia i bonusow
    >> jest jednym z tych przykladow ktore nie rodza negatywnych konsekwencji
    >> dla pracownika.

    Upublicznienie zarobkow w dziale zwykle prowadzi do niezadowolenia osob
    ktore zarabiaja mniej i jakos nie powoduje poczucia szczescia u osob
    zarabiajacych wiecej. Zatem wczesniej czy pozniej jakas osoba zacznie
    psuc atmosfere mowiac np. ze skoro on zarabia wiecej o 30%, to niech o
    30% wiecej pracuje, albo "szefie, nie zostaje po godzinach, bo skoro
    placicie mi tyle i tle mniej to nie mam zamiaru siedziec wiecej, niech
    siedzi on". Kolejny scenariusz to wytykanie bledow,
    rozjatrzanie/podkreslanie Twoich bledow, tworzenia chorej atmosfery i
    szukania argumentow "dlaczego nie ja, przeciez przeciez on". Osoby ktore
    zarabiaja wiecej, beda mialy w nosie interweniowanie w cala sytuacje z
    obawy o wlasny tylek. Tak wiec w dziale szerzyc sie bedzie zgnilizna,
    spirala buntu (niezadowoleni beda gorzej pracowac, tym co jest obojetne
    nie bedzie sie chcialo wysilac bo skoro tamci nie pracuja jak nalezy to
    po co oni maja tyrac), co prowadzi do spadeku wydajnosci. A nad tym
    wcale nie latwo zapanowac nawet dobremu szefowi. Zatem, zamiast uciekac
    sie do radykalnych sposobow rozwiazania problemu (przywrocenia
    wydajnosci), latwiej jest zapobiegac.

    Zatem upubliczanienie wysokosci zarobkow nie lezy w interesie ani
    pracodawcy ani pracownika. Sytuacja nutralna jest w organizacjach np
    panstwowych placacych w oparciu o grafik wynagrodzen.

    > Ad absurdum: zachowanie w tajemnicy koloru majtek noszonych przez
    > pracownika w pracy także nie rodzi negatywnych konsekwencji dla niego.
    > Czy to oznacza, że pracodawca może zawrzeć w umowie zachowanie tej
    > informacji w tajemnicy i dochodzić swoich praw w razie jej
    > niedotrzymania? ;))

    Nie widzialem tego typu zapisu w umowie, wiec nie moge sie wypowiadac. W
    przypadku niejasnych dla mnie zapisow, zazwyczaj prosze o ich
    interpretacje i uzasadnienie i dopiero na tej podstawie podejmuje
    decyzje lub ewentualnie negocjuje (to nie boli) tresc umowy.

    > Serio: moje zarobki, moja prywatna sprawa, a o moich prywatnych sprawach
    > mówie komu chcę i ile chcę.
    > Koniec, kropka.

    Twoja sprawa to bedzie wtedy jak bedziesz prowadzil spozywczak na
    osiedlu lub szczeke na bazarze - lub jesli pracodawca lub kontrahent nie
    ma nic przeciwko temu.


    Jacek

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1