eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeTaki tam wniosek, wnioski absolwenta... › Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
  • Data: 2005-09-21 15:07:41
    Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
    Od: Kira <c...@-...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    Re to: Immona [Wed, 21 Sep 2005 16:00:55 +0200]:


    > Opowiadal mi jeden przyjaciel rodziny. Zapuszkowany pociag,
    > ktorym jedziesz 3 dni bez przewiewu

    ..a na glowe spadaja Ci toboly ludzi scisnietych czasami jak
    sardynki ;) Ktorzy w czasie drogi jedza, pija, graja na roznych
    takich grajacych, i ogolnie impreze parudniowa robia, ino sie
    towarzystwo zmienia ;) Ale mowiac szczerze, to lepiej trafic
    na tubylcow niz na europejczykow. Europejczyk jadac w takich
    komfortowych warunkach juz po paru godzinach jest wkurwiony,
    spocony i rzuca gromami naokolo siebie. Im tam to najwyrazniej
    kompletnie nie przeszkadza, a dogadac sie idzie czyms pomiedzy
    rosyjskim i polskim ;) Wiec pomijajac warunki, towarzystwo
    potrafi byc calkiem przyjemne.

    Natomiast samo planowanie jazdy przez te mniej zaludnione
    kawalki Rosji, to juz jest sztuka nie majaca chyba wiekszych
    szans na pelne powodzenie.

    > Podobno tam sie pluje wszedzie wokol siebie :)

    "Sie pluje" to jest bardzo ciekawe okreslenie na to ;) Nie wiem,
    ale to chyba chodzi o powietrze, ktore dosc statyczne jednak jest
    (a jak juz ruszy to ojapiernicze...), w kazdym razie oni non stop
    odkrztuszaja, z poteznym odglosem zreszta :> i wyrzucaja z siebie
    klebki flegmy. Bardzo apetyczne, zwlaszcza jak sie akurat jje...
    A ze jest to odruch u nich normalny, to sa wrecz zaskoczeni ze to
    moze komus przeszkadzac i nie krepuja sie totalnie ;)

    "Sie pali" tez. Wszedzie ;) Pociag, autobus, kazdy w sumie srodek
    lokomocji, restauracja, dowolne miejsce publiczne. I nie zaluja tej
    trucizny innym, czestuja sie nawzajem z dzikim upodobaniem ;> Takze
    palacze moga odetchnac: spokojnie mozna jechac bez papierosow,
    i tak sie wroci z urazem do nich ;)

    Ale mowiac o toaletach i restauracyjkach mialam raczej na mysli
    cos innego.

    Toalety np. kategorycznie nie zasluguja na ta nazwe, czesto gesto
    jest to po prostu dziura w podlodze albo "rynna" pod sciana, do
    ktorej, pardon, sra sie kolektywnie, bo zadnych przegrodek tam nie
    uswiadczysz. Poza tym nie wystepuja w zadnych jadlodajniach, oni
    tam wychodza z zalozenia ze tam gdzie sie jje, tam sie nie sra.
    Wiec stalowy pecherz i jelita, albo wczesniejsze obadanie okolicy
    pod katem miejsca przyszlego wyproznienia... A, w pociagach toalety
    tez wystepuja w postaci dziury :> Wygodne jak cholera :>

    Knajpki to osobna sprawa. Jedzenie maja przepyszne, normalnie miod
    w ustach i polecam sprobowanie dla odroznienia od tego czegos, co
    u nas za chinszczyzne uchodzi. Natomiast naprawde, lepiej im nie
    zagladac przez ramie i nie wiedziec jak i z czego oni to robia ;)
    Anoreksja murowana ;> Druga sprawa, jedzenie tez tam jest raczej
    kolektywne, wiec taki europejczyk moze zbaraniec jak mu nagle ktos
    podejdzie, wpakuje lape do michy i sprobuje sobie troche tego co
    w niej akurat jest ;) To, ze jedzenie rekami, siorbanie tudziez
    inne takie 'niekulturalne' zachowania sa norma, idzie przelknac.

    > No ja to z przymruzeniem oka przeciez.

    Mam nadzieje ;) Bo pomysl, mimo ze moze kusic, jest jednak z tych
    bardziej masochistycznych i desperackich ;)

    > Wlasnie znalazlam, ze Air France lata z Warszawy do Pekinu za
    > niecale 2000 zl. A do Guangzhou Lufthansa za niecale 2400. Jest
    > to suma, ktora przecietny osobnik, nawet bezrobotny, pozyczy od
    > rodziny i znajomych, tak wiec nie jest to niedostepna mozliwosc.

    No nie jest, ale mialo byc niskobudzetowo ;) A ja akurat swoje
    wszystkie wycieczki wlasnie niskobudzetowo odstawiam, tzn. jesli
    tak sie da, to ogolnie bez gotowki a gotowke na biezace potrzeby
    zarabiam gdzies po drodze. I ta metoda w przypadku wycieczki do
    Chin to jest jednak poryw niemalze samobojczy ;>

    > W Chinach juz maja problem, widoczny na ich forach, z osobami,
    > ktore przyjechaly z krajow, gdzie im sie nie powiodlo ani gdzie
    > nie mialy wielkich szans na lepsze zycie i ktore zarabiaja za
    > biala skore lepiej niz miejscowi, a zachlystujac sie swoja nowa
    > pozycja zachowuja sie okropnie, nakrecajac rasizm przeciw laowai,
    > czyli nam.

    A tego nie wiem, moze to nowe zjawisko, moze wystepuje tylko
    w tych duzych miastach ktore mnie w sumie malo interesowaly,
    bo fakt ze na prowincji raczej tacy ludzie nie za bardzo maja
    cos konkretnego do roboty. Biali owszem, sa ciekawostka na
    potezna skale, tak ze nie nalezy sie dziwic jesli stanie sie,
    zacznie grzebac w kieszeniach i nagle zobaczy sie naokolo siebie
    wianuszek czarnych glow, ciekawie zagladajacych cos Ty tam z
    tych kieszeni wygrzebala ;) Ale oni ogolnie tak maja, nie wiem,
    troche jak w hippisowskich komunach moze jakby to do czegos
    przyrownac. Prywatnosc 'na ulicy' w zasadzie nie istnieje, nie
    przejdziesz paru metrow zeby ktos Cie nie zagadal, nie obejrzal,
    bardzo dokladnie, nie stanal i nie posluchal Twojej rozmowy ;)
    i tego typu rzeczy...

    > A szok kulturowy ponoc bardzo ciezki.

    Oj, jak cholera. Chociaz podejrzewam, ze w Pekinie, Nanjing czy
    innym Shanghaju, nie jest to juz az tak wyrazne. Jednak ten
    nasz zachod tez tam dociera, a im bardziej w kierunku wybrzeza
    tym bardziej jest to odczuwalne. Ale jest to jednak kultura tak
    diametralnie inna od europejskiej, ze mozna miec czasami ochote
    stanac i wyc do ksiezyca. Albo wyc zeby sie zamkneli chociaz na
    chwile ;) bo glosni sa niewyobrazalnie wrecz. A turysci zwykle
    maja potezny problem z kupieniem czegokolwiek, chinczycy nie wiem
    czy nie sa lepsi w targowaniu sie od arabow, w zwiazku z czym
    zanim sie taki europejczyk zorientuje ze go w wala robia, to pare
    rzeczy po kilkukrotnie zawyzonej cenie zdazy kupic ;> Tym bardziej
    ze nie jestesmy do tego przyzwyczajeni, u nas idziesz do sklepu
    i masz ceny -- tam czegos takiego jak cena towaru nie uswiadczysz.

    No i od diabla jeszcze takich... W sumie to jezyk, do ktorego
    wbrew pozorom szybko sie idzie przyzwyczaic (a przynajmniej juz
    po paru dniach zaczac odrozniac te ich krzaczki oznaczajace rozne
    rzeczy), to jeden z mniejszych problemow okazuje sie byc.

    Ale cos takiego ten kraj ma w sobie... Ech. No ma i juz :)


    Kira

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1