-
21. Data: 2004-07-06 10:19:52
Temat: Re: praca czy godność...?
Od: "andrzej" <v...@o...pl>
Użytkownik "Przemek Kotowski" <g...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ccdt6s$3sn$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Tu nie o to chodzi... chodzi o to, aby obie strony gray fair play. A jak
kto
Jak może być fair, jak już na starcie pracodawcy są pokrzywdzeni przez
prawo.
andrzej
-
22. Data: 2004-07-06 10:21:47
Temat: Re: praca czy godność...?
Od: Mo <l...@n...pl>
Ktoś (tomaso, a któżby!) wyklepał:
> Praca to nie jest miejsce sluzace pracownikowi do udowadniania sobie i innym
> jaki to on jest wazny i godny. Pierdolnac wszystko i nie przyjsc wiecej do
> roboty to oczywiscie najlatwiej, tyle ze wtedy jest sie tym przegranym.
Z tym się mogę zgodzić.
> Looserem, ktory nie wart jest szacunku.
Ale z tym zdecydowanie nie.
> Na szcunek pracodawcy trzeba sobie zapracowac,
Tu znów zgoda, ale prawie. Na szacunek *każdy* musi sobie zapracować.
Także mój pracodawca.
nieraz zaciskajac zeby a nie
> kozaczyc za kazdym razem jak ci cos nie pasuje. Tak moga robic ci ktorzy
> maja jakas pozycje lub sa trudno zastepowalnymi specjalistami a nie kolesie
> od tachania skrzynek z rybami.
Nie wiem, co rozumiesz przez kozaczenie. Nie stawienie się do pracy po
balandze, agresywne reagowanie na każdą uwagę - zgoda. Ale nie
zapominajmy, że nawet ten od tachania skrzynek z rybami ma swoją godność
i jego niskie stanowisko nie jest powodem do traktowania go gorzej niż
innych, wyżywania się na nim, czy poniżania. Czy choćby traktowania
nieuprzejmie. On też powinien mieć prawo powiedzieć co myśli, a nie
tylko obowiązek lizania dupy każdemu kto stoi wyżej w hierarchii firmowej.
--
Pozdrawiam
M.
Gdyż rodzaj ludzki w swej niedoli rozporządza jedną naprawdę skuteczną
bronią [...] Nic nie może się przeciwstawić *napadowi śmiechu* (Mark Twain)
-
23. Data: 2004-07-06 13:29:03
Temat: Re: praca czy godność...?
Od: "Jotte" <t...@W...pl>
> chciałem zapytać o Wasze, szanowni grupowicze zdanie na ten temat: dać sie
> gnoić i poniewierać milcząc, czy stracić prace?
Pracę (właśc. zatrudnienie) można stracić (a także uzyskać) wiele razy.
Godność - w zasadzie tylko raz. Odzyskanie godności jest trudne i zawsze
zaprawione pamięcią o tym, że kiedyś się ją utraciło.
Pytanie tylko - czym jest godność.
Osobiście uważam, że nie ma jednoznacznej obiektywnej definicji godności
osobistej, jest ona zawsze zbiorczą wykładnią elementów środowiskowych,
kulturowych oraz indywidualnych.
W naszej formacji społecznej relacja zatrudniający-zatrudniony jest jej
typowym składnikiem i w sposób oczywisty (a także sankcjonowany prawem)
stwarza z założenia nierówny stosunek zależności.
Sądzę, że podstawą dla prawidłowego funkcjonowania takiego układu jest
dobrze skonstruowana umowa między stronami i jej obopólne respektowanie.
Strona, która pierwsza naruszy postanowienia tejże umowy sama pozbawia się
praw (przede wszystkim zwyczajowych). Podobnie działa wg mnie próba
wykorzystywania dominującej pozycji "pracodawcy" w sposób nieformalny i
pozaumowny (czyli to, co potocznie określa się mianem "gnojenia"). W takiej
sytuacji wszelkie (w tym pozaformalne) metody działań uważam za
usprawiedliwione.
Tu mała dygresja: zazwyczaj dla pracownika wynagrodzenie jest podstawą bytu
jego i jego rodziny. Zatem działania "pracodawcy" wpływające negatywnie na
jego poziom można uznać za zamach na tę podstawę i w tym momencie z rynku
pracy przenosimy się na arenę walki o byt, a tu jedynym wykładnikiem jest
przetrwanie bez względu na metody.
No, powymądrzałem się, więc teraz krótko.
Wykonuj dokładnie i uczciwie to, do czego się dobrowolnie zobowiązałeś
umową. Jeśli wtedy pracodawca przekroczy granice zakreślone prawem
stanowionym lub ogólnie przyjętym zwyczajowym (np. kultura w stosunkach
interpersonalnych) - masz rozwiązane ręce, godność i szacunek do siebie
przede wszystkim.
--
Pozdrowienia
Jotte
-
24. Data: 2004-07-06 13:52:03
Temat: Re: praca czy godność...?
Od: "Kania" <k...@p...onet.pl>
Użytkownik "Tasior" <r...@-...pl> napisał w wiadomości
news:ccaapu$jiq$1@nemesis.news.tpi.pl...
> chciałem zapytać o Wasze, szanowni grupowicze zdanie na ten temat: dać sie
> gnoić i poniewierać milcząc, czy stracić prace?
2 razy rozstalam sie z pracodawca, jak Ty, tylko w bardziej kulturalny
sposob. Raz rozwiazalam umowe, w drugim przypadku nie przedluzylam umowy :)
Doszlam do wniosku, ze nie mam wiekszego problemu ze znalezieniem pracy,
wiec nie widze powodu, dla ktorego ktos mialby rownac mnie z ziemia.
Kania
-
25. Data: 2004-07-06 13:59:37
Temat: Re: praca czy godność...?
Od: "Jotte" <t...@W...pl>
> Doszlam do wniosku, ze nie mam wiekszego problemu ze znalezieniem pracy,
> wiec nie widze powodu, dla ktorego ktos mialby rownac mnie z ziemia.
A gdybysie okazało, że masz problem ze znalezieniem pracy, to czy wtedy
widziałabyś powód aby Cię równać z ziemią?
--
Pozdrowienia
Jotte
-
26. Data: 2004-07-06 14:49:22
Temat: Re: praca czy godność...?
Od: "Kania" <k...@p...onet.pl>
Użytkownik "Jotte" <t...@W...pl> napisał w wiadomości
news:cceb85$vls$1@news.dialog.net.pl...
> > Doszlam do wniosku, ze nie mam wiekszego problemu ze znalezieniem pracy,
> > wiec nie widze powodu, dla ktorego ktos mialby rownac mnie z ziemia.
>
> A gdybysie okazało, że masz problem ze znalezieniem pracy, to czy wtedy
> widziałabyś powód aby Cię równać z ziemią?
Wychowuje 6-letnia corke. Musialabym rozwazyc: moja godnosc, czy pelny
brzuszek Mlodej. W takiej sytuacji duma rozplywa sie we mgle.
Kania
-
27. Data: 2004-07-06 15:06:38
Temat: Re: praca czy godność...?
Od: "Jotte" <t...@W...pl>
> Wychowuje 6-letnia corke. Musialabym rozwazyc: moja godnosc, czy pelny
> brzuszek Mlodej. W takiej sytuacji duma rozplywa sie we mgle.
Sama (przepraszam)? Więc to już jest sytuacja z kategorii walki o byt, tu
rządzą inne prawa. Ale popatrz - dla Ciebie granicą przyzwolenia jest dobro
dziecka, dla kogoś innego jego status materialny, dla kogoś tzw. prestiż, a
ktoś inny w ogóle nie ma hamulców. No i mozliwe są dowolne kombinacje tych
wartości.
Nie mam ani prawa ani rozumu na tyle, aby TWIERDZIĆ kategorycznie gdzie jest
naprawdę ta granica, jednak wydaje mi się, że to CZUJĘ.
--
Pozdrowienia
Jotte
-
28. Data: 2004-07-06 15:54:05
Temat: Re: praca czy godność...?
Od: "Kania" <k...@p...onet.pl>
Użytkownik "Jotte" <t...@W...pl> napisał w wiadomości
news:ccef5q$2pk$1@news.dialog.net.pl...
> > Wychowuje 6-letnia corke. Musialabym rozwazyc: moja godnosc, czy pelny
> > brzuszek Mlodej. W takiej sytuacji duma rozplywa sie we mgle.
>
> Sama (przepraszam)? Więc to już jest sytuacja z kategorii walki o byt, tu
> rządzą inne prawa. Ale popatrz - dla Ciebie granicą przyzwolenia jest
dobro
> dziecka, dla kogoś innego jego status materialny, dla kogoś tzw. prestiż,
a
> ktoś inny w ogóle nie ma hamulców. No i mozliwe są dowolne kombinacje tych
> wartości.
> Nie mam ani prawa ani rozumu na tyle, aby TWIERDZIĆ kategorycznie gdzie
jest
> naprawdę ta granica, jednak wydaje mi się, że to CZUJĘ.
Dopoki mam zapewniony byt, czyli nie mam problemow ze znalezieniem pracy, to
granica ta przebiega w miejscu, w ktorym zaczynam sie czuc jak czlowiek
drugiej kategorii. Ale kiedy tak jest to czesto zalezy od sytuacji,
czlowieka, ktory mi szefuje, atmosfery w firmie itp.
W jednej firmie bylo tak, ze nigdy nie dostalam konkretnych zalozen, tylko
opis, jak to ma wygladac. Oczywiscie sposob realizacji NIGDY nie byl
wystarczajaco dobry. Zrezygnowalam z dalszej pracy w momencie, gdy pojawily
sie teksty na zasadzie, ze ja mowielm co innego a Ty robisz cos innego, albo
gdy zostal podany deadline na projekt, a w trakcie realizowania dorzucano
nowa funkcjonalnosc, nie zmieniajac deadline'u. Wytrzymalam 5 miesiecy.
W innej firmie 2 tygodnie.
Kania
-
29. Data: 2004-07-06 16:37:08
Temat: Re: praca czy godność...?
Od: "Greg" <o...@o...op.pl>
tomaso w news:ccclv8$een$1@nemesis.news.tpi.pl napisał(a):
>
> bylbys spalony jako pracobiorca.
Taki maly OT odnosnie nazewnictwa. Nie wydaje sie Wam ono nieadekwatne? Jak
juz cos, to jestesmy placobiorcami i pracodawcami - to my dajemy prace, za
ktora oczekujemy zaplaty. Jak myslicie? :-)
pozdrawiam
--
Greg
Nie Tylko Poezja - http://republika.pl/szedhar/
-
30. Data: 2004-07-06 17:16:27
Temat: Re: praca czy godność...?
Od: "Przemek Kotowski" <g...@p...onet.pl>
> Jak może być fair, jak już na starcie pracodawcy są pokrzywdzeni przez
> prawo.
Tak czy inaczej, jeśli się nie postawi będzie, zap* do końca życia za 800pln
bez składek. Jak kopnie w d* szefa i znajdzie sobie inną pracę to jedynie na
tym może skorzystać. Np. taki _ja_, może i moja praca nie jest szczytem
osiągnięć (finansowych), ale po kilku zmianach (m.in. praca na czarno)
znalazłem sobie firmę w której widząc uczciwość mojej szefowej, czy sposób
traktowania mnie jako pracownika, wstydem byłoby nie traktować mojej pracy
poważnie i solidnie się do niej przykładać. I o to w tym wszystkim chodzi,
bo w tej chwili nie poszedłbym pracować do nieznanej mi firmy oraz
tamtejszego klimatu nawet za 2x większą pensję. Uczciwość się opłaca, lecz
tylko obustronna, a w jedną stronę to tylko prostytucja.
Pozdrawiam
Przemek