-
71. Data: 2010-07-14 08:51:40
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Krzysztof" <k...@i...pl>
"grom@x" <gromax@_USUN_.interia.pl> napisał w
> a nie jest to przypadkiem okazja do przyznania racji klientowi że
> oczywiście skracamy czas o 1/5 pod warunkiem że zostaną także podjęte
> inne decyzje (np 50% wyższych kosztów związanych ze zmianą umowy)
Jasne, powiedz to klientowi, który takich podwykonawców jak Ty ma na
pęczki.
Chyba nigdy nie walczyłeś o kontrakty przy naprawdę sporej konkurencji i
często niemal dumpingowych cenach.
Pozdrawiam
K.
-
72. Data: 2010-07-14 08:57:06
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Krzysztof" <k...@i...pl>
Użytkownik "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> napisał w
> To ja cię zadziwię. Otóż nikt albo bardzo mało kto pracuje aby pracodawca
> miał lepiej.
A ktoś twierdzi, że jest inaczej?
> Nie po to angażuje swój wysiłek, czas, ryzykuje swoje zdrowie aby
> wzbogacić pracodawcę.
> Trudno ci w to uwierzyć, nie?
Mi nie jest. Całkowicie się z Tobą zgadzam, tyle, że nikt tu nie podnosił
takiej tezy.
-
73. Data: 2010-07-14 09:00:13
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Krzysztof" <k...@i...pl>
> Jak to z jakiej racji?
> Z racji partnerstwa chłopcze, z racji partnerstwa!
Takie partnerstwo polegać też powinno na "dzieleniu się" stratami, prawda?
Wszedłbyś w taki układ? Niech zgadnę - NIGDY.
Pozdrawiam
-
74. Data: 2010-07-14 09:02:58
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Krzysztof" <k...@i...pl>
Użytkownik "niusy.pl" <f...@o...pl.invalid> napisał
> W upałach, bez klimy ? Nie opowiadaj bajeczek
Współczuję zatem pracodawcy.
Ja pracuję od rana do wieczora, czasem non-stop tydzień, gdy taka jest
potrzeba.
W czasie, gdy moi pracownicy byczą się nad wodą albo na grillach.
Pozdrawiam
-
75. Data: 2010-07-14 09:50:12
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Jackare" <j...@i...pl>
Użytkownik "Krzysztof" <k...@i...pl> napisał w wiadomości
news:i1jubl$anp$1@news.onet.pl...
>
>> Jak to z jakiej racji?
>> Z racji partnerstwa chłopcze, z racji partnerstwa!
>
> Takie partnerstwo polegać też powinno na "dzieleniu się" stratami, prawda?
> Wszedłbyś w taki układ? Niech zgadnę - NIGDY.
>
> Pozdrawiam
Wiesz, gdy pracodawca zarabia extra, to z punktu widzenia pracownika MUSI
się tym dzielić a gdy nie zarabia z jakiegoś powodu MUSI wypłacać to co w
umowie lub przynajmniej minimalną bo tak stanowi KP.
Gdy przychodzi zły czas pracownicy spieprzają z firmy która dawała im pracę
przez ileś lat. Gdy pracodawca wprowadzając zmiany chce zły czas uprzedzić
by przetrwać i móc zatrzymać przy sobie tych najlepszych - jest potworem i
krzywdzicielem.
Takie to partnerstwo.
W trakcie wielu lat pracy na stanowiskach kierowniczych i teraz gdy prowadzę
własną firmę wyleczyłem się z prób zmieniania świata i ludzi. Są pracownicy
z którymi można konie kraść i dogadywać się bez najmniejszych problemów i
takim osobom jestem skłonny płacić odpowiednie gratyfikacje oczywiście tylko
i wyłącznie w powiązaniu z efektami jakie przynosi ich praca i
zaangażowanie. Oni też zazwyczaj potrafią zrozumieć że kiedy extra dodatków
nie ma bądź są symboliczne to po prostu nie ma możliwości by je wypłacić ale
ich zaangażowanie i tak zostanie docenione. Są tacy co tylko coś chcą ( i to
od samego początku) nie dając nic w zamian. Z takimi nie pracuję i szybko
się żegnamy.
Prawda jest taka że na początku współpracy jedyną stroną która oferuje coś
konkretnego jest tylko pracodawca. To on daje wynagrodzenie, zapewnia
środowisko pracy, umożliwia pracownikowi nabywanie doświadczeń. Pracownik
daje obietnicę że będzie pracował i działał w interesie pracodawcy, poświęca
trochę czasu i to wszystko. Zdarza się że wnosi jakieś swoje umiejętności
ale to już jest zależne osobniczo od pracownika i od charakteru pracy.
Alergicznie reaguję na wszelkiego typu związki zawodowe. W żadnej firmie
gdzie pracowałem nic takiego nie powstało i nie pozwoliłbym na to. W mojej
firmie też nigdy czegoś takiego nie będzie. Prędzej zwinę interes i w ogóle
zaprzestanę jego prowadzenia niż dopuszczę do powstania takiego nowotworu
na mojej krwawicy. Moja firma jest moja i pracuje na moich zasadach lub
wcale. Miałem pracowników ze związkową przeszłością i związkowym sposobem
myślenia -żegnałem się z nimi natychmiastowo. Tak. Tu reaguję emocjonalnie.
Nie dyskutuję, nie wchodzę w układy i nie dopuszczam możliwości współpracy.
To choroba którą trzeba eliminować nie wdając się w żadne półśrodki.
--
Jackare
-
76. Data: 2010-07-14 12:14:03
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "entroper" <entroper-pocztaonetpeel>
Użytkownik "Krzysztof" <k...@i...pl> napisał w wiadomości
news:i1jugr$b5l$1@news.onet.pl...
> Ja pracuję od rana do wieczora, czasem non-stop tydzień, gdy taka jest
> potrzeba.
> W czasie, gdy moi pracownicy byczą się nad wodą albo na grillach.
Ale oczekujesz tu współczucia? :) Pracujesz tylko i wyłącznie na siebie,
sam sobie tak ułożyłeś tę robotę, że zajmuje Ci ona cały tydzień, więc nie
wiem, co ma nas to obchodzić (szczególnie, że może po prostu za dużo byś
chciał i za bardzo Cię to pochłonęło). Tak samo jak nie bardzo rozumiem,
czemu Cię obchodzi, co Twoi pracownicy robią na urlopie i czemu Cię tak
uwiera, że w ogóle mają urlop. Ty ich wyzyskujesz, za to oni mają urlop i
generalnie wszystko w d., nie wiem co w tym dziwnego :)
e.
-
77. Data: 2010-07-14 13:23:22
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "entroper" <entroper-pocztaonetpeel>
Użytkownik "Jackare" <j...@i...pl> napisał w wiadomości
news:i1k18m$gi4$1@node2.news.atman.pl...
> Gdy przychodzi zły czas pracownicy spieprzają z firmy która dawała im
pracę
> przez ileś lat.
Ale optyka :) Co Ty z tym "dawaniem pracy"? Dobrodziej? Sam przecież temu
wielokrotnie zaprzeczasz nawet w tym wątku. Umowa to umowa - a dobry
pracownik do tego ma jeszcze strategię rozwoju i ch. go obchodzą Twoje
problemy (z wzajemnością). Więc nie jest to tak, że pracownik odchodząc
zdradza łaskawcę, któremu jadł z ręki przez 10 lat, lecz po prostu
opuszcza miejsce, gdzie sprzedawał usługi, ale zrobił się syf.
> Prawda jest taka że na początku współpracy jedyną stroną która oferuje
coś
> konkretnego jest tylko pracodawca. To on daje wynagrodzenie, zapewnia
> środowisko pracy, umożliwia pracownikowi nabywanie doświadczeń.
Absolutnie nieprawda. Jak to pracodawca "daje" wynagrodzenie? Nie jest to
przypadkiem zapłata za wykonaną pracę? "zapewnia środowisko pracy"?
Zupełnie jak w tych kuriozalnych ogłoszeniach, w których chwalą się, że
zapewniają narzędzia pracy - ale teraz mam potwierdzenie, że są ludzie,
którzy naprawdę tak myślą :) W tym momencie zresztą staje się jasne, czemu
nie odpowiedziałeś mi w innym miejscu tego wątku - jaka praca w upale,
niech się pracownik cieszy, że w ogóle jakieś ściany stoją i dach jest, bo
to łaskawie pracodawca "zapewnia"...
A co do doświadczenia - nikt nie zabrania zatrudniania ludzi bez
doświadczenia, przecież można zatrudniać od razu doświadczonych. A jeśli
przeważa "redukcja kosztów osobowych", to się bierze świeżych taniej i się
oni douczają, ale jest to również pewna umowa - mało umiesz, mało
zarabiasz.
> Pracownik
> daje obietnicę że będzie pracował i działał w interesie pracodawcy,
poświęca
> trochę czasu i to wszystko.
A jednak są pracownicy, których pracy i umiejętności nie byłbyś w stanie
nawet w połowie ogarnąć. Wprawdzie to istoty niższej kategorii, ale te ich
"trochę czasu i to wszystko" miewa nieraz wymierną i całkiem okrągłą
wartość.
e.
-
78. Data: 2010-07-14 13:26:16
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Krzysztof" <k...@i...pl>
Użytkownik "Jackare" <j...@i...pl> napisał
> Prawda jest taka że na początku współpracy jedyną stroną która oferuje
> coś konkretnego jest tylko pracodawca. To on daje wynagrodzenie, zapewnia
> środowisko pracy, umożliwia pracownikowi nabywanie doświadczeń.
Nie zapominaj też o częstych przypadkach przysposabiania młodego narybka
(choć nie tylko młodego) do swoich zadań i obowiązków.
Czasem dla żartu pytam absolwentów, którzy przychodzą do mnie do pierwszej
pracy "Ile jest mi pan w stanie zapłacić za naukę zawodu w praktyce?" ;-)
Oczywiście najczęściej odpowiedzią jest święte oburzenie, że on tu nie
przyszedł się uczyć, lecz pracować. Niestety, tylko z jego punktu widzenia
tak to wygląda. A rzeczywistość skrzeczy, bo z reguły ludzie po studiach
nie potrafią KOMPLETNIE nic. A płacić za to "nicnieumienie" zgodnie z KP
trzeba i już. Plus dodatkowo przyuczać takiego młodzika, poświęcać swój i
innych pracowników czas.
> Alergicznie reaguję na wszelkiego typu związki zawodowe. W żadnej firmie
> gdzie pracowałem nic takiego nie powstało i nie pozwoliłbym na to. W
> mojej firmie też nigdy czegoś takiego nie będzie. Prędzej zwinę interes i
> w ogóle zaprzestanę jego prowadzenia niż dopuszczę do powstania takiego
> nowotworu na mojej krwawicy.
Zawsze możesz założyć równoległą firmę o tym samym profilu, ale tak, by w
żadnej z nich liczba pracowników nie przekroczyła 25 (albo 20 - nie
pamiętam teraz od ilu ZZ mogą się w pełni legalnie i samoistnie tworzyć).
> Moja firma jest moja i pracuje na moich zasadach lub wcale. Miałem
> pracowników ze związkową przeszłością i związkowym sposobem
> myślenia -żegnałem się z nimi natychmiastowo. Tak. Tu reaguję
> emocjonalnie. Nie dyskutuję, nie wchodzę w układy i nie dopuszczam
> możliwości współpracy. To choroba którą trzeba eliminować nie wdając się
> w żadne półśrodki.
Podaj rękę. Mnie też nic tak nie rusza jak socjalistyczne podejście do
pracy. I choć ZZ wywodzą się ze środowisk z socjalizmem i komuną
walczących, to dziwnym trafem poglądy i roszczenia ich przedstawicieli
przypominają mi poglądy typowego proletariatu w początku XX wieku.
Pozdrawiam
K
-
79. Data: 2010-07-14 13:32:53
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "entroper" <entroper-pocztaonetpeel>
Użytkownik "Krzysztof" <k...@i...pl> napisał w wiadomości
news:i1kdui$ra8$1@news.onet.pl...
> Nie zapominaj też o częstych przypadkach przysposabiania młodego narybka
> (choć nie tylko młodego) do swoich zadań i obowiązków.
> Czasem dla żartu pytam absolwentów, którzy przychodzą do mnie do
pierwszej
> pracy "Ile jest mi pan w stanie zapłacić za naukę zawodu w praktyce?"
;-)
> Oczywiście najczęściej odpowiedzią jest święte oburzenie, że on tu nie
> przyszedł się uczyć, lecz pracować. Niestety, tylko z jego punktu
widzenia
> tak to wygląda. A rzeczywistość skrzeczy, bo z reguły ludzie po studiach
> nie potrafią KOMPLETNIE nic. A płacić za to "nicnieumienie" zgodnie z KP
> trzeba i już. Plus dodatkowo przyuczać takiego młodzika, poświęcać swój
i
> innych pracowników czas.
Rozumiem, że KP zmusza Cię do zatrudniania absolwentów i przechodzenia
całej tej gehenny z nieukami?
e.
-
80. Data: 2010-07-14 13:32:59
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Krzysztof" <k...@i...pl>
Użytkownik "entroper" <entroper-pocztaonetpeel> napisał w
> Ale oczekujesz tu współczucia? :)
Absolutnie nie, pokazuję tylko jak to wygląda w rzeczywistości.
W dużej, naprawdę dużej ilości przypadków.
Nie każdy właściciel firmy to bonzo wylegujący się przez 3/4 roku na
Kajmanach.
> Pracujesz tylko i wyłącznie na siebie,
A pracownik na kogo, jeśli nie na siebie pracuje? Dokładnie tak samo.
> sam sobie tak ułożyłeś tę robotę, że zajmuje Ci ona cały tydzień, więc
> nie
> wiem, co ma nas to obchodzić (szczególnie, że może po prostu za dużo byś
> chciał i za bardzo Cię to pochłonęło).
Ależ ja nie wymagam od nikogo, żeby go obchodziło jak planuję czas i jak
długo pracuję. To moja osobista sprawa.
Ale jednocześnie mały warunek - taką samą moją osobistą sprawą jest mój
osobisty zysk.
Nie dzielę się nim "dla świętego spokoju" albo dlatego, że trafił mi się
pracownik z postawą roszczeniową.
> Tak samo jak nie bardzo rozumiem,
> czemu Cię obchodzi, co Twoi pracownicy robią na urlopie i czemu Cię tak
> uwiera, że w ogóle mają urlop. Ty ich wyzyskujesz, za to oni mają urlop i
> generalnie wszystko w d., nie wiem co w tym dziwnego :)
Wybacz, ale to co powyżej wymyśliłeś sobie sam, bo ja nigdzie takich
sugestii nie przedstawiałem.
Urlop to urlop, godziny pracy to godziny pracy. Szanuję to, bo tak jest w
umowie, prawda? I pensja też jest taka jak w umowie.
Ale mój Mercedes czy inny Maybach też nie powinien nikogo obchodzić, bo
tego z kolei w umowie już nie ma.
Pozdrawiam
K.