-
71. Data: 2004-11-10 21:45:32
Temat: Re: co zrobic, zeby bylo lepiej?
Od: Wieslaw Bicz <W...@o...pl>
>
>Dziekuje Ci za wysilek :) cos z tego powyciagam do przekazania.
>
>
Postanowiłem się włączyć w tą dyskusję jako przedsiębiorca i pracodawca z pewnym
doświadczeniem, także zdobytym za granicą, a także z własnymi przemyśleniami. Może
moje opinie coś dadzą, może kogoś jeszcze dodatkowo pobudzą do dyskusji:
Problem bezrobocia jest zawsze wynikiem faktu, że firmy nie są w stanie zatrudnić
wystarczającej ilości pracowników, bo nie przynoszą im oni wystarczającego zysku.
Polskie firmy są konkurencyjne na rynkach prawie wyłącznie tylko dzięki temu, że
mają niższe koszta pracy. Firm, które mają produkty, które mogą sprzedać w Świecie
za cenę lepszą niż konkurencja praktycznie nie ma. Z tego powodu najlepszym
programem na zwalczenie bezrobocia byłaby znacząca dewaluacja złotówki. Ponieważ
jednak obecnie obowiązuje u nas dogmat nie pozwalający na takie kroki (a uzasadniony
interesami warstw panujących), to na razie ten sposób możemy skreślić.
Inne sposoby muszą polegać na wspieraniu tych firm, które są konkurencyjne, czyli
dają szanse na stworzenie miejsc pracy, które nie będą zależne od niskich kosztów
pracy. Niestety - z powodów, których nie znam, a podejrzewam że najważniejszym jest
po prostu głupota (ładniej mówiąc - ignorancja) - nikt nie próbuje w Polsce wspierać
takich firm. Przyznam też, że nie jest to proste, ale niekoniecznie trzeba wszystko
wymyślać na nowo. Na Świecie wymyślono wiele sposobów na popieranie takich firm.
Wystarczyłoby je po prostu skopiować.
Można oczywiście wspierać firmy, które mogą konkurować jedynie niską ceną siły
roboczej, ale taka polityka ma dość krótkie nogi. To akurat jest w Polsce robione,
szczególnie w odniesieniu do byłych lub aktualnych państwowych molochów. Na to
przeznaczana jest znacząca część budżetu. I jest to poltyka niewątpliwie skuteczna.
Doprowadzenie do racjonalnej wielkości zatrudnienia w takich firmach spowodowałoby
olbrzymi wysyp bezrobotnych. Powodueje ona jednak obciążanie innych podmiotów
gospodarczych.
Wspieranie samych bezrobotnych, np. przez szkolenia ma oczywiście sens, ale tylko
ograniczony. Dotyczy to bowiem jedynie niewielkiej ilości zawodów, w których brakuje
fachowców. Przy znacznym bezrobociu efekt tego nie może być wielki.
I dodam jeszcze moją opinię na temat ludzi, którzy się takimi działaniami w Polsce
zajmują. W oparciu o własne doświadczenia jestem zdania, że w Polsce mamy sytuację
beznadziejną. Ludzie zajmujący się działaniami tego typu, tzn. urzędy pracy, różne
agencje, organizacje, itd. w większości przypadków działaniami swoimi tylko szkodzą
i przeszkadzają. Ich zatrudnianie jest tylko i wyłącznie działalnością zastępczą,
zmniejszającą bezrobocie o tyle, o ile się takich ludzi zatrudnia.
Zmiana tej sytuacji wymagałaby diametralnie innego podejścia systemowego, ludzi z
wizją, wytrwałością, poparciem, itd. Tworzeniem miejsc pracy powinni się zajmować
doświadczeni przedsiębiorcy, którzy wspierać powinni swoim doświadczeniem innych
przedsiębiorców. Jeśli zajmują się tym funkcjonariusze, którzy zatrudniają swoich
kolesiów, pociotków, ludzi przypadkowych, ludzi o mentalności urzędniczej i
pasożytniczej, to nic z tego nie będzie, poza bezpośrednim efektem zatrudniania
całej tej zbieraniny.
Oczywiście, że rady można dawać nawet w tej sytuacji i może pomogą one tym, którzy
chcą coś sensownego robić, a nie tylko przetrwać w urzędniczym, lub
pseudoaktywistycznym kieracie.
Rada, którą mógłbym dać mogłaby być taka: Spróbować zidentyfikować firmy, którym
warto byłoby pomóc, choćby w taki sposób, że subwencjonuje się zatrudnianie w nich
bezrobotnych.
Najlepsza byłaby jednak pomoc polegająca na wspieraniu konkretnych projektów, które
mają na celu tworzenie konkurencyjnych produktów.
Można też starać się zidentyfikować miejsca, gdzie da się jeszcze "upchnąć" klasyczne
usługi i produkty, i wspierać tych bezrobotnych, którzy w takich miejscach chcieliby
się usamodzielnić.
Można oczywiście też wspierać różne fundusze pożyczkowe i kapitału ryzyka, ale to
trzeba robić inaczej, niż dotychczas w Polsce.
Wieslaw Bicz
-
72. Data: 2004-11-10 23:15:48
Temat: Re: co zrobic, zeby bylo lepiej?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Józek; <cmrct0$nue$1@news.onet.pl> :
> Zacznę od kapitalisty: to egoista kierujący się dobrem swoim i tylko swoim
> posiadający daleko idące umiejętności wykorzystywania ludzi a właściwie to
> ich umiejętności.
Nie wszyscy. Kapitalistą jest również właściciel kiosku z gazetami,
który zasuwa od 6 do 20 za niezbyt wysokie wynagrodzenie. Za to
kapitalista będący posiadaczem kwiaciarni lub sklepiku spożywczego
często zasuwa od 2-3 rano. Musisz sprecyzować o jakich kapitalistów Ci
chodzi. ;)
> Naczelnym dobrem kapitalisty jest zysk w miarę w ramach prawa.
A Twoim nie jest? Rozumiem, że jako pracownik nie jesteś zainteresowany
jak najwyższym zarobkiem i chętnie zrzekniesz się połowy wynagrodzenia,
żeby udowodnić brak przynależności do "kapitalistów"?
> Dlatego liczenie na to że zaczną inwestować razem lub pojedynczo jest
> prawie śmieszne, albo co najmniej, co zresztą pokazali idąc na Słowacje.
> Właściwie prozaiczny, większość 60 -70%nie ma pieniędzy.
Czyli sugerujesz dofinansowanie "kapitalistów", czy odbudowę "gospodarki
państwowej"?
> Nie ma pieniędzy bo nie ma pracy, a pracy niema bo niema pieniędzy.
A za co ludzie kupowali akcje PKO BP? Tu raczej istnieje związek
nastrojów i związanej z nimi skłonności do wydawania pieniędzy.
> Jakie to proste, prawda.
Aż za proste. ;)
> Po drugie kapitalizm już w swojej definicji zakłada celowe bezrobocie, co
> widać po krajach zachodnich i USA.
Nie zakłada - równie dobrze może istniec kapitalizm z niedoborem siły
roboczej. To akurat nie wina kapitalizmu, że rośnie wydajność produkcji
- musiałbyś stworzyć system, który zakłada świadome ograniczenie
wydajności, ale wtedy zarobki idą w dół lub towary drożeją.
> Za Lepperem, dodruk banknotów mógłby być bodźcem dla gospodarki, ale jest
> jeden problem kasę opanowali złodzieje i bandyci.
Bardzo mi się podobał opis działań jednego z wzorców ideowych partii na
S. - mianowicie ów wzorzec, kiedy nie miał kasy na wynagrodzenia dla
swoich ludzi, posłał ich do pobliskiej drukarni skarbowej, żeby sobie
ukradli. ;) Po paru latach [kiedy doszedł legalnie do władzy] ów wzorzec
rozkręcił roboty publiczne i rozbudował armię - w celu sfinansowania w/w
posłał swoich ludzi, żeby ukradli Żydom i własnym rodakom, następnie
zamknął częśc [własnego] społeczeństwa w obozach i w zamian za ich pracę
kasował "wynagrodzenia" - w międzyczasie "pokojowo" połączył się z
drugim Państwem, gdzie Żydzi i miejscowi mieli jeszcze pieniądze do
zrabowania. Następnie wcielił inne państwo, które również nie zostało
wcześniej okradzione. Później zaczął wojnę i po kolei zajmował nowe
państwa i okradał je po to, żeby utrzymać odpowiedni "wzrost" - niestety
w pewnym momencie państwa łatwe do okradzenia [czytaj podbicia]
skończyły się i zmuszony był do próby zaatakowania innego państwa
złodziejskiego, co skończyło się dla niego porażką. Oczywiście w
międzyczasie korzystał z taniej siły roboczej z zajętych krajów, co nie
uchroniło jego utopijnych wizji przed finansową plajtą.
Tak na marginesie - identyczny scenariusz obrabiają niektóre firmy,
tyle, że one nie "kradną" ale "wysysają" - ale kiedyś zabawa też skończy
się dla nich źle.
Co do dodruku banknotów. Pada na pysk wymienialnośc PLN na waluty -->
wszyscy tracą, bo nawet rolnik potrzebuje paliwa do traktorów, stali,
nawozów wytwarzanych z gazu itd. Wbij sobie do głowy - POLSKA NIE JEST
SAMOWYSTARCZALNA I NIGDY NIE BĘDZIE [no chyba, że w produkcji
ziemniaków, żyta i owsa bez nawozów ;)]. DODATKOWE PIENIĄDZE, TO WZROST
CEN TOWARÓW I SPADEK KURSU ZŁOTEGO, a spadek kursu złotego, to wyższe
ceny towarów z importu - ropy, gazu, rud żelaza, aluminium, nowoczesnej
technologii, tworzyw sztucznych itd.
Gdyby Polska była krajem III świata, to po wystąpieniach Pana Leppera
czy Giertycha żaden inwestor nie ryzykowałby inwestycji w Polsce -
powinni się cieszyć, że dzięki zaangażowaniu politycznemu Polski i jej
pozycji [może nie za wysokiej, ale zawsze], mało który inwestor
zagraniczny bierze ich pogróżki na poważnie, w przeciwnym razie Polska
co prawda pozbyłaby się obcych wyzyskiwaczy i ich kapitałów, ale dodruk
pieniędza niewymienialnego na waluty obce spowodowałby, że nasza
gospodarka mogłaby się oprzeć wyłącznie na miejscowej produkcji - też
wspominam z rozżewnieniem syrenki, komputery Odra i Mazovia,
reglamentację benzyny i III stopień zasilania.
Mz. to Lepper i Giertych bardziej szkodzą nastrojom inwestycyjnym
rodaków, niż Balcerowicz, który wybrał pomiędzy biedą a'la Białoruś, a
normalnym rozwojem [choć faktycznie może zbyt ostro podszedł do sprawy -
w końcu społeczeństwo to nie rak - ale co się stało, to się nie
odstanie]
> Dzisiaj nie ma problemu z wyprodukowaniem czegokolwiek.
> Dzisiaj nie brakuje nam surowców na podstawowe artykuły.
> Brakuje tylko dobrej woli bez względu na kolor.
> Bo komu zależy aby było lepiej?
Dobrej woli do czego? Nawet gdyby jakimś cudem kurs pln do walut by się
nie załamał, to prawa rynkowe spowodują, że towary i tak podrożeją -
produkcja może wzrośnie, ale najpierw pójdą w góre ceny, bo zdolności
produkcyjnych nie podnosi się z dnia na dzień, a firmy widząc wzrost
popytu podniosą ceny [nawet bogobojni i kochający Naród rolnicy ;)]. Co
więcej - po chwilowym wzroście popytu nastąpi wzrost podaży, co załamie
ceny i nastąpi deflacja - o tym drobnym szczególe Lepper zapomniał
wspomnieć swoim wyborcom. ;)
Flyer
--
Szukam roboty - zdolny i chętny - Warszawa
http://plfoto.com/zdjecie.php?picture=403101
-
73. Data: 2004-11-11 01:35:41
Temat: Re: co zrobic, zeby bylo lepiej?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Andrzej; <1217233.Nfx49y8lFs@andojei> :
> Kilka luznych pomyslow (pewnie nic nowego):
> - Praca wakacyjna dla uczniow i studentow na preferencyjnych warunkach, np.
> za 1/2 minimalnej stawki bez zus itp. Bedzie mozna wpisac sobie w papiery
> np. prace przy zniwach co lato oraz zebrac "pochlebne referencje" (i
> nauczyc sie je znosic).
> - Dlugoterminowe staze w ostatnich latach studiow/nauki. Refundowane w
> przypadku podjecia pracy w firmie po zakonczeniu studiow/nauki.
> - Organizowanie stazow zagranicznych dla absolwentow, ograniczone do zawodow
> wymagajacych dlugiego okresu przygotowawczego. Byc moze z jakas opcja
> "zachecajaca" do powrotu do kraju (choc wiekszosc i tak wraca).
> - Ulatwianie migracji pracownikow (refundacja?) ale tylko do rownorzednych
> lub slabszych osrodkow przemyslowych.
> - ...itd.
Fajnie. Wszyscy powyżej 26 roku do gazu? ;)
Flyer
--
Szukam roboty - zdolny i chętny - Warszawa
http://plfoto.com/zdjecie.php?picture=403101
-
74. Data: 2004-11-11 02:32:14
Temat: Re: co zrobic, zeby bylo lepiej?
Od: Kaizen <x...@c...sz>
Pięknego dnia Mon, 8 Nov 2004 14:04:33 +0100, "Immona"
<n...@z...com.pl> zakodował:
>Podzielcie sie opiniami i pomyslami na programy, dzialania itd., ktore by
>byly lepsze i skuteczniejsze niz to, co funkcjonuje obecnie w zwalczaniu
>bezrobocia wsrod mlodziezy (szczegolnie absolwentow).
Wiele pomysłów tutaj, to tylko przeciąganie tej przymałej kołderki to
na jednych, to na innych. Programy aktywacji "młodych", "wsi",
"biednych regionów", "niepełnosprawnych" itd. to tylko przesunięcie
bezrobocia z jednego miejsce w inne.
Jedyna skuteczna metoda zmniejszenia bezrobocia to wzrost gospodarczy
przewyższający wzrost produktywności maszyn. A to można osiągnąć
między innymi zmniejszając podatki. Jakoś nasi "władcy" nie rozumieją,
że 5% z 1 000 000 to więcej, niż 30% z 1 000 :(
Fakt, że zmniejszenie podatków nie działa błyskawicznie i pierwszy
okres po zmniejszeniu może być bolesny, ale szybko zmniejszą się
wydatki związane z bezrobociem, zmniejszy się przestępczość,
patologie. A chwilę potem wzrosną wpływy do budżetu.
Bardzo mnie zdziwiło, jak tylu polityków było zaskoczonych, że
zmniejszenie akcyzy na alkohol spowodowało wzrost wpływów do budżetu z
tego tytułu. Widziałem, że z ekonomią to większość jest na bakier, ale
że są aż tak ślepi, głusi i brak im inteligencji to nie podejżewałem.
Ale jakiś taki zbyt optymistyczny jestem ;)
--
Pozdrawiam,
Kaizen x...@c...sz zanim zapytasz odwiedź www.google.com
GG 2122; ICQ#: 64457775 e-mail Rot13 coded
If you cannot make sth good, make it looking good. - Bill Gates
-
75. Data: 2004-11-11 10:38:57
Temat: Re: co zrobic, zeby bylo lepiej?
Od: Andrzej <a...@d...nikad>
Flyer wrote:
>
> Fajnie. Wszyscy powyżej 26 roku do gazu? ;)
Spokojnie. Byla mowa o mlodziezy i absolwentach. Nastepnym razem rozdamy cos
starszym. ;-)
--
A.
-
76. Data: 2004-11-11 15:59:55
Temat: Re: co zrobic, zeby bylo lepiej?
Od: "Immona" <n...@z...com.pl>
Użytkownik "Wieslaw Bicz" <W...@o...pl> napisał w wiadomości
news:cmu26e$e3k$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
> Inne sposoby muszą polegać na wspieraniu tych firm, które są
> konkurencyjne, czyli dają szanse na stworzenie miejsc pracy, które nie
> będą zależne od niskich kosztów pracy. Niestety - z powodów, których nie
> znam, a podejrzewam że najważniejszym jest po prostu głupota (ładniej
> mówiąc - ignorancja) - nikt nie próbuje w Polsce wspierać takich firm.
> Przyznam też, że nie jest to proste, ale niekoniecznie trzeba wszystko
> wymyślać na nowo. Na Świecie wymyślono wiele sposobów na popieranie takich
> firm. Wystarczyłoby je po prostu skopiować.
Co konkretnie masz na mysli?
Mi wlasnie wpadlo do glowy, ze wykwalifikowani ludzie mogliby pisac za darmo
lub za niewielka oplata (oplacani przez panstwo/UE) projekty/wnioski o
dotacje unijne dla firm, ktore w zwiazku z dotowanymi inwestycjami
zwiekszylyby zatrudnienie. Poniewaz pisanie wnioskow to zaawansowana sztuka
przy wiekszych projektach i firmy konsultingowe pobieraja za to duze oplaty,
taka pomoc moglaby zachecic przedsiebiorcow, zeby wymyslac takie inwestycje,
przy ktorych zwiekszy sie zatrudnienie - bo wtedy bedzie ich mniej lub nic
kosztowac zawalczenie o te dotacje.
>
> Można oczywiście wspierać firmy, które mogą konkurować jedynie niską ceną
> siły roboczej, ale taka polityka ma dość krótkie nogi. To akurat jest w
> Polsce robione, szczególnie w odniesieniu do byłych lub aktualnych
> państwowych molochów. Na to przeznaczana jest znacząca część budżetu. I
> jest to poltyka niewątpliwie skuteczna. Doprowadzenie do racjonalnej
> wielkości zatrudnienia w takich firmach spowodowałoby olbrzymi wysyp
> bezrobotnych. Powodueje ona jednak obciążanie innych podmiotów
> gospodarczych.
doprowadzanie do racjonalnej wielkosci zatrudnienia jest rownie kosztowne
jak podtrzymywanie nieracjonalnej. Mialam okazje wysluchac prezentacji
jednego z pracodawcow branzy hutniczej o tym, jak sie udalo zmniejszyc
zatrudnienie w polskich hutach z 143 000 do dwudziestu paru tysiecy w
przeciagu kilku czy kilkunastu lat, prawie bez strajkow, pozwow sadowych i
bez wiekszych niepokojow spolecznych. Jak sie udalo? Panstwo pomoglo.
Uwazam, ze taki wydatek ma wiekszy sens niz podtrzymywanie przerostu, bo
jest jednorazowy i doprowadza przedsiebiorstwo do stanu rzeczywistej
konkurencyjnosci - ale pokomunistyczne molochy sporo kosztuja budzet, czyli
nas wszystkich, tak czy inaczej, w kazdej wersji.
>
> Wspieranie samych bezrobotnych, np. przez szkolenia ma oczywiście sens,
> ale tylko ograniczony. Dotyczy to bowiem jedynie niewielkiej ilości
> zawodów, w których brakuje fachowców. Przy znacznym bezrobociu efekt tego
> nie może być wielki.
Zdziwisz sie - mnostwo sfrustrowanych pracodawcow skarzy sie na trudnosci w
znalezieniu dobrego pracownika. I nie chodzi bynajmniej o wysoko
wykwalifikowanych specjalistow, ale o osoby: zmotywowane, pracowite, lojalne
wobec firmy, uczciwe (swiadkowie Jehowy maja nadal wziecie za to i problemu
bezrobocia wsrod nich prawie nie ma, bo sie dobrze rozreklamowali, ze nie
kradna), gotowe dac od siebie cos wiecej niz wymagane minimum, gotowe sie
uczyc. Przedsiebiorcy nie majacy szczescia miec siatki znajomosci, po
ktorych mozna rozeslac rekrutacyjne wici przyjmuja kolejne osoby na okres
probny i rozczarowani zwalniaja. Szkolenia, moim skromnym zdaniem,
nalezaloby robic w zakresie mentalnosci, a nie kwalifikacji.
> Oczywiście, że rady można dawać nawet w tej sytuacji i może pomogą one
> tym, którzy chcą coś sensownego robić, a nie tylko przetrwać w
> urzędniczym, lub pseudoaktywistycznym kieracie.
Ilosc takich komentarzy budzi we mnie wciaz na nowo zaniepokojenie, czy
grupa dyskusyjna tym razem mnie uznala za urzednika panstwowego? ;)
>
> Rada, którą mógłbym dać mogłaby być taka: Spróbować zidentyfikować firmy,
> którym warto byłoby pomóc, choćby w taki sposób, że subwencjonuje się
> zatrudnianie w nich bezrobotnych.
> Najlepsza byłaby jednak pomoc polegająca na wspieraniu konkretnych
> projektów, które mają na celu tworzenie konkurencyjnych produktów.
>
> Można też starać się zidentyfikować miejsca, gdzie da się jeszcze
> "upchnąć" klasyczne usługi i produkty, i wspierać tych bezrobotnych,
> którzy w takich miejscach chcieliby się usamodzielnić.
Kopiuje do raportu o pomyslach i opiniach z ppd :), dziekuje za wypowiedz.
I.
-
77. Data: 2004-11-11 17:58:22
Temat: Re: co zrobic, zeby bylo lepiej?
Od: Wieslaw Bicz <W...@o...pl>
Immona wrote:
>>Inne sposoby muszą polegać na wspieraniu tych firm, które są
>>konkurencyjne, czyli dają szanse na stworzenie miejsc pracy, które nie
>>będą zależne od niskich kosztów pracy. Niestety - z powodów, których nie
>>znam, a podejrzewam że najważniejszym jest po prostu głupota (ładniej
>>mówiąc - ignorancja) - nikt nie próbuje w Polsce wspierać takich firm.
>>Przyznam też, że nie jest to proste, ale niekoniecznie trzeba wszystko
>>wymyślać na nowo. Na Świecie wymyślono wiele sposobów na popieranie takich
>>firm. Wystarczyłoby je po prostu skopiować.
>>
>>
>
>Co konkretnie masz na mysli?
>
>
Konkretnie mam na myśli to, że konieczne jest wspieranie własnej
)polskiej - miejscowej) przedsiębiorczości, której celem jest tworzenie
lub rozwój firm, które mogłyby zaoferować własne, oryginalne produkty
lub usługi. Na Świecie stosuje się na przykład następujące metody:
1. Kredyty i subwencje dla ludzi, którzy startują nowe firmy i mają
oryginalne pomysły, doświadczenia, itd.
2. Wspieranie i finansowanie projektów mających na celu tworzenie nowych
oryginalnych produktów w istniejących firmach przy pomocy kredytów i
subwencji oraz odpowiednio skonstruowanych przepisów.
3. Wspieranie struktur oferujących kapitał ryzyka (fundusze, tzw.
business angels).
4. Granty finansujące konkretne projekty.
5. Wspieranie prac badawczo rozwojowych i potrzebnej do tego infrastruktury.
6. Tworzenie centrów wspierających firmy innowacyjne poprzez oferowanie
im tańszych pomieszczeń, pomocy organizacyjnej, merytorycznej, itd.
7.Tworzenie klimatu wspierającego własną przedsiębiorczość i innowacje.
Wszystkie te rzeczy w Polsce nie występują, lub też - co najwyżej -
śladowo. Niektóre w formie karykaturalnej, a naprawdę wiem, o czym
mówię, bo mam w tym względzie swoje doświadczenia. I to nie tylko
polskie. Ludzie zajmujący się takimi rzeczami w Świecie są regularnie
zaszokowani polskim podejściem do tych spraw. Czasem po prostu nie
wierzą, że coś takiego może ktoś robić. Ale tak to już jest także w tej
dziedzinie: Polska jest krajem nieograniczonych niemożliwości.
>Mi wlasnie wpadlo do glowy, ze wykwalifikowani ludzie mogliby pisac za darmo
>lub za niewielka oplata (oplacani przez panstwo/UE) projekty/wnioski o
>dotacje unijne dla firm, ktore w zwiazku z dotowanymi inwestycjami
>zwiekszylyby zatrudnienie. Poniewaz pisanie wnioskow to zaawansowana sztuka
>przy wiekszych projektach i firmy konsultingowe pobieraja za to duze oplaty,
>taka pomoc moglaby zachecic przedsiebiorcow, zeby wymyslac takie inwestycje,
>przy ktorych zwiekszy sie zatrudnienie - bo wtedy bedzie ich mniej lub nic
>kosztowac zawalczenie o te dotacje.
>
>
To na pewno nie jest głupia idea. Takie działanie nikomu nie może
zaszkodzić. Ale trzeba wiedzieć, że pisanie wniosków o wsparcie i ich
"popychanie" to jest tradycyjna i dobrze funkcjonująca branża. Tak jak i
szkolenia. Duża część pieniędzy oferowanych przez różne instytucje
krajowe i międzynarodowe jest pożeranych przez takie struktury. I choć
to jest działalność ewindentnie pasożytnicza, to ma się nader dobrze.
Ponieważ szczególnie w takich krajach jak Polska ludzie z tych struktur
są dobrze "umocowani" w strukturach władzy, to nie sądzę, żeby Twoja
idea przeszła.
>
>
>>Można oczywiście wspierać firmy, które mogą konkurować jedynie niską ceną
>>siły roboczej, ale taka polityka ma dość krótkie nogi. To akurat jest w
>>Polsce robione, szczególnie w odniesieniu do byłych lub aktualnych
>>państwowych molochów. Na to przeznaczana jest znacząca część budżetu. I
>>jest to poltyka niewątpliwie skuteczna. Doprowadzenie do racjonalnej
>>wielkości zatrudnienia w takich firmach spowodowałoby olbrzymi wysyp
>>bezrobotnych. Powodueje ona jednak obciążanie innych podmiotów
>>gospodarczych.
>>
>>
>
>doprowadzanie do racjonalnej wielkosci zatrudnienia jest rownie kosztowne
>jak podtrzymywanie nieracjonalnej. Mialam okazje wysluchac prezentacji
>jednego z pracodawcow branzy hutniczej o tym, jak sie udalo zmniejszyc
>zatrudnienie w polskich hutach z 143 000 do dwudziestu paru tysiecy w
>przeciagu kilku czy kilkunastu lat, prawie bez strajkow, pozwow sadowych i
>bez wiekszych niepokojow spolecznych. Jak sie udalo? Panstwo pomoglo.
>Uwazam, ze taki wydatek ma wiekszy sens niz podtrzymywanie przerostu, bo
>jest jednorazowy i doprowadza przedsiebiorstwo do stanu rzeczywistej
>konkurencyjnosci - ale pokomunistyczne molochy sporo kosztuja budzet, czyli
>nas wszystkich, tak czy inaczej, w kazdej wersji.
>
>
Szczera prawda, ale większość wydatków tego typu przynosi niestety tylko
efekt w postaci utrzymywania zbytecznych miejsc pracy.
>>Wspieranie samych bezrobotnych, np. przez szkolenia ma oczywiście sens,
>>ale tylko ograniczony. Dotyczy to bowiem jedynie niewielkiej ilości
>>zawodów, w których brakuje fachowców. Przy znacznym bezrobociu efekt tego
>>nie może być wielki.
>>
>>
>
>Zdziwisz sie - mnostwo sfrustrowanych pracodawcow skarzy sie na trudnosci w
>znalezieniu dobrego pracownika. I nie chodzi bynajmniej o wysoko
>wykwalifikowanych specjalistow, ale o osoby: zmotywowane, pracowite, lojalne
>wobec firmy, uczciwe (swiadkowie Jehowy maja nadal wziecie za to i problemu
>bezrobocia wsrod nich prawie nie ma, bo sie dobrze rozreklamowali, ze nie
>kradna), gotowe dac od siebie cos wiecej niz wymagane minimum, gotowe sie
>uczyc. Przedsiebiorcy nie majacy szczescia miec siatki znajomosci, po
>ktorych mozna rozeslac rekrutacyjne wici przyjmuja kolejne osoby na okres
>probny i rozczarowani zwalniaja. Szkolenia, moim skromnym zdaniem,
>nalezaloby robic w zakresie mentalnosci, a nie kwalifikacji.
>
>
To na pewno prawda, ale szkolenia nie stworzą nowych miejsc pracy, to
jest po prostu margines. Pracodawca może co najwyżej dzięki temu
wymienić słabo wyszkolonego na lepiej wyszkolonego, ale nie powstanie
dzięki temu nowe miejsce pracy, chyba, że dla nauczycieli.
Wieslaw Bicz
-
78. Data: 2004-11-11 18:00:52
Temat: Re: co zrobic, zeby bylo lepiej?
Od: Wieslaw Bicz <W...@o...pl>
Immona wrote:
>>Inne sposoby muszą polegać na wspieraniu tych firm, które są
>>konkurencyjne, czyli dają szanse na stworzenie miejsc pracy, które nie
>>będą zależne od niskich kosztów pracy. Niestety - z powodów, których nie
>>znam, a podejrzewam że najważniejszym jest po prostu głupota (ładniej
>>mówiąc - ignorancja) - nikt nie próbuje w Polsce wspierać takich firm.
>>Przyznam też, że nie jest to proste, ale niekoniecznie trzeba wszystko
>>wymyślać na nowo. Na Świecie wymyślono wiele sposobów na popieranie takich
>>firm. Wystarczyłoby je po prostu skopiować.
>>
>>
>
>Co konkretnie masz na mysli?
>
>
Konkretnie mam na myśli to, że konieczne jest wspieranie własnej
)polskiej - miejscowej) przedsiębiorczości, której celem jest tworzenie
lub rozwój firm, które mogłyby zaoferować własne, oryginalne produkty
lub usługi. Na Świecie stosuje się na przykład następujące metody:
1. Kredyty i subwencje dla ludzi, którzy startują nowe firmy i mają
oryginalne pomysły, doświadczenia, itd.
2. Wspieranie i finansowanie projektów mających na celu tworzenie nowych
oryginalnych produktów w istniejących firmach przy pomocy kredytów i
subwencji oraz odpowiednio skonstruowanych przepisów.
3. Wspieranie struktur oferujących kapitał ryzyka (fundusze, tzw.
business angels).
4. Granty finansujące konkretne projekty.
5. Wspieranie prac badawczo rozwojowych i potrzebnej do tego infrastruktury.
6. Tworzenie centrów wspierających firmy innowacyjne poprzez oferowanie
im tańszych pomieszczeń, pomocy organizacyjnej, merytorycznej, itd.
7.Tworzenie klimatu wspierającego własną przedsiębiorczość i innowacje.
Wszystkie te rzeczy w Polsce nie występują, lub też - co najwyżej -
śladowo. Niektóre w formie karykaturalnej, a naprawdę wiem, o czym
mówię, bo mam w tym względzie swoje doświadczenia. I to nie tylko
polskie. Ludzie zajmujący się takimi rzeczami w Świecie są regularnie
zaszokowani polskim podejściem do tych spraw. Czasem po prostu nie
wierzą, że coś takiego może ktoś robić. Ale tak to już jest także w tej
dziedzinie: Polska jest krajem nieograniczonych niemożliwości.
>Mi wlasnie wpadlo do glowy, ze wykwalifikowani ludzie mogliby pisac za darmo
>lub za niewielka oplata (oplacani przez panstwo/UE) projekty/wnioski o
>dotacje unijne dla firm, ktore w zwiazku z dotowanymi inwestycjami
>zwiekszylyby zatrudnienie. Poniewaz pisanie wnioskow to zaawansowana sztuka
>przy wiekszych projektach i firmy konsultingowe pobieraja za to duze oplaty,
>taka pomoc moglaby zachecic przedsiebiorcow, zeby wymyslac takie inwestycje,
>przy ktorych zwiekszy sie zatrudnienie - bo wtedy bedzie ich mniej lub nic
>kosztowac zawalczenie o te dotacje.
>
>
To na pewno nie jest głupia idea. Takie działanie nikomu nie może
zaszkodzić. Ale trzeba wiedzieć, że pisanie wniosków o wsparcie i ich
"popychanie" to jest tradycyjna i dobrze funkcjonująca branża. Tak jak i
szkolenia. Duża część pieniędzy oferowanych przez różne instytucje
krajowe i międzynarodowe jest pożeranych przez takie struktury. I choć
to jest działalność ewindentnie pasożytnicza, to ma się nader dobrze.
Ponieważ szczególnie w takich krajach jak Polska ludzie z tych struktur
są dobrze "umocowani" w strukturach władzy, to nie sądzę, żeby Twoja
idea przeszła.
>
>
>>Można oczywiście wspierać firmy, które mogą konkurować jedynie niską ceną
>>siły roboczej, ale taka polityka ma dość krótkie nogi. To akurat jest w
>>Polsce robione, szczególnie w odniesieniu do byłych lub aktualnych
>>państwowych molochów. Na to przeznaczana jest znacząca część budżetu. I
>>jest to poltyka niewątpliwie skuteczna. Doprowadzenie do racjonalnej
>>wielkości zatrudnienia w takich firmach spowodowałoby olbrzymi wysyp
>>bezrobotnych. Powodueje ona jednak obciążanie innych podmiotów
>>gospodarczych.
>>
>>
>
>doprowadzanie do racjonalnej wielkosci zatrudnienia jest rownie kosztowne
>jak podtrzymywanie nieracjonalnej. Mialam okazje wysluchac prezentacji
>jednego z pracodawcow branzy hutniczej o tym, jak sie udalo zmniejszyc
>zatrudnienie w polskich hutach z 143 000 do dwudziestu paru tysiecy w
>przeciagu kilku czy kilkunastu lat, prawie bez strajkow, pozwow sadowych i
>bez wiekszych niepokojow spolecznych. Jak sie udalo? Panstwo pomoglo.
>Uwazam, ze taki wydatek ma wiekszy sens niz podtrzymywanie przerostu, bo
>jest jednorazowy i doprowadza przedsiebiorstwo do stanu rzeczywistej
>konkurencyjnosci - ale pokomunistyczne molochy sporo kosztuja budzet, czyli
>nas wszystkich, tak czy inaczej, w kazdej wersji.
>
>
Szczera prawda, ale większość wydatków tego typu przynosi niestety tylko
efekt w postaci utrzymywania zbytecznych miejsc pracy.
>>Wspieranie samych bezrobotnych, np. przez szkolenia ma oczywiście sens,
>>ale tylko ograniczony. Dotyczy to bowiem jedynie niewielkiej ilości
>>zawodów, w których brakuje fachowców. Przy znacznym bezrobociu efekt tego
>>nie może być wielki.
>>
>>
>
>Zdziwisz sie - mnostwo sfrustrowanych pracodawcow skarzy sie na trudnosci w
>znalezieniu dobrego pracownika. I nie chodzi bynajmniej o wysoko
>wykwalifikowanych specjalistow, ale o osoby: zmotywowane, pracowite, lojalne
>wobec firmy, uczciwe (swiadkowie Jehowy maja nadal wziecie za to i problemu
>bezrobocia wsrod nich prawie nie ma, bo sie dobrze rozreklamowali, ze nie
>kradna), gotowe dac od siebie cos wiecej niz wymagane minimum, gotowe sie
>uczyc. Przedsiebiorcy nie majacy szczescia miec siatki znajomosci, po
>ktorych mozna rozeslac rekrutacyjne wici przyjmuja kolejne osoby na okres
>probny i rozczarowani zwalniaja. Szkolenia, moim skromnym zdaniem,
>nalezaloby robic w zakresie mentalnosci, a nie kwalifikacji.
>
>
To na pewno prawda, ale szkolenia nie stworzą nowych miejsc pracy, to
jest po prostu margines. Pracodawca może co najwyżej dzięki temu
wymienić słabo wyszkolonego na lepiej wyszkolonego, ale nie powstanie
dzięki temu nowe miejsce pracy, chyba, że dla nauczycieli.
Wieslaw Bicz
-
79. Data: 2004-11-11 19:13:38
Temat: Re: co zrobic, zeby bylo lepiej?
Od: "Józek" <s...@p...onet.pl>
Uzytkownik "Andrzej" <a...@d...nikad> napisal w wiadomosci
news:1217233.Nfx49y8lFs@andojei...
> Immona wrote:
>
>> Podzielcie sie opiniami i pomyslami na programy, dzialania itd., ktore
>> by
>> byly lepsze i skuteczniejsze niz to, co funkcjonuje obecnie w
>> zwalczaniu
>> bezrobocia wsrod mlodziezy (szczegolnie absolwentow).
>
> Kilka luznych pomyslow (pewnie nic nowego):
> - Praca wakacyjna dla uczniow i studentow na preferencyjnych warunkach,
> np.
> za 1/2 minimalnej stawki bez zus itp. Bedzie mozna wpisac sobie w
> papiery
> np. prace przy zniwach co lato oraz zebrac "pochlebne referencje" (i
> nauczyc sie je znosic).
Nie wiem czy wiesz , juz od paru lat studenci pracuja za 400 - 500 zl bez
ubezpieczenia i ZUS, czy mam rozumiec ze proponujesz 200 na miesiac
> - Dlugoterminowe staze w ostatnich latach studiow/nauki. Refundowane w
> przypadku podjecia pracy w firmie po zakonczeniu studiow/nauki.
> - Organizowanie stazow zagranicznych dla absolwentow, ograniczone do
> zawodow
> wymagajacych dlugiego okresu przygotowawczego. Byc moze z jakas opcja
> "zachecajaca" do powrotu do kraju (choc wiekszosc i tak wraca).
> - Ulatwianie migracji pracownikow (refundacja?) ale tylko do
> rownorzednych
> lub slabszych osrodkow przemyslowych.
> - ...itd.
>
> --
> A.
Józek
-
80. Data: 2004-11-11 19:15:54
Temat: Re: co zrobic, zeby bylo lepiej?
Od: "Irek Szpilewski" <d...@s...opole.pl>
Użytkownik "Piotr" <p...@p...fm> napisał w wiadomości
news:cmqmsi$oju$1@opal.futuro.pl...
> Podatki nie są jeszcze takie najgorsze (choć zawsze mogłyby być niższe),
> miałem na myśli przede wszystkim ZUS. Jest on bardzo dotkliwy dla osób
> które chciałyby rozpocząć własną działalność, zwłaszcza na początku i w
> branżach typu usługi itp. gdzie zysk jest niepewny i nieregularny. Podatek
> nie jest problemem bo jest naliczany od zysku (OK, wiem że to duże
> uproszczenie) natomiast haracz na ZUS trzeba płacić niezależnie od tego
> czy
> i ile się zarobiło, choćby trzeba było dokładać do interesu.
Ciekawe czemu nie wprowadzi się liniowej stawki składki ZUS, powiedzmy
20% od dochodu. Wg mnie proste i sprawiedliwe.
Irek