eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeTaki tam wniosek, wnioski absolwenta...
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 244

  • 231. Data: 2005-09-21 08:41:29
    Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
    Od: Kira <c...@-...pl>


    Re to: Kira [Wed, 21 Sep 2005 10:28:21 +0200]:


    Tak na marginesie: powyzsze dotyczylo rzecz jasna podrozy
    wlasnie 'niskobudzetowej'. Bo dysponujac pieniedzmi, to sie
    wsiada w samolot i laduje od razu w cywilizowanej czesci,
    wiec wiekszosc problemow odpada.


    Kira


  • 232. Data: 2005-09-21 09:16:16
    Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
    Od: Tomasz Płókarz <t...@x...xn--p-ela.hahahaha.>

    Dnia 21-09-2005 o 10:28:21 Kira <c...@-...pl> napisał:

    >
    > Re to: Immona [Wed, 21 Sep 2005 09:38:57 +0200]:
    >
    >
    >> Chyba sie naczytalas pewnego artykulu w "Polityce". :D
    >
    > A wiesz, ze nie wiem skad ja to znam. Zdaje sie ze kursowalo jako
    > lokalny dowcip, bo nie kojarze tego z zadnym kontekstem.

    Ech, nadęci jajogłowi...
    "artykuł w Polityce..." co za szpą i bą tą...

    w Ameryce na przykład jest wysoka middle class, middle middle class i
    nisoka middle class, co jest wiadome od lat 70' ubiegłego wieku, gdy na
    ekranach pokazał się film "Kochaj albo rzuć" opowiadający o wyprawie
    Karguli i Pawlaków do Ameryki (ale mi fajne długie zdanie wyszło)...


    --
    Odkąd myślę samodzielnie, głosuję na JK-M. http://pjkm.pl


  • 233. Data: 2005-09-21 10:32:22
    Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
    Od: "Immona" <m...@s...pl>


    Użytkownik "Tomasz Płókarz" <t...@x...xn--p-ela.hahahaha.>
    napisał w wiadomości news:op.sxf31esifrn0ri@donkichot...
    > Dnia 21-09-2005 o 10:28:21 Kira <c...@-...pl> napisał:
    >
    >>
    >> Re to: Immona [Wed, 21 Sep 2005 09:38:57 +0200]:
    >>
    >>
    >>> Chyba sie naczytalas pewnego artykulu w "Polityce". :D
    >>
    >> A wiesz, ze nie wiem skad ja to znam. Zdaje sie ze kursowalo jako
    >> lokalny dowcip, bo nie kojarze tego z zadnym kontekstem.
    >
    > Ech, nadęci jajogłowi...
    > "artykuł w Polityce..." co za szpą i bą tą...


    Co masz do tego lewicowego kolorowego czasopisma uwielbiajacego podejmowac
    tematy rozwarstwienia spolecznego, zwlaszcza piorem mojej ulubionej pani
    Pietkiewicz? :D

    >
    > w Ameryce na przykład jest wysoka middle class, middle middle class i
    > nisoka middle class, co jest wiadome od lat 70' ubiegłego wieku, gdy na
    > ekranach pokazał się film "Kochaj albo rzuć" opowiadający o wyprawie
    > Karguli i Pawlaków do Ameryki (ale mi fajne długie zdanie wyszło)...

    Ja sie nie smialam z podzialu, tylko z prymitywizmu kryteriow, jakie
    Polityka walnela w rzeczonym artykule odnosnie tego samego podzialu w
    warunkach polskich.

    I.


  • 234. Data: 2005-09-21 10:53:39
    Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
    Od: "Koziorozec" <k...@T...pl>

    Użytkownik "Bremse" <bremse{usun.to}@wp.pl> napisał w wiadomości

    > Jasne, a "z Zielonej Góry do Warszawy jest dalej niż z Warszawy do
    > Waszyngtonu" (jakoś tak to szło). Jeszcze podział na A1, A2 i B1 i B2
    > zrób, to będzie weselej.

    A żebyś wiedział! Jest jeszcze A0.

    > Teraz wzorem Lisa* sobie usiądziemy i ponarzekamy że ci wredni ze
    > Stolycy dromnomieszczaństwo mają gdzieś, a drobnomieszczaństwo losem
    > pospólstwa się nie interesuje.

    Masz jakieś wyrzuty sumienia, że zawsze się w ten sposób
    wypowiadasz? :>

    > No i o czym to ma świadczyć? Będziesz miała łeb na karku, to jako
    > sprzątaczka więcej zarobisz niż rzeczona sekretarka. Jak ktoś ma
    > ambicje iść na studia, żeby potem sobie usiąść na etacie za 1,5k zł
    > brutto i ponarzekać to proszę bardzo.

    No i o czym ma świadczyć Twoja wypowiedź???
    Co ona wniosła do dyskusji???
    Może miała pokazać światu, że jest dobrze? :>

    > Coś mi się wydaje, że albo miałaś jakimś cudem szczęście/nieszczęście
    > w nigdy nieskacowanym towarzystwie pracować albo po prostu nie chcesz
    > widzieć takich sytuacji. Naprawdę nigdy nie pracowałaś z osobami,
    > które czasem na kacu wpadały do pracy? W poprzednich miejscach pracy
    > nigdy się nie zdarzały jakieś wsiąknięcia?

    Tylko dwa przypadki: pracownik, który popijał w pracy
    - długo nie popracował, zwłaszcza, że spartolił robotę;
    współwłaściciel, który też popijał w pracy - ten miał lepiej.

    Jeśli chodzi o pozostałych - widocznie pracuję w 'normalnym'
    towarzystwie.

    > >Jestem akurat na bieżąco. Tylko kilka z nich może sobie
    > dorobić, bo konkurencja jest zbyt duża,
    >
    > A ta konkurencja to dlaczego jest konkurencyjna?

    A dlatego, że ludzie nie mają pieniędzy na zatrudnienie
    pielęgniarki, np. do osoby chorej w domu, a prywatnych
    klinik nie ma w okolicy - KPW?

    > > nie ma prywatnych klinik,
    > >a niepubliczne zakłady zdrowia nie narzekają na brak osób
    > >do pracy, raczej stawiają wysokie wymagania wobec takich
    > >osób.
    >
    > No może mają niskie stawiać? Rzeczywiście wredni jak cholera są.

    A ja coś takiego napisałam???
    Dopowiedziałeś sobie.
    Nie ma tyle miejsc, ile mogłoby być chętnych.
    A tak w ogóle to żyje się nie po to, aby zapierd... na 2 etatach
    tylko po to, aby żyć na jakimś tam poziomie.

    > >> Pracownik decyduje się na taką firmę tylko po to żeby
    > >> zdobyć doświadczenie (czyli konkretną korzyść) które
    > >> umożliwi mu za jakiś czas przejście do lepiej płacącego pracodawcy.
    > >
    > >Niektórzy tak zarabiają przez większość życia.
    >
    > Już mam się wieszać, bo pracuję i będę pracował dla tych co mi więcej
    > zapłacą i/lub gdzie mi zapewnią lepsze warunki pracy?

    Znowu masz jakieś wyrzuty???
    Czy ktoś Ci tu coś zarzucał? Ale to chyba jakieś NOŻYCE...
    Może musisz się wyspowiadać, to Ci ulży?

    > >Znam bardzo dużo osób, które przepracowały kilkanaście lat
    > >i zarabiają1200 zł brutto.
    >
    > Rozumiem, że to ma być wzór do naśladowania?

    A umawialiśmy się, że na grupie rozmawiamy tylko o wzorach
    do naśladowania???
    Ja pisałam o realiach.
    Wisi mi to, czy jesteś ślepy czy głupi, żeby tego nie zauważyć
    i co najwyżej kpić.

    > >A kuku! Obudź się kolego!
    >
    > W sumie to dopiero idę spać, ale jak tak prosisz ;-)

    Dobranoc.

    > Ja już dawno wnioski z tego wyciągnęłem i nie oczekuję że do tej
    > Polski B, C, czy jaką tam literkę wolisz, przyjedzie rycerz na białym
    > koniu i mnie na salony zabierze. Jedyne co mogę zrobić to swoją szkapę
    > osiodłać i "wio Baśka!" krzyknąć. Tobie radzę zrobić to samo.

    Mały problem - brak szkapy.

    > * tak się nieśmiało zapytam - czy Ty aby nie jesteś po lekturze
    > naszego narodowego patrioty? Bo przez te Polski ABC tak mi jakoś
    > Zbuczynem zaleciało...

    Nie
    Natomiast wpadła mi w ręce taka lektura (bardzo ciekawa):

    "Syndrom grupowego myślenia
    [...]
    Objawy grupowego myślenia
    ====================
    Na syndrom ten składa się osiem różnych objawów:

    1) Iluzja wszechmocności czy niezwyciężoności podzielana
    przez większość lub wszystkich członków grupy, stwarzająca
    optymistyczne przekonania o sukcesie.
    Tego typu przeświadczenie może zneutralizować lęk wynikający
    z poczucia osobistej nieadekwatności wobec zadań, bądź niewiarę
    w możliwości znalezienia właściwego rozwiązania w czasie kryzysu.
    Psychologiczną funkcją tego objawu jest wzmocnienie poczucia
    pewności siebie członków grupy i likwidacja lęku.

    2) Kolektywne wysiłki zmierzające do obronnej racjonalizacji
    działania w celu pomijania ostrzeżeń, mogących doprowadzić
    do powtórnego rozpatrywania wątpliwości.
    Psychologiczna funkcja tego objawu to obrona grupy przed
    niepewnością, która mogłaby osłabić działanie w przyjętym
    kierunku i zachwiać wiarę w słuszność podejmowanych decyzji.

    3) Wiara członków grupy we wrodzoną wyższość moralną
    własnej grupy skłaniająca do ignorowania etycznych i moralnych
    konsekwencji swoich decyzji. "Nasze cele są dobre i słuszne" -
    to przekonanie umożliwia członkom grupy unikanie poczucia winy
    i wstydu wobec decyzji, które mogą pogwałcić własne zasady moralne.

    4) Stereotypowe wizerunki przywódców wroga jako zbyt złych
    na to aby wchodzić z nimi w jakikolwiek układ, bądź jako zbyt
    słabych aby ich traktować jako równorzędnych partnerów.
    Tego rodzaju stereotypy dehumanizują wroga i likwidują poczucie
    winy przez usankcjonowanie amoralnych działań, jakie przeciwko
    nim podjęto. Ponadto obraźliwa charakterystyka wroga umożliwia
    przeistoczenie agresji pojawiającej się wewnątrz grupy na zewnątrz.

    5) Bezpośredni nacisk na każdego członka grupy, który przedstawia
    silne argumenty przeciwko któremuś z grupowych stereotypów.
    W rezultacie tego, każda z osób w grupie znajduje się pod naciskiem
    zalecenia, aby nie przeciwstawiać się grupowym stereotypom,
    gdyż grozi to odrzuceniem takiej osoby z grupy.

    6) Autocenzura odstępstw od oczywistego grupowego uzgodnienia
    prowadząca do wewnętrznego negowania ważności własnych
    wątpliwości. Rozwój tego typu autocenzury wyzwala blokadę
    procesów oceny i weryfikacji, co sprzyja podporządkowanym się
    wnioskom niezgodnym z założoną koncepcją.

    7) Wspólna iluzja jednomyślności. Iluzja ta skutkuje tendencją
    do poszukiwania zgodności, której to tendencji podporządkowane
    zostaną wszelkie poczynania grupy

    8) Wyłonienie z grupy członków stających się swego rodzaju
    "stróżami poprawnego myślenia". Ich zadaniem jest ochrona grupy
    przed dopływem niepomyślnych informacji, które mogłyby zniszczyć
    podzielane przez członków grupy samozadowolenie płynące z przekonania
    o własnej efektywności i moralności grupowych decyzji.
    Brak tych informacji pozwala na niedostrzeganie defektów w ich
    "wypieszczonej koncepcji" i unikania konieczności zapoczątkowania
    bolesnych przewartościowań."



    Dlaczego odnoszę wrażenie, że nie miałeś nic do powiedzenia,
    a Twoje posty są w stylu:
    stwierdzenie: to jest białe
    Ty: ja nie jestem temu winien!
    :>>>

    Zarabiasz u mnie na mentalnego plonka.

    --
    Koziorozec


  • 235. Data: 2005-09-21 13:02:49
    Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>

    On Wed, 21 Sep 2005 12:53:39 +0200, "Koziorozec" wrote:

    >> Jasne, a "z Zielonej Góry do Warszawy jest dalej niż z Warszawy do
    >> Waszyngtonu" (jakoś tak to szło). Jeszcze podział na A1, A2 i B1 i B2
    >> zrób, to będzie weselej.
    >
    >A żebyś wiedział! Jest jeszcze A0.

    Wiem, Kira istnieniem górnej A już mnie oświeciła.

    >> Teraz wzorem Lisa* sobie usiądziemy i ponarzekamy że ci wredni ze
    >> Stolycy dromnomieszczaństwo mają gdzieś, a drobnomieszczaństwo losem
    >> pospólstwa się nie interesuje.
    >
    >Masz jakieś wyrzuty sumienia, że zawsze się w ten sposób
    >wypowiadasz? :>

    Znaczy, że jak?

    >> No i o czym to ma świadczyć? Będziesz miała łeb na karku, to jako
    >> sprzątaczka więcej zarobisz niż rzeczona sekretarka. Jak ktoś ma
    >> ambicje iść na studia, żeby potem sobie usiąść na etacie za 1,5k zł
    >> brutto i ponarzekać to proszę bardzo.
    >
    >No i o czym ma świadczyć Twoja wypowiedź???

    O tym, że jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. Cały czas piszesz o
    osobach, które nie chcą zmienić swojego położenia, a ich argumentem
    jest to że "no przecież pracuję", lub "nie da się".

    >Co ona wniosła do dyskusji???
    >Może miała pokazać światu, że jest dobrze? :>

    A ja coś takiego napisałem???
    Dopowiedziałaś sobie.

    >> >Jestem akurat na bieżąco. Tylko kilka z nich może sobie
    >> dorobić, bo konkurencja jest zbyt duża,
    >>
    >> A ta konkurencja to dlaczego jest konkurencyjna?
    >
    >A dlatego, że ludzie nie mają pieniędzy na zatrudnienie
    >pielęgniarki, np. do osoby chorej w domu, a prywatnych
    >klinik nie ma w okolicy - KPW?

    ??

    >> No może mają niskie stawiać? Rzeczywiście wredni jak cholera są.
    >
    >A ja coś takiego napisałam???
    >Dopowiedziałeś sobie.
    >Nie ma tyle miejsc, ile mogłoby być chętnych.
    >A tak w ogóle to żyje się nie po to, aby zapierd... na 2 etatach
    >tylko po to, aby żyć na jakimś tam poziomie.

    Tylko że ten poziom, to w głównej mierze zapewnia się samemu.

    >> Już mam się wieszać, bo pracuję i będę pracował dla tych co mi więcej
    >> zapłacą i/lub gdzie mi zapewnią lepsze warunki pracy?
    >
    >Znowu masz jakieś wyrzuty???

    Żadnych. Interesuje mnie tylko co w tym złego.

    >Czy ktoś Ci tu coś zarzucał? Ale to chyba jakieś NOŻYCE...
    >Może musisz się wyspowiadać, to Ci ulży?

    Nie wiem, ale z chęcią bym się dowiedział. Masz jakieś teksty na ten
    temat? Coś w stylu tego grupowego myślenia?

    >> >Znam bardzo dużo osób, które przepracowały kilkanaście lat
    >> >i zarabiają1200 zł brutto.
    >>
    >> Rozumiem, że to ma być wzór do naśladowania?
    >
    >A umawialiśmy się, że na grupie rozmawiamy tylko o wzorach
    >do naśladowania???
    >Ja pisałam o realiach.

    No dobrze, jak już musimy równać w dół, to ja znam osoby które
    pracowały klikanaście lat i teraz są bezrobotne.

    >Wisi mi to, czy jesteś ślepy czy głupi, żeby tego nie zauważyć
    >i co najwyżej kpić.

    Jak jeszcze zauważysz, że większości ludzi wokół wisi, że jesteś mądra
    i masz sokoli wzrok, a w ogóle to że jesteś, to może wreszcie do
    Ciebie dotrze, że większość ludzi jest odpowiedzialna za swój los.
    Żaden polityk, cylista czy inny Bremse, bo taki polityk to Ci powie
    "spieprzaj, dziadu!", cyklista nic nie powie i pojedzie dalej, a
    Bremse powie: "Jak Ci coś nie pasuje, to se to zmień".

    >> Ja już dawno wnioski z tego wyciągnęłem i nie oczekuję że do tej
    >> Polski B, C, czy jaką tam literkę wolisz, przyjedzie rycerz na białym
    >> koniu i mnie na salony zabierze. Jedyne co mogę zrobić to swoją szkapę
    >> osiodłać i "wio Baśka!" krzyknąć. Tobie radzę zrobić to samo.
    >
    >Mały problem - brak szkapy.

    To na osiołku, albo z buta zasuwaj.

    >Nie
    >Natomiast wpadła mi w ręce taka lektura (bardzo ciekawa):
    >
    >"Syndrom grupowego myślenia
    >[...]
    >Objawy grupowego myślenia
    >====================
    (...)

    Przyznam się, że niewiele z tego zrozumiałem, a już w ogóle co to ma
    do mnie. Możliwe że wynika to z faktu wypomnianej mi przez Ciebie
    głupoty, jak również mojego drobnomieszczańskiego umysłu i chamskiego
    pochodzenia, które to zapewne uniemożliwia mi wzniesienie się na
    wyższy poziom świadomości.
    Masz gdzieś tłumaczenie tego na Polski*?

    >Dlaczego odnoszę wrażenie, że nie miałeś nic do powiedzenia,

    Ależ skąd. Ja ciągle o tym samym tzn. że prawie każdy jest
    odpowiedzialny za swoje życie.

    >a Twoje posty są w stylu:
    >stwierdzenie: to jest białe
    >Ty: ja nie jestem temu winien!
    >:>>>

    A co, może jestem? :>

    >Zarabiasz u mnie na mentalnego plonka.

    Mam nadzieję że w Twoim KFie niezbyt tłoczno, bo rower chciałem ze
    sobą zabrać.

    --
    pozdrawiam
    Bremse

    * w związku z gwałtem na mym umyśle, jakiego dokonano na wykładach z
    architektury komputerów, przypomniało mi się opracowanie pt.
    "Architektura komputerów prawie po polsku" będące tłumaczeniem książki
    profesora Biernata (PWr); można je znaleźć tutaj jakby ktoś
    potrzebował: www.physd.amu.edu.pl/~k_raczkiewicz/pliki/akpp1.doc


  • 236. Data: 2005-09-21 14:00:55
    Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
    Od: "Immona" <m...@s...pl>


    Użytkownik "Kira" <c...@-...pl> napisał w wiadomości
    news:dgr5j2$1q3$1@inews.gazeta.pl...
    >
    > Re to: Immona [Wed, 21 Sep 2005 09:38:57 +0200]:
    >
    >
    >> Ktos dostatecznie zdeterminowany moglby pokonac odleglosc
    >> metodami niskobudzetowymi i bez wielkiego problemu zalapac sie
    >> na miejscu co najmniej do sredniej klasy sredniej :)
    >
    > Tak naprawde, to glowny problem to z przejechaniem przez Rosje
    > jest. Mozna sie calkiem solidnie zdziwic jakim cudem oni tam
    > w ogole jakies podroze odbywaja ;) A "na miejscu" pojawia sie

    Opowiadal mi jeden przyjaciel rodziny. Zapuszkowany pociag, ktorym jedziesz
    3 dni bez przewiewu (okna srubami zakrecone), temperatura we wnetrzu siega
    40 stopni (lato). Wyjal srubokret i zaczal te sruby odkrecac, ale zostal
    spacyfikowany przez obsluge pociagu, bo to musi byc zakrecone, bo nadejdzie
    zima i bedzie zimno, jak bedzie nie zakrecone. Opowiadal wiele innych
    anegdot, ale ta mi najlepiej zostala w pamieci.

    > Potem jeszcze tylko przetrawic szok kulturowy, i mozna sie
    > zaczac cieszyc wyprawa... ;> Polecam na poczatek zwlaszcza
    > unikac publicznych toalet i lokalnych knajpek. Zwyczaje ktore
    > tam panuja, moga europejczyka doprowadzic do lekkiej paranoi.

    Podobno tam sie pluje wszedzie wokol siebie :)

    > upierdliwe formalnosci pozalawiac... Tak ze ja bym sie tam
    > jednak w celach zarobkowych nie pakowala, aczkolwiek zawsze
    > mozna probowac ;)
    >

    No ja to z przymruzeniem oka przeciez.
    Wlasnie znalazlam, ze Air France lata z Warszawy do Pekinu za niecale 2000
    zl. A do Guangzhou Lufthansa za niecale 2400. Jest to suma, ktora przecietny
    osobnik, nawet bezrobotny, pozyczy od rodziny i znajomych, tak wiec nie jest
    to niedostepna mozliwosc.
    W Chinach juz maja problem, widoczny na ich forach, z osobami, ktore
    przyjechaly z krajow, gdzie im sie nie powiodlo ani gdzie nie mialy wielkich
    szans na lepsze zycie i ktore zarabiaja za biala skore lepiej niz miejscowi,
    a zachlystujac sie swoja nowa pozycja zachowuja sie okropnie, nakrecajac
    rasizm przeciw laowai, czyli nam. A szok kulturowy ponoc bardzo ciezki.

    I.


  • 237. Data: 2005-09-21 15:07:41
    Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
    Od: Kira <c...@-...pl>


    Re to: Immona [Wed, 21 Sep 2005 16:00:55 +0200]:


    > Opowiadal mi jeden przyjaciel rodziny. Zapuszkowany pociag,
    > ktorym jedziesz 3 dni bez przewiewu

    ..a na glowe spadaja Ci toboly ludzi scisnietych czasami jak
    sardynki ;) Ktorzy w czasie drogi jedza, pija, graja na roznych
    takich grajacych, i ogolnie impreze parudniowa robia, ino sie
    towarzystwo zmienia ;) Ale mowiac szczerze, to lepiej trafic
    na tubylcow niz na europejczykow. Europejczyk jadac w takich
    komfortowych warunkach juz po paru godzinach jest wkurwiony,
    spocony i rzuca gromami naokolo siebie. Im tam to najwyrazniej
    kompletnie nie przeszkadza, a dogadac sie idzie czyms pomiedzy
    rosyjskim i polskim ;) Wiec pomijajac warunki, towarzystwo
    potrafi byc calkiem przyjemne.

    Natomiast samo planowanie jazdy przez te mniej zaludnione
    kawalki Rosji, to juz jest sztuka nie majaca chyba wiekszych
    szans na pelne powodzenie.

    > Podobno tam sie pluje wszedzie wokol siebie :)

    "Sie pluje" to jest bardzo ciekawe okreslenie na to ;) Nie wiem,
    ale to chyba chodzi o powietrze, ktore dosc statyczne jednak jest
    (a jak juz ruszy to ojapiernicze...), w kazdym razie oni non stop
    odkrztuszaja, z poteznym odglosem zreszta :> i wyrzucaja z siebie
    klebki flegmy. Bardzo apetyczne, zwlaszcza jak sie akurat jje...
    A ze jest to odruch u nich normalny, to sa wrecz zaskoczeni ze to
    moze komus przeszkadzac i nie krepuja sie totalnie ;)

    "Sie pali" tez. Wszedzie ;) Pociag, autobus, kazdy w sumie srodek
    lokomocji, restauracja, dowolne miejsce publiczne. I nie zaluja tej
    trucizny innym, czestuja sie nawzajem z dzikim upodobaniem ;> Takze
    palacze moga odetchnac: spokojnie mozna jechac bez papierosow,
    i tak sie wroci z urazem do nich ;)

    Ale mowiac o toaletach i restauracyjkach mialam raczej na mysli
    cos innego.

    Toalety np. kategorycznie nie zasluguja na ta nazwe, czesto gesto
    jest to po prostu dziura w podlodze albo "rynna" pod sciana, do
    ktorej, pardon, sra sie kolektywnie, bo zadnych przegrodek tam nie
    uswiadczysz. Poza tym nie wystepuja w zadnych jadlodajniach, oni
    tam wychodza z zalozenia ze tam gdzie sie jje, tam sie nie sra.
    Wiec stalowy pecherz i jelita, albo wczesniejsze obadanie okolicy
    pod katem miejsca przyszlego wyproznienia... A, w pociagach toalety
    tez wystepuja w postaci dziury :> Wygodne jak cholera :>

    Knajpki to osobna sprawa. Jedzenie maja przepyszne, normalnie miod
    w ustach i polecam sprobowanie dla odroznienia od tego czegos, co
    u nas za chinszczyzne uchodzi. Natomiast naprawde, lepiej im nie
    zagladac przez ramie i nie wiedziec jak i z czego oni to robia ;)
    Anoreksja murowana ;> Druga sprawa, jedzenie tez tam jest raczej
    kolektywne, wiec taki europejczyk moze zbaraniec jak mu nagle ktos
    podejdzie, wpakuje lape do michy i sprobuje sobie troche tego co
    w niej akurat jest ;) To, ze jedzenie rekami, siorbanie tudziez
    inne takie 'niekulturalne' zachowania sa norma, idzie przelknac.

    > No ja to z przymruzeniem oka przeciez.

    Mam nadzieje ;) Bo pomysl, mimo ze moze kusic, jest jednak z tych
    bardziej masochistycznych i desperackich ;)

    > Wlasnie znalazlam, ze Air France lata z Warszawy do Pekinu za
    > niecale 2000 zl. A do Guangzhou Lufthansa za niecale 2400. Jest
    > to suma, ktora przecietny osobnik, nawet bezrobotny, pozyczy od
    > rodziny i znajomych, tak wiec nie jest to niedostepna mozliwosc.

    No nie jest, ale mialo byc niskobudzetowo ;) A ja akurat swoje
    wszystkie wycieczki wlasnie niskobudzetowo odstawiam, tzn. jesli
    tak sie da, to ogolnie bez gotowki a gotowke na biezace potrzeby
    zarabiam gdzies po drodze. I ta metoda w przypadku wycieczki do
    Chin to jest jednak poryw niemalze samobojczy ;>

    > W Chinach juz maja problem, widoczny na ich forach, z osobami,
    > ktore przyjechaly z krajow, gdzie im sie nie powiodlo ani gdzie
    > nie mialy wielkich szans na lepsze zycie i ktore zarabiaja za
    > biala skore lepiej niz miejscowi, a zachlystujac sie swoja nowa
    > pozycja zachowuja sie okropnie, nakrecajac rasizm przeciw laowai,
    > czyli nam.

    A tego nie wiem, moze to nowe zjawisko, moze wystepuje tylko
    w tych duzych miastach ktore mnie w sumie malo interesowaly,
    bo fakt ze na prowincji raczej tacy ludzie nie za bardzo maja
    cos konkretnego do roboty. Biali owszem, sa ciekawostka na
    potezna skale, tak ze nie nalezy sie dziwic jesli stanie sie,
    zacznie grzebac w kieszeniach i nagle zobaczy sie naokolo siebie
    wianuszek czarnych glow, ciekawie zagladajacych cos Ty tam z
    tych kieszeni wygrzebala ;) Ale oni ogolnie tak maja, nie wiem,
    troche jak w hippisowskich komunach moze jakby to do czegos
    przyrownac. Prywatnosc 'na ulicy' w zasadzie nie istnieje, nie
    przejdziesz paru metrow zeby ktos Cie nie zagadal, nie obejrzal,
    bardzo dokladnie, nie stanal i nie posluchal Twojej rozmowy ;)
    i tego typu rzeczy...

    > A szok kulturowy ponoc bardzo ciezki.

    Oj, jak cholera. Chociaz podejrzewam, ze w Pekinie, Nanjing czy
    innym Shanghaju, nie jest to juz az tak wyrazne. Jednak ten
    nasz zachod tez tam dociera, a im bardziej w kierunku wybrzeza
    tym bardziej jest to odczuwalne. Ale jest to jednak kultura tak
    diametralnie inna od europejskiej, ze mozna miec czasami ochote
    stanac i wyc do ksiezyca. Albo wyc zeby sie zamkneli chociaz na
    chwile ;) bo glosni sa niewyobrazalnie wrecz. A turysci zwykle
    maja potezny problem z kupieniem czegokolwiek, chinczycy nie wiem
    czy nie sa lepsi w targowaniu sie od arabow, w zwiazku z czym
    zanim sie taki europejczyk zorientuje ze go w wala robia, to pare
    rzeczy po kilkukrotnie zawyzonej cenie zdazy kupic ;> Tym bardziej
    ze nie jestesmy do tego przyzwyczajeni, u nas idziesz do sklepu
    i masz ceny -- tam czegos takiego jak cena towaru nie uswiadczysz.

    No i od diabla jeszcze takich... W sumie to jezyk, do ktorego
    wbrew pozorom szybko sie idzie przyzwyczaic (a przynajmniej juz
    po paru dniach zaczac odrozniac te ich krzaczki oznaczajace rozne
    rzeczy), to jeden z mniejszych problemow okazuje sie byc.

    Ale cos takiego ten kraj ma w sobie... Ech. No ma i juz :)


    Kira


  • 238. Data: 2005-09-21 15:27:22
    Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
    Od: Liwiusz <l...@b...tego.poczta.onet.pl>

    Kira napisał(a):

    > klebki flegmy. Bardzo apetyczne, zwlaszcza jak sie akurat jje...

    > tam wychodza z zalozenia ze tam gdzie sie jje, tam sie nie sra.

    Co Ty, Kira, zostałaś przekabacona przez Stokrotkę na nową ortografię? ;)


    --
    Pozdrawiam!
    Liwiusz
    www.liwiusz.republika.pl


  • 239. Data: 2005-09-21 15:30:34
    Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
    Od: Kira <c...@-...pl>


    Re to: Liwiusz [Wed, 21 Sep 2005 17:27:22 +0200]:


    > Co Ty, Kira, zostałaś przekabacona przez Stokrotkę
    > na nową ortografię? ;)

    Najwyrazniej :))) Ide sie pokajac ;)


    Kira


  • 240. Data: 2005-09-21 15:55:37
    Temat: [troche OT] Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
    Od: "Immona" <m...@s...pl>


    Użytkownik "Kira" <c...@-...pl> napisał w wiadomości
    news:dgrsvl$7om$1@inews.gazeta.pl...
    >
    > Re to: Immona [Wed, 21 Sep 2005 16:00:55 +0200]:
    >
    >

    w sumie to zaczynamy gledzic OT, ale biorac pod uwage ilosc watkow tego
    typu, zwlaszcza informatycznych, na tej grupie, chyba nam wybacza.
    (Drugi dzien urlopu, a mi juz zaczyna energia buzowac. Zaczynam sie bac, co
    moge zrobic podczas tych swoich trzymiesiecznych wakacji.)

    > Natomiast samo planowanie jazdy przez te mniej zaludnione
    > kawalki Rosji, to juz jest sztuka nie majaca chyba wiekszych
    > szans na pelne powodzenie.

    Mamy takiego przyjaciela rodziny. O, tu na przyklad doradza:
    http://www.travelbit.pl/relacje/relacje.php?tom=VI&i
    d=10. Teraz ma firme
    organizujaca wycieczki dla spragnionych wrazen, ale w dawnych czasach
    jezdzil niskobudzetowo, wrecz wariacko i robil u nas w domu pokazy slajdow z
    tych wypraw ze swoim komentarzem. Mnostwo mnie nauczyl o roznicach
    kulturowych. Jak Cie kiedys najdzie mysl na podroznicze szalenstwa do malo
    popularnych zakatkow swiata, daj znac, a Ci dam namiary. Zgromadzil
    olbrzymia wiedze o przezyciu :)

    > Anoreksja murowana ;> Druga sprawa, jedzenie tez tam jest raczej
    > kolektywne, wiec taki europejczyk moze zbaraniec jak mu nagle ktos
    > podejdzie, wpakuje lape do michy i sprobuje sobie troche tego co
    > w niej akurat jest ;) To, ze jedzenie rekami, siorbanie tudziez
    > inne takie 'niekulturalne' zachowania sa norma, idzie przelknac.

    Po prostu kultura kolektywizmu. Mam w tym pewna praktyke, choc nie w tak
    radykalnej postaci. Chetnie bym sie sprawdzila, jak bym zareagowala na cos
    takiego. Moze kiedys bede miala okazje. Oby okazja byla ograniczona czasowo
    :)

    >
    >> No ja to z przymruzeniem oka przeciez.
    >
    > Mam nadzieje ;) Bo pomysl, mimo ze moze kusic, jest jednak z tych
    > bardziej masochistycznych i desperackich ;)

    Pomysl podrozy czy przeniesienia sie do Chin za chlebem? Bo ten drugi moze
    byc bardzo ok dla ludzi odpornych na szok kulturowy. W Chinach odbywa sie
    rewolucja kapitalistyczna. Jest straszny glod uczenia sie angielskiego, glod
    edukacji, wyzysk, ale i powoli rozkwitajaca w zastraszajacym tempie
    gospodarka. Oni maja taka mentalnosc, nastawiona na prace, kolektywizm,
    poswiecenie dla grupy i wyksztalcenie, ze z tym naplywajacym do nich
    kapitalem rzeczywiscie urosna w mocarstwo.
    Dzieja sie tam bardzo ciekawe przemiany spoleczne z powodu zderzenia
    wschodniej i zachodniej kultury. Od tak dawna czytuje tamtejsze fora - z
    powodu osobistego zainteresowania tematem - ze moglabym walnac ciekawy
    artykul, po dopytaniu sie ludzi z tych forow o kilka szczegolow. A to
    wszystko obraca sie wokol przemian gospodarczych i pracy.

    >> W Chinach juz maja problem, widoczny na ich forach, z osobami,
    >> ktore przyjechaly z krajow, gdzie im sie nie powiodlo ani gdzie
    >> nie mialy wielkich szans na lepsze zycie i ktore zarabiaja za
    >> biala skore lepiej niz miejscowi, a zachlystujac sie swoja nowa
    >> pozycja zachowuja sie okropnie, nakrecajac rasizm przeciw laowai,
    >> czyli nam.
    >
    > A tego nie wiem, moze to nowe zjawisko, moze wystepuje tylko
    > w tych duzych miastach ktore mnie w sumie malo interesowaly,
    > bo fakt ze na prowincji raczej tacy ludzie nie za bardzo maja
    > cos konkretnego do roboty.

    Z tych forow: bialy napisal o swoich zaskoczeniach; na prowincji w hotelu
    bylo mydlo w lazience, jak to w hotelu. Zuzyl je i doliczono mu do rachunku.
    W duzym miescie nawet okolo polnocy na telefon hotelowy dzwonily proponujace
    swoje uslugi dziwki. Probowaly mu tez wejsc do pokoju. Powiedziano mu, ze
    poniewaz one daja lapowke portierowi, zeby moc to robic, to on powinien mu
    dac wieksza i bedzie przed tym chroniony :)

    Biali owszem, sa ciekawostka na
    > potezna skale, tak ze nie nalezy sie dziwic jesli stanie sie,
    > zacznie grzebac w kieszeniach i nagle zobaczy sie naokolo siebie
    > wianuszek czarnych glow, ciekawie zagladajacych cos Ty tam z
    > tych kieszeni wygrzebala ;)

    Cejrowski, ktory jako podroznik jest lepszy niz jako showman, w pewnym
    czasopismie opisuje swoje podroze. Teraz wsrod Indian
    poludniowoamerykanskich jezdzi. Tych Indian bardzo zainteresowaly wlosy na
    jego nogach, poniewaz oni ich nie maja. Obsiedli go i zaczeli mu je skubac,
    bo to bylo tak interesujace i niezwykle. Zeby nie wzbudzic wrogosci, musial
    to cierpliwie znosic :)

    Dla opisywanych przez niego ludow kazdy obiekt tego samego rodzaju jest
    Inny. To znaczy najpierw targujesz sie o jeden pomidor, ale potem drugiego
    nie kupisz za te sama cene, bo to jest juz zupelnie inny pomidor i trzeba
    sie targowac na nowo.
    Podobne zjawisko opisywal ktos u jednego z plemion afrykanskich.
    Postanowiono zatrudnic pewne malo cywilizowane plemie do prostej roboty
    instalowania jakiegos rodzaju zaczepki na kolku. Trzy czy cztery proste,
    powtarzalne gesty. Supervisor idzie z pracownikiem, pokazuje mu na
    pierwszym. OK. Na drugim, trzecim... ok, rozumie. Czwarty ma zrobic sam. I
    nie wie, co robic, bo to juz zupelnie inny Obiekt i zastosowanie do niego
    poprzednich przykladow nie jest oczywiste. Buddysci zen powinni sie
    zachwycic :)


    > ze nie jestesmy do tego przyzwyczajeni, u nas idziesz do sklepu
    > i masz ceny -- tam czegos takiego jak cena towaru nie uswiadczysz.

    A wiesz, ze stale ceny wymyslili amisze? Przedtem trzeba bylo sie o wszystko
    targowac, a oni zauwazyli, ze to jest ze szkoda dla biednych, mniej pewnych
    siebie, majacych mniejsza sile przebicia. Wprowadzili i inni podchwycili
    pomysl, ktory okazal sie oszczedzac czas.

    I.

strony : 1 ... 10 ... 23 . [ 24 ] . 25


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1