eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeCo to są znajomości?Re: Co to są znajomości?
  • Data: 2002-12-05 23:02:25
    Temat: Re: Co to są znajomości?
    Od: Paweł Pollak <s...@m...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Użytkownik "Artur Lato" napisał w wiadomości:

    > Użytkownik Paweł Pollak napisał:
    > > Zupełnie poważnie chcesz stawiać znak równości między
    > > poniżającym staniem w kolejce po artykuły pierwszej potrzeby (nie
    > > wspominając o ich jakości), a przeglądaniem w wygodnym fotelu np.
    > branżowej
    > > prasy czy Internetu w celu ustalenia, gdzie najlepiej zainwestować
    > nadwyżkę
    > > finansową, żeby zarobić?
    >
    >
    > A żebyś wiedział. Po pierwsze, stanie w kolejce nie absorbuje umysłu,
    > w odróżnieniu od lokowania nadwyżek finansowych,

    Czy mam rozumieć, że zajęcia ogłupiające stawiasz wyżej od tych, które
    wymagają wysiłku myślowego?


    >a potem martwienia
    > się, czy się dobrze zrobiło (ciekawe czy straty czasu jakie ponieśli
    Polacy
    > podczas szaleństwa giełdowego w latach 1993-94 (nie mówiąc już
    > o stracie pieniędzy) nie są porównywalne ze stratami czasu
    > w PRL-owskich kolejkach).

    Biorąc pod uwagę, że szaleństwo trwało rok, a kolejki kilka dekad, jednak
    nieporównywalne.


    >Po drugie, przeglądanie prasy w wygodnym
    > fotelu nie wystarcza (ile razy mam Ci przypominać, że nawet
    > królowej angielskiej nie wystarczyło).

    Nie wystarcza przeglądanie prasy, żeby założyć korzystną lokatę w banku? I
    jak często bankrutują banki? Co trzeci dzień? Poza tym bankructwo przemawia
    za kapitalizmem, a nie przeciwko. Firma, powiedzmy ogólnie: źle zarządzana,
    jest karana przez rynek. Inwestowanie na giełdzie wymaga większej wiedzy,
    ale przede wszystkim nie jest to przymus, poza tym można skorzystać z
    pośrednictwa maklera czy funduszu inwestycyjnego.
    Co do królowej angielskiej, czy jak królowa angielska poślizgnie się w
    łazience i mało majestatycznie rozbije sobie łeb o kibel, przestaniesz
    korzystać z toalety?

    >Po trzecie, takie badanie
    > kondycji i wiarygodności firm trzeba by przeprowadzać nie tylko
    > przy inwestowaniu nadwyżek finansowych, ale np. przy każdym
    > poważniejszym zakupie, na który sprzedawca udziela gwarancji.

    Praktyka pokazuje, że jest to niepotrzebne. Wymień mi markowych producentów,
    których wyroby - powiedzmy w ostatnim dziesięcioleciu - przestały być
    chronione gwarancją wskutek upadku tychże producentów. Poza tym, jeśli masz
    zamiar wydać większą sumę, to co to jest dodatkowa godzina, żeby poczytać
    sobie o finansach spółki (jeśli jest to spółka giełdowa, finanse są jawne).


    > Zdaje się, że któryś z dyskutantów zwracał Ci uwagę, że rynek dlatego
    > nie działa tak jak to usiłują przedstawiać skrajni liberałowie,
    > ponieważ jego uczestnicy nie są w stanie zdobyć (za rozsądną cenę)
    > informacji niezbędnej do prawidłowego podejmowania decyzji,
    > i z konieczności często podejmują je na chybił-trafił.
    > W rezultacie rynek zbyt często nagradza wszelkiego rodzaju naciągaczy.

    Nonsens. Doświadczenie pokazuje, że mechanizmy wolnego rynku zapewniają
    produkt tańszy i wyższej jakości. Zdobycie wiedzy potrzebnej do podjęcia
    prawidłowej decyzji wymaga niewielkiego wysiłku, sęk w tym, że konsumenci
    (zwłaszcza postsocjalistyczni) nie chcą lub nie umieją takiego wysiłku
    podjąć. Ale nawet w tej sytuacji naciągacze są marginesem.


    > >Ale jak nie chcesz ryzykować, możesz w ogóle
    > nie
    > > trzymać pieniędzy w banku, tylko w skarpecie.
    >
    >
    > O, tego na pewno nie mogę robić, bo kolejną "przewagą" kapitalizmu
    > nad socjalizmem jest drastyczny wzrost przestępczości.

    Powiedziałbym raczej o zmianie rodzaju: zamiast milicjanta w głowę może
    strzelić mi bandyta, nie okradają mnie urzędnicy tylko złodzieje, najechać
    może na mnie uciekający złodziej samochodu, ale nie czołg. Czyli jakby
    wszystko jest na właściwym miejscu.

    > [...]
    > > > Znowu dosłownie potraktowałeś przejaskrawione porównanie.
    > >
    > > Albo traktujemy je dosłownie, albo jako argument nie ma sensu, bo jeśli
    > > życie ludzkie nie jest zagrożone (jak w przypadku kataklizmu), to nie ma
    > > potrzeby stosowania środków nadzwyczajnych (abstrahując już od tego, że
    te
    > > proponowane przez Ciebie tylko pogłębiłyby katastrofę).
    >
    >
    > Przejaskrawienie polegało na tym, że może życie nie jest zagrożone,
    > ale często zagrożony jest dorobek całego życia i zdrowie.
    > A jednak podczas różnych klęsk żywiołowych (np. powodzi)
    > jest to uznawane za wystarczający powód do stosowania
    > środków nadzwyczajnych.

    I jakie to środki nadzwyczajne zastosowano podczas ostatniej powodzi.
    Rekwirowano ludziom majątki na rzecz powodzian? Nie, przeprowadzono normalną
    akcję ratowniczą.


    > > Jesteśmy chyba rekordzistami świata, jeśli chodzi o część budżetu
    > > przeznaczaną na pomoc społeczną, ale Twoim zdaniem mamy płacić jeszcze
    > > więcej?
    >
    >
    > I tak i nie. Tzn. tak, ale nie na pomoc społeczną, tylko na stworzenie
    > bezrobotnym realnych możliwości pracy (i to nie dowolnej, tylko takiej
    > naprawdę potrzebnej takiemu zacofanemu krajowi jak nasz).

    Tworzenie nieefektywnego miejsca pracy (a skoro ma być sfinansowane z
    ekstra podatku, to jest nieefektywne) jest de facto pomocą społeczną.


    > Daj spokój. Ten rząd jest tak samo "lewicowy", jak poprzedni był
    > "prawicowy". Jeden doprowadził do takiego bezrobocia, a drugi
    > nie potrafi narazić się większości wyborców proponując środki,
    > które mogłyby go radykalnie ograniczyć (po co narażać się większości,
    > jeśli bardziej opłacalne politycznie jest spisanie na straty mniejszości).

    No wreszcie coś mądrego napisałeś, tylko obawiam się, że nie chodzi Tobie o
    zastosowanie sprawdzonych recept, tylko wprowadzenie Twoich niewydarzonych
    pomysłów.


    > W każdym razie oba, nawet jeśli nie mówią tego jawnie, to dają
    > do zrozumienia, że są to niezbędne ofiary dla "świetlanej przyszłości
    > kapitalizmu", których nie da się uniknąć.

    To jest nonsens. Kapitalizm nie zakłada jak socjalizm, że kiedyś, w jakiejś
    tam odleglejszej przyszłości będzie wszystkim świetnie. Kapitalizm w
    odróżnieniu od socjalizmu nie jest w ogóle ideologią. To nazwa na pewne
    mechanizmy, które - jak przekonaliśmy się - sprawdzają się w praktyce.
    Eksperyment socjalistyczny nigdzie się nie udał. Z tą wiedzą historyczną
    można dopuszczać dyskusję, jak mogą wyglądać w kapitalizmie konkretne
    rozwiązania. Osoba, która nadal twierdzi, że nie wiadomo, co jest lepsze
    albo że socjalizm jest lepszy, albo nie zna faktów historycznych, albo nie
    umie powiązać ich w związek przyczynowo-skutkowy.


    > > No cóż, dowody nazywają się USA, Tajwan, Hiszpania, ale przy Twoim
    > > zaburzonym postrzeganiu rzeczywistości (teza w jakimś innym poście, że
    to
    > > Solidarność doprowadziła do załamania się kwitnącej komunistycznej
    > > gospodarki) wątpię, by do Ciebie dotarły.
    >
    >
    > Rozczarowałeś mnie. Uważałem Cię za wyższej klasy dyskutanta.
    > Żeby tak tendencyjnie przeinaczyć moją wypowiedź!
    > Jeśli nie dotarło do Ciebie to co tam napisałem, to wyjaśniam,
    > że nie zarzucałem Solidarności załamania "kwitnącej komunistycznej
    > gospodarki", tylko doprowadzenie do załamania rynku poprzez
    > z jednej strony wymuszanie podwyżek płac, a z drugiej, blokowanie
    > podwyżek cen. I, jak zaznaczyłem, nie była to moja opinia, tylko
    > Jacka Kuronia.

    No to Kuroń nie ma racji.


    > Czy to właśnie nie Wy, liberałowie, uważacie drukowanie
    > pustych pieniędzy za największą zbrodnię, a zapobieganie
    > tej zbrodni za znacznie ważniejszy cel od likwidowania
    > bezrobocia?

    "Solidarność" nie wymogła na rządzie druku pustych pieniędzy, bo w
    socjalizmie w ogóle nie było realnych pieniędzy. Ten system musiał
    zbankrutować, a działania "Solidarności" tylko to przyspieszyły. Na nasze
    szczęście, zanim dochrapaliśmy się poziomu Korei Płn. Obecnie jedzą tam
    żaby.


    > I żeby jeszcze bardziej wyjaśnić, dodam, że nie mam
    > o to do Solidarności pretensji. Mogła wymuszanie
    > drukowania pustych pieniędzy uznawać za równie dobry
    > sposób walki z reżymem jak np. partyzanci wysadzanie
    > torów kolejowych.
    > Ale na litość boską, wbijanie teraz ludziom do głowy,
    > że te spustoszenia w sklepach, które sama spowodowała,
    > to była stała i nieodłączna cecha tamtego ustroju,
    > to już lekka przesada.

    Ciekawe, że jakoś nie mogę przypomnieć sobie w sklepach pomarańczy i bananów
    w latach 70.? Bony na cukier wydawano wtedy dla ozdoby? Talony na maluchy
    też?


    > A jeśli ktoś uważa, że przecież władza nie musiała
    > poddawać się tym naciskom, i zamiast tego mogła
    > podać się do dymisji, to przypominam, że wtedy
    > żył jeszcze Breżniew (i jego doktryna też), i takie
    > posunięcie na pewno spowodowałoby interwencję.

    Jaką interwencję? Przed okresem komunistycznym interwencję nazywało się po
    prostu agresją, a przeciwko agresorowi wysyłało się wojsko. Dopiero
    komuniści wpadli na ciekawy sposób radzenia sobie z agresją, a mianowicie,
    że wojsko wysyła się przeciwko własnemu narodowi.


    > > Przecież ja nie twierdzę, że obecny stan jest właściwy. Tylko Twoje
    > pomysły
    > > na zapobieganie spowodowałyby jeszcze większą katastrofę. Bezrobocie
    można
    > > łatwo zmniejszyć, zrobiło to wiele krajów (ostatnio np. Hiszpania) i są
    > > sprawdzone recepty, problem w tym, że większość rodaków - podobnie jak
    > Ty -
    > > ma jakieś cudowne pomysły na uzdrowienie, za to zielonego pojęcia o
    > > mechanizmach ekonomicznych.
    >
    >
    > Bardzo bym chciał, żeby tak było, ale dlaczego nikt poważny
    > nie proponuje zastosowania u nas tych sprawdzonych rozwiązań?

    Ja nie jestem poważny?


    > Czy Ty myślisz, że ja bym się wygłupiał

    O, to jest dobre określenie.

    >z tymi swoimi pomysłami,
    > gdybym słyszał ze wszystkich stron, że oto są takie to a takie
    > rozsądne i sprawdzone rozwiązania (i nawet, jak piszesz, łatwe
    > do przeprowadzenia), tylko takie to a takie siły (np. związki
    > zawodowe) nie chcą się na nie zgodzić?
    > Przecież mamy pluralizm, wolność słowa, więc wszystkie
    > takie głosy powinny być słyszalne, jeśli nie ze strony ekspertów
    > rządowych to opozycji.

    Proponuję wyjrzeć poza świat państwowej (czytaj: SLD-owskiej) telewizji i
    "Trybuny".


    > A zamiast tego słyszy się tylko (tak zresztą jak i od Ciebie
    > na początku tego wątku) nawoływania bezrobotnych, żeby
    > ruszyli się ze swoich kanap i raczyli rozejrzeć się za pracą,
    > sugerujące, że żadne specjalne działania likwidujące
    > bezrobocie nie są potrzebne, bo prawie każdy znalazłby
    > pracę, gdyby tylko naprawdę chciał.

    Jedno nie przeszkadza drugiemu. Co z tego, że obniży się bezrobocie, jak
    bezrobotnym nie będzie się chciało ruszyć z kanapy?

    Paweł
    --
    www.szwedzka.pl





Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1