-
291. Data: 2005-10-10 12:42:15
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: Kira <c...@W...pl>
Koziorozec wrote:
> Ale trudno zakładać, że ktoś świadczący usługi pralnicze akurat wpisał
> sobie również administrowanie sieciami informatycznymi albo np. grafikę
> komputerową.
A czemu szukasz w pralni, zamiast w firmach bliższych branżowo?
Naprawdę, bardzo dziwne powody wynajdujesz...
Kira
-
292. Data: 2005-10-10 12:49:45
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: "Koziorozec" <b...@n...pl>
Użytkownik "Immona" napisał w wiadomości
> > Krótka definicja jest jednak taka: jak sprzedać komuś coś,
> > czego on (jeszcze) nie potrzebuje.
>
> Mam wrazenie, ze podchodzisz negatywnie do samej idei.
> Tymczasem przed powstaniem Internetu, komputerow czy nawet
> banalnego prysznica wiekszosc ludzi - poza tymi, ktorzy pracowali
> nad tymi wynalazkami czujac, ze to im sie przyda - "nie potrzebowala"
> tego ani nie zdawala sobie sprawy z tego, ze moze tego potrzebowac.
Prysznice były już przed powstaniem internetu i komputerów.
Wielu ludzi nadal bardzo dobrze radzi sobie w życiu bez komputerów,
a o istnieniu internetu nawet nie wie.
> Nie potrzebowac czegos z powodu niewiedzy, ze to istnieje i moze
> usprawnic zycie to cos zupelnie innego niz obiektywnie nie potrzebowac.
Nigdy nie kupiłaś niczego, co w zasadzie nie było Ci potrzebne?
Samochód usprawnia życie, ale bardzo często moglibyśmy się bez niego
obejść, ale jesteśmy zbyt leniwi (zamiast np. jeździć na rowerze, czy
chodzić
na piechotę). Koszty jego utrzymania w takich wypadkach są wyższe niż
nasza korzyść, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę brak ruchu, co ma
wpływ na nasze zdrowie.
Samochód dla większości jest wykładnikiem osiągnięcia pewnego
statusu materialnego. Nie kupuje się Maybacha do dojeżdżania do pracy.
> Prawdziwy handel to nie jest wciskanie komus czegos, czego on nie
> potrzebuje, ale pokazanie mu czegos, co z racjonalnego punktu widzenia
> poprawi mu jakosc zycia lub ulatwi cos juz robionego - na tyle, ze jest
> warte swojej ceny.
Dopiero, jak człowiek musi się ograniczyć _na_dłuższy_czas_ z wydatkami
(bezrobocie własne, współmałżonka, jakiś post po szaleństwie itp.), to
okazuje się, ile rzeczy do tej pory kupował, które mu nie były niezbędne,
a ile przy tym pieniędzy niepotrzebnie wydawał.
Staliśmy się społeczeństwem konsumpcyjnym; wokoło atakują nas reklamy,
super promocje, sprzedaże wiązane itp. itd. Ulegamy temu czasem tak bardzo,
że nie postrzegamy w tym niczego złego.
A 'złe' zaczyna się wtedy, gdy staramy się więcej zarabiać (czytaj: dłużej
siedzieć w pracy, mniej czasu poświęcać rodzinie, przyjemnościom nie
związanym z wydatkami) tylko dlatego, żeby kupić coś jeszcze.
Jeszcze jeden samochód, jeszcze jeden kosmetyk, jeszcze...
Akurat zagadnienia marketingu, reklamy i handlu są mi dobrze znane
i wiem, jak to funkcjonuje (teoria i praktyka).
--
Koziorozec
-
293. Data: 2005-10-10 12:50:52
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: Kira <c...@W...pl>
Koziorozec wrote:
> Zgadzam się, dlatego sama nie robię drobnicy.
> Ale wtedy trudniej o klienta.
Owszem. Ale to i tak nadal bardziej opłacalne...
> A widzisz. Szukałabyś takiej pracy...
No tak. Tylko zdaje się, że muszę przypomnieć: praca =/= etat...
> Krótka definicja jest jednak taka: jak sprzedać komuś coś,
> czego on (jeszcze) nie potrzebuje.
A to już Ci Immona wyjaśniła. Dopóki masz takie właśnie podejście,
to nie podejrzewam żebyś miała jakiekolwiek sukcesy w handlu ;)
> W którymś wątku polemizowałaś ze mną, że nie trzeba człowieka do takiej
> pracy, bo kopie wykonuje się automatycznie :P
Stwierdziłam, że nie trzeba tego ręcznie codziennie robić. I nadal tak
właśnie twierdzę...
> Rozwiązanie automatycznego tworzenia kopii jest możliwe, jeśli w sieci
> masz serwer - konfigurujesz automatyczny backup i leci.
Dokładnie. Więc w czym ten problem widzisz? :)
> Ale też od czasu do czasu trzeba archiwizować takie kopie z dysku,
> nawet jeśli jest mirroring.
Nom, ale tego już codziennie nie robisz przecież.
> A więc nigdy nie ma tak, że nie potrzeba nikogo od tworzenia kopii, bo
> kopie wykonują się same. Zresztą, jak coś padnie, to trzeba umieć dane
> z kopii odzyskać.
Tak, tylko że ja polemizowałam wyłącznie z twierdzeniem, że jak nie ma
informatyka non stop w firmie, to nie da się porobić kopii. Da się, bez
większego problemu.
> Sprzedaż piwa to następny przykład co można zrobić, jak się wytworzy
> odpowiednią modę=reklamę na coś, czego do tej pory nie było ci trzeba...
Ano ;) I nie mam jakoś pretensji bo piwo lubię. Więc jak widać ten
handel wcale upierdliwy być nie musi ;>
> A dlaczego zakładasz, że nie zarabia 'jakkolwiek'???
Tak wynika z tego, co pisał. Przecież się nie będzie uczył niczego, bo
nie ma kiedy, jak i w ogóle -- więc niby co ma robić...?
> Może te pomysły nie są przystosowane do człowieka???
Do tego człowieka akurat chyba żaden pomysł nie jest przystosowany...
Kira
-
294. Data: 2005-10-10 12:54:52
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: "Koziorozec" <b...@n...pl>
Użytkownik "Kira" napisał w wiadomości
> > A kto powiedział, że przeciwnością niepewności układu jest porażka??? ;P
>
> Czasami jest -- patrz: bezrobocie.
Patrz: bezrobocie to też niepewność, a jej przeciwieństwem... praca! :>>
Patrz: bezrobocie to też przyjemność... gdy kogoś na to stać!
Bo np. ma współmałżonka, który dostatecznie zarabia albo żyje z rentierstwa
i to mu wystarcza.
--
Koziorozec
-
295. Data: 2005-10-10 12:58:47
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: Kira <c...@W...pl>
Koziorozec wrote:
> A kto powiedział, że przeciwnością niepewności układu jest porażka??? ;P
Czasami jest -- patrz: bezrobocie.
Kira
-
296. Data: 2005-10-10 13:00:41
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: "Koziorozec" <b...@n...pl>
Użytkownik "Kira" napisał w wiadomości
> A czemu szukasz w pralni, zamiast w firmach bliższych branżowo?
;))) Przecież to był przykład.
Wśród konkurencji nie będę szukać, bo to zbyt mały rynek.
--
Koziorozec
-
297. Data: 2005-10-10 18:15:31
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: "Koziorozec" <b...@n...pl>
Użytkownik "Kira" napisał w wiadomości
> W zasadzie, to ja tam cały czas kupuję masę rzeczy, bez których mogę
> żyć. A kupuję, bo mimo że bez nich można, to jednak z nimi to życie
> jest dużo przyjemniejsze.
Z pewnością jest jeszcze bardzo dużo reklam, jest jeszcze wielu
handlowców, którzy mogą Cię przekonać, że kupienie od nich
produktu da Ci szczęście, zadowolenie, 'jesteś tego warta', a życie
z nimi jest o wiele przyjemniejsze... :>>>, więc "nie odmawiaj sobie
tej przyjemności i kup!"... :>>>
> palę sobie papieroska bez którego też mogłabym spokojnie żyć.
Zdecydowanie spokojniej i zdrowiej!
Precz z palaczami!!!
Akurat dzisiaj musiałam się wykazać swoją asertywnością i poprosić
panią, aby nie paliła w miejscu publicznym. Spotkałam się z agresją
(tak normalną, zwłaszcza wśród palaczy-kobiet) i oburzeniem "no co
ja sobie myślę... nigdy się z czymś takim nie spotkałam..." :>>
No to miała pecha - spotkać się po raz pierwszy ;>>
Palaczom mówię stanowcze: NIE ;>>>
> Nie zawsze jest istotne, czy coś jest niezbędne -- istotne jest, na ile
> to coś poprawia komfort funkcjonowania. Tak że mówienie że wydaje
> się te pieniądze niepotrzebnie, mija się o kilometr z prawdą. Potrzebnie.
Dla kogoś komfortem funkcjonowania może być posiadanie Mercedesa
albo dwóch, albo Maybacha. Każdy zawsze wytłumaczy, że jest to
"komfort funkcjonowania".
> No ja nie widzę. Co mam niby z pieniędzmi robić, oklejać nimi ściany? ;)
> Po to się je zarabia, żeby żyć nieco wygodniej.
Nie zrozumiałaś mnie. Zbyt płytko drążysz temat.
Zresztą trudno mi to tłumaczyć osobie, która ma _własne_ zasady
moralne ;>>
Czasem warto się zastanowić, co jest najważniejsze w życiu: czy to,
aby zarabiać dużo pieniędzy i mieć coraz więcej luksusu, "komfortu
funkcjonowania"? Czy to jest cel życia?
P.S.: Nie interpretuj mojej wypowiedzi, jako nawoływania do umartwiania.
> > A 'złe' zaczyna się wtedy, gdy staramy się więcej zarabiać (czytaj:
> > dłużej siedzieć w pracy, mniej czasu poświęcać rodzinie, przyjemnościom
> > nie związanym z wydatkami) tylko dlatego, żeby kupić coś jeszcze.
> > Jeszcze jeden samochód, jeszcze jeden kosmetyk, jeszcze...
>
> A owszem, tu masz całkowitą rację: jak pieniądze stają się celem a nie
> środkiem, to zaczyna się robić nieprzyjemnie...
Kira się w czymś ze mną zgodziła?!!
W kominie zapisać!!! ;)))
--
Koziorozec
-
298. Data: 2005-10-10 18:53:30
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: "Immona" <c...@n...googlemailu>
Użytkownik "Koziorozec" <b...@n...pl> napisał w wiadomości
news:dido2g$kn$1@inews.gazeta.pl...
> Użytkownik "Immona" napisał w wiadomości
>
>> > Krótka definicja jest jednak taka: jak sprzedać komuś coś,
>> > czego on (jeszcze) nie potrzebuje.
>>
>> Mam wrazenie, ze podchodzisz negatywnie do samej idei.
>> Tymczasem przed powstaniem Internetu, komputerow czy nawet
>> banalnego prysznica wiekszosc ludzi - poza tymi, ktorzy pracowali
>> nad tymi wynalazkami czujac, ze to im sie przyda - "nie potrzebowala"
>> tego ani nie zdawala sobie sprawy z tego, ze moze tego potrzebowac.
>
> Prysznice były już przed powstaniem internetu i komputerów.
> Wielu ludzi nadal bardzo dobrze radzi sobie w życiu bez komputerów,
> a o istnieniu internetu nawet nie wie.
Czy uwazasz zycie bez kanalizacji (poszerzmy ten prysznic na wode biezaca i
kanalizacje w ogole) za lepsze jakosciowo lub moralnie od zycia z
kanalizacja? ;)
Albo zycie bez ksiazek i czytania za lepsze od zycia z czytaniem ksiazek? Sa
jeszcze mniej konieczne niz kanalizacja, bo kanalizacja sprzyja wydluzajacej
zycie higienie i przy odrobinie gimnastyki erystycznej mozna ja zaliczyc do
potrzeb biologicznych, a ksiazek sie do tej kategorii w zaden sposob nie da
zaliczyc.
>
>> Nie potrzebowac czegos z powodu niewiedzy, ze to istnieje i moze
>> usprawnic zycie to cos zupelnie innego niz obiektywnie nie potrzebowac.
>
> Nigdy nie kupiłaś niczego, co w zasadzie nie było Ci potrzebne?
>
> Samochód usprawnia życie, ale bardzo często moglibyśmy się bez niego
> obejść, ale jesteśmy zbyt leniwi (zamiast np. jeździć na rowerze, czy
> chodzić
> na piechotę). Koszty jego utrzymania w takich wypadkach są wyższe niż
> nasza korzyść, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę brak ruchu, co ma
> wpływ na nasze zdrowie.
> Samochód dla większości jest wykładnikiem osiągnięcia pewnego
> statusu materialnego. Nie kupuje się Maybacha do dojeżdżania do pracy.
Mysle, ze tu mieszamy dwa znaczenia slowa "potrzebne".
Pierwsze znaczenie to "niezbedne do przezycia i funkcjonowania na
podstawowym poziomie". Wedle tej definicji, rzeczy potrzebnych jest
rzeczywiscie niewiele.
Drugie znaczenie, to "upragnione przez danego czlowieka". Pragne miec
Internet, wiec jest mi potrzebny - jest moja potrzeba, ktorej zaspokojenie
sprawia, ze czuje sie lepiej.
Klasyfikujesz potrzeby drugiego rodzaju jako w jakis sposob gorsze. Dla mnie
jakas potrzeba jest zla wylacznie wtedy, gdy z jej natury jej zaspokojenie
wymaga skrzywdzenia innych ludzi - np. potrzeba zabicia (w sensie
morderstwa), pedofilskie pożądanie itd. Krzywda taka musi byc obiektywna -
to, ze ktos sie czuje zle z powodu swojej zazdrosci, ze ktos inny cos ma,
nie podpada pod te kategorie.
>> Prawdziwy handel to nie jest wciskanie komus czegos, czego on nie
>> potrzebuje, ale pokazanie mu czegos, co z racjonalnego punktu widzenia
>> poprawi mu jakosc zycia lub ulatwi cos juz robionego - na tyle, ze jest
>> warte swojej ceny.
>
> Dopiero, jak człowiek musi się ograniczyć _na_dłuższy_czas_ z wydatkami
> (bezrobocie własne, współmałżonka, jakiś post po szaleństwie itp.), to
> okazuje się, ile rzeczy do tej pory kupował, które mu nie były niezbędne,
> a ile przy tym pieniędzy niepotrzebnie wydawał.
Wydaje mi sie, ze nie mogac sobie pozwolic na niektore rzeczy rozwinelas
sobie wewnetrzne uszlachetnienie tej sytuacji poprzez gloszenie teorii o
wyzszosci powstrzymywania sie od zaspokajania potrzeb nie bedacych
potrzebami pierwszego rzedu.
Dla mnie, wyrzeczenie czy tez stan, w ktorym sie z natury nie pragnie pewnej
rzeczy i obywa bez niej moze byc uszlachetniajace na tyle, na ile jest to
realna rezygnacja - czyli stac mnie, moge to miec, rezygnuje z tego na
prawach mojego wolnego wyboru, a nie przymusu sytuacji. Oczywiscie
wyrzeczenie takie moze byc tez calkowicie neutralne moralnie, zalezy to
zasadniczo od intencji.
Ja np. nie korzystam z TV, samochodu (choc wkrotce sytuacja mnie zmusi do
zmiany tego), makijazu, spodni (nie nosze od lat), czatow i mnostwa innych
rzeczy. Nie przypisuje temu wartosci moralnych, bo sa to glownie wybory
estetyczne, nie wiazace sie z odczuwaniem przeze mnie braku tych rzeczy. Ale
ten brak wynika z wolnego wyboru, a nie z sytuacji.
>
> Staliśmy się społeczeństwem konsumpcyjnym; wokoło atakują nas reklamy,
> super promocje, sprzedaże wiązane itp. itd. Ulegamy temu czasem tak
> bardzo,
> że nie postrzegamy w tym niczego złego.
A co w tym konkretnie zlego?
Stopien korzystania z produktow konsumpcyjnych nie ma wiele wspolnego z
osobista wolnoscia od materializmu, radoscia zycia i cenieniem innych
wartosci. Sa zarowno jezdzacy drogimi samochodami i kapiacy sie w szampanie
w swoich willach bogacze, ktorzy nie zatracili czlowieczenstwa, jak i
biedacy, ktorzy lataja na drugi koniec miasta za czyms, co jest w promocji,
bo jest w promocji, choc tego wcale nie potrzebuja w sensie zaspokajania
kluczowych potrzeb. Padniecie ofiara konsumpcjonizmu rozumianego jako
choroba duchowa jest ponadklasowe i wiaze sie raczej z cechami charakteru
danej osoby, a nie z poziomem zamoznosci.
> A 'złe' zaczyna się wtedy, gdy staramy się więcej zarabiać (czytaj: dłużej
> siedzieć w pracy, mniej czasu poświęcać rodzinie, przyjemnościom nie
> związanym z wydatkami) tylko dlatego, żeby kupić coś jeszcze.
Typowy blad osoby myslacej kategoriami pracy najemnej. Po pierwsze,
zarabianie wiecej wynika znacznie czesciej z pracowania na innym stanowisku,
niz z pracowania dluzej.
Po drugie, istnieje pewna graniczna ilosc pieniedzy - wcale nie zawrotna -
powyzej ktorej, przy odpowiednim zorganizowaniu inwestycji lub wynajeciu
kogos do zarzadzania nimi - pieniadze plyna do nas bez poswiecania im
nadmiaru czasu. Taka osoba moze sie zajac rozwojem wewnetrznym, zyciem
rodzinnym i towarzyskim, kultura i sztuka, imprezowaniem w oparach trawki
lub szpanowaniem przed kolegami najnowszym strojem i samochodem. Tak czy
inaczej, jesli jej charakter sklania ja do wykorzystania wolnego czasu na
rzeczy wartosciowe, ma znacznie wiecej czasu, sily i srodkow na to niz
zarabiajacy 600 zl pracownik hipermarketu.
Opetanie materializmem wbrew pozorom pojawia sie znacznie czesciej wsrod
ludzi, ktorzy odczuwaja braki finansowe oraz w innych dziedzinach zycia.
Namietne kombinowanie, jak zarobic na swoj przedmiot pożądania lub jak
najtaniej zaspokoic swoje potrzeby zyciowe pochlania im czestokroc wiecej
czasu, emocji i zaangazowania niz tym ludziom, dla ktorych - z powodu braku
problemow tego typu - kupowanie i korzystanie jest czyms naturalnym
dziejacym sie w tle normalnego funkcjonowania, skupionego na czyms innym.
I.
-
299. Data: 2005-10-10 19:06:19
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: Kira <c...@W...pl>
Koziorozec wrote:
> Wielu ludzi nadal bardzo dobrze radzi sobie w życiu bez komputerów,
> a o istnieniu internetu nawet nie wie.
[...]
> Nigdy nie kupiłaś niczego, co w zasadzie nie było Ci potrzebne?
[...]
> Dopiero, jak człowiek musi się ograniczyć _na_dłuższy_czas_ z wydatkami
> (bezrobocie własne, współmałżonka, jakiś post po szaleństwie itp.), to
> okazuje się, ile rzeczy do tej pory kupował, które mu nie były niezbędne,
> a ile przy tym pieniędzy niepotrzebnie wydawał.
W zasadzie, to ja tam cały czas kupuję masę rzeczy, bez których mogę
żyć. A kupuję, bo mimo że bez nich można, to jednak z nimi to życie
jest dużo przyjemniejsze.
Dzisiaj rano na ten przykład wypełzłam spod koca z wielbłądziej wełny,
chociaż pewnie starczyłaby mi zwykła kołdra. Wskoczyłam pod prysznic,
mimo że w misce też się niby da umyć. Potem podjechałam rowerem -- choć
mogłam piechotą -- do sklepu i kupiłam sobie maślane bułeczki, mimo że
chlebem też bym się najadła. Później wystawiłam dwie fakturki za pomocą
komputera i programu, chociaż spokojnie dałoby się ręcznie. A teraz
siedzę sobie przy komputerze, który też niezbędny nie jest, i palę
sobie papieroska bez którego też mogłabym spokojnie żyć.
Nie zawsze jest istotne, czy coś jest niezbędne -- istotne jest, na ile
to coś poprawia komfort funkcjonowania. Tak że mówienie że wydaje się te
pieniądze niepotrzebnie, mija się o kilometr z prawdą. Potrzebnie.
> Staliśmy się społeczeństwem konsumpcyjnym; wokoło atakują nas reklamy,
> super promocje, sprzedaże wiązane itp. itd. Ulegamy temu czasem tak
> bardzo, że nie postrzegamy w tym niczego złego.
No ja nie widzę. Co mam niby z pieniędzmi robić, oklejać nimi ściany? ;)
Po to się je zarabia, żeby żyć nieco wygodniej. Na samo żarcie i mieszkanie
w namiocie to i ze 200 miesięcznie pewnie by starczyło...
> A 'złe' zaczyna się wtedy, gdy staramy się więcej zarabiać (czytaj:
> dłużej siedzieć w pracy, mniej czasu poświęcać rodzinie, przyjemnościom
> nie związanym z wydatkami) tylko dlatego, żeby kupić coś jeszcze.
> Jeszcze jeden samochód, jeszcze jeden kosmetyk, jeszcze...
A owszem, tu masz całkowitą rację: jak pieniądze stają się celem a nie
środkiem, to zaczyna się robić nieprzyjemnie...
Kira
-
300. Data: 2005-10-10 19:08:54
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: Kira <c...@W...pl>
Koziorozec wrote:
>> A czemu szukasz w pralni, zamiast w firmach bliższych branżowo?
> ;))) Przecież to był przykład.
No to zmieniam pytanie: czemu zawsze wybierasz maksymalnie
absurdalne przykłady? :)
> Wśród konkurencji nie będę szukać, bo to zbyt mały rynek.
Nie musisz wśród konkurencji, starczy w bardziej podobnych branżach.
My np. w czasach, kiedy agencje reklamowe jeszcze się nie zajmowały
stronami WWW (a w każdym razie nie masowo) mieliśmy właśnie na takie
usługi z nimi podpisane umowy. Jak nasz klient chciał reklamę to im
go podsyłaliśmy, jak ich klient chciał WWW to podsyłali go nam. Tyle.
Kira