-
131. Data: 2009-03-03 19:31:00
Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
Od: sz <s...@b...no>
Jotte wrote:
>>>> Jasne. Lepiej żeby firma upadła i żeby bez pracy znalazlo się
>>>> ~100 osób niż żeby 20 z nich straciło pracę. Ech.
>>> Co ech?
>>> To się nazywa walka o byt, najstarsze, odwieczne prawo.
>> Poprzez oszustwa?
> Oszustwo to trzeba udowonić. Czytałeś w ilu przypadkach się udaje.
chyba przepisy prawa uderzyły ci do głowy.
oszustem stajesz się w momencie popełnienia oszustwa, złodziejem jesteś
w momencie gdy coś ukradniesz, a nie dopiero gdy ktoś to udowodni. wiem
że lubisz kruczki prawne, takie jak "jak bezkarnie zabić babcię na
pasach" ;-) ale twojemu rozmówcy chodzi o etykę a nie prawo.
>> W czasie tego "chorobowego" to inni
>> zapierdalają za tych oszustów.
> Nieprawda i nie całkiem. Oni są ubezpieczeni. Pierwsze coś ok. 32 dni
> płaci pracodawca, potem zakład ubezpieczeń, w końcu płacił składki.
prawda, zapierdalają za oszustów.
czy płaci pracodawca, "zakład ubezpieczeń" (haha, czyli w praktyce
budżet - z podatków) to przekłada się na jedno: kaskę zbierają na kupkę
wszyscy a potem wędruje ona do oszusta.
(masz ubezpieczony samochód? o, fajnie, mogę ci go ukraść i będę
złodziejem "nieprawda i nie całkiem" ;-))
>> Zaiste "walka o byt".
> No właśnie, właśnie. Pracodawca też walczy o byt wywalając pracowników i
> w ogóle się nad ich losem nie zastanawia. W walce o byt, czyli o
> najważniejszą rzecz, sięga się po różne rodzaje broni, byle skuteczne.
można rozwiązać umowę o pracę w sposób elegancki i etyczny natomiast nie
można w sposób etyczny oszukiwać - to jest ta różnica między uczciwą i
nieuczciwą walką o byt.
> Dla łajdaka wyrzucającego człowieka jak niepotrzebne narzędzie?
> Czy dla tych świń co się jeszcze chwilę być może utrzymają ciesząc się,
> że jeszcze nie na nich kark spadł topór, nie przejmując się co z tymi
> już odstrzelonymi?
z jednej strony przejawiasz wielką sympatię do tzw. pracowników
szeregowych ale z drugiej widzę że twoja wizja robotnika to coś między
zwierzęciem domowym a osobą upośledzoną umysłowo.
biedactwo sobie nie poradzi samo, trzeba za niego myśleć, karmić, i
podjąć odpowiedzialność za dalsze życie tak jak przy kupowaniu pieska.
na miłość boską, mówimy tu o dorosłym człowieku który najprawdopodobniej
coś potrafi (dostał pracę) i nie trzeba go traktować jak dziecko lub
debila. odrobinę szacunku!
> Można walczyć o byt wszelkimi sposobami, takie są reguły walki o byt.
> A wolno wg ciebie walczyć o byt pozbawiając kogoś źródła dochodu (oraz
> jego rodzinę) aby samemu przetrwać, mój drogi Kali?
jeżeli pracodawca obetnie mu na pożegnanie ręce to faktycznie pozbawiłby
go źródła dochodu, ale przecież on tylko rezygnuje z usług danego
pracownika, który co prawda nie będzie więcej otrzymywal wynagrodzenia
ale też zyskuje 8 godzin dziennie wolnego czasu który może wykorzystać
jak tylko chce (na przykład może się gdzieś zatrudnić).
a może ten pracownik uważa, że to nieuczciwa zamiana? i że te 8 godzin
dziennie jest mniej warte a na jego zwolnieniu ten wstrętny pracodawca
tylko skorzysta? ale w takim razie, pracownik przez cały ten czas
zyskiwał więcej niż powinien, biorąc pensję wartą więcej niż to co
wypracował!
widzisz Jotte, wymyślasz tu jakieś "pozbawanie" i dramatyzujesz a tak
naprawdę wszystko nie tylko jest w najlepszym porządku ale nawet
pracownik jest na plusie. i to bez oszustwa!
(i przemyśl to co piszesz bo wiesz, mniejsza o prawo i dowody ale
odnosząć się z takim entuzjazmem do oszustów ryzykujesz kolejną
reinkarnację jako niższa forma życia :-))
-
132. Data: 2009-03-03 19:37:20
Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
Od: "andreas" <a...@y...com>
Użytkownik "sz" <s...@b...no> napisał w wiadomości
news:gok0hl$bb1$1@news.onet.pl...
Jotte wrote:
> Dla łajdaka wyrzucającego człowieka jak niepotrzebne narzędzie?
> Czy dla tych świń co się jeszcze chwilę być może utrzymają ciesząc się, że
> jeszcze nie na nich kark spadł topór, nie przejmując się co z tymi już
> odstrzelonymi?
z jednej strony przejawiasz wielką sympatię do tzw. pracowników
szeregowych ale z drugiej widzę że twoja wizja robotnika to coś między
zwierzęciem domowym a osobą upośledzoną umysłowo.
Co się dziwisz. Cała istota działacza związkowego wylazła i skrzeczy.
--
andreas
-
133. Data: 2009-03-03 19:50:37
Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
Od: "Jackare" <...@s...uk.de.pl>
>> I powiem tyle: każdy jest kowalem swego losu i tyle mnie
>> problemy innych obchodzą ile kiedyś innych obchodziły moje problemy,
>> czyli niewiele.
> Jakaś forma odwetu?
>
Nie. Kolejna lekcja ze szkoły życia :)
Na pewno nie odwet bo często lepiej rozumiem problemy ludzi niż im się to
wydaje. Nie zawsze jednak mogę ale też nie zawsze chcę pomóc bo niestety
zdarzają się ludzie ktorym pomagać nie warto.
--
Jackare
-
134. Data: 2009-03-03 19:52:59
Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:gok0hl$bb1$1@news.onet.pl sz <s...@b...no> pisze:
>> Oszustwo to trzeba udowonić. Czytałeś w ilu przypadkach się udaje.
> chyba przepisy prawa uderzyły ci do głowy.
Może i do twojej pukały.
Ale nikogo nie było.
> oszustem stajesz się w momencie popełnienia oszustwa, złodziejem jesteś w
> momencie gdy coś ukradniesz, a nie dopiero gdy ktoś to udowodni. wiem że
> lubisz kruczki prawne, takie jak "jak bezkarnie zabić babcię na pasach"
> ;-) ale twojemu rozmówcy chodzi o etykę a nie prawo.
To może pl.soc.religia będzie lepszym adresem?
>>> W czasie tego "chorobowego" to inni
>>> zapierdalają za tych oszustów.
>> Nieprawda i nie całkiem. Oni są ubezpieczeni. Pierwsze coś ok. 32 dni
>> płaci pracodawca, potem zakład ubezpieczeń, w końcu płacił składki.
> prawda, zapierdalają za oszustów.
> czy płaci pracodawca, "zakład ubezpieczeń" (haha, czyli w praktyce
> budżet - z podatków) to przekłada się na jedno: kaskę zbierają na kupkę
> wszyscy a potem wędruje ona do oszusta.
Ubezpieczony płacił składki. Z własnej kasy.
> (masz ubezpieczony samochód? o, fajnie, mogę ci go ukraść i będę
> złodziejem "nieprawda i nie całkiem" ;-))
To nieudany dowcip czy autentyczny nonsens?
>>> Zaiste "walka o byt".
>> No właśnie, właśnie. Pracodawca też walczy o byt wywalając pracowników i
>> w ogóle się nad ich losem nie zastanawia. W walce o byt, czyli o
>> najważniejszą rzecz, sięga się po różne rodzaje broni, byle skuteczne.
> można rozwiązać umowę o pracę w sposób elegancki i etyczny natomiast nie
> można w sposób etyczny oszukiwać - to jest ta różnica między uczciwą i
> nieuczciwą walką o byt.
Etyka może być różna, to tylko zbiór zasad, niepisanych umów. Ty możesz mieć
swoje, kto inny swoje.
A i oszustwo mozna różnie definiować.
Oceniaj jak chcesz, masz prawo.
W obliczu tego relatywizmu uważam za potrzebne znalezienie mniej labilnego
punktu odniesienia i za takowy przyjąłem zapisy prawa stanowionego.
Poza tym w opisywanej sytuacji w walce o byt bierze udział nie tylko jedna
strona.
Ty zająłeś się oceną tylko jednej.
Nie widzę zatem powodu przejmowania się twoim pojęciem uczciwej i
nieuczciwej walki o byt.
> z jednej strony przejawiasz wielką sympatię do tzw. pracowników
> szeregowych ale z drugiej widzę że twoja wizja robotnika to coś między
> zwierzęciem domowym a osobą upośledzoną umysłowo.
> biedactwo sobie nie poradzi samo, trzeba za niego myśleć, karmić, i podjąć
> odpowiedzialność za dalsze życie tak jak przy kupowaniu pieska.
> na miłość boską, mówimy tu o dorosłym człowieku który najprawdopodobniej
> coś potrafi (dostał pracę) i nie trzeba go traktować jak dziecko lub
> debila. odrobinę szacunku!
Nie ma mowy o traktowaniu lecz o istniejących możliwościach do wyboru przez
niego.
Tu chyba nie ma co komentować, a próba polemiki byłaby kompletnym bezsensem.
>> Można walczyć o byt wszelkimi sposobami, takie są reguły walki o byt.
>> A wolno wg ciebie walczyć o byt pozbawiając kogoś źródła dochodu (oraz
>> jego rodzinę) aby samemu przetrwać, mój drogi Kali?
> jeżeli pracodawca obetnie mu na pożegnanie ręce to faktycznie pozbawiłby
> go źródła dochodu, ale przecież on tylko rezygnuje z usług danego
> pracownika, który co prawda nie będzie więcej otrzymywal wynagrodzenia ale
> też zyskuje 8 godzin dziennie wolnego czasu który może wykorzystać jak
> tylko chce (na przykład może się gdzieś zatrudnić).
> a może ten pracownik uważa, że to nieuczciwa zamiana? i że te 8 godzin
> dziennie jest mniej warte a na jego zwolnieniu ten wstrętny pracodawca
> tylko skorzysta? ale w takim razie, pracownik przez cały ten czas zyskiwał
> więcej niż powinien, biorąc pensję wartą więcej niż to co wypracował!
> widzisz Jotte, wymyślasz tu jakieś "pozbawanie" i dramatyzujesz a tak
> naprawdę wszystko nie tylko jest w najlepszym porządku ale nawet pracownik
> jest na plusie. i to bez oszustwa!
> (i przemyśl to co piszesz bo wiesz, mniejsza o prawo i dowody ale odnosząć
> się z takim entuzjazmem do oszustów ryzykujesz kolejną reinkarnację jako
> niższa forma życia :-))
Pozostawię bez komentarza te nonsensowne supozycje.
Niemniej z artykułu, który zlinkowałem wynika coś zupełnie innego.
Pracownicy podejmują pewne działania. Widocznie uznają je za potrzebne, i
tyle.
--
Jotte
-
135. Data: 2009-03-03 21:16:47
Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
Od: "Jurek M" <m...@1...pl>
Użytkownik "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> napisał w wiadomości
news:gojgla$l36
>> 50-cio latek z małej miejscowości też kiedyś był młody,
>> podejmował takie, a nie inne decyzje.
> Owszem. Np. podejmował decyzję o walce z komuną, choćby przez wstąpienie i
> działanie w opozycji jako szeregowy członek.
Takich ludzi w Polsce (anonimowych) jest wielu, tysiące, może i miliony.
Czy uważasz, że należą im się specjalne przywileje?
> No i powalczył, a teraz beneficjenci jego działań wywalają go na bruk...
Prezydentem mojego miasta był człowiek Solidarności zasłużony w walce z komuną w
latach 80-tych.
Jako Prezydent nie sprawdził się. Mało tego, naraził miasto na milionowe
straty...
Nie widzę zależności między zasługami
> Odlicz sobie te 50-parę do tyłu. Jakie urodzony wtedy młodziak miał
> możliwości?
Łatwo nie było.
A co mieli powiedzieć np. jego rodzice dorastający w latach 40-tych, którzy
swoje młode życie poświęcili walce z okupantem, a potem odbudowie kraju (i to
nie takiego, o jaki walczyli).
Cóż, nie wybieramy sobie czasów, w jakich żyjemy, i każdy jakoś musi sobie
radzić.
> Poza tym przecież człowiek 50+ to nie starzec, to człowiek w sile wieku, wiele
> jeszcze może dokonać.
Zgadzam się z tym. I tendencja do zatrudniania ludzi przed 35 rokiem życia jakby
zmniejsza się, chociaż tu i ówdzie w ofertach pracy można wyczytać bajki o
"młodym i dynamicznym zespole"...itp bzdury.
Ale co zrobić? Jak przekonać pracodawcę do zatrudnienia "pokrzywdzonych przez
los" 50-latkow?
Ustawowo? Może wprowadzić ulgi itp. zachęty, przywileje?
A co na to powiedzą inni: samotne matki, kobiety w ciąży, młodzi, którzy dopiero
co założyli rodzinę, mają na utrzymaniu małe dzieci, inwalidzi...kolejka
potrzebujących.
I co ma począć pracodawca?
Jak rozstrzygnąć, kogo przyjąć do pracy, kogo zwolnić...?
>> ZUS zdaje się zatrudnia specjalną 'policję', która
>> ma za zadanie kontrolować 'oszustów' (?).
> Owszem. ZUS niekiedy kontroluje zwolnienia, ale generalnie tylko te
> długotrwałe (oraz cykliczne, ciągłe), kiedy sami zaczynają za nie płacić. Do
> tego dość wyrywkowo. Nie jest specjalnie trudno przy odrobinie pomyślunku
> kontroli takiej uniknąć lub przejść ją pomyślnie. Warto w tym zakresie
> współpracować z zaufanym lekarzem.
W sumie koszty kontroli, jeśli miałyby być skuteczne przewyższyłyby straty
wynikające z takich nadużyć.
>>> Jak ci ktoś walnie auto, to naprawiasz na koszt ubezpieczonych (w tym
>>> swój). Taki mechanizm nosi nazwę solidaryzmu społecznego.
>> Ale przy założeniu odpowiednio niskiego prawdopodobieństwa wystąpienia
>> "szkody". Nikt nie ubezpieczy na życie osoby śmiertelnie chorej na raka.
> To zależy od przedmiotu i zakresu ubezpieczenia.
> Auto np. mu ubezpieczą, zresztą nawet nie mają jak się o chorobie dowiedzieć.
Czasami chorobę widać...
>> Jeśli procent takich zdarzeń znacząco wzrasta w krótkim okresie czasu
>> (bo nawet składek nie są w stanie radykalnie podnieść), system się
>> sypie i już nie spełni swojej roli.
>> Np. za kierowców wyłudzających AC płacą wszyscy pozostali.
> Tak działa każdy sytem oparty na zasadzie solidaryzmu. Co więcej płacą oni
> także za samego ubezpieczyciela.
Na tym polega problem takiej machiny (mim zdaniem, zbędnej) jak ZUS, którą ze
składek też musimy utrzymać, w tym rzeszę biurw, które idą masowo i ochoczo na
emeryturę już po 55 roku życia.
> Tyle, że są ubezpieczenia obowiązkowe i dobrowolne.
Nie ważne. Założenia podobne.
>> Tak jak i za pasażerów na gapę.
> No, tu to trochę inaczej jest jednak.
Podobnie. Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej musi wyjść na swoje.
>> Tow. ubezp. odpowiednio podwyższy składki, zapłacą wszyscy w imię
>> solidaryzmu ;)
> Tylko w przypadku ubezpieczeń obowiązkowych i braku alternatywy.
> Czyli jak w ZUSie. :)
Nie tylko.
Stawki ubezpieczen dobrowolnych, np AC przy wzroście ryzyka też wzrosną, ale
kogo nie stać, to zrezygnuje. I tyle.
>>> Tylko ty wkraczasz w sferę idei, a ja mówię o przyziemnych realiach.
>> Stworzeniu takiego, a nie innego systemu przyświeca jakaś idea.
> A lepiej, żeby przyświecał pragmatyzm i realizm na niewzruszalnej bazie
> człowieczeństwa.
Co rozumiesz przez "bazę człowieczeństwa"?
Czy wzniosłe idee nie powstają na tej bazie?
Jurek M.
-
136. Data: 2009-03-03 21:17:20
Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
Od: Kviat <kviat@NIE_DLA_SPAMUneostrada.pl>
Jotte pisze:
> Podobna co do mechanizmu kwestia staneła w wątku, który wspomina
> błyskotliwy inaczej osobnik o nicku Kviat.
Traktujesz ZZ jak sektę. Nie dość, że sam masz wyprany mózg to jeszcze
próbujesz robić to publicznie.
Tak jak ktoś już tu napisał: nie jesteś na zebraniu swojej sekty. Tu
trzeba myśleć.
Pozdrawiam
Piotr
-
137. Data: 2009-03-03 21:56:27
Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:gok792$cf9$1@nemesis.news.neostrada.pl Jurek M
<m...@1...pl> pisze:
>>> 50-cio latek z małej miejscowości też kiedyś był młody,
>>> podejmował takie, a nie inne decyzje.
>> Owszem. Np. podejmował decyzję o walce z komuną, choćby przez
>> wstąpienie i działanie w opozycji jako szeregowy członek.
> Takich ludzi w Polsce (anonimowych) jest wielu, tysiące, może i miliony.
> Czy uważasz, że należą im się specjalne przywileje?
Jak miliony to przywileje nie były by specjalne tylko standardowe.
>> No i powalczył, a teraz beneficjenci jego działań wywalają go na bruk...
> Prezydentem mojego miasta był człowiek Solidarności zasłużony w walce z
> komuną w latach 80-tych.
> Jako Prezydent nie sprawdził się. Mało tego, naraził miasto na milionowe
> straty...
> Nie widzę zależności między zasługami
No i?
>> Odlicz sobie te 50-parę do tyłu. Jakie urodzony wtedy młodziak miał
>> możliwości?
> Łatwo nie było.
> A co mieli powiedzieć np. jego rodzice dorastający w latach 40-tych,
> którzy swoje młode życie poświęcili walce z okupantem, a potem
> odbudowie kraju (i to nie takiego, o jaki walczyli).
> Cóż, nie wybieramy sobie czasów, w jakich żyjemy, i każdy jakoś musi
> sobie radzić.
Toteż sobie ludzie radzą.
>> Poza tym przecież człowiek 50+ to nie starzec, to człowiek w sile
>> wieku, wiele jeszcze może dokonać.
> Zgadzam się z tym. I tendencja do zatrudniania ludzi przed 35 rokiem
> życia jakby zmniejsza się, chociaż tu i ówdzie w ofertach pracy można
> wyczytać bajki o "młodym i dynamicznym zespole"...itp bzdury.
> Ale co zrobić? Jak przekonać pracodawcę do zatrudnienia "pokrzywdzonych
> przez los" 50-latkow?
> Ustawowo? Może wprowadzić ulgi itp. zachęty, przywileje?
Miały ponoć być.
> A co na to powiedzą inni: samotne matki, kobiety w ciąży, młodzi, którzy
> dopiero co założyli rodzinę, mają na utrzymaniu małe dzieci,
> inwalidzi...kolejka potrzebujących.
O, to nie to samo.
O ile na posiadanie 50 czy wiecej lat człowiek nie ma wpływu, to posiadanie
rodziny i dzieci ma.
> I co ma począć pracodawca?
> Jak rozstrzygnąć, kogo przyjąć do pracy, kogo zwolnić...?
Będę okrutny - nie moja rzecz.
>> Tyle, że są ubezpieczenia obowiązkowe i dobrowolne.
> Nie ważne. Założenia podobne.
Ważne. Właśnie w dobrowolności zasadnicza różnica.
>>> Tak jak i za pasażerów na gapę.
>> No, tu to trochę inaczej jest jednak.
> Podobnie. Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej musi wyjść na swoje.
Bo jest jedno. Ale zauważ, że w dziedzinie połączeń samochodowych gdzie nie
potrzeba jakiejś szczególniej infrastruktury jest juz inaczej (mikrobusy
itp.).
>>> Tow. ubezp. odpowiednio podwyższy składki, zapłacą wszyscy w imię
>>> solidaryzmu ;)
>> Tylko w przypadku ubezpieczeń obowiązkowych i braku alternatywy.
>> Czyli jak w ZUSie. :)
> Nie tylko.
> Stawki ubezpieczen dobrowolnych, np AC przy wzroście ryzyka też wzrosną,
> ale kogo nie stać, to zrezygnuje. I tyle.
No właśnie. I to zmusza ubezpieczyciela do dostosowania oferty do akceptacji
potencjalnego klienta. W sektorze ubezpieczeń obowiązkowych to nie występuje
(ZUS) albo jest szczątkowe.
>>>> Tylko ty wkraczasz w sferę idei, a ja mówię o przyziemnych realiach.
>>> Stworzeniu takiego, a nie innego systemu przyświeca jakaś idea.
>> A lepiej, żeby przyświecał pragmatyzm i realizm na niewzruszalnej bazie
>> człowieczeństwa.
> Co rozumiesz przez "bazę człowieczeństwa"?
Oto jest pytanie.
Nie umiem tego w tej chwili ująć w jednoznaczne słowa i nie chcę też
próbować, bo na każdą niezręczność czy niejasność wypowiedzi rzucą się
prymitywne hieny prostackiej ideologii i dojdzie do debilnej wymiany
zarzutów.
To jest coś, co czujesz i wiesz, że jest prawidłowe, nie wiem jak to nazwać,
ale jestem przekonany że kapujesz.
Czy ja się nie ocieram o mistycyzm czasem??? :))))
--
Jotte
-
138. Data: 2009-03-03 21:58:00
Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
Od: Adam Płaszczyca <t...@o...spamnie.org.pl>
Dnia Sun, 1 Mar 2009 22:44:21 +0100, Jotte napisał(a):
>>>> Nie trzeba. Oszustwo pozostaje oszustwem nawet nieudowodnione.
>>> Tak? A kto podejmuje decyzję czy coś jest oszustwem czy nie?
>>> Bo przecież nie ty.
>> Dlaczego nie ja?
> A dlaczego ty?
> Co ty jesteś?
A, rozumiem, to tak jak w 'Sensie życia' kiedy rodząca kobieta się pyta co
ma robić ;)
>> Ten, kto wywołuje z premedytacją lub symuluje stan chorobowy w celu
>> wprowadzenia w błąd lekarza i otrzymania zwolnienia, czyli nienaleznego
>> świadczenia jest jak najbradziej oszustem.
> To wszystko trzeba udowodnić, a nie pieprzyć bez sensu.
Owszem, nie.
To, że ktoś oszukuje nie oznacza, że poniesie karę. Do ukarania trzeba
dowodzić, samo oszustwo nim jest dlatego, że spełnia kryteria, a nei
dlatego, że udało się dowieść.
--
___________ (R)
/_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688
___/ /_ ___ ul. Na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012 378 31 98)
_______/ /_ GG: 3524356
___________/ Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/
-
139. Data: 2009-03-03 21:59:07
Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:7ruqhkzljnzn$.dlg@oldfield.org.pl Adam Płaszczyca
<t...@o...spamnie.org.pl> pisze:
> To, że ktoś oszukuje nie oznacza, że poniesie karę. Do ukarania trzeba
> dowodzić, samo oszustwo nim jest dlatego, że spełnia kryteria, a nei
> dlatego, że udało się dowieść.
Fantastyczne odkrycie.
--
Jotte
-
140. Data: 2009-03-03 22:58:37
Temat: [BLUZG] Re: [OT] Re: Jak się nie dać zwolnić
Od: "szomiz" <s...@k...dostawac.reklamy.przez.net>
Użytkownik "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> napisał w wiadomości
news:gok091$1ev$1@news.dialog.net.pl...
>W wiadomości news:gojvgt$m6$1@news.dialog.net.pl Jotte
> <t...@w...spam.wypad.polska> pisze:
>
>>>> Może nie chce być chujem.
>>> Ale czy by na pewno ci sie to udaje?
>> Martw się lepiej o siebie.
> I zauważ, że nie pisałem o sobie, jesli to dla ciebie nie jest zbyt
> trudne.
Fakt, okreslic /in gremio/ druga strone chujami moze chujek a nie chuj.
I lepszy milion korwinistow niz jeden marksista. W obliczu glodu czlowiek
motywuje sie do dzialania. W obliczu kuli z przystawionego do potylicy
pistoletu - umiera.
sz.