eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeprzyszłośc etatu
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 178

  • 51. Data: 2005-04-10 19:09:49
    Temat: Re: przyszłośc etatu
    Od: "vertret\(at\)op.pl" <vertret @ op.pl>

    Użytkownik "MC" <m...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:d3bs36$2bu$1@amigo.idg.com.pl...

    > Poddawałem tylko w wątpliwość Twoje rewelacje.


    OK. To spróbuje jeszcze raz.

    Uważam, że między innymi w FSO do roku 180 były spokojne, gwarantowane przez
    państwo posadki i dlatego pracownicy nie mieli żadnej motywacji, aby coś
    wymyślać odkrywczego. Nikt im nie groził utratą pracy, gdyby nie dawali na
    przykład co 2 lata nowego modelu samochodu.


    vertret




  • 52. Data: 2005-04-10 19:16:54
    Temat: Re: przyszłośc etatu
    Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>


    Użytkownik "vertret(at)op.pl" <vertret @ op.pl> napisał w wiadomości
    news:d3bmho$51f$1@news.onet.pl...

    >
    > Wśród członków mojej bliższej i dalszej rodziny i masy znajomych w Polsce
    > i
    > w Niemczech, sa ludzie na sztywnych etatach oraz tacy, którzy pracują w
    > swoich własnych mniejszych lub większych firmach lub mają wolny zawód i są
    > wynajmowani do różnych projektów.
    > Ci pierwsi mają umowy na czas nie określony, ustalone godziny pracy,
    > wiedza
    > w niedziele co beda robic przez cały tydzień.
    > Ci drudzy nie są codziennie niczego pewni poza tym, że mieliby co do
    > roboty
    > przez 24 godziny na dobe.
    >
    > I tak się dziwnie składa, że to ci pierwsi mają wiecznie pretensje do
    > świata
    > o wszystko a w niedziele pod wieczór biorą tabletki uspokajające.

    Tobie sie wetne, bo Jotte ma mnie w killfile'u i tak, a w sumie odnosze sie
    do tego, co on Ci na to odpowiedzial - nie dla niego, tylko dlatego, ze
    piszac na grupe dyskutuje sie i tak z cala grupa.

    Ty masz swoich znajomych i Jotte ma swoich znajomych i sa rozni. Mysle, ze
    kazdy ma w jakis sposob racje, bo istnieja dwa typy ludzi - mozna by ich
    nazwac rolnikami i wojownikami. Rolnik ceni male a pewne dochody i
    stabilnosc oraz wyrownany wysilek, wojownik ryzykuje, aktywnie sie pcha w
    niepewne rzeczy i ma duze ambicje, jest gotow na duze zrywy i pragnie w
    zyciu intensywnosci. To, kto kim jest, zalezy w najwiekszej mierze od
    wychowania i od tego, z jakimi ludzmi sie w zyciu stykal. Wyksztalcenie czy
    pochodzenie spoleczne nie maja tu nic do rzeczy, bo widzialam wszystkie
    kombinacje.
    "Rolnik" bedzie sie zle czul w warunkach wolnego zawodu, lapania zlecen
    itd. - jak Jan Kowalski ma problem z przychodzacymi do niego "rolnikami".
    Wojownik bedzie sfrustrowany na nieciekawym, stabilnym etacie i odzyje
    dopiero w wirze rynkowej walki.
    Kiedys gadalam z facetem, ktory zarabial na zycie inwestujac w gielde i
    fundusze dla swoich klientow. Portfel inwestycyjny ma pewnien wskaznik
    skonstruowany z oczekiwanego zysku i ryzyka. Wysokie ryzyko, wysoki mozliwy
    zysk, niskie ryzyko, nizszy zysk. Ten facet mi powiedzial, ze najwazniejsze
    jest rozpoznac styl klienta i dopasowac kombinacje bezpieczenstwa i ryzyka
    do jego charakteru - wtedy klient bedzie zadowolony prawie bez wzgledu na
    to, co sie bedzie dzialo na rynku, bo bedzie mial zaspokojona swoja
    psychiczna potrzebe. Ten facet wcale nie osiagal najwyzszych zyskow dla
    swoich klientow swoja obsluga, ale wiodlo mu sie bardzo dobrze, bo oni
    uwielbiali dobrze sie czuc majac dopasowane do swojego charakteru pakiety
    akcji.

    I jeszcze o szczurach, freelancerach i innych "wojownikach". To jest trudna
    sprawa, bo trzeba byc - wbrew pozorom - bardziej odpowiedzialnym i
    przewidujacym. W dobrych czasach odkladac kase na przezycie co najmniej pol
    roku bez kasy i nie ruszac jej na emocjonalne wydatki - bo zlecenia daja
    przychody nierowne, dopoki nie jest sie "gwiazda", a wybrednosc w wyborze
    pracy etatowej powoduje, ze trzeba sie liczyc z dlugim szukaniem
    odpowiedniego kontrahenta do takiej umowy - jesli sie chce byc samemu
    zadowolonym. Na rzeczy takie jak spotkania z przyjaciolmi czy wypady z
    rodzina jest mniej czasu, wiec sie wyzej ten czas i ceni i przez to czasem
    lepiej go organizuje, ale biada temu, kto tak nie zrobi, bo zostanie
    samotny, a wbrew pozorom wiekszosci "wojownikow" zle to znosi. "wojownik" w
    roli "rolnika" przezyje, "rolnik" wcisniety rynkowa koniecznoscia w role
    "wojownika" ma duze ryzyko spektakularnej kleski, ktora znacznie ciezej
    zniesie.

    I.




  • 53. Data: 2005-04-10 19:28:26
    Temat: Re: przyszłośc etatu
    Od: " " <m...@W...gazeta.pl>

    vertret\(at\)op.pl <vertret @ op.pl> napisał(a):

    > Każdy jest w czymś dobry. Trzeba tylko chcieć to robić.
    >
    No tak, ale jeżeli jesteś w czymś dobry, chcesz to robić,
    a pracodawcy chcą rozmawiać tylko z młodszymi i z dyplomem?

    Marek


    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 54. Data: 2005-04-10 20:04:24
    Temat: Re: przyszłośc etatu
    Od: " Marek" <m...@W...gazeta.pl>

    vertret\(at\)op.pl <vertret @ op.pl> napisał(a):

    > Użytkownik "Jotte" <t...@W...pl> napisał w wiadomości
    > news:d39ap7$6u3$1@news.dialog.net.pl...
    > > > Ja uważam, że wydajniejsi są ludzie bardziej spokojni o przyszłość.
    > > > Tacy, którzy są pewni, ze po weekendzie będzie gdzie przyjść do pracy.
    > > Jestem podobnego zdania.
    >
    > Oczywiście nie przeszkadza wam zupełnie, że cała dotychczasowa historia
    > ludzkości przeczy tej teorii.
    >
    Oczywiście, że nie. Cała dotychczasowa historia ludzkości opiera
    się na ludziach wykonujących swoją codzienną, często monotonną pracę.
    Opiera się właśnie na ludziach, którzy co poniedziałek mają gdzie przyjść
    do pracy i zapewniają ciągłość działania firm i społeczeństw.
    Np. piekarz, sekretarka czy gospodarz domu, nie biorą udziału w projektach,
    oni po prostu przychodzą co poniedziałek do pracy i wykonują swoją pożyteczną
    pracę na etacie.
    Ilu najemnych może brać udział w projektach? To tylko skromna część rynku
    pracy. Czy wszyscy pracownicy - jak sugerują ogłoszenia - są mobilni,
    jeżdżą, skaczą i fruwają? Nie, bo w przeciwnym wypadku firmy nie potrzebowały
    biur, bo wszyscy byliby w ciągłym ruchu.

    Marek


    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 55. Data: 2005-04-10 20:08:16
    Temat: Re: przyszłośc etatu
    Od: "vertret\(at\)op.pl" <vertret @ op.pl>

    Użytkownik <m...@W...gazeta.pl> napisał w wiadomości
    news:d3buoq$m20$1@inews.gazeta.pl...
    > No tak, ale jeżeli jesteś w czymś dobry, chcesz to robić,
    > a pracodawcy chcą rozmawiać tylko z młodszymi i z dyplomem?

    Wtedy kładziesz sie oczywiście na glebe i zaczynasz płakac.
    Ten wredny prywaciarz przeprasza cie wtedy za stres, daje umowe na czas
    nieokreslony i wypłate w wysokosci calej sredniej krajowej!


    vertret



  • 56. Data: 2005-04-10 20:15:51
    Temat: Re: przyszłośc etatu
    Od: "MC" <m...@g...pl>

    Użytkownik "vertret(at)op.pl" <vertret @ op.pl> napisał w wiadomości
    news:d3btlg$lni$1@news.onet.pl...
    > Użytkownik "MC" <m...@g...pl> napisał w wiadomości

    > OK. To spróbuje jeszcze raz.
    >
    Kolejne pudło. Już mnie to zaczyna nudzić. Przygotuj się lepiej, poznaj
    fakty, a potem wyciągaj wnioski i bierz udział w dyskusji. Odwrotna
    kolejność nie jest właściwa.

    > Uważam, że między innymi w FSO do roku 180 były spokojne, gwarantowane
    przez
    > państwo posadki i dlatego pracownicy nie mieli żadnej motywacji, aby coś
    > wymyślać odkrywczego. Nikt im nie groził utratą pracy, gdyby nie dawali na
    > przykład co 2 lata nowego modelu samochodu.
    >
    Bzdury pleciesz. Wymyślanie odkrywcze, a wprowadzenie do produkcji nowego
    modelu samochodu to dwie rózne rzeczy. Nikt siłą woli samochodu na linie
    produkcyjne nie wprowadził. A po drugie akurat w tym czasie w FSO wiele się
    działo. Klepali nowe modele, które nie wchodziły do produkcji, brali udział
    w rajdach, chociaż nie musieli bo byli na na etatach i na dodatek rekord
    świata pobili, co prawda w niezbyt poważneij konkurencji, ale to jest też
    dowód, że wychodzili poza zakres swoich obowiązków. To wszystko na
    gwarantowanych posadkach. Więc pleciesz byle co z lekceważeniem dla faktów.
    Z mojej strony to EOT.


  • 57. Data: 2005-04-10 20:17:18
    Temat: Re: przyszłośc etatu
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    W wiadomości news:d3bsrk$14u$1@news.onet.pl vertret(at)op.pl <vertret @
    op.pl> pisze:

    >> O, z pewnością. Wielu ludzi ma bujną wyobraźnię i wymyśla, co im akurat
    >> potrzebne.
    > Jakbyś miał odwagę wyjść z rezerwatu tobyś nie takie cuda zobaczył.
    Wybierz sobie ripostę:
    1. Mówisz, jakbyś ty miał tę odwagę. ROTFL
    2. Myślisz, że uciekłeś z rezerwatu? Możliwe.
    3. Zapowiadają stopniową poprawę pogody.
    ;))

    >> Przepraszam, że zostawiłem cały cytat, ale to było konieczne, aby w nie
    >> zniekształcić jego tendencyjności, ukazać zaś minimalną wiarygodność, do
    >> której chcę szyderczo nawiązać. ;)
    > Co konkretnie jest mało wiarygodne w moim tekscie?
    Całość. Takie tam opowiastki. Jak widzisz, ja też takie potrafię układać.
    Każdy zresztą potrafi.

    > "Wiekszość jednych i drugich wyraża zazdrość w stosunku do trzecich -
    > zatrudnionych na umowach o pracę na czas nieokreślony, mówiąc: wam to
    > dobrze, nie musicie sie martwić czy za miesiąc
    > będziecie mieć robotę, macie może niewielki, ale stabilny dochód,
    > bezpieczeństwo życiowe, no i byle gnój wami nie pomiata, grożąc utratą
    > pracy."
    > To właśnie pokazuje dokladnie twoje podejscie do problemu.
    > Szczególnie nazywanie gnojem człowieka, któremu się tylko CIUT więcej
    > chciało zrobić od ciebie.
    Guzik. Tekst jest prawdziwy, choć uogólniony. A ty pokazujesz brak
    umiejętności czytania ze zrozumieniem przypisując mi niewypowidziane
    poglądy.
    Ja zapieprzam równo i się nie skarżę, jednak reaguję tak, jak uważam za
    stosowne. Co między innymi oznacza, że oceniam. Korzystam też z praw, staram
    sie na miarę swych możliwości wpływać na ich kształt. Zauważam ludzi oraz
    ich problemy nie pozostając na nie obojętnym.
    Czego tobie oraz tobie podobnym życzę, bo to niezła postawa.

    > Pomiatani są ludzie, którzy też innych nie szanują. A nie szanujesz
    > blizniego stając w rozkroku i wrzeszcząć: "Dawac mi tu etat wy gnoje
    > prywaciarze i ani się ważcie coś wymagać ode mnie poza przyjsciem i
    > wyjsciem z pracy. Takiego mnie Pan Bóg stworzył i nie zamierzam jego
    > dzieła kalać praca nad sobą lub mysleniem"
    To co najmniej konfabulacja. Jak z tym dyskutować? I po co?
    Stary - ja nie uważam wcale, że pracodawca (jeśli już użyć tego
    nieadekwatnego określenia) prywatny jest jakiś "gorszy" czy "lepszy" od
    jakiegokolwiek innego. To absurd. Wszelkie formy instytucji korzystających z
    pracy najemnej uważam za całkowicie równoprawne. Od Józka mającego
    warzywniak i zatrudniającego jednego sprzedawcę poczynając, a na
    jednoosobowej spółce skarbu państwa zatrudniającej tysiące pracowników
    skończywszy.
    Rodzaj własności zakładu pracy z punktu widzenia pracownika jest bez
    znaczenia. Z punktu widzenia ekonomii i zarządzania juz tak nie jest, ale to
    inna sprawa.
    Natomiast wiem z praktyki, że przypadki łamania prawa pracy i inne
    dewiacyjne i przestępcze zachowania wobec pracowników maja miejsce o wiele
    częściej właśnie w zakładach prywatnych.

    >> Podsumowując - niechaj każdy szuka takiej formy zatrudnienia, jaka mu
    >> bardziej odpowiada.
    > Oczywiście jestem za tym.
    No widzisz - i słusznie. A jak by tak stało się, że nie ma innej formy
    oprócz freelancerów to nie mógłbyś być za tym, bo wyboru by nie było.

    > Ja pisałem tylko, że częśc osób szuka całe życie kwiatu paproci, aby go
    > jak najmniejszym wysiłkiem zerwać a inni go po prostu sami cierpliwie
    > hodują i za to są wyzywani od "szczurów".
    Nie, szczurami nazywani są - słusznie - uczestnicy tzw. wyścigu szczurów.
    Ponoć istnieje wielka liczba przedstawicieli homo sapiens, których
    człowieczeństwo sprowadza się wyłącznie do biologicznej przynależności do
    gatunku. Może to i prawda?

    Przy okazji - pracuję w zakładach pracy: państwowym, samorządowym i
    prywatnym, a także trochę "na swoim". To mi daje praktyczną dane dla
    perspektywy porównawczej. Chętnie gadam z takimi, co mają podobną.

    --
    Jotte


  • 58. Data: 2005-04-10 20:18:34
    Temat: Re: przyszłośc etatu
    Od: " Marek" <m...@W...gazeta.pl>

    vertret\(at\)op.pl <vertret @ op.pl> napisał(a):

    > Nikt im nie groził utratą pracy, gdyby nie dawali na
    > przykład co 2 lata nowego modelu samochodu.
    >
    A komu potrzebny co dwa lata nowy model, jeżeli ludzi po dwudziestu
    latach pracy nie stać na obecny model? Przecież w tamtych latach
    samochody były nie dla mody, ale dla użytku - głównie dla firm
    państwowych. A i teraz po co nowe modele, skoro bezrobotnych i żyjących
    poniżej progu ubóstwa nie stać nawet na używany samochód?

    Marek


    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 59. Data: 2005-04-10 20:27:39
    Temat: Re: przyszłośc etatu
    Od: "vertret\(at\)op.pl" <vertret @ op.pl>

    Użytkownik " Marek" <m...@W...gazeta.pl> napisał w wiadomości
    news:d3c0s8$3pb$1@inews.gazeta.pl...
    > Oczywiście, że nie. Cała dotychczasowa historia ludzkości opiera
    > się na ludziach wykonujących swoją codzienną, często monotonną pracę.

    Gdyby to była prawda to leżelibyśmy dzisiaj w jaskiniach i jak codzien,
    lapalibyśmy przechodzące po nas karaluchy i monotonnie wkładali je do pyska.

    > Opiera się właśnie na ludziach, którzy co poniedziałek mają gdzie przyjść
    > do pracy i zapewniają ciągłość działania firm i społeczeństw.
    > Np. piekarz, sekretarka czy gospodarz domu, nie biorą udziału w
    projektach,
    > oni po prostu przychodzą co poniedziałek do pracy i wykonują swoją
    pożyteczną
    > pracę na etacie.

    Której by nie było, gdyby komuś nie znudziła się surowa trawa, gdyby ktoś
    miał tak mało zajęć, że dałby rade zrobić samemu i gdby komuś nie znudziło
    się mieszkanie w wilgotnej jaskini.


    > Ilu najemnych może brać udział w projektach? To tylko skromna część rynku
    > pracy.

    Ale to dzieki nim nieloty mają robote a nie odwrotnie.


    vertret


  • 60. Data: 2005-04-10 20:29:49
    Temat: Re: przyszłośc etatu
    Od: " Marek" <m...@W...gazeta.pl>

    vertret\(at\)op.pl <vertret @ op.pl> napisał(a):

    > Uważam, że większość osób plująca na "wyścig szczurów" robi to, aby
    > uzasadnic własne próżniactwo. Przecież dużo łatwiej jest wytłumaczyć
    > dziecku, że nie ma kasy na rower, bo tata ma swoją godnośc i nie może brać
    > udziału w "wyścigu szczurów", niż przyznać się, że tata założył sobie
    > przejśc przez życie "lekkim fetem", o 15:00 kończyć prace i potem może
    > najwyżej otworzyć piwo na działce.
    >
    Społeczeństwo, w którym tylko szczura będzie stać na rower dla dziecka,
    długo nie pociągnie. Nawet zasoby finansowe szczura wyczerpią się prędko,
    wydawane na upragnioną prywatną służbę zdrowia.
    A poza tym skąd szczur ma mieć dzieci? W biegu?? Przecież kopulacja
    w biegu jest nie możliwa, bo kobieta z podniesioną suknią biegnie szybciej
    niż mężczyzna z opuszczonymi spodniami.

    Marek


    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

strony : 1 ... 5 . [ 6 ] . 7 ... 18


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1