eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeRe: paragraf 52Re: paragraf 52
  • Data: 2007-08-02 12:53:46
    Temat: Re: paragraf 52
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W wiadomości news:f8sfd5$p$1@nemesis.news.tpi.pl Jackare
    <j...@B...pl> pisze:

    >> Osobiście też nie doznałem takich działań, choć drobne konflikty się
    >> zdarzały. A skoro się zdarzały, to znaczy, że mogą się znowu zdarzyć,
    >> mogą nie być takie drobne, a ja mam zamiar je wówczas wygrywać.
    > No to się cieszę bo juz myslałem że byłeś notorycznie ciemiężony przez
    > pracodawców i stąd takie podejście.
    Cieszę się, że się cieszysz. ;)

    > Mimo wszystko uważam że nie należy
    > (nie warto) az tak skrajnie formalizować stosunków z pracodawcą.
    Nie twierdzę, że należy. Ale trzeba się liczyć z taką koniecznością i być na
    nią przygotowanym. Po co się budzić z ręka w nocniku i to w dodatku
    nieopróżnionym?

    > Przypuszczam że gdyby pracownik czy pracownicy ktorzy mi podlegają
    > kazdorazowo, notorycznie żądaliby polecenia na piśmie na wykonanie
    > czynności które leżą w ich zakresie obowiązków i nie moglibysmy sie w
    > tym względzie porozumieć, podziękowałbym jednemu z drugim w trybie
    > dyscyplinarnym za narażanie przedsiębiorstwa na staty i działanie na
    > szkodę przedsiębiorstwa.
    Czegoś tu nie rozumiem, coś mi nie pasuje. Piszesz: "pracownicy, którzy mi
    podlegają", a nie "moi pracownicy". Z tego wnioskuję, że nie jesteś
    pracodawcą, tylko takim samym pracownikiem tyle, że pełniącym funkcje
    kierowniczą. Czyli jesteś szefem jakiegoś tam szczebla.
    Jeśli tak, to nie masz nic do dziękowania i to w żadnym trybie, bo nie ty
    jesteś stroną stosunku pracy.

    > Zresztą raz już się tak zdarzyło, z tym że
    > pracownik nie żądał poleceń na pismie tylko odmawiał ich wykonania.
    > Powodem było to że nie zaakceptował sytuacji w ktorej ja przyszedłem z
    > zewnątrz do firmy i zostałem jego przełożonym.
    Głupi gość był jakiś.
    Ja bym na jego miejscu z tobą inaczej pograł gdybym uznał, że należy.

    > Tak naprawdę rzeczywiste relacje z pracodawcą, czyli inne niż te
    > wynikajace z zawartej umowy o pracę, przykładowo perspektywy awansu,
    > możliwośc korzystania z przywilejów i uprawnień w organizacji, wpływ na
    > pracę swoją i innych buduje się na płaszczyźnie nieformalnej i czesto
    > niezwiązanej bezpośrednio z pracą.
    > Osobiscie wolę awansować i iść do przodu w hierarchii uprawnień,
    > przywilejów i odpowiedzialności (co się przekłada na dochody) niż się
    > przede wszystkim zabezpieczać przed konfliktem. Parafrazując: wolę
    > zwiększac przychód i zarabiać pieniądze niz skupiac się tylko na
    > pilnowaniu kosztów. Kiedyś przeczytałm gdzieś, że awansują nie ci którzy
    > dobrze pracują, ale ci którzy potrafią zbudowac sobie dobre relacje. Po
    > latach różnych doświadczeń uwazam że to prawda, niezależnie od tego co
    > mówi się "oficjalnie" i jak zbudowane są ścieżki kariery w firmach.
    Tu mamy zupełnie różne podejścia. Nie jestem szczurem wyścigowym. Awans mam
    w dupie.
    Pozapracowe relacje z pracodawcą uważam za zbędne i "zanieczyszczające"
    podstawowy układ, jakim jest stosunek pracy (choć osobiście swego czasu
    byłem w takiej sytuacji i było to dla mnie korzystne, jednak generalnie mam
    zdanie jak napisałem).
    Przez ładnych parę lat pełniłem dość wysoką funkcje kierowniczą. Potem
    zmienił się mój szef-dyrektor. Zaproponowano mi pozostanie na stanowisku
    przez kolejny rok. Nie znałem tej osoby, zgodziłem się. W ciągu mniej więcej
    2-3 miesięcy okazało się, że to kanalia. Zastanawiałem się co zrobić -
    zrezygnować z funkcji aby nie babrać się w gównie, czy zostać do końca
    kontraktu i utrudniać na ile będę mógł różne draństwa. Reszta kadry
    kierowniczej zeszmaciła się szybko i bez problemów, więc byłem sam. Nie wiem
    czy dobrze zrobiłem, ale wybrałem to drugie i sporo świństw utrudniłem, a
    kilka udało mi się uniemożliwić. Oczywiście kontrakt nie został mi
    przedłużony, ale nie miałem złudzeń, doskonale wiedziałem co robię.

    > Uważam że awans = lepsza pozycja w firmie, mniejsze narażenie na
    > konflikty, lepsze pieniądze i lepsze zabezpieczenie właśnego bytu. IMHO
    > jest to bardziej skuteczny model niż praca na kilku etatach (czy etat +
    > zlecenia) w ściśle formalnych relacjach.
    Widzisz, ja rozumiem twoje stanowisko, choć przyznam wprost, że się nim
    brzydzę (bez obrazy).
    Pozycja w firmie, lepsze pieniądze, zabezpieczenie - co zrobisz, do czego
    się posuniesz, żeby to uzyskać? Co z tym wszystkim będzie, jeśli dojdzie do
    sytuacji, kiedy jedyną honorową reakcją na poczynania twojego szefa wobec
    ciebie czy innych będzie musiało być np. krótkie: "Wal się,śmieciu"?
    Podołasz takiej sytuacji?
    Wiesz, czasem się golę, nie chciałbym przy tej czynności pluć w lustro.
    Stosując mój - IYHO mniej skuteczny - model uzyskiwania środków utrzymania
    mam komfort, o jaki mi chodzi. Cenię to.
    Być może (ale tylko być może), gdybym się sprzedał jednej "firmie", pracował
    na awans, lizał dupska szefom, nie "stawiał" się, zapomniał o prawie i
    szacunku do siebie - zarabiał bym więcej. Nie wiem o ile, 20÷30%?
    No więc ja tę kwotę, nie zarabiając jej i nawet nie znając jej wysokości,
    wydaję kupując za nią swoje dobre samopoczucie i nienaruszony szacunek do
    siebie.
    Taki jestem.
    Howgh!

    --
    Jotte

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1