eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeJak się nie dać zwolnić › Re: Jak się nie dać zwolnić
  • Data: 2009-03-05 12:33:53
    Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W wiadomości news:goo5n3$75u$2@nemesis.news.neostrada.pl Jurek M
    <m...@1...pl> pisze:

    > Wyobraź sobie, że kandydujesz w firmie X na stanowisko Y i przegrywasz z
    > kimś, kto ma kombatancką przeszłość (albo jego dziadek) i to właśnie
    > zaważyło o przyjęciu na to stanowisko właśnie Jego, nie Ciebie.
    > Takie czasy mamy za sobą (a może tak mi się tylko wydaje?)
    Teraz jest inaczej. Teraz przyjmuje się szwagra znajomej.
    Czasem dla picu przeprowadza się nawet rekrutację na już "obstalowane"
    stanowisko.

    > Acha, a co powiesz o służbach mundurowych i planowanym wydłużeniu im
    > wymaganego stażu pracy z 15 do 25 lat?
    > Ja uważam, że słusznie. Bo przecież chłop po 40-ste jeszcze w sile wieku
    > jest. Policjanci burzą się.
    Każdy komu robią gorzej burzy się, to naturalne.
    Ja uważam, że to nie zawód powinien decydować, lecz rodzaj wykonywanej
    pracy.
    Np. 15 lat stażu w patrolu prewencji i albo emerytura (niższa) albo na
    następne kilka lat za biurko i dosłużenie do następnego progu i wyższej
    emerytury. Jak to ująć w ramy systemowe nie zastanawiałem się.

    >> Prezydencina po czterech latach urzędowania ma dożywotni dochód, a
    >> przecież
    > I jakoś ludzie nie garną się do tej 'fuchy'.
    Inwestycja duża, szanse małe.

    >> ryzykował jedynie przegraną zaś prezydentem mógł być fatalnym, czy wręcz
    >> szkodliwym.
    > Naród wybrał takiego prezydenta i ponosi tego konsekwencje.
    Bo demokracja to taki ustrój, w którym 6 meneli przegłosowuje 5 światłych
    ludzi.

    >> Ale to właśnie pracownik mający zobowiązania łatwiej podlega naciskom
    >> (bo ma zobowiązania), ma silniejszą motywację natury merkantylnej (bo
    >> jeszcze niewiele osiągnął), ma mniejsze doświadczenie życiowe. Krótko
    >> mówiąc jest wygodniejszy w użyciu.
    >> Straszliwie upraszczam, ale chciałem tylko wskazać kierunek postrzegania.
    > Zgadza się. Nie wziąłem tego pod uwagę, ale to ma zasadnicze znaczenie.
    > Po prostu młodzi są o wiele bardziej podatni na manipulacje.
    > Łatwiej z takiego zrobić 'cyborga' ;). To fakt.
    > Jednak prawdziwy specjalista, poszukiwany na rynku pracy, sam się
    > obroni, choćby miał i
    > grubo po 50-tce.

    >>> I skoro sam potwierdziłeś, że 50-latek to człowiek w sile wieku, w pełni
    >>> wartościowy, to niech konkuruje z innym, także młodszymi. Poradzi sobie.
    >>> Po co go dodatkowo wspierać?
    >>> Niech sam przekona pracodawcę, że to właśnie jego warto zatrudnić (nie
    >>> zredukować).
    >> Zanim przejdziesz dalej dokonaj lektury art. 11^3 KP.
    >> Zakładam, że już.
    >> Oto niemoc prawa, a nie jest to jedyny przykład. Skoro prawo nie
    >> działa jak powinno to potrzebne są jakieś inne mechanizmy. Nie zwalaj
    >> na obywatela ciężaru walki z jego niemocą. Na tę walkę to on płaci
    >> podatki.
    > Jakość przepisów prawa, pochodną jakości pracy naszych ustawodawców...
    Masz, oczywiście, słuszność. Dodam tylko, że jest wiele aspektów życia,
    których nie da się w sposób precyzyjny skodyfikować. A nawet jak się da, to
    możliwości egzekwowania prawa w tym zakresie są raczej iluzoryczne (jak np.
    w przypadku wspomnianego artykułu KP). Można próbować iść drogą wzmagania
    kontroli i zaostrzania sankcji karnych ale to prosta droga do zamordyzmu i
    państwa totalitarnego.

    >>> zauważyłem. Niestety, z 53-letnią Panią Jadzią z księgowości nikt nie
    >>> chciał się 'integrować', bo nie pasowała do reszty, nie była już
    >>> atrakcyjną laską, nie lubiła "Feel", "Ich Troje"...i w ogóle była jakaś
    >>> taka 'niedzisiejsza'... Być może tutaj tkwi problem w niechęci do
    >>> zatrudniania ludzi po 50-tce? I z tego samego powodu jako pierwsi idą na
    >>> 'odstrzał'?
    >> Tzw. "integracja" na gruncie towarzyskim to jedna z metod uzależniania
    >> pracownika od środowiska, w którym pracuje, uczynienia go trybikiem
    >> myślącym o pracy nawet w czasie wolnym i to jeszcze z poczuciem, że
    >> tak ma być. To nic innego, jak prymitywna forma prania mózgu.
    > Struktury korporacji przypominają sekciarsko mafijne i podobne są metody
    > manipulacji ludźmi.
    > Nie da się tego ukryć.
    > Tzw. wyjazdy integracyjne, szkolenia, to jeden z elementów takiej
    > manipulacji.
    Powiem wprost - ja nie wiem co to są "struktury korporacyjne", spotkałem się
    także z posługiwaniem sie nonsensownym IMO terminem "kultura korporacyjna" i
    też nie mam pojęcia co to za zwierzę. Wg mnie takiego czegoś nie ma, bo te
    dwa słowa kłócą się semantycznie. Jakie kryteria miałyby określać, że nie
    pracuje się normalnie u pracodawcy, lecz dla/w korporacji?

    > Tylko nie do końca mnie zrozumiałeś. Nie o taką
    > 'integrację' mi chodziło. Przez 8 godzin pracy (1/3 życia) wśród ludzi
    > nie da się zupełnie od siebie odizolować.
    > Pracownicy wychodzą na papierosa, rozmawiają, żartują, lubią się albo
    > nienawidzą... ;)
    > Życie towarzyskie kwitnie. Tego nie wyeliminujesz.
    > Osoba rekrutująca kandydata bierze i to pod uwagę.
    > I gdy ktoś, zdaniem rekrutera nie pasowałby do reszty zespołu, jest
    > raczej eliminowany.
    > Nie twierdzę, że to właściwe podejście, ale tak bywa.
    > Kwalifikacje to jedno, a tzw. 'image', który zdaniem rekrutera mógłby
    > zaszkodzić grupie, to drugie.
    > I co na to poradzisz? Z tego powodu starszy pokoleniem kandydat ma 'pod
    > górkę'.
    Co poradzę? Nic, nie mam pomysłu. Kontynuując niejako to, co napisałem nieco
    wyżej w tej wypowiedzi zapodam, ze nigdy nie uczestniczyłem osobiście w
    żadnej rekrutacji, nigdy nie zetknąłem się z rekruterem jako strona jego
    działań i nigdy nie pracowałem w jakimś dużym przedsiębiorstwie (kilkaset
    osób lub więcej). Wszystko co o tym wiem pochodzi z zeznań innych, często od
    osób którym w znaczącym stopniu ufam.
    Nie zamierzam tego stanu rzeczy zmieniać. Gdybym udał się (choćby dla jaj)
    na tzw. rozmowę kwalifikacyjną i przebiegałaby ona tak, jak choćby w wielu
    opisach na tej grupie, to zapewne zrobiłbym z rekrutera durnia i w efekcie
    odpadł w przedbiegach. M.in. dlatego o robocie nigdy nie gadam przez jakichś
    pośredników tylko z bezpośrednim pracodawcą.
    Naturalnie zwykle stosunki interpesonalne są nieodłącznym czynnikiem życia
    zawodowego, masz rację, że tego sie uniknąć nie da (chyba, że praca
    zdalna?). Zawsze trzeba jednak mieć świadomość, że to tylko praca,
    uzyskiwanie środków do życia i po tych iluś tam godzinach koniec z tym.
    W jakże komfortowej sytuacji jest ktoś, kto te środki po prostu posiada i
    pracuje wyłącznie z pasji, zainteresowań, z nudów wreszcie... ;)

    >> Moja dewiza jest taka: nigdy, ale to nigdy nie łącz pracy z życiem
    >> prywatnym. Nie przynoś problemów domowych do pracy i problemów z pracy
    >> do domu. Nie opowiadaj partnerowi/partnerce o sprawach zawodowych, no
    >> chyba że ogólnie i tylko tyle ile to niezbędnie konieczne. Po pracy
    >> nie jesteś pracownikiem, nie masz szefa, wychodzisz z roboty i tego co
    >> się z nią wiąże nie ma.
    > Zgadzam się z powyższym.
    > Ale to zależy od charakteru wykonywanej pracy, która nie zawsze pozwola
    > na taki komfort.
    > Chyba, że praca polega np. na układaniu towaru na półkach lub adresowaniu
    > kopert.
    > Podpisując umowę o pracę powinieneś już wiedzieć, jakich spodziewać się
    > uciążliwości.
    > Czy np. często będziesz wyjeżdżał w delegacje i na jak długo.
    > Jeden pracownik może być z tego powodu zadowolony, inny nie. ;)
    > Powinno być to zawarte w umowie, i do tego jasno określony zakres
    > obowiązków.
    Co do mnie osobiście to ja lubię wyjeżdżać w delegacje i chętnie jeżdżę.
    Czasem nawet zgadzam się bez problemu pojechać w zastępstwie kogoś, kto
    akurat musiał odmówić wyjazdu. Monotonia mnie szybko nuży. Mam pewne warunki
    co do tych wyjazdów, pracodawca je zna i respektuje.
    Ale i tak raczej nie opowiadam o pracy swojej połowicy. Co więcej,
    niespecjalnie chcę słuchać jej opowieści czym narażam się na wymówki, bo ona
    nie całkowicie podziela moje stanowisko. :))

    --
    Jotte

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1