-
21. Data: 2008-04-29 17:57:08
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: "tukan" <t...@...onet.pl>
tbird wrote:
> Ale w końcu wykonuje polecenie, czy tak?
> Jeżeli tak to masz problem ze sobą (nerwica?) jeżeli nie podobają ci
> się czyjeś miny:)
> Nie każdy potrafi/chce mieć banana na twarzy przez cały tydzień.
Racja, ale nieraz widać po kimś i nie musi tego artykułować,
że jest z jakiejś sytuacji lub kogoś niezadowolony. Ja też nie
potrafię być miły i uprzejmy w każdej sytuacji, mieć dobrą minę
do złej gry i każdy o tym wie, ale zachowanie niezadowolenia
nieraz po prostu się odczuwa i tutaj mamy do czynienia pewnie
z takim przypadkiem.
-
22. Data: 2008-04-29 18:24:26
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: "Robertos" <r...@w...eee>
Jackare, dzięki wielkie za ten wywód, aż sobie wydrukowałem i będę
do tego wracać w chwilach zwątpienia.
Wydaje mi się, że problem mam sam ze sobą: jak gadam z kumplem,
sam czuję się spięty, jak gadam z nowymi pracownikami, bez problemu
wydaję im polecenia, słucham, doradzam, prowadzę konwersację bez
spinania. To pewnie też kwestia mojej niskiej samooceny: chciałbym
po prostu, aby ze mnie wszyscy, łącznie z kumplem byli zadowoleni,
żeby mówili, że jestem dobrym szefem. Chyba za bardzo tego wymagam
od siebie i stąd te niezadowolenie z kierowania kumplem.
Tu jeszcze jedna kwestia: gdy otrzymuję emaila lub telefon z nowym
zadaniem, rozmyślam długo w myślach, zanim np. przekażę je kumplowi,
analizuję jak to powiedzieć, czy zacząć od "słuchaj, zrób proszę..."
albo może "jest do zrobienia kolejna rzecz:...".. i dopiero po kilku
minutach mówię, co jest grane.
Ostatnio przytłacza mnie też ogrom obowiązków.. operacyjnych. Niestety,
ale w zespole mam tylko trzech pracowników ( w tym kumpla) i niekiedy
aż mi żal dawać im nowe zadanie, jak widze że jeszcze nie skończyli
kilku rzeczy, więc biorę się za to sam (a wiem że prezestostwo nie zatrudni
kolejnej osoby do mojego działu - wiem, bo nie raz prosiłem). Tzn. łatwiej
mi zlecać kolejne zadania tym świeżynkom, gorzej z kumplem, który
po prostu samą miną daje mi do zrozumienia, żebym wyluzował, bo i tak
nie zrobi tego prędzej, jak nie skończy pozostałych rozpoczętych
rzeczy. A potem mi się dostaje po dupie od prezesostwa, bo było to
do zrobienia i tamto, a wykonaliśmy tylko 50% planu.
-
23. Data: 2008-04-29 19:17:02
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: Any User <u...@a...pl>
> Ostatnio przytłacza mnie też ogrom obowiązków.. operacyjnych. Niestety,
> ale w zespole mam tylko trzech pracowników ( w tym kumpla) i niekiedy
> aż mi żal dawać im nowe zadanie, jak widze że jeszcze nie skończyli
> kilku rzeczy, więc biorę się za to sam (a wiem że prezestostwo nie zatrudni
> kolejnej osoby do mojego działu - wiem, bo nie raz prosiłem). Tzn. łatwiej
> mi zlecać kolejne zadania tym świeżynkom, gorzej z kumplem, który
> po prostu samą miną daje mi do zrozumienia, żebym wyluzował, bo i tak
> nie zrobi tego prędzej, jak nie skończy pozostałych rozpoczętych
> rzeczy. A potem mi się dostaje po dupie od prezesostwa, bo było to
> do zrobienia i tamto, a wykonaliśmy tylko 50% planu.
Tak mi się dopiero teraz nasunęło: a czy Ty w ogóle masz tam jakiś
system do zarządzania/koordynacji zadań? Bo wygląda na to, że nie.
Jeśli istotnie nie, to może przekonaj "górę", aby wybulili te 300 zł
rocznie na porządny hosting (bo zakładam, że serwerów też tam nie masz)
+ ze 200 zł jednorazowo za instalację jakiegoś Mantisa, Traca, OTRS, czy
dowolnego w zasadzie systemu ticketowego - zapewniam, że chociaż pracy
właściwej od tego nie ubędzie, to jednak znacznie łatwiej będzie się
połapać w tym, co już zostało zrobione, a co czeka.
--
Zobacz, jak się pracuje w Google:
http://pracownik.blogspot.com
-
24. Data: 2008-04-29 19:33:29
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: "Robertos" <r...@w...eee>
"Any User" <u...@a...pl> wrote in message
news:fv7s7g$1php$1@opal.icpnet.pl...
> Tak mi się dopiero teraz nasunęło: a czy Ty w ogóle masz tam jakiś system
> do zarządzania/koordynacji zadań? Bo wygląda na to, że nie.
>
> Jeśli istotnie nie, to może przekonaj "górę", aby wybulili te 300 zł
> rocznie na porządny hosting (bo zakładam, że serwerów też tam nie masz) +
> ze 200 zł jednorazowo za instalację jakiegoś Mantisa, Traca, OTRS, czy
> dowolnego w zasadzie systemu ticketowego - zapewniam, że chociaż pracy
> właściwej od tego nie ubędzie, to jednak znacznie łatwiej będzie się
> połapać w tym, co już zostało zrobione, a co czeka.
połapać się to ja nie mam problemu. Do tego celu używam pewnego darmowego
systemu (nie webowego).
-
25. Data: 2008-04-29 19:46:37
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: Any User <u...@a...pl>
>> Tak mi się dopiero teraz nasunęło: a czy Ty w ogóle masz tam jakiś system
>> do zarządzania/koordynacji zadań? Bo wygląda na to, że nie.
>>
>> Jeśli istotnie nie, to może przekonaj "górę", aby wybulili te 300 zł
>> rocznie na porządny hosting (bo zakładam, że serwerów też tam nie masz) +
>> ze 200 zł jednorazowo za instalację jakiegoś Mantisa, Traca, OTRS, czy
>> dowolnego w zasadzie systemu ticketowego - zapewniam, że chociaż pracy
>> właściwej od tego nie ubędzie, to jednak znacznie łatwiej będzie się
>> połapać w tym, co już zostało zrobione, a co czeka.
>
> połapać się to ja nie mam problemu. Do tego celu używam pewnego darmowego
> systemu (nie webowego).
A jak rozwiązujesz kwestię niezaprzeczalności działań?
Np. dajesz temu koledze zadanie na dzisiaj, poprzez system. Jego
dodatkowym zadaniem jest odpowiedzenie *w tym systemie*, również
dzisiaj, że je wykonał lub nie + opcjonalnie powód.
Cała rzecz w tym, że w sensownym systemie webowym (czy ogólnie
centralnym) nie ma możliwości takiej edycji swoich wpisów przez
podwładnego, aby po poprzednich ich wersjach nie pozostał żaden ślad.
Dzięki temu podwładny nie może się już wymigać od Twoich poleceń, co po
pierwsze może pomóc w dokumentowaniu powodu zastosowania ewentualnych
sankcji, a po drugie, niesamowicie stymulująco działa na psychikę.
--
Zobacz, jak się pracuje w Google:
http://pracownik.blogspot.com
-
26. Data: 2008-04-29 21:04:51
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: VanVonVen <vanvonven@WYTNIJ_TOinteria.pl>
Uzytkownik "Jackare" <1...@p...pl> raczyl wyrazic swoja opinie w
news:fv7hu5$g8f$1@nemesis.news.neostrada.pl:
> Kobitki realizują cele zarządu za wszelką cenę i po trupach
> choćby były to cele najgłupsze (mały staż i niskie kompetencje nie
> pozwalają tego ocenić a instynkt przetrwania pobudzony awansem
> zawodowym (i w ich mniemaniu społecznym) każe wykonywac ślepo to co
> zostało nakazane). Możecie mi wierzyć. Byłem świadkiem rozwalania
> całych działów taką metodą. Poważni goście, wyjadacze w swoich
> specjalnościach poczatkowo próbowali realizowac polecenia
> "kierowniczek"
Hehe, dobre.
Musze to potwierdzic. Nigdy nie zwracalem na to uwagi "takim okiem", ale po
przeczytaniu powyzszego stwierdzam, ze jest dokladnie tak jak napisales
(oczywiscie nie dotyczy wszystkich kobiet).
--
pozdr. VanVonVen
-
27. Data: 2008-04-29 21:06:21
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: Any User <u...@a...pl>
>> Np. dajesz temu koledze zadanie na dzisiaj, poprzez system. Jego
>> dodatkowym zadaniem jest odpowiedzenie *w tym systemie*, również
>> dzisiaj, że je wykonał lub nie + opcjonalnie powód.
>
> "nie zdążyłem wykonać zadania, bo musiałem zarezerwować czas na napisanie
> raportu z niewykonania zadania. A nie mogłem go pisać po godzinach, bo w
> systemie nie było takiego zlecenia"
Eee, w każdej większej firmie działają tego typu systemy, a jeszcze
nigdzie takiej głupiej sytuacji nie spotkałem.
Poza tym, powód jest opcjonalny - pracownik może po prostu wpisać "tak"
lub "nie" - istotne jest to, aby nie mógł tego np. dzień później zmienić
w sposób niewidoczny dla przełożonego.
--
Zobacz, jak się pracuje w Google:
http://pracownik.blogspot.com
-
28. Data: 2008-04-29 21:11:04
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: "Jackare" <1...@p...pl>
Użytkownik "Robertos" <r...@w...eee> napisał w wiadomości
news:fv7p7e$abb$1@atlantis.news.neostrada.pl...
>
To pewnie też kwestia mojej niskiej samooceny: chciałbym
> po prostu, aby ze mnie wszyscy, łącznie z kumplem byli zadowoleni,
> żeby mówili, że jestem dobrym szefem.
To typowa przypadłość "nowych" kierowników - pragnienie miłości. Wyrośnij z
tego szybko.
> analizuję jak to powiedzieć, czy zacząć od "słuchaj, zrób proszę..."
> albo może "jest do zrobienia kolejna rzecz:...".. i dopiero po kilku
> minutach mówię, co jest grane.
>
Musisz nauczyś się panować nad emocjami, Bądź zawsze uprzejmy ale miej
kamienną twarz i nie epatuj emocjami.
"Chiałbym Cię prosić o zrobienie tegi i tego"- koniec kropka, bez tłumaczeń,
uzasadnień, dwanbia się wciągac w problemy kolegi itp. To po prostu w miarę
sympatyczna forma przekazania polecenia służbowego. Jeżeli on ma problem -
musisz mu dać szansę powiedzieć o tym problemie, ale jako o problemie
ogólnym a nie dotyczącym każdego zadania z osobna. Jezeli złapiesz istotę
tego problemu - znajdziesz metodę jego rozwiązania
> Ostatnio przytłacza mnie też ogrom obowiązków.. operacyjnych. Niestety,
> ale w zespole mam tylko trzech pracowników ( w tym kumpla) i niekiedy
> aż mi żal dawać im nowe zadanie, jak widze że jeszcze nie skończyli
> kilku rzeczy, więc biorę się za to sam (a wiem że prezestostwo nie
> zatrudni
> kolejnej osoby do mojego działu - wiem, bo nie raz prosiłem).
źle, źle, źle. Po prostu wylicz i przekaż w postaci liczbowo-graficznej
obecnej sytuacji przewidywany efekt ztrunienia nowego człowieka i nie bój
się postawić sprawy jasno: albo zarządzasz i ten dział będzie szedł do
przodu, albo pracujesz operacyjnie i niech kto inny zarządza. Jeżeli łączysz
te dwie sprawy, powinieneś otrzymywać wynagrodzenie za dwa etaty, ale nie
sądzę aby udało ci się obie rzeczy robić dobrze.
Ty pozycjonujesz problem i przedstawiasz przełożonym sposób jego rozwiązania
do zatwierdzenia. Jak są mocno dociekliwi to dajesz rozwiązanie
alternatywne,ale w taki sposób aby wybrali tą opcję którą chcesz by była
wybrana. Jeżeli nie chcą rozwiązać tego problemu, to najgorsze co możesz
zrobić to powiedzieć że Ty to wszystko sam nadgonisz. Stary, jesteś
kierownikiem i masz zarządzać. Jakbyś to rozwiązał gdybyś był absolwentem
zarządzania bez przedmiotowej wiedzy merytorycznej? Tobie płaci się za
optymalne zarządzanie zasobami a nie pracę nakładczą.
>. A potem mi się dostaje po dupie od prezesostwa, bo było to
> do zrobienia i tamto, a wykonaliśmy tylko 50% planu.
>
a to już pisałem o miękkim sercu i twardym tyłku. Albo jest źle
(hurraoptymistycznie) opracowany plan, albo nie jest na bieżąco weryfikowany
i korygowany albo brakuje zasobów (ludzkich, finansowych, innych). Nie bój
się mówić o problemach - od razu widać że one są. Nie możesz jednak
narzekać. O problemach możesz mówić przełożonym ale w kontekście ich
rozwiązania a nie tylko pokazania że są, bo to potrafi byle ciura pokładowy.
Coś mi się wydaje że to typowy nasz pierdolniczek: układamy nierealne plany
które są NIENARUSZALNE (wiedząc że ich nie zrealizujemy, ale szef chciał
plan to go na razie ma), potem zbieramy się biadolimy że plan niewykonany i
wyciągamy konsekwencje wobec pracowników, potem mamy 2/3 stanu załogi na L4
i na koncu kierownik kończy z zawałem w wieku 30 lat
--
Jackare
-
29. Data: 2008-04-29 21:21:24
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: "entroper" <e...@C...spamerom.poczta.onet.pl>
Użytkownik "Any User" <u...@a...pl> napisał w wiadomości
news:fv7tut$1r3b$1@opal.icpnet.pl...
> Np. dajesz temu koledze zadanie na dzisiaj, poprzez system. Jego
> dodatkowym zadaniem jest odpowiedzenie *w tym systemie*, również
> dzisiaj, że je wykonał lub nie + opcjonalnie powód.
"nie zdążyłem wykonać zadania, bo musiałem zarezerwować czas na napisanie
raportu z niewykonania zadania. A nie mogłem go pisać po godzinach, bo w
systemie nie było takiego zlecenia"
:)
e.
-
30. Data: 2008-04-29 21:23:55
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: "entroper" <e...@C...spamerom.poczta.onet.pl>
Użytkownik "Robertos" <r...@w...eee> napisał w wiadomości
news:fv7p7e$abb$1@atlantis.news.neostrada.pl...
> Ostatnio przytłacza mnie też ogrom obowiązków.. operacyjnych. Niestety,
> ale w zespole mam tylko trzech pracowników ( w tym kumpla) i niekiedy
> aż mi żal dawać im nowe zadanie (...)
czyli młot i kowadło są zadowolone :)
e.