-
1. Data: 2008-04-27 19:21:19
Temat: Być szefem swojego kolegi...
Od: "Robertos" <a...@x...pl>
Nastał taki moment, że zostałem kierownikiem pewnego zespołu i nagle
stałem się szefem kolegi, w międzyczasie doszło dwóch nowych.
Delegowanie zadań dla osób, z którymi wcześniej się nie znałem nie sprawia
mi problemu. Czuję się na tym polu jak ryba w wodzie.
Gorzej z tym kolegą, dwa lata ode mnie starszym. Mam wrażenie, że
chce pokazać, że to on powinien być moim szefem. Jego humor zależny
jest od dnia (zawsze tak miał, ale teraz mnie to drażni): są takie dni,
że gdy przydzielam mu zadanie, chętnie przyjmuje je do wiadomości i
wypełnia. A niekiedy słyszę albo "no ok, ale jeszcze tego _czegoś_tam_
nie skończyłem" - i ta mina. NIe lubię, gdy ktoś ma minę taką, jakbym
skazywał
go na męki, taką ignorancką, bezczelną, brak odpowiedzi, przytaknięcia głową
itd. a on właśnie tak się zachowuje i ciężko mi z nim dyskutować, bo mam
świadmość, że w niektórych dziedzinach jest bardziej łebski niż ja.
Czy ktoś mógłby mi coś doradzić, jak zarządzać takimi typami ?
Nie chcę doprowadzić do sytuacji że mu powiem "słuchaj, czemu ze mną w
ogóle dyskutujesz?" itd. itp. Nie chcę kompletnie psuć klimatu w pracy.
-
2. Data: 2008-04-27 19:27:36
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: Any User <u...@a...pl>
> Nastał taki moment, że zostałem kierownikiem pewnego zespołu i nagle
> stałem się szefem kolegi, w międzyczasie doszło dwóch nowych.
(...)
> Gorzej z tym kolegą, dwa lata ode mnie starszym. Mam wrażenie, że
> chce pokazać, że to on powinien być moim szefem. Jego humor zależny
(...)
> Czy ktoś mógłby mi coś doradzić, jak zarządzać takimi typami ?
> Nie chcę doprowadzić do sytuacji że mu powiem "słuchaj, czemu ze mną w
> ogóle dyskutujesz?" itd. itp. Nie chcę kompletnie psuć klimatu w pracy.
Trzeba mu po prostu wyjaśnić, że kolegami jesteście po pracy, natomiast
w pracy jesteście po prostu przełożonym i podwładnym. I jak się mu nie
podoba bycie podwładnym, to może nim za chwilkę nie być.
--
Zobacz, jak się pracuje w Google:
http://pracownik.blogspot.com
-
3. Data: 2008-04-27 19:33:35
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: "Robertos" <a...@x...pl>
"Any User" <u...@a...pl> wrote in message
news:fv2k38$116o$1@opal.icpnet.pl...
> Trzeba mu po prostu wyjaśnić, że kolegami jesteście po pracy, natomiast w
> pracy jesteście po prostu przełożonym i podwładnym. I jak się mu nie
> podoba bycie podwładnym, to może nim za chwilkę nie być.
hmm ale nie pokaże w tym momencie swojej bojaźliwości:
"Słuchaj X, mam wrażenie, że nie traktujesz tego co mówię poważnie. Kiedy
proszę Cię, abyś zajął się daną sprawą, to proszę abyś podchodził do tego
bardziej kreatywnie a przede wszystkim odpowiedzialnie. Wiem, że niekiedy
zwala Ci się na głowę kilka spraw, ale nikt Ci nie mówił że będzie lekko."
Czasem mam sam świadomość, że coś mu zadałem do wykonania i niebawem
daję nowe zadanie, chociaż poprzedniego nie skończył. Ale taka jest u nas
specyfika pracy: niech sobie zapisuje to co ma robić, ustala priorytety lub
po prostu wykonuje je wg zadanej przeze mnie kolejności, a nie że będzie
oczekiwać ode mnie komfortu tego typu, że będę jego prywatnym
terminarzykiem i będę mu dawać kolejne zadanie dopiero, jak skończy
poprzednie.
Sorry, trochę zboczyłem z tematu, ale tak to wygląda również jak opisałem.
-
4. Data: 2008-04-27 20:49:23
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:fv2k48$p5n$1@nemesis.news.neostrada.pl Robertos
<a...@x...pl> pisze:
> Nastał taki moment, że zostałem kierownikiem pewnego zespołu i nagle
> stałem się szefem kolegi, w międzyczasie doszło dwóch nowych.
Bywa.
> Delegowanie zadań dla osób, z którymi wcześniej się nie znałem nie sprawia
> mi problemu. Czuję się na tym polu jak ryba w wodzie.
Hmm... jak ryba w wodzie...
Widocznie jakieś usterki w psychice implikują u ciebie satysfakcję z
posiadania władzy.
IMO trzeba by pomyśleć co z tym zrobić, bo mogą być kłopoty.
> Gorzej z tym kolegą, dwa lata ode mnie starszym. Mam wrażenie, że
> chce pokazać, że to on powinien być moim szefem.
Może to prawda?
> Jego humor zależny jest od dnia
O rany, a ty tak nie masz? Każdy ma gorsze i lepsze dni przecież.
> (zawsze tak miał, ale teraz mnie to drażni):
To bez znaczenia. Kogo obchodzi co cię drażni?
> są takie dni,
> że gdy przydzielam mu zadanie, chętnie przyjmuje je do wiadomości i
> wypełnia. A niekiedy słyszę albo "no ok, ale jeszcze tego _czegoś_tam_
> nie skończyłem" - i ta mina. NIe lubię, gdy ktoś ma minę taką, jakbym
> skazywał
> go na męki, taką ignorancką, bezczelną, brak odpowiedzi, przytaknięcia
> głową itd. a on właśnie tak się zachowuje
I dobrze robi - on cię poucza i to w cwany sposób.
Postaw się w jego sytuacji. Masz szefa - byłego kumpla, głupszego od siebie,
co więcej wyraźnie czerpiącego satysfakcję z posiadania jakiejś tam władzy.
Co zrobisz?
Bo wg mnie nieuchwytne ale czytelne okazywanie lekceważenia, zaznaczanie
niby mimochodem swego prymatu w zakresie fachowości, wytykanie błędów to
zrozumiała postawa jesli gość się szanuje.
> i ciężko mi z nim dyskutować,
> bo mam świadmość, że w niektórych dziedzinach jest bardziej łebski niż ja.
To czemu nie złożysz funkcji?
Czemu ją w ogóle przyjąłeś, skoro był ktoś lepszy?
Przecież można było przewidzieć, że tak będzie.
> Czy ktoś mógłby mi coś doradzić, jak zarządzać takimi typami ?
> Nie chcę doprowadzić do sytuacji że mu powiem "słuchaj, czemu ze mną w
> ogóle dyskutujesz?" itd. itp. Nie chcę kompletnie psuć klimatu w pracy.
Zostając szefem mądrzejszego od siebie już zrobiłeś do tego pierwszy krok.
Powiem ci uczciwie, że ja miałem podobnie, tylko gorzej. Zostałem szefem
starszych, lepszych ode mnie, bardziej doświadczonych i posiadających
większą wiedzę ludzi. Co więcej, niektórzy z nich to byli ludzie, którzy
niegdyś mnie uczyli i którym zawdzięczam swoje umiejętności.
Nie byłem wówczas wystarczająco mądry, o mało co mi nie walnęło w dekiel.
Ale znaleźli się wśród nich tacy, co mnie otrzeźwili, co mi przemówili do
rozumu choć byłem przecież ich "szefem".
I to była największa nauka.
Przemyśl sobie, czy jesteś na właściwym miejscu.
A teraz też mam w jednym z miejsc pracy zwierzchnika - mało powiedzieć
głupca - to jest zwykła kanalia. I robię dokładnie to samo, co twój
"kolega". Puszczam dwuznacznie jednoznaczne teksty, ośmieszam wykazując
momochodem głupotę i niekompetencję itp.
--
Jotte
-
5. Data: 2008-04-27 20:58:36
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: "Robertos" <a...@x...pl>
"Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> wrote in message
news:fv2osl$k1h$1@news.dialog.net.pl...
> Hmm... jak ryba w wodzie...
> Widocznie jakieś usterki w psychice implikują u ciebie satysfakcję z
> posiadania władzy.
> IMO trzeba by pomyśleć co z tym zrobić, bo mogą być kłopoty.
Nie w tym sensie "jak ryba w wodzie" - po prostu nie mam problemów
z kierowaniem tymi osobami, chętnie z nimi rozmawiam, dokładnie
wyjaśniam cel zadania, doradzam swoją wiedzą itd. Nie jestem
despotą - nic w tym stylu!
>> Gorzej z tym kolegą, dwa lata ode mnie starszym. Mam wrażenie, że
>> chce pokazać, że to on powinien być moim szefem.
> Może to prawda?
to, że napisałem, że w niektórych dziedzinach jest bardziej łebski niż ja,
nie znaczy że ogólnie jest bardziej łebski. Poza tym, kto powiedział, że
kierownik ma być najmądrzejszą, z największą wiedzą osobą wśród
całego zespołu? Kierownik z tego co wiem powinien umieć zarządzać
tym zespołem, delegować zadania itd. Oprócz tego jednego przypadku,
nie mam z tym większych problemów.
>> Jego humor zależny jest od dnia
> O rany, a ty tak nie masz? Każdy ma gorsze i lepsze dni przecież.
tak, wiem o tym przecież. Natomiast zwróciłem się z prośbą o pomoc
na tę grupę, ponieważ nie mogę sobie poradzić (na razie w teorii,
w praktyce nie próbowałem wcielać planów w życie) z jego postawą:
niedawno zleciłem mu pewne proste czynności, następnego dnia pytam
jak tam efekty pracy a on na to "nie było czasu", chociaż ten jeden
telefon o który go prosiłem nie zająłby mu więcej, niż 5-10 minut.
Mam wrażenie, że sam sobie ustawia plany, a moje terminy go mało
interesują. NIe jest to regułą, ale np. 3 dni w tygodniu potrafią takie
być.
Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Jak się powinien zachować idealny
kierownik?
-
6. Data: 2008-04-27 21:07:10
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: VanVonVen <vanvonven@WYTNIJ_TOinteria.pl>
Uzytkownik "Robertos" <a...@x...pl> raczyl wyrazic swoja opinie
w news:fv2k48$p5n$1@nemesis.news.neostrada.pl:
> A niekiedy słyszę albo "no ok, ale jeszcze tego
> _czegoś_tam_ nie skończyłem" - i ta mina. NIe lubię, gdy ktoś ma minę
> taką, jakbym skazywał
> go na męki, taką ignorancką, bezczelną, brak odpowiedzi, przytaknięcia
> głową itd. a on właśnie tak się zachowuje i ciężko mi z nim
> dyskutować, bo mam świadmość, że w niektórych dziedzinach jest
> bardziej łebski niż ja.
Czesto trudno jest zakceptowac innym fakt, ze to nie oni zostali
awansowali. Niestety tak to w zyciu bywa.
Pamietaj, aby nie brac wszystkiego tak do siebie, emocjonalnie, poniewaz
niczego dobrego to nie wrozy.
Zadaniem kierownika jest zarzadzanie rowniez osobami, ktore sa w pewnych
dziedzinach lepsze od niego. Badz cierpliwy i wyrozumialy. Wedlug mnie ta
mina moze nic nie oznaczac, w koncu, tak jak piszesz zadania sa wykonywane.
Daj sobie i jemu chwile czasu na zaakceptowanie sytuacji.
Z drugiej strony buduj autorytet, badz wyrozumialy, precyzyjnie okreslaj
wlasne wymagania (w miare mozliwosci okreslaj terminy oraz podawaj je na
pismie) i rozliczaj z nich pracownikow.
Staraj sie rowniez sluchac pracownikow, uzyskiwac i dawac informacje
zwrotna.
--
pozdr. VanVonVen
-
7. Data: 2008-04-27 21:11:41
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:fv2pgf$ml3$1@atlantis.news.neostrada.pl Robertos
<a...@x...pl> pisze:
>> Hmm... jak ryba w wodzie...
>> Widocznie jakieś usterki w psychice implikują u ciebie satysfakcję z
>> posiadania władzy.
>> IMO trzeba by pomyśleć co z tym zrobić, bo mogą być kłopoty.
> Nie w tym sensie "jak ryba w wodzie" - po prostu nie mam problemów
> z kierowaniem tymi osobami, chętnie z nimi rozmawiam, dokładnie
> wyjaśniam cel zadania, doradzam swoją wiedzą itd. Nie jestem
> despotą - nic w tym stylu!
OK, zabrzmiało dla mnie inaczej, teraz jasne.
>>> Gorzej z tym kolegą, dwa lata ode mnie starszym. Mam wrażenie, że
>>> chce pokazać, że to on powinien być moim szefem.
>> Może to prawda?
> to, że napisałem, że w niektórych dziedzinach jest bardziej łebski niż ja,
> nie znaczy że ogólnie jest bardziej łebski. Poza tym, kto powiedział, że
> kierownik ma być najmądrzejszą, z największą wiedzą osobą wśród
> całego zespołu? Kierownik z tego co wiem powinien umieć zarządzać
> tym zespołem, delegować zadania itd. Oprócz tego jednego przypadku,
> nie mam z tym większych problemów.
Mnie się też tak wydawało.
A jednak kierować zespołem to dużo, dużo więcej.
Nie nauczysz się tego sam, a w każdym razie nie szybko i nie bez ofiar, do
których możesz sam należeć.
Ucz się od podwładnych.
>>> Jego humor zależny jest od dnia
>> O rany, a ty tak nie masz? Każdy ma gorsze i lepsze dni przecież.
> tak, wiem o tym przecież. Natomiast zwróciłem się z prośbą o pomoc
> na tę grupę, ponieważ nie mogę sobie poradzić (na razie w teorii,
> w praktyce nie próbowałem wcielać planów w życie) z jego postawą:
> niedawno zleciłem mu pewne proste czynności, następnego dnia pytam
> jak tam efekty pracy a on na to "nie było czasu", chociaż ten jeden
> telefon o który go prosiłem nie zająłby mu więcej, niż 5-10 minut.
Uwaga - rodzi się IMO poważniejszy konflikt.
> Mam wrażenie, że sam sobie ustawia plany, a moje terminy go mało
> interesują. NIe jest to regułą, ale np. 3 dni w tygodniu potrafią takie
> być.
J.w.
> Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Jak się powinien zachować idealny
> kierownik?
Nie ma czegoś takiego.
Słuchaj, a nie da się po prostu pogadać, wyjaśnić sytuacji, ustalić jakiegoś
sensownego status quo?
Pisałeś, że to twój kumpel, więc znacie się bliżej.
--
Jotte
-
8. Data: 2008-04-27 21:16:00
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: VanVonVen <vanvonven@WYTNIJ_TOinteria.pl>
Uzytkownik "Robertos" <a...@x...pl> raczyl wyrazic swoja opinie
w news:fv2pgf$ml3$1@atlantis.news.neostrada.pl:
> niedawno zleciłem mu pewne proste czynności, następnego dnia pytam
> jak tam efekty pracy a on na to "nie było czasu", chociaż ten jeden
> telefon o który go prosiłem nie zająłby mu więcej, niż 5-10 minut.
> Mam wrażenie, że sam sobie ustawia plany, a moje terminy go mało
> interesują. NIe jest to regułą, ale np. 3 dni w tygodniu potrafią
> takie być.
Wydaje mi sie, ze powinienes jasno ustalic granice. Pewnie ucierpi na tym
Wasze kolezenstwo, lecz w pracy trzeba odlozyc je na bok.
Ja po ktorejs takiej odmowie wzialbym go na rozmowe w cztery oczy i
postaral uzyskac od niego informacje, dlaczego tak poczynil i nie wykonal
zadania. Sproboj pogdac z nim calkiem szczerze i otwarcie.
Jesli to nie pomoze, przekaz mu, ze nie wykonal polecenia sluzbowego, co
jest naruszeniem jego pracowniczych obowiazkow (reguluje to KP). Jesli
zrobi tak kolejny raz skonczy sie upomnieniem, za nastepnym razem moze byc
jeszcze gorzej.
> Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Jak się powinien zachować idealny
> kierownik?
P.S. Istnieje idealny kierownik? Chyba nie da sie wszystkim dogodzic.
--
pozdr. VanVonVen
-
9. Data: 2008-04-27 21:20:43
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:Xns9A8DEC9E65222vanvonvenWYTNIJTOint@193.219.28
.145
VanVonVen <vanvonven@WYTNIJ_TOinteria.pl> pisze:
> Wydaje mi sie, ze powinienes jasno ustalic granice. Pewnie ucierpi na tym
> Wasze kolezenstwo, lecz w pracy trzeba odlozyc je na bok.
Nie, udzielasz złej rady.
Koleżeństwo to bardzo ważna sprawa. Nie należy go odkładać tylko chronić i
ratować.
To na pierwszym miejscu, nie praca.
O ile w ogóle się da...
--
Jotte
-
10. Data: 2008-04-27 21:45:49
Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
Od: VanVonVen <vanvonven@WYTNIJ_TOinteria.pl>
Uzytkownik "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> raczyl wyrazic
swoja opinie w news:fv2qnd$ldg$1@news.dialog.net.pl:
>> Wydaje mi sie, ze powinienes jasno ustalic granice. Pewnie ucierpi na
>> tym Wasze kolezenstwo, lecz w pracy trzeba odlozyc je na bok.
> Nie, udzielasz złej rady.
> Koleżeństwo to bardzo ważna sprawa. Nie należy go odkładać tylko
> chronić i ratować.
> To na pierwszym miejscu, nie praca.
> O ile w ogóle się da...
Jest troche sprzecznosci w Twoim rozumowaniu, poniewaz sam twierdzisz, ze
nie ma idealnego kierownika, a tym samym nie da sie wszystkim dogodzic.
Z kolezenstwem w pracy jest tak samo.
Jesli w pracy na pierwsze miejsce postawisz kolezenstwo (trzeba by je
jeszcze porzadnie zdefiniowac) to ciezko bedzie pracowac jako kierownik.
--
pozdr. VanVonVen