-
71. Data: 2003-03-15 07:39:20
Temat: Re: "wtyczka"/"kabel" w firmie
Od: No Name <v...@w...pl>
> NAPEWNO to mozesz powiedziec, ze obserwowalne przez Ciebie fakty
> + Twoja _subiektywna_ ich ocena daje jakis scisle subiektywny
> obraz rzeczywistosci.
Romanie!
Nie wiem, jak wygląda sytuacja w firmie koleżanki, lecz wiem,co to dowód.
W jednej ze znanych mi spraw (akurat nie byłem gnębionym pracownikiem,
ale CEO) wziąłem do ręki billingi: na służbowych kmórkach wielogodzinne
rozmowy w godzinach wieczornych - w powiązaniu z tym co działo się w
firmie (niechce mi się opisywać) dowód w srawie był oczywisty.
Dostawca zagraniczny otrzymuje b. plan i bilans + zestawienie sprzedaży.
po czym wyciąga swój, który otrzymał od donosiciela. Tylko jedna osoba
mogła to zrobić - czy jest to dowód wystarczający?
Przekazujesz poufną informację tylko jednej osobie - po czym słyszysz ją
od szefa - masz wątpliwości?
Pzdr: Dogbert
-
72. Data: 2003-03-15 10:54:40
Temat: Re: "wtyczka"/"kabel" w firmie
Od: Roman Kubik <r...@p...com.pl>
> Romanie!
> Nie wiem, jak wygląda sytuacja w firmie koleżanki, lecz wiem,co to dowód.
> W jednej ze znanych mi spraw (akurat nie byłem gnębionym pracownikiem,
> ale CEO) wziąłem do ręki billingi: na służbowych kmórkach wielogodzinne
> rozmowy w godzinach wieczornych - w powiązaniu z tym co działo się w
> firmie (niechce mi się opisywać) dowód w srawie był oczywisty.
> Dostawca zagraniczny otrzymuje b. plan i bilans + zestawienie sprzedaży.
> po czym wyciąga swój, który otrzymał od donosiciela. Tylko jedna osoba
> mogła to zrobić - czy jest to dowód wystarczający?
> Przekazujesz poufną informację tylko jednej osobie - po czym słyszysz ją
> od szefa - masz wątpliwości?
mam.
1. co to znaczy powiedziec jednej osobie?
masz 100% pewnosci ze nikt nie mogl przypadkiem uslyszec?
przeczytac notatki na twoim prywatnym komputerze? przejzec Twoich
papierow?
2. znajomosci z konkurencja i kontakty pozasluzbowe sa normalne jesli nie
jest sie calkowitym ,,newbie'' w jakiejkolwiek branzy.
w koncu ludzie zmieniaja prace czesciej niz znajomych.
Opisane przez Ciebie fakty zdecydowanie _uprawdopodobniaja_ wine, ale
nie gwarantuja w 100% ze masz racje w ocenie sytuacji.
Po prostu zdarzaja sie rzeczy o ktorych nie snilo sie komisjom sledczym ;-)
ale opisana w tym watku sytuacja jakos nie przystaje mi nawet do sledzenie
bilingow czy wyplywania ,,tajnych'' danych wysylanach testowo roznymi kanalami.
Raczej widze tu chec zemsty na kims za to, ze _prawdopodobnie_ doniosl szefowi,
ze ktos w godiznach pracy robi rzeczy, ktorych robic nie powinien.
Czyli w kontekscie Twojego przykladu - obmyslanie zemsty na komisji sledczej
za to, ze sprawdzila bilingi i cos tam wynalazla.
Oczywiscie i takie odwrocenie sytuacji nie powoduje, ze zaczynam w 100% ufac
zlej komisji ;-).
Niemniej moim celem nie jest dowodzic _czy_ i _na ile_ ktos jest winny czy nie,
jest swinia czy nie. Trzeba sie probowac dogadywac, czyli wplynac na
jakosc/przyjaznosc swojego otoczenia; jak sie nie udaje - jak radzi ninka
- zmienic prace (otoczenie). Po co meczyc sie i knuc? Ktos Tobie _moze_
podlozyl swinie (a moze tylko Ci sie wydaje, a moze to nie ta osoba), Ty
podkladasz swienie. Do czego to prowadzi? Kazdy chyba umie sobie odpowiedziec
na to pytanie.
pozdrawiam
romekk
-
73. Data: 2003-03-15 12:46:21
Temat: Re: "wtyczka"/"kabel" w firmie
Od: No Name <v...@w...pl>
> 1. co to znaczy powiedziec jednej osobie?
> masz 100% pewnosci ze nikt nie mogl przypadkiem uslyszec?
> przeczytac notatki na twoim prywatnym komputerze? przejzec Twoich
> papierow?
Powiedzieć jednej osobie znaczy to zrobić to w cztery oczy w parku
ściszonym głosem. Założenie, że osoby z normalnej firmy są w takiej
sytuacji podsłuchiwane przez osobę trzecią jest mało realistyczne.
> 2. znajomosci z konkurencja i kontakty pozasluzbowe sa normalne jesli nie
> jest sie calkowitym ,,newbie'' w jakiejkolwiek branzy.
> w koncu ludzie zmieniaja prace czesciej niz znajomych.
No kolego, widzę, że nadajesz się na stanowisko kierownicze w spółce
Skarbu Państwa. Dla Ciebie przekazanie rejestru sprzedaży, listy
odbiorców, stanu magazynu, etc. a więc spraw ewidentnie objętych
tajemnicą handlową to normalne kontakty pozasłużbowe z konkurencją. Ja
nie piszę, że się ktoś wygadał, tylko, że świadomie w celu szkodzenia
firmie donosił do dostawcy, by odebrać swemu pracodawcy umowę na
dystrybucję dobrego produktu. Ujawnianie tajemnic firmy, potwierdzone
obiegiem dokumentów jest winą ewidentną.
Istniała możliwość, motyw - sprawca przyciśnięty do muru przyznał się, a
metody pytania nie były jak na gestapo.
>
> Opisane przez Ciebie fakty zdecydowanie _uprawdopodobniaja_ wine, ale
> nie gwarantuja w 100% ze masz racje w ocenie sytuacji.
> Po prostu zdarzaja sie rzeczy o ktorych nie snilo sie komisjom sledczym ;-)
Np. takie, że prezes dużej firmy z nikim się nie zna, a jeżeli nawet się
zna, to rozmawia tylko o sposobie grillowania steków i niebieskich
migdałach. Jest to prawdopodobne, w totolotka również ludzie wygrywają.
>
> ale opisana w tym watku sytuacja jakos nie przystaje mi nawet do sledzenie
> bilingow czy wyplywania ,,tajnych'' danych wysylanach testowo roznymi kanalami.
>
> Raczej widze tu chec zemsty na kims za to, ze _prawdopodobnie_ doniosl szefowi,
> ze ktos w godiznach pracy robi rzeczy, ktorych robic nie powinien.
> Czyli w kontekscie Twojego przykladu - obmyslanie zemsty na komisji sledczej
> za to, ze sprawdzila bilingi i cos tam wynalazla.
> Oczywiscie i takie odwrocenie sytuacji nie powoduje, ze zaczynam w 100% ufac
> zlej komisji ;-).
Billingi to mój przykład (dowodu) - nie wiąże się ze sprawą autora
inicjującego wątek.
Trudno posyłać na grupę skany dokumentów czy nagrania. Dojdziemy do
tego, że żeby tu coś napisać wiarygodnie, trzeba będzie wysłać do
Zwierzchnika Listy wypis z rejestru i kopię DO.
>
> Niemniej moim celem nie jest dowodzic _czy_ i _na ile_ ktos jest winny czy nie,
> jest swinia czy nie. Trzeba sie probowac dogadywac, czyli wplynac na
> jakosc/przyjaznosc swojego otoczenia; jak sie nie udaje - jak radzi ninka
> - zmienic prace (otoczenie).
Tak, to prawda, że należy zamknąć oczka, jak kogoś jebią jak psa i
powiedzieć, że gdzie indziej jest tak samo, jak się nie podoba, to zmień
pracę.
Ja też uważam, że trzeba być pięknym i bogatym.
Po co meczyc sie i knuc? Ktos Tobie _moze_
> podlozyl swinie (a moze tylko Ci sie wydaje, a moze to nie ta osoba), Ty
> podkladasz swienie. Do czego to prowadzi? Kazdy chyba umie sobie odpowiedziec
> na to pytanie.
Są ludzie, dla których konflikt jest formą istnienia. Taka osoba nie
spocznie, dopóki Ciebie nie zniszczy. A pytam, jak Polak Polaka -
dlaczego to ja mam ustąpić i pozwolić, by niszczono kolejną osobę?
Wyobraź sobie, że firma, to łódź płynąca po wzburzonych falach biznesu.
Propozycje są różne: - panie dyrektorze, proszę polecić Krysi, by
wysiadła i nazbierała owoców na brzegu (to jak Krysia zaczyna ochlapywać
wiosłujących)
inna: - panie dyrektorze, proszę na chwilę do brzegu - potem wysiadasz
i mówisz, że dalej pójdziesz piechotą, lub przesiadasz się do innej
łodzi (to w odpowiedzi na kołysanie przez Krysię łodzią) - odpowiednik
zmiany racy.
Jeżeli jednak Krysia na środku akwenu próbuje wypchnąc Cię z łódki, lub
buja nią bez umiaru, to rada jest tylko jedna - przypierdolić woisłem,
byle skutecznie.
Nie jestem zwolennikiem gier, nie lubie taplać się w gównie - interesują
mnie rozwiązania, nie konflikty, bo wojna wyniszcza obie strony.
Często jest jednak tak, że ty idziesz na współpracę/kompromis i
wykonujesz dobrze swoją robotę, a druga strona/kolega/szef/inny_fiut
stara się to wykorzystać i prowadzi grę, bo ma na to czas i to np. lubi.
Wierz mi, że wtakiej sytuacji najlepsza jest zasada z polityki: on/ona
do Ciebie z nożem, to ty z siekierą. Praca w XXI w to nie klub
towarzyski - wygrywa ten, kto ma władzę, pieniądze i kogo się boją. Ten,
co jest "dobry" jest dobry do jednego: do roboty.
Pzdr: Dogbert
-
74. Data: 2003-03-15 13:34:24
Temat: Re: "wtyczka"/"kabel" w firmie
Od: Roman Kubik <r...@p...com.pl>
> Powiedzieć jednej osobie znaczy to zrobić to w cztery oczy w parku
> ściszonym głosem. Założenie, że osoby z normalnej firmy są w takiej
> sytuacji podsłuchiwane przez osobę trzecią jest mało realistyczne.
ale nie jest to _niemozliwe_.
> No kolego, widzę, że nadajesz się na stanowisko kierownicze w spółce
> Skarbu Państwa. Dla Ciebie przekazanie rejestru sprzedaży, listy
WYPRASZAM SOBIE.
obejrzales czyjs biling i WIESZ NA PEWNO co kto mowil? kto trzymal
w reku sluchawke?
> nie piszę, że się ktoś wygadał, tylko, że świadomie w celu szkodzenia
> firmie donosił do dostawcy, by odebrać swemu pracodawcy umowę na
> dystrybucję dobrego produktu. Ujawnianie tajemnic firmy, potwierdzone
> obiegiem dokumentów jest winą ewidentną.
nie przecze.
> Istniała możliwość, motyw - sprawca przyciśnięty do muru przyznał się, a
> metody pytania nie były jak na gestapo.
moze przynal sie zeby oslonic kogos kto ten telefon trzymal w rece?
a moze rzeczywscie jest winny.
Nie wykluczam tego. ale jak widze juz mnie i moje poglady
rozpoznales i osadziles. dzieki.
> Billingi to mój przykład (dowodu) - nie wiąże się ze sprawą autora
> inicjującego wątek.
ale dowodu _watpliwego_.
moze nie. nie tyle watpliwego, co nie niepodwazalnego.
tak samo przyznanie sie nie jest dowodem niepodwazalnym.
tylko tyle i az tyle mam na mysli.
W Twojej sprawie prawie na pewno moje watpliwosci sa bez sensu.
Ale w sprawie kablowania/plotek? Oskarzenie o plotki w takich
wytuacjach opiera sie zwykle wlasnie o plotki, albo o dzialania
jeszcze smieszniejsze (podsluchiwanie cudzych rozmow z szefem?).
> Są ludzie, dla których konflikt jest formą istnienia. Taka osoba nie
> spocznie, dopóki Ciebie nie zniszczy. A pytam, jak Polak Polaka -
> dlaczego to ja mam ustąpić i pozwolić, by niszczono kolejną osobę?
poniewaz zeby kontaktowac sie z taka osoba trzeba znizyc sie
do jej poziomu. To juz TWOJ wybor, czy chcesz sie znizac, czy chcesz zachowac
swoja godnosc (TAK, olac to i isc dalej nie ogladajac sie za siebie).
Czy ta zemsta kogos czegos nauczy? Komus pomoze?
Nie. Zaszkodzi glownie TOBIE, bo nie komus, kto tak wlasnie zyje...
Czy firma, ktorej szef wspoldziala z taka osoba zamiast ja wylac jest
miejscem pracy o ktore warto walczyc robiac z siebie szmate?
Moze w jakiejs jednostkowej sytuacji zyciowej tak. wiele osob wmawia
sobie, ze jest w takiej sytuacji. Ale tylko niektore z nich naprawde sa.
> Nie jestem zwolennikiem gier, nie lubie taplać się w gównie - interesują
> mnie rozwiązania, nie konflikty, bo wojna wyniszcza obie strony.
aha. a o czym my tu piszemy?
ZEMSTA to jest wlasnie dokladnie gierka / taplanie sie w gownie.
Takie jest moje zdanie.
Co do reszty Twoich wywodow zgadzam sie.
Biorac pod uwage to, ze sie zgadzam oraz ze zemste uznaje jak wyzej,
chyba sie rozumiemy.
Nie lubie taplac sie = nie bede sie mscil. w pewnym momencie / z pewnymi
osobami byc moze nie ma co sie / innych meczyc. ot i wszystko.
a dopuki sie da nalezy _rozmawiac_ i wlasnie szukac rozwiazania *konfliktu*.
mszczenie sie nie przypomina niczego z tych rzeczy.
> Często jest jednak tak, że ty idziesz na współpracę/kompromis i
> wykonujesz dobrze swoją robotę, a druga strona/kolega/szef/inny_fiut
> stara się to wykorzystać i prowadzi grę, bo ma na to czas i to np. lubi.
> Wierz mi, że wtakiej sytuacji najlepsza jest zasada z polityki: on/ona
> do Ciebie z nożem, to ty z siekierą. Praca w XXI w to nie klub
> towarzyski - wygrywa ten, kto ma władzę, pieniądze i kogo się boją. Ten,
> co jest "dobry" jest dobry do jednego: do roboty.
ciesze sie, bo ja wlasnie do pracy chodze ,,do roboty''. powiem wiecej
- odbebnic swoje 8 godzin, jak bardzo trzeba to troche wiecej.
Ale odbebnic najlepiej jak potrafie. Zyje, prowadze ,,polityke'' ;-) poza praca.
Nie narzekam. Moze mam wyjatkowo madry zarzad i szefow? Moze sam jestem
wyjatkowo dobry? a moze wyjatkowo dobrze prowadze swoja (tfu!) ,,polityke'' ;).
A moze wlasnie jej nie prowadze i leje na to jak ona sie obok mnie prowadzi?
A zyje w Polsce, puki jeszcze sie daje, w Polsce. Jak sie nie da, to pojade
za Ninka ;-). Nie jestem ani piekny ani specjalnie bogaty, ale nie narzekam.
Jakbym mial na kogos skakac z siekiera, to wolalbym sie obuchem tej siekiery
walnac w czerep na orzezwienie. Na szczescie (moim zdaniem) sa rzeczy,
ktorych (jeszcze?) nie jestem w stanie robic.
a wracajac do istoty watku, to sprawy plotek firmowych i kablowania oraz
zwiazanej z tym zemsty w niczym nie przypominaja przekazywania danych tajnych
ani wyplywajacych rozmow ,,w 4 oczy o scisle tajnych sprawach sluzbowych''.
To ze ktos kseruje np. prace dyplomowa w firmie widza prawie wszyscy
nawet jesli komus sie wydaje, ze to robi dyskretnie. Jesli ktos jeden
glosno mowi o tym, ze mu sie to nie podoba, nie zanczy, ze reszta to
akceptuje.
pozdrawiam
i koncze juz swoje wymadrzania w tym watku,
nie mam juz nic istotnego do dodania.
romekk
-
75. Data: 2003-03-15 17:52:49
Temat: Re: "wtyczka"/"kabel" w firmie
Od: No Name <v...@w...pl>
>>Powiedzieć jednej osobie znaczy to zrobić to w cztery oczy w parku
>>ściszonym głosem. Założenie, że osoby z normalnej firmy są w takiej
>>sytuacji podsłuchiwane przez osobę trzecią jest mało realistyczne.
> ale nie jest to _niemozliwe_.
Tak, za wszystko odpowiadają Gremliny...
>>No kolego, widzę, że nadajesz się na stanowisko kierownicze w spółce
>>Skarbu Państwa. Dla Ciebie przekazanie rejestru sprzedaży, listy
> WYPRASZAM SOBIE.
Dlaczego? To niezła fucha.
> obejrzales czyjs biling i WIESZ NA PEWNO co kto mowil? kto trzymal
> w reku sluchawke?
Z billingu nie wynika co kto mówił - jest natomiast mało prawdopodobne,
by kilkadzisiąt rozmów, po 0.5 - 1 h odbyło się przypadkowo, a
dysponenci terminali nie wiedzieli o tym fakcie, podobnie jak mało
prawdopodobne jest, by w czasie gwałtownych zmian w firmie, zwolnień etc
rozmawiali o chodowli mrówek w akwarium. Wątpliwośc można mieć jedynie
do stopnia udziału i przywództwa.
(...)
>>Istniała możliwość, motyw - sprawca przyciśnięty do muru przyznał się, a
>>metody pytania nie były jak na gestapo.
> moze przynal sie zeby oslonic kogos kto ten telefon trzymal w rece?
> a moze rzeczywscie jest winny.
> Nie wykluczam tego. ale jak widze juz mnie i moje poglady
> rozpoznales i osadziles. dzieki.
Ani nie rozpoznałem, ani nie osądziłem. Naiwnością jest jednak sądzić,
że to np. dzieci właścicieli terminali prowadzą sobie w krytycznych
czasowo momentach rozmowy na tematy ogólne.
>>Billingi to mój przykład (dowodu) - nie wiąże się ze sprawą autora
>>inicjującego wątek.
> ale dowodu _watpliwego_.
> moze nie. nie tyle watpliwego, co nie niepodwazalnego.
> tak samo przyznanie sie nie jest dowodem niepodwazalnym.
> tylko tyle i az tyle mam na mysli.
Jeżeli ktoś przyznaje się do czegoś, co jest weryfikowalne to jest to dowód.
> W Twojej sprawie prawie na pewno moje watpliwosci sa bez sensu.
> Ale w sprawie kablowania/plotek? Oskarzenie o plotki w takich
> wytuacjach opiera sie zwykle wlasnie o plotki, albo o dzialania
> jeszcze smieszniejsze (podsluchiwanie cudzych rozmow z szefem?).
Jeżeli szef wie, co mówiłeś w obecności np. dwóch osób, to nie ma innej
mozliwości niż ta, że jedna z tych osób lub ty sam go o tym
poinformowałeś, szczególnie, jeżeli informacja dotyczy rzeczy/sprawy,
która nie jest powszechnie wiadoma.
>>Są ludzie, dla których konflikt jest formą istnienia. Taka osoba nie
>>spocznie, dopóki Ciebie nie zniszczy. A pytam, jak Polak Polaka -
>>dlaczego to ja mam ustąpić i pozwolić, by niszczono kolejną osobę?
> poniewaz zeby kontaktowac sie z taka osoba trzeba znizyc sie
> do jej poziomu. To juz TWOJ wybor, czy chcesz sie znizac, czy chcesz zachowac
> swoja godnosc (TAK, olac to i isc dalej nie ogladajac sie za siebie).
> Czy ta zemsta kogos czegos nauczy? Komus pomoze?
Nie wiem jak można nie kontaktować się z kimś, z kim np. pracuje się na
codzień np. w zespole.
> Nie. Zaszkodzi glownie TOBIE, bo nie komus, kto tak wlasnie zyje...
> Czy firma, ktorej szef wspoldziala z taka osoba zamiast ja wylac jest
> miejscem pracy o ktore warto walczyc robiac z siebie szmate?
> Moze w jakiejs jednostkowej sytuacji zyciowej tak. wiele osob wmawia
> sobie, ze jest w takiej sytuacji. Ale tylko niektore z nich naprawde sa.
Trudna decyzja, czy mając na utrzymaniu rodzinę, nie spłacony dom,
samochód etc. warto zrobić z siebie szmatę, czy nie. Jeżeli położysz na
szali swoje bankructwo, niemożność wykształcenia dzieci i klepanie biedy
do końca życia a z drugiej strony dokopanie świni-kablowi to wybór nie
jest oczywisty. Nie życzę Ci byś musiał go kiedykolwiek dokonywać.
Dlaczego mam się wycofywać alo uciekać?
>>Nie jestem zwolennikiem gier, nie lubie taplać się w gównie - interesują
>>mnie rozwiązania, nie konflikty, bo wojna wyniszcza obie strony.
> aha. a o czym my tu piszemy?
> ZEMSTA to jest wlasnie dokladnie gierka / taplanie sie w gownie.
> Takie jest moje zdanie.
Nie mam na myśli zemsty, lecz pragmatyzm, wroga należy zniszczyc, nawet,
jak darzymy go sympatią.
> Co do reszty Twoich wywodow zgadzam sie.
> Biorac pod uwage to, ze sie zgadzam oraz ze zemste uznaje jak wyzej,
> chyba sie rozumiemy.
Tak.
> Nie lubie taplac sie = nie bede sie mscil. w pewnym momencie / z pewnymi
> osobami byc moze nie ma co sie / innych meczyc. ot i wszystko.
> a dopuki sie da nalezy _rozmawiac_ i wlasnie szukac rozwiazania *konfliktu*.
> mszczenie sie nie przypomina niczego z tych rzeczy.
(...)
Rozmawiać można z kims takim jak Ty - tzn. osobą otwartą i rozważającą
argumenty drugiej strony - przyjmij proszę, do wiadomności, że spotkasz
na swej drodze ludzi, z którymi rozmowa nie jest możliwa - mam nadzieję,
że będzie ich jak najmniej.
Koniec moich wypocin.
Miłego weekendu ;-)
Dogbert
-
76. Data: 2003-03-15 18:42:04
Temat: Re: "wtyczka"/"kabel" w firmie
Od: Roman Kubik <r...@p...com.pl>
niby mialem juz nie pisac, ale jak tu nie pisac? ;-)
> Trudna decyzja, czy mając na utrzymaniu rodzinę, nie spłacony dom,
> samochód etc. warto zrobić z siebie szmatę, czy nie. Jeżeli położysz na
> szali swoje bankructwo, niemożność wykształcenia dzieci i klepanie biedy
> do końca życia a z drugiej strony dokopanie świni-kablowi to wybór nie
> jest oczywisty. Nie życzę Ci byś musiał go kiedykolwiek dokonywać.
> Dlaczego mam się wycofywać alo uciekać?
dlaczego wycofanie ma oznaczac bankructwo albo ucieczke?
ide do przodu - szukam miejsca gdzie zarobie wiecej i bedzie mi *lepiej*.
Jak tu sie zemszcze, to to spowoduje eskalacje konfliktu, moze nawet wyleja
swinie i co? na pewno od tego nie bede szczesliwszy, bo jak mi ktos potem
powie, ze swinia zbankrutowala i bank pogonil ja z domu, a opieka spoleczna
zabrala dzieci, to bede zyl ze swiadomoscia, ze sie do tego przyczynilem...
bycie swinia, jesli nie jest sie naturalna swinia tylko wrazliwym mlodym
czlowiekiem [jak ja :))))] na pewno nie jest fajne.
Jesli juz jest zle, to po odwecie bedzie jeszcze gorzej.
Ja nie mowie zeby klasc sie w kosciele krzyzem i czekac na bankiera co mi
wszystko zabierze, tylko zeby sobie poszukac innej pracy. Moze sie znajdzie
i bedzie fajnie. To nie jest poddanie sie. To jest odpuszczenie sobie
beznadziejnego konfliktu, _niepotrzebnych_ stresow.
O ile ten konflikt naprawde jest beznadziejny.
Jak znajde sobie inna prace, to super, nie ma mowy o poddawaniu sie.
Zreszta zmiana pracy z pewnego punktu widzenia _zawsze_ jest jakiegos rodzaju
,,poddaniem sie'' czy ,,porazka''. Ale ja na to patrze inaczej ;-).
> Nie mam na myśli zemsty, lecz pragmatyzm, wroga należy zniszczyc, nawet,
> jak darzymy go sympatią.
ale ten watek nie jest o szefie ktory chce cos zrobic z konfliktem,
tylko o pomysle na zemste na wspolpracowniku, ktory kabluje.
W sytuacji, ktora nie jest opisana na tyle szczegolowo, zebym osmielil sie
jednoznacznie oceniac czy powody do niezadowolenia sa czy ich nie ma.
Natomiast pomysl mszczenia sie oceniam jednoznacznie - bez wzgledu na sytuacje.
,,Dokopac gnidzie'' najlepiej i najprosciej nie dajac jej powodow
do ,,wykazania sie'' i ignorujac jej gnidowatosc... Jesli trzeba z nia
wspolpracowac i ta wspolpraca niesie zagrozenia - sformalizowac wspolnie
z szefem z powodu ,,trudnosci w jednoznaczym porozumiewaniu sie''.
Szefowi zwykle tez zalezy na tym, zeby robota szla, wiec powinien pomoc.
Albo znalesc *jej* inna prace ;-) i podeslac zgnila gruszke konkurencji :-)))).
Hmm moze o takiej zemscie myslal inicjator watku?
No i jeszcze jedno. WROGA.
hmm. ZNISZCZYC. hmm...
pragmatyzm w relacjach **(wspol)pracowniczych** ?
pozdrawiam
romekk
p.s. drugie postanowienie zaprzestania pisania w tym watku ;-)
- do trzech razy sztuka?
-
77. Data: 2003-03-15 20:38:02
Temat: Re: "wtyczka"/"kabel" w firmie
Od: No Name <v...@w...pl>
> niby mialem juz nie pisac, ale jak tu nie pisac? ;-)
A dlaczego miałbyś nie pisać?
>>Trudna decyzja, czy mając na utrzymaniu rodzinę, nie spłacony dom,
>>samochód etc. (...)
>>Dlaczego mam się wycofywać alo uciekać?
> dlaczego wycofanie ma oznaczac bankructwo albo ucieczke?
> ide do przodu - szukam miejsca gdzie zarobie wiecej i bedzie mi *lepiej*.
No wiesz, ja zakładam, że to co mam, to w danej chwili to jest to, co
mogę najlepiej i najwięcej - świnia-kabel chce mnie tego pozbawić.
Jeżeli jest miejsce, gdzie zarobię więcej i lepiej, to tam idę, bez
względu, czy ktoś kabluje na mnie czy nie, więc niejako z definicji w
tym momencie takiego miejsca nie ma, a pojawienie się świni- kabla nie
generuje lepszej pracy gdzie indziej.
Rzecz w tym, że ze względu na kabla odchodzisz tam, gdzie jest może
spokojniej, ale mniej i gorzej.
Coś mi się wydaje, że nie dostałeś jeszcze dobrze w dupę, bo masz pogląd
na życie jak ja sam kilka lat temu.
> Jak tu sie zemszcze, to to spowoduje eskalacje konfliktu, moze nawet wyleja
> swinie i co? na pewno od tego nie bede szczesliwszy, bo jak mi ktos potem
> powie, ze swinia zbankrutowala i bank pogonil ja z domu, a opieka spoleczna
> zabrala dzieci, to bede zyl ze swiadomoscia, ze sie do tego przyczynilem...
Romek, ja jestem uważany za osobę grającą fair (czy jestem to inna
sprawa), ale znam obywatela, co do którego nie miałbym przeciw by wraz z
rodziną grzebał po śmietniku - luksusy miałby, jak zasłuży, u Św.
Piotra. Jeżeli wykluczysz możliwośc karania osób, które są zdeprawowane
i złe, to uczynisz je bezkarnymi.
W zestawieniu ze zwykłym kablarstwem to brzmi mocno, ale jedna zakała
jest w stanie wyprodukować w firmie taki ferment, że parę osób wylatuje
lub odchodzi na gorsze. W skrajnym wypadku puści firmę z torbami.
Miałem przyjemność wyprowadzać z tarapatów firmę kolegi, w której
poprzedni derektór chciał wzywać Artura Andersena w celu przeprowadzenia
upadłości - nie był nauczony, jak ja nurkować w gównie i milionowe
niespłacone kredyty to dla niego był dopust boży. Ale w plotkowaniu i
kablowaniu był dobry.
> Jak znajde sobie inna prace, to super, nie ma mowy o poddawaniu sie.
No, wiesz w moim fachu dobrej roboty szuka się rok dwa, a żyć trzeba.
> Zreszta zmiana pracy z pewnego punktu widzenia _zawsze_ jest jakiegos rodzaju
> ,,poddaniem sie'' czy ,,porazka''. Ale ja na to patrze inaczej ;-).
Jaka tam porażka - wszystko co mnie nie zabija, czyni mnie mocniejszym
(to chyba napisał Sedes z Ebonitu).
>>Nie mam na myśli zemsty, lecz pragmatyzm, wroga należy zniszczyc, nawet,
>>jak darzymy go sympatią.
>
> ale ten watek nie jest o szefie ktory chce cos zrobic z konfliktem,
> tylko o pomysle na zemste na wspolpracowniku, ktory kabluje.
Sorry, mam ciągoty do tematów pobocznych, postaram się poprawić.
> Natomiast pomysl mszczenia sie oceniam jednoznacznie - bez wzgledu na sytuacje.
> ,,Dokopac gnidzie'' (...)
> Hmm moze o takiej zemscie myslal inicjator watku?
Daleki jestem od zemsty, a co było w inicjacji wątku - to wyznam, trochę
już nie pamiętam - zemsta to emocje, ja raczej odpowiadam, co należy
zrobić, by osiągnąć zamierzony skutek. Jak w Ojcu Chrzestnym: bracia się
kochają, ale jeden zabija drugiego, bo takie są reguły gry (w mojej
robocie nie zabija się na szczęście nikogo, ale w poprzedniej szef
często powoływał się na pewną szacowną osobę z, jak to moja babcia
mówiła, marginesu społecznego i kontekst tego powołania nie był
bynajmniej dwuznaczny). Dla ciekawości dodam, że osoba ta, na którą się
powoływano, leży dwa metry pod ziemią i raczej się nie rusza, a ten co
się na nią powoływał taki butny już nie jest.
> No i jeszcze jedno. WROGA.
> hmm. ZNISZCZYC. hmm...
> pragmatyzm w relacjach **(wspol)pracowniczych** ?
No tak, przecież wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną.
Tyle tylko, że są rodziny, w których ojciec gwałci córkę, syn pije i
kradnie, a matka się kurwi. I czasem z takiej rodziny nie idzie się wypisać.
Nie jestem bynajmniej pesymistą - wyrzucono mnie z pracy kilka razy,
więc sobie zrobiłem swoją pracę - i jest gites, na codzień jestem
pogodny i pełen optymizmu - nie udaję jednak, że świata brudnego i
podłego nie ma i mam świadomość, że czasem nie da się od niego uciec.
Szczęśliwi ci, co mogą.
> p.s. drugie postanowienie zaprzestania pisania w tym watku ;-)
> - do trzech razy sztuka?
Nie siedź tyle przy komputerze, bo na zewnątrz też jest fajnie.
Pzdr: Dogbert
-
78. Data: 2003-03-15 23:22:51
Temat: Re: "wtyczka"/"kabel" w firmie
Od: Roman Kubik <r...@p...com.pl>
> A dlaczego miałbyś nie pisać?
bo juz nic nowego w temacie zasadniczym nie dodaje.
> Jeżeli jest miejsce, gdzie zarobię więcej i lepiej, to tam idę, bez
> względu, czy ktoś kabluje na mnie czy nie,
... ale tez nie mozna sie _nieustannie_ rozgladac za nowa praca.
taki ,,kopniaczek'' w tym kierunku czasem jest niezbedny.
Jak mi sie pali grunt pod nogami, to szukam. Nie znaczy to, ze trzaskam
w pysk albo drzwiami i zaczynam szukac bedac juz na lodzie.
Ani tez, ze odrzucam z gory kazda propozycje jaka sie trafia,
kiedy ,,nie szukam''.
> Coś mi się wydaje, że nie dostałeś jeszcze dobrze w dupę, bo masz pogląd
> na życie jak ja sam kilka lat temu.
nie wiem co to znaczy ,,dobrze''. byc moze ,,dobrze'' jeszcze nie dostalem.
Moze dlatego, ze jak mi sie nie podoba, to sobie zmieniam. Najpierw probuje
wplynac na otoczenie, a jak nic z tego nie wychodzi, to zmieniam otoczenie.
Czasem udaje mi sie wplynac na otoczenie, a czasem zmienam otoczenie.
Moze dlatego, ze trudno mi przykopac ,,dobrze'' - jestem asekurantem w kazdych
warunkach, nawet jak ktos inny puka sie w czolo i mowi, ze w mojej sytuacji
asekuracja jest niemozliwa [bo jest tak zle] lub bezsensowna [bo jest
tak dobrze]. No a obgadanie mnie, niesluszne posadzanie czy wyrolowanie
jako zyranta :-| jakos nie jest dla mnie nieszczesciem natury kosmicznej.
To tylko problemy. Zdarzaja sie. Najpierw dopieka, potem jakos sie rozwiazuja.
Jak sie daje, to przed nimi _uciekam_, bo zycie jest za krotkie, zeby marnowac
je na walke z wiatrakami ,,w imie zasad''. Jesli walka ma konstruktywny cel,
to mozna walczyc, ale tak na zlosc komus - na pewno nie.
Jakis smiec ma wyrwac mi kawal zycia i nerwow? Przeciez to smiec
i nie zasluguje na takie *poswiecenie z mojej strony*. Smiec sie omija.
Przed dzikiem w lesie sie ucieka a nie dyskutuje z nim o pryncypiach.
Wlazi sie na drzewo, zeby za dwie godziny zlesc a nie bije z nim, zeby
potem lezec miesiac w szpitalu.
> Jeżeli wykluczysz możliwośc karania osób, które są zdeprawowane
> i złe, to uczynisz je bezkarnymi.
karanie - jak najbardziej. ale nie linczowanie.
karac ma sad ktory *nie jest strona konfliktu*.
to bardzo podstawowe i bardzo wazne. Strony konfliktu _zawsze_
maja spaczony obraz sytuacji, zwykle tez kazda ma jakies swoje racje
niedostrzegalne dla drugiej strony. czasem strona konfliktu zle identyfikuje
,,przeciwnika'' (druga strone) i nieszczescie gotowe.
strona moze sie *bronic*. zemsty nie zaliczam do dzialan obronnych.
mimo, ze mialem juz przyjemnosc wrocic do niespodziewanie nieco
,,wyczyszczonego'' mieszkania. Ze innym razem rano po wstaniu nie stwierdzilem
samochodu, ktory jeszcze wieczorem mialem (pozdrowienia dla PZU :-D).
Mimo, ze zdarzylo mi sie kiedys obudzic i zauwazyc, ze moja owczesna
dziewczyna (ofiara gwaltu) stoi nade mna z nozem i wyraznie zastanawia sie,
czy wetknac mi go w serce (nie obwiniam jej za to zeby nie bylo watpliwosci)
- to mocniejsze (psychicznie) niz dostac lancuchem po zebrach od jakiegos
fajansa w ciemnym zaulku.
> W zestawieniu ze zwykłym kablarstwem to brzmi mocno, ale jedna zakała
> jest w stanie wyprodukować w firmie taki ferment, że parę osób wylatuje
> lub odchodzi na gorsze. W skrajnym wypadku puści firmę z torbami.
> Miałem przyjemność wyprowadzać z tarapatów firmę kolegi, w której
(...)
no ale z tego wynika, ze byl to kiepski szef i to _on_ doprowadzil firme
na skraj upadku, zle dobral sobie wspolpracownikow i wybral sobie
niewlasciwych ,,konsultantow''. rozsadni pewnie uciekli co predzej
jak sie zorientowali jak to funkcjonuje. Nie ma co zwalac winy
na fermenciarza. Fermenciarz moze tylko tyle, na ile mu szefowie pozwola,
bo sam z siebie moze tylko _sobie_ (i swoim podwladnym) fermentowac...
Jesli zas fermenciarz jest glownym szefem, to krzyzyk na droge jego firmie.
nie widze miejsca na konstruktywna dyskusje (z perspektywy pracownika
tej firmy)
> Sorry, mam ciągoty do tematów pobocznych, postaram się poprawić.
no wlasnie z powodu takiego samego problemu mialem siedziec cicho
w tym watku - my juz dawno oderwalismy sie od istoty watku i dyskutujemy
o jakichs pryncypiach zyciowych 8-D.
> No tak, przecież wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną.
Praca to nie rodzina. Emocje na bok. Idzie sie wypisac i zawsze sie da.
> Nie siedź tyle przy komputerze, bo na zewnątrz też jest fajnie.
ciemno i mokro to fajnie?
na *zewnatrz*? hmm...
;-)
Ojca Chrzestnego tez lubie, ale poczytac czy poogladac. Kierowac sie w zyciu
zbyt doslownie zrozumianym przeslaniem (niby to bardzo idealistycznym)
nie zamierzam. Rodzina Corleone - z zasadami czy bez - to zwykli mordercy.
Ani Puzo ani Pacino nie przekonali mnie, ze jest inaczej.
pozdrawiam
romekk
-
79. Data: 2003-03-16 13:37:43
Temat: Re: "wtyczka"/"kabel" w firmie
Od: "TS" <f...@o...pl>
> No kolego, widzę, że nadajesz się na stanowisko kierownicze w spółce
> Skarbu Państwa. Dla Ciebie przekazanie rejestru sprzedaży, listy
> odbiorców, stanu magazynu, etc. a więc spraw ewidentnie objętych
> tajemnicą handlową to normalne kontakty pozasłużbowe z konkurencją. Ja
> nie piszę, że się ktoś wygadał, tylko, że świadomie w celu szkodzenia
> firmie donosił do dostawcy, by odebrać swemu pracodawcy umowę na
> dystrybucję dobrego produktu. Ujawnianie tajemnic firmy, potwierdzone
> obiegiem dokumentów jest winą ewidentną.
Znaczy, przekazywał dostawcy prawdziwe dane, zaś firma oficjalnie
przekazywała dane sfałszowane?
W takim razie ów "donosiciel" przyczynił się do usunięcia z rynku
nieuczciwego przedsiębiorcy, za co należy mu się pochwała.
--
______________________
Pozdrawiam
TS
-
80. Data: 2003-03-16 13:43:10
Temat: Re: "wtyczka"/"kabel" w firmie
Od: "TS" <f...@o...pl>
> byly juz podchody w tym kierunku i po pierwszej reakcji szefa
utwierdzilismy
> sie ze to wtyka. Szefowi jakos bardziej zalezalo na tym zeby dac jej
szanse,
> poza tym w dziwny sposob urwal bardzo szybko temat.
> Dla informacji: nasz przelozony podjal temat "przy okazji". I tak jak
> wspomnialam wyzej szef szybko ucial temat.
> Wiec teraz zbieramy jej minusy, zobaczymy jak szef postapi kiedy
> przedstawimy mu niezbite dowody na to o czym wspomnielismy.
Jeśli naprawdę jesteście "dobrzy", to postawcie sprawę na ostrzu noża "albo
ona, albo my".
Tylko, jak czytam inne wypowiedzi w tym wątku, to zaczynam mieć wątpliwości,
czy chcecie się jej pozbyć, czy też szukacie dodatkowych atrakcji, w postaci
"dokopywania" jej.
--
______________________
Pozdrawiam
TS