-
21. Data: 2009-08-16 21:51:35
Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
Od: Wojciech Bancer <p...@p...pl>
On 2009-08-16, cef <c...@i...pl> wrote:
[...]
>>> tylko że ja nie zamierzam klepać biedy, wiem ty już masz
>>> na to gotową odpowiedź, no ja też.
>>
>> Ale średnia krajowa to nie jest "klepanie biedy".
>
> Ty mu proponujesz bulki z masłem w osiedlowym
> sklepiku i komunikację miejską. To jest wiązanie
> końca z końcem. Sama kultura przez male "k"
> i "przyjemności", to są wydatki na poziomie średniej
> krajowej.
Nie fałszuj mojej wypowiedzi. Nic mu nie proponuję,
a jedynie się zastanawiam gdzie on traci tą kasę.
700 na samochód? Come on.
> Powiesz, że można życ bez tego, ale co
> to za życie? On potrzebuje wolności. Potrafisz to
> zrozumieć?
Oczywiście. A Ty potrafisz zrozumieć, że on chce mieć
_wszystko na raz_? Tzn. i dorabiać się, i żyć pełnią
życia i Bóg wie co jeszcze? Doczytałeś się tego,
czy skupiłeś się na "bułeczkach" i złośliwościach?
Gość chce w 5 lat osiągnąć wszystko i najlepiej
jeszcze bez przemęczania się. Tak się nie da
w żadnym kraju, chyba że się przyfarci.
--
Wojciech Bańcer
p...@p...pl
-
22. Data: 2009-08-16 21:52:17
Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
Od: Wojciech Bancer <p...@p...pl>
On 2009-08-16, Jotte <t...@w...spam.wypad.polska> wrote:
[...]
>> Ale średnia krajowa to nie jest "klepanie biedy".
> U nas jest.
W sumie muszę poprawić: zależy od regionu (bo w Warszawie
to faktycznie nie jest za duzo).
--
Wojciech Bańcer
p...@p...pl
-
23. Data: 2009-08-16 21:55:28
Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:slrnh8gvtb.ulb.proteus@pl-test.org Wojciech Bancer
<p...@p...pl> pisze:
>>> Ale średnia krajowa to nie jest "klepanie biedy".
>> U nas jest.
> W sumie muszę poprawić: zależy od regionu (bo w Warszawie
> to faktycznie nie jest za duzo).
Nigdzie nie jest.
Po prostu tu większa nędza, tam trochę mniejsza.
--
Jotte
-
24. Data: 2009-08-16 21:59:42
Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
Od: "cef" <c...@i...pl>
Wojciech Bancer wrote:
>> Ty mu proponujesz bulki z masłem w osiedlowym
>> sklepiku i komunikację miejską. To jest wiązanie
>> końca z końcem. Sama kultura przez male "k"
>> i "przyjemności", to są wydatki na poziomie średniej
>> krajowej.
>
> Nie fałszuj mojej wypowiedzi. Nic mu nie proponuję,
> a jedynie się zastanawiam gdzie on traci tą kasę.
> 700 na samochód? Come on.
Akurat 700 na samochód, to dla mnie żadna niespodzianka,
bez problemu doliczyłem się prawie 500zł eksploatacji u siebie.
Może spłaca jakieś raty do tego?
> Oczywiście. A Ty potrafisz zrozumieć, że on chce mieć
> _wszystko na raz_? Tzn. i dorabiać się, i żyć pełnią
> życia i Bóg wie co jeszcze? Doczytałeś się tego,
> czy skupiłeś się na "bułeczkach" i złośliwościach?
Chciałby żyć i móc coś oszczędzić.
To tak wiele?
> Gość chce w 5 lat osiągnąć wszystko i najlepiej
> jeszcze bez przemęczania się. Tak się nie da
> w żadnym kraju, chyba że się przyfarci.
Nie zauważyłem, żeby miał takie pragnienie.
Chce normalnie żyć (nie oglądać każdej złotówki z dwóch stron)
i mieć szansę dorobienia się czegoś w perspektywie kilkunastoletniej.
Odniesienie do krótszego okresu wzięło się stąd, że przez te 4-5 lat
pracuje i ani nie żyje "jak król" ani nie ma co oszczędzić.
-
25. Data: 2009-08-16 22:10:49
Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
Od: Wojciech Bancer <p...@p...pl>
On 2009-08-16, cef <c...@i...pl> wrote:
[...]
>> Nie fałszuj mojej wypowiedzi. Nic mu nie proponuję,
>> a jedynie się zastanawiam gdzie on traci tą kasę.
>> 700 na samochód? Come on.
>
> Akurat 700 na samochód, to dla mnie żadna niespodzianka,
> bez problemu doliczyłem się prawie 500zł eksploatacji u siebie.
> Może spłaca jakieś raty do tego?
Napisał że bez rat.
>> Oczywiście. A Ty potrafisz zrozumieć, że on chce mieć
>> _wszystko na raz_? Tzn. i dorabiać się, i żyć pełnią
>> życia i Bóg wie co jeszcze? Doczytałeś się tego,
>> czy skupiłeś się na "bułeczkach" i złośliwościach?
>
> Chciałby żyć i móc coś oszczędzić.
> To tak wiele?
Zależy od definicji "żyć" i "coś oszczędzić".
Nie uprawiaj demagogii. Chcesz konkretów, to mów
konkretami.
Wg Ciebie przy zarobkach 5500 netto, poza Warszawą,
nie da się "żyć i oszczędzić"? Żyjąc samemu?
Naprawdę?
--
Wojciech Bańcer
p...@p...pl
-
26. Data: 2009-08-16 22:29:52
Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
Od: "s15" <s...@p...onet.pl>
>
> Nie chodzi o dopierdalanie, tylko takie nasze narodowe narzekanie na
wszystkich,
> za wyjątkiem siebie. Każdy zwala winę tylko i wyłącznie na czynniki zewnętrzne
> i absolutnie nie widzi winy we własnym postępowaniu.
No to po co wsiadles na chlopaka? Jesli mu nie wystarcza 5500 to jest to jego
sprawa. Nie miej do niego pretensji. Ja wyjechalem mimo, ze zarabialem wiecej,
ale tez uznalem, ze takie zarobki nie zapewnia mi zycia na poziomie, ktory sobie
zalozylem. Dlatego go rozumiem.
Nie zauwazylem u niego postawy roszczeniowej - sam napisal, ze "sie nie dorobil"
i chce wyjechac z kraju bo uwaza, ze tam sie "dorobi". Nie obwinial nikogo za
to.
>
> A tutaj masz przykład, że nawet 100 tyś. się może szybko rozejść:
>
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,69268
41,I_sto_tysiecy_nie_starcza
_na_zycie.html
>
Zly przyklad. Tu skromnemu czlowiekowi jednorazowo wpadla w lapy wieksza kasa i
zglupial. Typowe. Do duzej kasy trzeba psychicznie dojrzec. Ten nie mial czasu.
> Wyjazd za granicę by tam żyć (na ich poziomie), to jest sensowna sprawa,
> aczkolwiek niektórzy to się niemalże cudów po tym spodziewają. Wyjazd by
> się "dorobić" i wrócić będzie skazane na historię jak z artykułu. I tyle.
Niekoniecznie. Zeby sie "dorobic" to potrzeba
1) czasu
2) oszczedzania
Zatem bedzie czas zeby sie do wiekszej kwoty przyzwyczaic oraz jest szansa, ze
nauczy sie gospodarowac pieniedzmi. I to nie koniecznie metoda "na studenta",
ktora prefereujesz.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
27. Data: 2009-08-17 05:17:34
Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
Od: "cef" <c...@i...pl>
Wojciech Bancer wrote:
>> Może spłaca jakieś raty do tego?
>
> Napisał że bez rat.
Faktycznie napisał.
Podał szczegółowo na co ile wydaje.
Z planami na przyszłość ----> wydatki np na dzieci
> Zależy od definicji "żyć" i "coś oszczędzić".
> Nie uprawiaj demagogii. Chcesz konkretów, to mów
> konkretami.
Przecież podał konkrety.
Napisał nawet ile oszczędził.
Na 10m2 mieszkania albo kompaktowe auto.
Po 5 latach, bo 5500 wywalczył dopiero niedawno.
> Wg Ciebie przy zarobkach 5500 netto, poza Warszawą,
> nie da się "żyć i oszczędzić"? Żyjąc samemu?
> Naprawdę?
Masz sporo racji z tą demagogią: przegapiłem to, że jest sam
i nie założyłem życia w mniejszym mieście.
Ale nie zmienia to faktu, że z jego perspektywy
będzie to coraz mniej w obliczu jego planów życiowych.
Wzrosną mu oczekiwania, a spadnie zdolność kredytowa.
-
28. Data: 2009-08-17 08:15:17
Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
Od: Wojciech Bancer <p...@p...pl>
On 2009-08-16, s15 <s...@p...onet.pl> wrote:
[...]
>> za wyjątkiem siebie. Każdy zwala winę tylko i wyłącznie na czynniki zewnętrzne
>> i absolutnie nie widzi winy we własnym postępowaniu.
>
> No to po co wsiadles na chlopaka? Jesli mu nie wystarcza 5500 to jest to jego
> sprawa. Nie miej do niego pretensji. Ja wyjechalem mimo, ze zarabialem wiecej,
> ale tez uznalem, ze takie zarobki nie zapewnia mi zycia na poziomie, ktory sobie
> zalozylem. Dlatego go rozumiem.
Nic nie wsiadłem. To jest grupa dyskusyjna, a nie kółko różańcowe. Wyraziłem
swoją opinię na podstawie faktów które podał.
> Nie zauwazylem u niego postawy roszczeniowej - sam napisal, ze "sie nie dorobil"
> i chce wyjechac z kraju bo uwaza, ze tam sie "dorobi". Nie obwinial nikogo za
> to.
Tylko wyrażenia w tonie "w Polsce sie nie da" nie pasują do Twojej teorii.
> Zly przyklad. Tu skromnemu czlowiekowi jednorazowo wpadla w lapy wieksza kasa i
> zglupial. Typowe. Do duzej kasy trzeba psychicznie dojrzec. Ten nie mial czasu.
I nasz dyskutant też jeszcze nie dojrzał do dużych (relatywnie) zarobków.
>> Wyjazd za granicę by tam żyć (na ich poziomie), to jest sensowna sprawa,
>> aczkolwiek niektórzy to się niemalże cudów po tym spodziewają. Wyjazd by
>> się "dorobić" i wrócić będzie skazane na historię jak z artykułu. I tyle.
>
> Niekoniecznie. Zeby sie "dorobic" to potrzeba
> 1) czasu
> 2) oszczedzania
A on chce już, teraz, zaraz bo 5 lat, w których nie cały okres zarabiał
dobrze to za mało. Przynajmniej taka własnie postawa się przebija z jego
postów.
> Zatem bedzie czas zeby sie do wiekszej kwoty przyzwyczaic oraz jest szansa, ze
> nauczy sie gospodarowac pieniedzmi. I to nie koniecznie metoda "na studenta",
> ktora prefereujesz.
I sam przyznałeś mi rację w mojej tezie (nie potrafi rozsądnie zarządzać
pieniędzmi). A nie wiem skąd pomysł, że preferuję metodę "na studenta".
--
Wojciech Bańcer
p...@p...pl
-
29. Data: 2009-08-17 08:27:46
Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
Od: "Jackare" <...@s...de.pl>
>
> No to po co wsiadles na chlopaka? Jesli mu nie wystarcza 5500 to jest to
> jego
> sprawa. Nie miej do niego pretensji. Ja wyjechalem mimo, ze zarabialem
> wiecej,
> ale tez uznalem, ze takie zarobki nie zapewnia mi zycia na poziomie, ktory
> sobie
> zalozylem. Dlatego go rozumiem.
>
Zgadzam się z tobą. Wg mnie należy podjąć wszelkie działania, aby osiągnąć
założony poziom życia i dochodów a nie dostosowywyać poziom życia do
aktualnie posiadanych środków, bo to prowadzi do frustracji i depresji.
Życie ponad stan mobilizuje do tego by osiągac więcej, chciażby dlatego, że
podejmuje się duże zobowiązania, ale to poziom na jakim się żyje (chćby był
to tylko poziom konsumpcji) jest jednym z wyznaczników szczęścia. Zgadzam
się że 5,5 tys nie są to jakies kosmiczne pieniadze jezeli ktos ma potrzeby
wieksze niz przecietne i zgodne z tradycyjnym modelem zycia w Polsce.
Wystarczy ze ktos chciałby codzienne zjesc obiad w restauracji (nie stołówce
ani dotowanym przez miasto barze mlecznym), ubierac sie w tzw markowe
rzeczy, kupic w miesiacu kilka plyt, miec (chociazby w kredycie) nowy
samochod, mieszkac w przyzwoitych warunkach w ladnej okolicy itd.
Chce wyjeżdżać bo uważa że tam będzie mu się lepiej żyło- niech jedzie póki
jeszcze tutaj nie stał się niewolnikiem kredytu, hipoteki, układów
rodzinnych i pracy bez perspektyw na dwóch etatach....
Nie jest też tak jak mówicie, że potrzeby bez końca rosną pojawiają się nowe
itd. Mam kilku znajomych dla których pieniądze w skali potrzeb normalnego
człowieka nie są absolutnie żadnym ograniczeniem czy czymś z czym trzeba
byłoby się liczyć. Żaden z nich nie żyje w tej chwili ponad potrzeby na
które go stać i nie wydaje bez końca na nowe gadżety. Pracują (tzn prowadzą
własne przedsiębiortswa), mieszkają w mieście w mieszkaniach (bo tak
wygodniej godzić to z pracą), nie spędzają życia na beztrosce i
niekończących się podróżach choć każdy z nich ma źródła dochodu które na
zasadzie "samograja" spokojnie by to umozliwiały. Żyją jak ludzie aktywni
chcący ciągle jeszcze coś zrobić a ni jak rentierzy.
--
Jackare
-
30. Data: 2009-08-17 08:31:19
Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
Od: Wojciech Bancer <p...@p...pl>
On 2009-08-17, Tomasz Kaczanowski <kaczus@dowyciecia_poczta.onet.pl> wrote:
[...]
>>> a teraz sobie policz
>>> wynajęcie mieszkania/rata na 30lat = 1500zl
>> Nieprawda. Rata za mieszkanie jest znacznie wyższa niż wynajem.
>
> Kiedyś było taniej, jak były eksmisje na bruk i ludzie nie bali sie
> wynajmować.... teraz jest +- podobnie - zależy od miasta raz droższy
> jest wynajem, raz rata kredytu.
A możesz wskazać miasta gdzie jest droższy wynajem?
Poznań i Warszawa do nich nie należą.
>>> (tyle brakuje mi do emerytury).
>>> Uważasz że 5500zl netto to tak dużo w polsce ?
>>
>> Prawie dwie średnie krajowe to wg Ciebie mało?
>
> A co to ma do rzeczy ile średnich krajowych, biorąc pod uwagę np
> Ukrainę, będzie tych średnich więcej, tylko co z tego?
A co ma być? Drobne porównanie skali, żeby się obudził, że on tak
źle to jednak nie ma.
>>> przy cenach WSZYSTKIEGO porównywalnych chociażby z Holenderskimi.
>>
>> A to nieprawda.
>
> Niestety prawda, są rzeczy droższe, są rzeczy tańsze, ale wiele kosztuje
> tyle samo, a to drozsze/tańsze to tez nie są kolosalne różnice...
Jak się patrzy na jednostkowe ceny, to nie. Jak się patrzy na miesięczne
wydatki, to już tak. W Londynie mam cenę mieszkania za 1400-1500, ale funtów,
śniadanie za 5 funtów a nie złotych. Tańsze są towary importowane (to oczywiste),
ale rodzime usługi juz niekoniecznie.
Tak z ciekawości - jakie będzie Twoje 'menu' w Holandii, za 125-150EUR
miesięcznie? Z tego co mi wiadomo, to kwoty sensowne to bardziej 250-300EUR,
chyba że się zaopatrujesz w Lidlu.
> Nie wiem co to są te tyś, ale - za granicą jest trochę inaczej,
> gdy pracujesz na niskopłatnych posadach, a trochę inaczej, gdy jesteś
> specjalistą i pracujesz w swoim fachu. Ci pierwsi, rzeczywiście nie
> odłożą za dużo, natomiast wielu znajomych pracuje w swoich zawodach i
> zarabiają dużo więcej niż w pl, stać ich nie na wynajęcie pokoju, ale
> domu (czasami nawet na jego kupno) i zostaje jeszcze troche pieniędzy,
> by je odłożyć...
Lecisz w ogólniki. Domy w takim Puszczykowie (15 min pociągiem od
Poznania) też potrafią kosztować (mniej więcej) tyle samo co nowe
mieszkanie w Poznaniu (400-700 tyś). Cenami nieruchomości się łatwo
manipuluje pod publiczkę.
--
Wojciech Bańcer
p...@p...pl