eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjetesty rekrutacyjne › Re: testy rekrutacyjne
  • Data: 2005-04-14 16:14:38
    Temat: Re: testy rekrutacyjne
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    >Bremse, na boga! Wydajesz się rozsądnym i rzeczowym człowiekiem; powiedz mi
    >uczciwie, czy to wszystko naprawdę tak wygląda??? Te wszystkie fikuśne
    >pierduły, dorośli ludzie budujący domki z kart żeby dostać robotę,

    Mimo pozorow w tych domkach jest logika. Rekrutujacy w jak najkrotszym
    czasie chce osiagnac jak najlepszy efekt.
    Jesli bedzie kazal komus zbudowac glupi domek z kart, a ta osoba
    bedzie stala i patrzyla sie jak inni pracuja (no bo w tym momencie nie
    ma na to ochoty), to myslisz ze jak taki pracownik bedzie zachowywal
    sie na stanowisku pracy? Wydasz polecenie sluzbowe, a on nie bedzie
    pracowal, lub bedzie to robil tylko gdy bedzie kontrolowany. Jesli
    bedzie pracowal w zespole, to bedzie czekal az inni zrobia cala
    robote.
    Jesli na stole leza kubki, olowki, kartki papieru, a on caly czas
    probuje ustawic karty na powierzchni ze wspolczynnikiem tarcia takim
    jak lod, to co bedzie potem? Brak efektow? "No przeciez pracuje!", a
    "skad mialem wiedziec, ze moge uzyc drukarki - nikt mi nie
    powiedzial!" - juz widzialem takich co brali do domu kilogramy kopert
    do opisania (procedury bankowe nie pozwalaja na samotne urzedowanie w
    biurze po godzinach). Na zwrocenie uwagi, ze stoi drukarka,
    odpowiadali agresywnie, a potem rozdziawiali geby, gdy po minucie
    pracy w arkuszu kalkulacyjnym i edytorze tekstu laserowka w ciagu
    minuty wypluwala dziesiatki opisanych juz kopert.
    Z kazdej reakcji aplikujacego mozesz wylowic jego cechy charakteru. Do
    tego jest to o wiele latwiejsze, gdy znajdzie sie on w nietypowej
    (smiesznej, glupiej) sytuacji, bo bedzie do niej nieprzygotowany -
    prawdopodobienstwo ze bedzie sie zachowywal naturalnie jest wowczas
    wieksze.
    Sadze, ze momenty gdy polowa osob wychodzi z sali po uslyszeniu
    polecenia "buduj domek!" lub "zatancz na stole!" to wiaze sie to z
    nieudolnoscia rekrutujacych. Przeciez nikt nie wykona tego zadania z
    przekonaniem, gdy polecenie padnie po wejsciu na sale.
    Co innego gdy "przyzwyczaisz" kandydatow do tego sposobu rekrutacji.
    "Zabawy" mozna rozpoczac po ogolnym wprowadzeniu (przedstawieniu pana
    Franka - psychologa, pani Zeni - kierowniczki, a nie "Wielce Szanownej
    Nieosiagalnej dla Plazow Najwyzszej Komisji do spraw Rekrutacji",
    poinformowaniu o nietypowej formie calej procedury ("bo" jestesmy z
    Ameryki) i rozdaniu plakietek z imionami (wczesniej przygotowanymi,
    okazujesz w ten sposob szacunek), ale nie musisz nikogo znac z twarzy
    - po prostu pytasz sie gdzie jest pan Stanislaw itd. i prosisz o
    przekazanie plakietki do pana Stanislawa).
    Potem mozna zaczac zabawe np. od rozdania karteczek z numerami i
    kazania kandydatom ustawic sie kolejno, bez zagladania do nich (mozna
    je pokazywac innym) w danym limicie czasu (wprowadzenie presji czasu -
    poganianie poprzez odliczanie, ale dosyc elastycznym tzn. zmienianym
    na biezaco, tak zeby sie nie okazalo ze pierwsze zadanie zakonczylo
    sie porazka).
    W tym momencie osiagasz kilka celow: odmulasz ganiajacy wokol lud
    (niech se troche pobiegaja), odstresowujesz ich i wyciagasz pierwsze
    wnioski :"po kiego grzyba drze ta morde i szarpie wspoltowarzyszy?"
    (chociaz jesli ktos jest na poczatku zagubiony to jak go pomocnie
    przestawia to tez nic zlego sie nie stanie), "ciekawe kto pierwszy
    wpadnie na to zeby powiedziec wszystkim, zeby jednak staneli frontem
    do osob przeprowadzajacyh rekrutacje ;-)".
    Teraz mozna poprosic ludzi o zajecie miejsc wedlug kolejnosci
    (rozpraszasz ewentualnych znajomych - wszyscy maja te same szanse,
    lepiej czujesz sie gdy obok siedzi ktos znajomy, no nie? Poza tym nie
    tworza sie zamkniete grupy (poki ty tego nie chcesz)).
    Nastepne zadanie to moze byc np. wyciagniecie od towarzysza po prawej
    informacji na dany temat (zainteresowania, ulubiona postac, film etc.)
    i przedstawienia tego innym (badasz latwosc nawiazywania kontaktow;
    przeprowadzania rozmowy, ktora do czegos prowadzi; wylawiania
    potrzebnych informacji - jesli ktos tego nie potrafi to bedzie potem
    siedzial i zamiast pracowac zajmowal sie pierdolami (wypisywal na
    grupach dyskusyjnych jakies wypociny ;-), zamiast szukac informacji
    potrzebnych do wykonania projektu)).
    Dopiero potem moga sobie budowac domki, zamki i szpitale.
    Mozna cos dorzucic np. pokazac krotki film/prezentacje o firmie i
    zapytac o to w jakims tescie (jakie sa obroty firmy, kto jest
    wlascicielem (inna firma/Wielki Pan z Ameryki), glowne rynki zbytu
    etc.) - sprawdzisz czy sluchali i sa zainteresowani, czy tez spali (do
    konca trwania kariery zawodowej moga sie nie obudzic). Jednoczesnie
    zaznajomisz ich z firma, do ktorej aplikuja.
    Na samym koncu mozesz przypomniec lub podac widelki placowe (jesli nie
    bylo to podane w ogloszeniu - w Polsce nie ma tego zwyczaju nawet gdy
    chodzi o prace fizyczna) i poprosic o ewentualne pytania.
    Taki proces rekrutacji ma swoje zalety, ale tez i wady. Minusem tej
    formy jest zaczerpniecie jej z innej, bardziej wyluzowanej kultury.
    Proces trzeba dostowac do polskich warunkow (bo nie bedziesz mowil do
    60latka "Józek" tylko "panie Józefie". Tanczenie na stole tez raczej
    odpadnie (no chyba ze ktos jest naprawde bardzo dobrym rekrutujacym i
    wie jak to przeprowadzic bez osmieszania kandydatow - nie takie rzeczy
    jak tanczenie na stole studenci potrafia zrobic ;-)))

    > to udawanie, odpowiadanie na półgłowkom na debilne pytania, opowiadanie o
    >prywatnych sprawach,

    Na glupie pytania odpowiada sie w adekwatny sposob, ale majac na
    wzgledzie fakt, ze to ty chcesz cos osiagnac (np. zdobyc etat).

    >podlizywanie się jakimś pajacom o ksywie HR.

    A myslisz ze jak wiekszosc z nich zaczynala kariere? Pewnie bawili sie
    kartami, magicznymi pudelkami (no przeciez nie otworzysz go od razu,
    udajesz ze nie wiesz jak to dziala. Robisz sobie z nich jaja (pukasz
    mocno w scianke, albo trzesiesz az sie otworzy) - wiesz jaki jest
    ubaw, gdy obserwujesz psychologa, kierownika dzialu do ktorego
    aplikujesz i speca od rekrutacji machajacych z niedowierzaniem
    pudeleczkiem? ;-)), kostkami do gry (- "Nie wiedzialem, ze Panstwo
    chcecie rozszerzyc zakres dzialalnosci firmy!" - "??!!" - "Macie
    zamiar otworzyc kasyno?" - no i dostajesz punkty za rozladowanie
    stresujacej sytuacji (no bo na twarzach innych aplikujacych pojawi sie
    glupi usmiech), a co sie z tym wiaze wzmocnienie pozycji lidera w
    grupie ("Ale im pojechal :-)" - tu uwaga dla innych czytajacych, zarty
    z wyczuciem, nie zawsze mozecie sobie na zart typu "kasyno"
    pozwolic)).

    >Jak do
    >q...y nędzy (sorry) może coś takiego z własnej woli robić

    No wlasie "z wlasnej woli", przeciez zawsze mozesz wyjsc, gdy
    rozmawiajaca z toba osoba staje sie w twoim odczuciu chamska, lub
    nieznosna w jakis inny sposob. Jednak zapewniam, ze nie warto. A to z
    tego wzgledu, ze taki czlowiek nie panuje nad soba, na lekko zaczepne
    (kulturalne z podtekstem) pytanie zacznie sie bardziej denerwowac.
    Wowczas mozesz z niego wydobyc naprawde mnostwo przydatnych
    informacji. Taka osoba zacznie udowadniac swoje racje, prowadzic
    jalowa dyskusje podpierajac sie nawet nazwiskami bylych pracownikow,
    wspolpracownikow (powie np. ze odeszli do konkurencji, zalozyli wlasne
    firmy - na podstawie tych informacji mozna sprobowac podlapac z nimi
    kontakt, dowiedziec sie gdzie teraz pracuja (przeciez pracuja na
    lepszych warunkach), wiec mozna aplikowac do "sprawdzonej" przez kogos
    innego konkurencji :-) - pomysl jak to oszczedza czas!). Osoby typu
    "JaMamZawszeRacje" jesli juz raz otworza gebe to nie moga jej zamknac
    - dostaniesz na tacy nazwy konkurencyjnych firm (jakie to one prowadza
    podstepna i nieuczciwa dzialalnosc wymierzona przeciw mnie!). Musisz
    tak pokierowac rozmowa, zeby rozmowca byl podekscytowany, ale nie
    wybuchl za wczesnie (wyrzucajac cie z biura). Najlepsza metoda to
    rzniecie glupa i zadawanie pytan w idiotyczny sposob. Pracy i tak tam
    nie zdobedziesz, ale jesli byles zdecydowany wyjsc wczesniej to
    znaczy, ze i tak nie chcialbys tam pracowac.

    > szanujący się _mężczyzna_???

    A bron cie Panie Boze przedstawiac takie szowinistyczne teorie w
    czasie typowej, bezplciowej rozmowy kwalifikacyjnej! ;-)

    >A może ja już jestem przestarzały i kompletnie nie trendy? Mam iść sobie
    >wybrać miejsce na cmentarzu w stosunkowo niestarym wieku?

    Przyznaj sie kiedy ostatni raz to ty szukales pracy najemnej? Chyba
    bardzo dawno... .

    >Najbardziej poraża mnie to, że tę farsę w wielu odsłonach tak wielu (młodych
    >przynajmniej) traktuje jak oczywistą normę. Dla mnie to nie do pomyślenia.
    >Proszę mi wytłumaczyć. Bardzo proszę.

    Podejrzewam, ze wczesniejsze moje twierdzenie jest prawdziwe (sam
    napisales ze to praca szukala ciebie). Widzisz, gdy to ty jestes
    obiektem polowania to zachowanie lowcy zmienia sie diametralnie -
    dostosowuje on wowczas taktyke, bo to on cos chce od ciebie (i tylko
    od ciebie).
    Rekrutacja nabiera kultury typowo biznesowej (jestes partnerem, nie
    mozna wydawac tobie bezposrednich polecen). Przypomnij sobie sytuacje
    typowo partnerskie np.omówienie warunkow zlecenia (ja nawet glupie
    zlecenie za kilkaset zl omawialem przy piwie z osoba calkowicie mi
    wczesniej nie znana). Przypomnij sobie jak wygladaly rozmowy o
    ewentualnym wejsciu w spolke, zrobieniu wspolnego biznesu. Negocjacje
    przebiegaja pozornie na spokojnie, przy kawie (oczywiscie znasz regule
    wzajemnosci? Wiesz kiedy oplaca ci sie przyjac propozycje wypicia
    kawy? Wiesz, ze jesli jestes w swoim biurze to wypada zaproponowac
    kawe/herbate. Ale w jaki sposob to robisz? Przeciez nie zapytasz "czy
    napije sie Pan/i kawy?" tylko "Czego sie Pan/i napije? Kawy czy
    herbaty?" - niby glupota, a jednak wazna (sugerujesz tor myslenia -
    "czy chce sie napic kawy, czy nie?" zamienia sie na "Hmm na co mam
    ochote - kawe czy herbate?". Po przyjeciu poczestunku ta osoba
    podswiadomie bedzie zobowiazana sie odwzajemnic przy najblizszej
    okazji - w kazdej ksiazce dotyczacej socjotechniki (sciemniania) to
    znajdziesz)).
    Na typowej rozmowie kwalifikacyjnej, gdy budujesz stadnie domki nikt
    nawet nie mysli o poczestowaniu cie czymkolwiek (no chyba ze na
    pozniejszym etapie rekrutacji, gdy przyjdzie do szczegolowego
    omowienia warunkow placowych ;-)).
    Dlatego nie dziw sie sposobem traktowania ludzi na tych dwóch jakze
    roznych plaszczyznach. Moze z "glupimi" procesami rekrutacyjnymi sie
    nie spotkales do tej pory, bo po prostu obracasz sie w innym
    towarzystwie i na innej plaszczyznie?

    Ale zem jebnal wypracowanie, chyba naprawde trza sie zaczac ograniczac
    ;-)

    --
    pozdrawiam
    Bremse

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1