eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjepracownicy › Re: pracownicy
  • Data: 2006-10-22 14:18:14
    Temat: Re: pracownicy
    Od: "jacek01g" <j...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    > > Przykłady konkretne:
    > > Ja robię strony internetowe dla innych firm i ogólnie różne takie
    > > projekty graficzne. Firma zamawia usługę, przedstawia to co dokładnie
    > > chce lub czego nie chce. Ja to robię a oni to akceptują albo i nie.
    > > Albo sa zadowoleni albo i nie. To czy firma będzie ma zyski czy
    > > straty mnie nie interesuje. Czy ulotka im przyniesie zysk czy nie -
    > > mnie to nie g.... obchodzi.
    >
    > Ale obchodzi to Twego pracodawcę. I jeśli uzna, że robisz setki projektów,
    > ale kompletnie nikt ich nie kupuje, to znaczy, ze projekty są złe,
    > niewłaściwe, nieciekawe, schrzanione. Dlatego jego nie będzie interesować
    > Twoje poświęcenie, trud i mokre od potu czoło, lecz wymierne zyski.

    Postaram sie łopatologicznie. Po pierwsze nie pracodawcę tylko
    zleceniodawcę. Jeśli ktoś uznaje że jestem nieudolny to nie zleca u mnie
    żadnej pracy. Natomiast ja mam na myśli sytuację jeśli koś mi coś zlecił i
    nie chce zaplacić bo cos tam coś tam bo "firma ma straty" albo po skończeniu
    strony uznaje że zmieniła mu sie koncepcja i trzeba całą pracę robić od
    poczatku.

    Skoro jego nie obchodzi mój trud a mnie on obchodzi bo mogę się narobić jak
    dziki koń i nic z tego nie mieć to szukam rozwiazania problemu. I od
    kilkunastu miesięcy go znalazłem - przestałem pracować dla pracodawców
    polskich, przestałem szukać zleceń na rynku polskim tylko podjąłem pracę dla
    firmy zachodniej ze starej 15-tki UE. Powiem Ci że nie musialem sie nigdy
    użerać o kasę, zlecenia były bardzo precyzyjne, klient zawsze wie dokładnie
    czego chce, praca moja i ich trwa krótko. Poziom kultury biznesu tych ludzi
    bije nasz polski przenno-buraczany na głowę. No ale to są protestanci,
    widocznie uczciowośc i solidnośc mają wyssane z mlekiem matki.

    Ostatnio zrobilem coś dla mojego bylego pracodawcy. Jak on coś chciał to
    wydzwaniał 3 razy dzienie. Jak ja chcialem odzyskać kasę to albo maile nie
    dochodzily albo wszyscy byli na urlopach albo ktoś tam był zajęty. Dopiero w
    czartek dostalem łaskawie maila ze kasa na mnie czeka. Po 3 miesiacach!!!!

    Póki co bulbońskiemu rynkowi mówię byebye. Tak jak 2mln Polaków którzy
    wyjechali z tego pięknego uroczego kraju.

    > > Ja chcę zapłaty za swoją usługę.
    >
    > A Ty płacisz komuś za fuszerkę? Stolarz zrobił Ci szafę. Nie podoba Ci
    się,
    > ma kupę błędów, nie to drzewo, nie ten kolor - dziękujesz za nią, nie
    chcesz
    > już szafy od tego stolarza. Zapłacisz mu za nią, tylko dlatego, że się
    przy
    > niej napracował?

    Moja praca czyli tworzenie stron www jest pracą niematerialną. Turaj nie ma
    błędów ktorych nie można poprawić. To nie drukarnia lub stolarnia. Jeśli
    stolarz robi mi szafę to nie zlecam byle komu tylko albo przez polecenie
    albo widzę tzw. portfolio czyli jego dotychczasowe prace. Jeśli widac żew
    jest świetny to da sobie rade z szafą. Jeśli nie jest zbyt udolny to wiem że
    nie da sobie rady. Tylko że takie zreczy stwierdza się na początku.

    W przypadku bulbonskiego byznesu jest tak - pracodawca zleca zrobienie
    szafy, podoba mu sie, po czym po skonczeniu stwierdza ze mu sie nie podoba,
    żada upustu i na dodatek nie płaci przez 4 miesiace.

    > > Owszem, pamiętam sytuacje kiedy wywalono z agencji grafika który po
    > > raz kolejny zrobił błąd i napisał "rzyczenia z okazji Borzego
    > > Narozdenia" co poszło do druku i do klienta. Tak, to jest ewidentna
    > > strata.
    >
    > I ja o takich rzeczach właśnie piszę. O niczym innym.

    Ok, tyle że to jest co innego kiedy ktoś wykonuje swoja pracę jak należy i

    > > Sam miałem przypadek że firma chciała mnie obciążyć za straty
    > > spowodowane tym że drukarz zmienił logo firmy - coś tam dorysował bo
    > > "farba mu nie szła". Tak to też jest ewidentna strata.
    >
    > Nie wiem jakie były szczegóły tej sytuacji, ale jeśli Twoim zadaniem było
    > dopilnowanie drukarza i jego pracy, a nie zrobiłeś tego, to sam powiedz
    > czyja to była wina? Twojego pracodawcy?
    > Na pewno bezpośrednio owego drukarza, ale pośrednio także Twoja, jako
    osoby
    > odpowiedzialnej za całość. No chyba, że sytuacja wyglądała zupełnie
    inaczej.

    Nie bylem odpowiedzialny za drukarza - wlasnie w to chciano mnie wrobić. I
    co z tego ze byłem niewinny, skoro nie odzyskalem kasy za swoja pracę? Firma
    juz nie istnieje wiec wiec i tak to dawno odpuściłem.

    > > Widzisz... do tej pory było tak że firmy mogły bezkarnie przerzucać
    > > wszystkie swoje zjeby na - poddostawców, drukarnie, agencje,
    > > pracowników itp.
    >
    > Wytłumacz mi, co masz na myśli pisząc "firmy mogły przerzucać swoje
    zjeby".
    > Czyli_co_konkretnie?

    Mozliwości jest multum. Drukowanie folderu albo ulotki to jest proces w
    ktorym jest wiele szczebli pośrednich. Jest firma, jest jej agencja, jest
    drukarnia. Ktoś opracowuje materialy, ktoś je zatwierdza, ktoś ustala
    projekt, ktos go wykonuje, ktoś go przygotowuje do druku, ktoś drukuje i
    dostarcza. Na kazdym z tych etapów można zrobic zjeb. Ktoś poda złe ceny,
    ktoś za późno dostarczy metriały albo dostarczy niewłaściwe, ktoś źle
    naświetli klisze, ktoś źle wydrukuje. Efekt bedzie taki że miała być dobra
    ulotka a jest zła. Na drukarnie można zwalić wine, ale po 3-4 wpadce firma
    może się roztać z kimś od marketingu odpowiedzialnym za te ulotki. Więc
    wiesz... dobra praca wymaga dobrego zaangażowania i dobrej pracy wszystkich
    szczebli procesu.

    W bylej firmie w ktorej pracowalem i w ktorej zaczął się burdel + nastał
    szefuńcio-hrabina bywało tak - miałem dealine na dostarczenie materiałów do
    druku, bo druk trwa, potem ulotka musi wyschnąć aby je pociąć itp. Więc
    hrabina dawała mi do zrobienia rzeczy specjalnie wtedy kiedy miałem zajmować
    się tymi ulotkami i mówiła że ma w d... deadline ktory sam ustalił, że jak
    się drukarnia nie wyrabia to albo niech obniży cenę albo cza ją zmienić. Ja
    siłą rzeczy się spózniałem a onio dostawali materialy z poślizgiem. Jesli
    firma dostaje materiały za późno musi komuś zapłacić za druk w weekend albo
    w nocy. I kosztuje ja to więcej niż powinno. Moze np. pokroić ulotki które
    są za wilgotne co spowoduje że mogą się rozmazywać. A deadline na ich
    dostarczenie był nienaruszalny. Firma stawała na glowie, robili naprawdę
    swietne rzeczy, ale od tego stękania i kapryszenia hrabiny dostawali
    spazmów. Oczywiście zawsze posśrednio bylem winny ja bo 'jestem nieudolny'
    Ale drukarnia i agencja zaciskali zęby i pchali ten wózek dalej bo bo jak
    mówił mój kolega wyznawca lyberalizmu "taki jest rynek z a z rynkiem sie nie
    dyskutuje". I właśnie o tym mówię - to jest to przerzucanie wlasnych zjebów,
    własniego niezorganizowania na innych - na drukarnie, na agencje, na firmy
    budowlane itp. I taki był (moze nadal jest?) rynek - firma przerzuca swój
    zjeb na agencję, agencja na drukarnię, drukarnia mogła na swoich
    pracowników.

    Dlatego np. słyszalem od znajomych firm, że najgorszymi klientami agencji
    lub drukarni lub organizacji eventów są tzw. wielkie koncerny FMCG, znane
    wielkie firmy. No ale wyboru specjalnego nie ma...

    Hm... kto nie ma to nie ma. Problem polega na tym, że teraz niektóre firmy
    albo część pracowników ma wybór. Np. firmy budowlane, pracownicy budów,
    informatycy, kierowcy itp. Część z nich ma wybór - albo będzie pracowała
    tutaj za jakieś tam pieniądze, ze zleceniami badziewnymi, z glupimi
    klientami ktorzy nie wiedzą czego chcą albo pojadą na zachód, wezmą
    tamtejsze zlecenia i będą pracowali może za trochę większe pieniadze za to w
    dużo dużo lepszej organizacji biznesu. A że tu jest praca? A kogo to
    obchodzi?

    Ja dokładnie tak samo zrobiłem. Jestem w Warszawie a jakby mnie nie było.
    Dla polskiego rynku przestanę istnieć. Pracuję na 1/3 etatu, mam kase jakbym
    pracował napełny etat w poprzedniej firmie, nikt mnie nie popedza, nie mam
    problemów z płatnościami, nikt nie drze mordy, nie stoję w korkach, mam
    wiecej czasu dla siebie, nie dostaję telefonów o 7 rano z pytaniem "no i jak
    tam? i jak ci idzie?" albo nie dostaje materiałów które nie mają żadnej
    wartości graficznej.

    To jest WYBÓR. Którego nasze przenno-buraczane elyty zwykłym ludziom zawsze
    odmawiały... I dlatego po lekkim uchyleniu drzwi od swobodnego przepływu
    kapitału ludzkiego firmy polskie nagle dostały rozwolnienia.

    Duzo się mówi o pracy zdalnej, ale "na szczęście" nie jest w PL popularna.
    Gdyby była - firmy bulbońskie dostałyby takiej padaczki, bo z rynku
    zniknęłaby większość grafików i informatyków. Teraz pewnie na rynku nie jest
    wybitnie dobrze (z punktu widzenia pracodawców) to po popularyzacji pracy
    zdalnej byłaby katastrofa. I kto byłby wtedy górą? hehe wtedy to informatycy
    dyktowaliby warunki na rynku >:))

    Moim zdaniem jednym z głownych problemów Polski jest nieudolność jej obecnej
    kadry zarządzającej, prezesów, dyrektorów, ludzi którzy po prostu mieli
    fuksa że dorwali się do stanowik na pocz. lat 90tych ktorzy wykształceniem
    nie dorastaja do pięt ludziom ktorzy teraz wchodza na rynek. Biją ich na
    głowe jedynie doswiadczeniem i tzw. pozycją i statusem. I niczym innym.

    pzdr


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1