eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjePytanie o negocjacje płacowe w Wojewódzkim Urzędzie Pracy z elementami chwalenia się ;-)Re: Pytanie o negocjacje płacowe w Wojewódzkim Urzędzie Pracy z elementami chwalenia się ;-)
  • Data: 2005-11-19 13:11:49
    Temat: Re: Pytanie o negocjacje płacowe w Wojewódzkim Urzędzie Pracy z elementami chwalenia się ;-)
    Od: "Marcin Delektowski" <t...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Bremse napisał(a):

    > Powyższe to nic osobistego, po prostu zastanawiam się nad tym całym
    > systemem. Chociaż jako przyszły urzędnik mógłbyś się skusić na
    > odpowiedź na pytania upierdliwego petenta ;-) Powodzenia w pracy życzę
    > :-)

    Nie odbieram tego osobiście. Zresztą zadajesz pytania, które i ja sobie zadaję.
    :-)

    Pewnie na większość z Twoich, i poniekąd, moich pytań będę mógł znacznie pełniej
    odpowiedzieć po dłuższym czasie, jak już się zorientuję w tym całym systemie, na
    czym zresztą zamierzam się bardzo skupić. Co do tego co Ci odpiszę, to póki co
    opieram się na ogólnodostępnych informacjach i moich drobnych przemyśleniach w
    odniesieniu do nich - być może zmienię zdanie, gdy popracuję tam trochę.

    Podstawowa sprawa - nie sądzę by WUP był instytucją doskonałą (w to zresztą
    chyba nikt nie wierzy). Pytanie jest raczej o to czy istnieje przyczyna i jest
    ona na tyle ważna, by instytucja ta istniała pomimo swoich wad. Ty w sumie
    wydajesz się nie przeczyć temu czy on ma istnieć czy nie (bo piszesz, że powinno
    się zredukować etaty o 90%), ale jednak piszesz też o wywaleniu programów,
    których realizacją zajmuje się WUP (a do tego, być może, ci ludzie, których
    chcesz wywalić są potrzebni).

    Do rzeczy:

    Przede wszystkim nie uważam by WUP był bezpośrednim generatorem miejsc pracy.
    Celem WUPu IMHO nie jest rozwiązanie problemu bezrobocia, a na tym założeniu
    nierzadko,
    jeśli nie bezpośrednio to przynajmniej pośrednio, opiera się krytyka WUP. Mam
    wrażenie, że i u Ciebie ono występuje, bo pytasz czy przyczynię się do tego, że
    powstanie kilka nowych miejsc pracy.

    Wydaje mi się, że pytanie, które sam zadajesz pod koniec, będzie dobrym wstępem
    do odpowiedzi na resztę. Piszesz: "(...) i po prostu obniżyć podatki i
    pseudopodatki?".
    Nie chcę wnikać jak i czy akurat na pewno problem jest tylko w kwestii obniżenia
    podatków, ale pewnym jest, że problem bezrobocia może rozwiązać tylko dobrze
    funkcjonująca gospodarka (wiem, to banał ;-) ) albo generowanie bezsensownych
    etatów jak to było dawniej "za starych dobrych czasów", ale to akurat jest
    jasne, że rozwiąże problem tylko pozornie. IMHO WUP, w stosunku do wpływu na
    rozwiązanie problemu pełni funkcję marginalną w
    odniesieniu do jego istoty (likwidacja bezrobocia). Choćby w WUPie zatrudnić
    samych geniuszy i w dodatku uczciwych, to za cholerę nie wpłyną oni w sposób
    istotny na zmniejszenie bezrobocia, bo "z
    pustego i Salomon...". Zbliżam się tutaj do Twojej konkluzji/pytania: "Czy nie
    lepiej by było zredukować zatrudnienie w tych przybytkach kawopijców o jakieś
    90%?".

    Moim zdaniem niekoniecznie (no chyba że znajdę się w tych 10% niezredukowanych
    ;-) ).

    Po co istnieje WUP (w domyśle dział polityki pracy, bo tam będę pracował)?

    Mamy taki problem: bezrobocie - czyli brak etatów.
    Etatów nie ma, bo w warunkach naszej gospodarki nie opłaca się ich tworzyć,
    trzeba je redukować itd. Co w tej kwestii może zrobić WUP? IMHO - bezpośrednio
    nic.

    Sens istnienia WUPu tkwi w działaniach pośrednich. Co to oznacza?

    Co zrobić z ludźmi, którzy nie pracują? Czy jest sens robić cokolwiek, czy może
    lepiej byłoby pozostawić sprawy ich własnemu biegowi? Jako liberał i kapitalista
    z przekonania, chętnie bym powiedział, tak jak Korwin pewnie by powiedział -
    zostawić ich samym sobie: wymrą albo nauczą się radzić sobie samemu. Wydaje mi
    się jednak, że to nie jest takie proste i Korwin jest w takim samy błędzie jak
    skrajny socjalista. Moim zdaniem należy czynić to, co jest roztropne i dobre w
    danej sytuacji.

    Jakie działania przykładowo uważam za takie, przynajmniej potencjalnie (trzeba
    też rozróżnić
    sensowność idei od błędów w sztuce)?

    1. Organizacja szkoleń:
    - związanych z przygotowaniem do wejścia na rynek (cała ideologia ;-) związana z
    pisaniem LM, CV, rozmową kwalifikacyjną itp.)
    - podnoszenia kwalifikacji (szkolenia z obsługi komputera, językowe itp.)
    - przekwalifikowania, zdobywania nowych kwalifikacji (kursy zawodowe na
    spawacza,
    murarza itp.)
    - doradztwo zawodowe
    - itp.

    WUP zajmuje się organizacją konkursów i przetargów dla firm, które się tego
    podejmą. Weryfikuje poprawność formalną i merytoryczną wniosków, które napływają
    jako oferty. Później także monitoruje i rozlicza z realizacji danego zadania.

    Taka mała dygresja. Wczoraj dowiedziałem się, że na moje stanowisko wpłynęło 100
    aplikacji. Przez sito formalnej kwalifikacji (sprawdzanie czy są wszystkie ksera
    dokumentów (dyplom, dowód), czy są uwierzytelnione itp. - nie było to związane z
    rozważaniami czy osoba z takimi i takimi kwalifikacjami się nada) odpadło 80%
    (sic!)! 80 ludzi nie potrafiło zrealizować tego co było podane w ogłoszeniu
    (dostarczyć ksera dokumentów i ich uwierzytelnić)... :-/

    Teraz fundamentalne pytanie: czy koszty tych szkoleń będą mniejsze niż korzyści
    z nich płynące? Przyznam, że trudno mi odpowiedzieć w sposób wymierny. Bo tak
    naprawdę bardzo trudno sprawdzić czy osoba przeszkolona dostała/niedostała pracy
    w wyniku szkolenia albo jego braku. Do mnie przemawia jednak inny argument, być
    może mniej pragmatyczny na pierwszy rzut oka. U człowieka, który nie pracuje (w
    jakikolwiek sposób) następuje powolna degradacja (obniżanie się poczucia własnej
    wartości, narastanie poczucia beznadziejności itp.). Sądzę, że szkolenia dają
    człowiekowi zajęcie, możliwości zaangażowania się i rozwoju, które skądinąd mogę
    być przydatne w późniejszej pracy, a oprócz tego zmniejszają destrukcyjny wpływ
    nic-nie-robienia.

    2. Podział środków w związku z robotami publicznymi, pracami interwencyjnymi,
    stażami, wspieranie młodych przedsiębiorców (ostatnio konkurs wygrał gość, który
    przekonał urzędników do wsparcia finansowego jego projektu wydania płyty - mnie
    by pewnie nie przekonał ;-), ale to inna sprawa) itp.

    Czyli poniekąd, wbrew temu co napisałem, tworzenie etatów. Jednak nie do końca,
    bo IMHO jest to raczej wykorzystywanie potencjalnych etatów, które by istniały,
    gdyby warunki gosp. pozwalały na to. A to już nie jest tworzenie sztucznych
    miejsc pracy.
    Sensowność istnienia tego typu działań jest już trochę
    bardziej wymierna - można np. sprawdzić ile osób dostalo pracę po stażu itp.
    Pewnie różnie bywa (akurat w moim otoczeniu są osoby, które dostały pracę po
    odbyciu stażu, ale wiem, że jest sporo osób, które pracy nie dostały). Ale na
    pewno jest to dobra okazja do: nabycia doświadczenia, zdobycia
    pracy, nie gnuśnienia z powodu nic-nie-robienia itp.

    Wiem, że różnie to wszystko wygląda w realizacji - pracodawcy wykorzystują
    stażystów jako tanią siłę roboczą itp. Znowu można zapytać o stosunek kosztów i
    korzyści. Moim zdaniem, choć działaniom tym daleko do doskonałości, to jednak
    lepiej je podejmować (ewentualnie modyfikować) niż nie robić nic.

    > Tak się zastanawiam - będziesz pracował w Urzędzie Bezrobocia,
    > docelowo będziesz zarabiał 2000 zł. Koszt utrzymania Twojego
    > stanowiska pracy, jakiś składek, dodatków itp. to pewnie będzie
    > kolejne dwa tysiące.

    2000 brutto czyli ok. 1300 na rękę (zresztą zobaczymy po okresie próbnym - może
    będzie mniej...). Ale przyznam, że nie wiem ile wynosi
    całkowity koszt utrzymania takiego stanowiska.

    > likwidująć programy "pomocy" dla:
    > - osób bezrobotnych poniżej 25 roku życia,
    > - dla bezrobotnych powyżej 50 roku życia,
    > - dla bezrobotnych pomiędzy 25-50 rokiem życia,
    > - dla obszarów o wysokim wskaźniku bezrobocia,
    > - dla wsi,
    > - dla miast,
    > - dla absolwentów,
    > - dla chcących założyć pierwszą DG,
    > - dla byłych pracowników PGRów,
    > - dla cholera wie kogo jeszcze...

    Mam wrażenie, że ironizujesz, a akurat w tym przypadku niesłusznie, przynajmniej
    jeśli chodzi o ten podział. Większość z tych kategorii generuje zupełnie inne
    problemy. Np. jest istotna różnica pomiędzy specyfiką sytuacji człowieka po
    studiach a byłego pracownika PGRu.

    > czy mógłbyś mi powiedzieć po jakim czasie, na skutek Twoich
    > działań, powstanie pięć nowych miejsc pracy w Polsce?

    Od 23. listopada 2005 obserwuj uważnie wskaźniki poziomu bezrobocia - zaczną one
    drastycznie i systematycznie spadać. ;-)

    --
    Pozdrawiam,
    Marcin Delektowski
    "Życie ludzkie jest ważniejsze niż czyjeś małe interesy"

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1