Dnia 9/29/2009 8:36 PM, Marek M. wrote:
>> Piszę z małego 125-tysięcnego miasta więc nie mam porównania... Ja
>
> :) 12.5 tys.

A widzisz, to zmienia postać rzeczy, odrobinę.
Zastanów się:
- jakie jest ryzyko, że coś zginie (w małych miasteczkach ludzie się
znają i raczej trudno się spodziewać, że monitor zniknie z firmy i
pojawi się w czyimś domu, skoro sąsiedzi zaglądają do tego domu trzy
razy dziennie) i znają wszystkie plotki.
- czy w razie wystąpienia takiego zdarzenia (nie z Twojej winy) szef
będzie chciał rzeczywiście obciążyć Cię stratą, czy raczej machnie ręką
i umorzy, bo rozsądny jest i zrozumie, że nie miałeś na to żadnego wpływu.

Jeśli ryzyko jest żadne a szef rozsądny - podpisz, czemu nie, chociaż
najlepiej poproś firmę, żeby ten sprzęt ubezpieczyła, tak że w razie
jakiegoś zdarzenia zapłaci ubezpieczyciel.

Bo jeśli księgowa rzeczywiście wyobraziła sobie, że musi kogoś imiennie
taką odpowiedzialnością obciążyć, to nieważne, czy ma rację czy nie,
żądanie podstawy prawnej może jedynie ją wkurzyć i spodować, że firma
poszuka sobie innego frajera na Twoje stanowisko, który podpisze bez
zastanawiania się.

Oczywiście, z drugiej strony, jeśli w miasteczku nie ma nikogo innego na
Twoje miejsce, to po prostu powiedz, że nie podpiszesz, bo nie. Ale nie
baw się w spory z księgową o podstawy prawne, bo to lepsza wiedza
tajemna i voodoo, słowa mają po pięć znaczeń i dwadzieścia
interpretacji. Po prostu powiedz, że ksiądz/rabin/żona Ci zabroniła
podpisywać, albo że przyśniło Ci się, że to spowoduje nieszczęście. To
kończy wszelką dyskusję i poszukają kogoś innego. kto podpisze.


--
Pozdrawiam @ Mariusz Trojanowski @@@ slotyzmok @ narod!ru (s <-> z)
"- Proszę pokazać język. Proszę powiedzieć trzydzieści trzy. Oddychać.
Nie oddychać. Myślę, panie rotmistrzu, że to nie takie niebezpieczne."
[Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca]