eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeNadchodzi normalność › Re: Nadchodzi normalność
  • Data: 2009-02-16 07:11:18
    Temat: Re: Nadchodzi normalność
    Od: "Jackare" <...@s...uk.de.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    > Można sporo takich przykładów przytoczyć.
    > Ale - czy może chodzi o odpowiedzialność jakiegoś zasranego "menedżerka",
    > który ponosi odpowiedzialność za to, żeby jego gówniany szef-byznesmenek i
    > jego przydupasy odpowiednio zarobili?
    > Takie mi się refleksje nasunęły...
    >
    bez zbędnych złośliwości jest to odpowiedzialność za pieniądze, a pieniądze
    w firmie to możliwość dlaszego istnienia, rozwoju, utrzymania i rozwijania
    zatrudnienia. Dlatego odpowiedzialność za pieniądze jest premiowana
    odpowiednim wynagrodzeniem. Firmy działające w warunkach nazwijmy to
    rynkowych wiedzą że za darmo niczego nie otrzymają, dlatego zgodnie z
    prawami rynku wynagradzają odpowiednio wysoko tych którzy przynoszą im
    największe zyski, bo o to tylko w tej zabawie chodzi.
    Nie ujmując żadnej z wymienionych przez Ciebie profesji należy zapytać
    dlaczego ich przedstawiciele godzą się pracować za takie wynagrodzenie.
    Pracują w państwowych instytucjach oferujących takie a nie inne
    wynagrodzenia i sami z własnej nieprzymuszonej woli godzą się na to.
    Osobiście, wolę zasranych menedżerków, gównianych szefów-byznesmenków i
    innych pracujących po prostu dla pieniędzy niż mętne bagno układów i
    układzików panujących w instytucjach państwowych obsadzonych przez kliki
    rodzinne i kumoterskie, osobników z rozdania politycznego lub osadzonych na
    stanowisku w ramach wdzięczności za jakieś przysługi, gdzie głównym zajęciem
    wymienionych jest walka o własne stołki i ciągłe tworzenie dupochronów.
    W biznesie dużym, małym lub zupełnie gównianym najwązniejszym wyznacznikiem
    jest przynajmniej skuteczność w zarabianiu pieniędzy i ona klaruje wszelkie
    układy w organizacji (są oczywiście wyjątki ale wcześniej czy później są one
    weryfikowan przez pieniądz), a w instytucjach państwowych można być totalnym
    nieudacznikiem, gnidą i beztalenciem ale za to z plecami i przez to być
    swiętą krową nie do ruszenia. Dobrze gdy taki siedzi na dupie i nie bruździ
    innymi - gorzej gdy cierpiąc na przerost ambicji i megalomanię zaczyna
    szkodzić innym wokół. Niestety, ciepła państwowa posadka usypia czujność i
    zabija aktywność, dlarego też w tym sektorze nadal króluje filozofia "czy
    się stoi czy się leży" bo po co robić coś więcej jeżeli i tak zawsze się
    otrzyma swoje (wyjątkiem mogą być listonosze, którzy robią więcej bo dostają
    za to więcej napiwków - taki system motywacyjny dzięki któremu np. mój dobry
    kolega zarabia około 4,5 tys przy wymagrodzeniu oficjalnym 1300 zł). Biznes
    pobudza (lub powinien pobudzać) aktywność na zasadzie większych zarobków za
    wiekszą aktywność, ale ta zależność jest najbardziej zauważalna i efektywna
    własnie na stanowiskach związanych z zarządzaniem, jednakże znam mnóstwo
    przypadków bardzo solidnego premiowania tzw "szeregowych pracowników" za
    usprawnienia, zwiększenie wydajności bądź redukcję kosztów na ich
    stanowiskach pracy.
    Są oczywiście branże których całkowicie sprywatyzować bądź skomercjalizować
    się nie da lub wręcz nie wolno, ale tu trzeba zmienić system. Żeby zmienić
    system trzeba mieć jaja. Cóż z tego że nawet są tacy co te jaja mają, gdy
    nad nimi lub jeszcze dwa piętra wyżej często-gęsto siedzą ci którzy są ich
    pozbawieni lub sparaliżowani strachem przed utratą tego co mają w następnych
    wyborach. System musiałby być zmieniany od góry nie bacząc na koszty, nawet
    w krótkiej perspektywie te społeczne a to z kolei stanowi żer dla wszelkiego
    rodzaju związków zawodowych i innych podobnych organizacji zainteresowanych
    mąceniem dla utrzymania własnych korzyści.
    Coś jest więc nie tak. Albo mamy system który sam się unicestwia, albo nie
    mamy w nim mechanizmów obronnych, albo źle poustawiane priorytety, bo nie
    wierzę że wepchnięcie w system większych pieniędzy (skąd ???) uzdrowiłoby
    go. Niestety instytuje państwowe (oczywiście z malutkimi wyjątkami) są w
    stanie zmarnować każde pieniądze.
    Moim zdaniem wystarczyłoby urynkowić na czas zmian każdą reformowaną
    instytucję. Odpowiednikiem rynku mogłyby być tu odpowiednio skonstruowane
    wskaźniki i mechanizmy oceniające oparte na zewnetrznym kilkustopniowym
    arbitrażu. Decyzje arbitrażu byłyby niepodważalne, czyli elementy źle
    ocenione ulegałyby likwidacji lub musiałyby być stworzone od nowa w oparciu
    o inną kadrę, a zarządzający źle ocenionymi elementami ponosiliby za to
    odpowiedzialność (finansową, dyscyplinarną etc).
    Przykładowo - dlaczego jeden szpital tonie w długach a inny dobrze
    prosperuje (zakładając że są to szpitale o podobnej wielkości i zakresie
    specjalizacji i są podobnie potrzebne w swej okolicy)? Albo jest źle
    zarządzany, albo jest celowo doprowadzany do upadłości aby można go było za
    bezcen kupić i robić biznes, albo załoga źle pracuje, albo ???? (nie mam
    innych pomysłów opartych na racjonalnym podejściu). Z wszystkich tych
    sytuacji można go wyprowadzić poprzez odważne i radykalne działania, ale
    trzeba chcieć i trzeba mieć wolną rękę nie związaną w okresie zmian przez
    monopol NFZ, PIP, ZZ, ustawę o zamówieniach publicznych, ooficjeli z urzędu
    gminy itp. Przeciętnej klasy menadżer byłby to w stanie zrobić w ciągu roku
    lub góra dwóch lat.
    Takie mi się refleksje nasunęły
    --
    Jackare

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1