eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeNadchodzi normalnośćRe: Nadchodzi normalność
  • Data: 2009-02-16 22:34:14
    Temat: Re: Nadchodzi normalność
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W wiadomości news:gnb438$6dm$1@nemesis.news.neostrada.pl Jackare
    <...@s...uk.de.pl> pisze:


    Dużo napisałeś, sporo prawdy, nieco sloganów i truizmów, trochę błędnych IMO
    opinii.
    Nie lubię pisać tak obszernych tekstów, więc odpowiadając popodpinam się pod
    wybrane kwestie.

    >> Można sporo takich przykładów przytoczyć.
    >> Ale - czy może chodzi o odpowiedzialność jakiegoś zasranego
    >> "menedżerka", który ponosi odpowiedzialność za to, żeby jego gówniany
    >> szef-byznesmenek i jego przydupasy odpowiednio zarobili?
    >> Takie mi się refleksje nasunęły...
    > bez zbędnych złośliwości jest to odpowiedzialność za pieniądze, a
    > pieniądze w firmie to możliwość dlaszego istnienia, rozwoju, utrzymania
    > i rozwijania zatrudnienia.
    Pieniądze w "firmie" to przede wszystkim kasa dla właściciela (właścicieli).
    Reszta potem i niekoniecznie.

    > Dlatego odpowiedzialność za pieniądze jest
    > premiowana odpowiednim wynagrodzeniem.
    Firmy kasa - firmy sprawa.
    A jak sądzisz ile jest warte to, aby obłożnie chory człowiek w szpitalu (że
    przy służbie zdrowia pozostanę) nie leżał we własnych odchodach, bo salowa
    ma 1050 i za te pieniądze czasem niedosłyszy?

    > Firmy działające w warunkach
    > nazwijmy to rynkowych wiedzą że za darmo niczego nie otrzymają, dlatego
    > zgodnie z prawami rynku wynagradzają odpowiednio wysoko tych którzy
    > przynoszą im największe zyski, bo o to tylko w tej zabawie chodzi.
    > Nie ujmując żadnej z wymienionych przez Ciebie profesji należy zapytać
    > dlaczego ich przedstawiciele godzą się pracować za takie wynagrodzenie.
    A dlaczego tzw. pracodawcy, gówniane byznesmenki jęczą jak to ich podatkami
    gnębią, jakie to przepisy-kłody walą im pod nogi, tworzą organizacje,
    lobbują za korzystnymi dla nich a niekorzystnymi dla wyrabiających im zyski
    pracowników? Przecież nie ma obowiązku prowadzenia biznesiku, nie ma
    obowiązku życia w Polsce.

    > Pracują w państwowych instytucjach oferujących takie a nie inne
    > wynagrodzenia i sami z własnej nieprzymuszonej woli godzą się na to.
    > Osobiście, wolę zasranych menedżerków, gównianych szefów-byznesmenków i
    > innych pracujących po prostu dla pieniędzy niż mętne bagno układów i
    > układzików panujących w instytucjach państwowych obsadzonych przez kliki
    > rodzinne i kumoterskie, osobników z rozdania politycznego lub osadzonych
    > na stanowisku w ramach wdzięczności za jakieś przysługi, gdzie głównym
    > zajęciem wymienionych jest walka o własne stołki i ciągłe tworzenie
    > dupochronów.
    Powróćmy do rzeczywistości. Wszędzie pracuje się dla pieniędzy i wszędzie są
    układziki.

    > W biznesie dużym, małym lub zupełnie gównianym
    > najwązniejszym wyznacznikiem jest przynajmniej skuteczność w zarabianiu
    > pieniędzy i ona klaruje wszelkie układy w organizacji (są oczywiście
    > wyjątki ale wcześniej czy później są one weryfikowan przez pieniądz),
    Tu się mylisz. Rozejrzyj sie wokoło, poczytaj zwykłe doniesienia prasowe.
    Szukaj hasła "redukcja zatrudnienia". Nie ma znaczenia, że pracownik dobrze
    wykonywał swoje obowiązki i przyczyniał się do zysku "firmy". Teraz jest
    niepotrzebny i traci źródło utrzymania swoje i swojej rodziny - bez żadnej
    winy.
    Powiesz - został zweryfikowany przez pieniądz.
    Czyj pieniądz?

    > a
    > w instytucjach państwowych można być totalnym nieudacznikiem, gnidą i
    > beztalenciem ale za to z plecami i przez to być swiętą krową nie do
    > ruszenia. Dobrze gdy taki siedzi na dupie i nie bruździ innymi - gorzej
    > gdy cierpiąc na przerost ambicji i megalomanię zaczyna szkodzić innym
    > wokół.
    Gnidą można być również będąc pracodawcą i to znacznie łatwiej. Łamać prawa
    pracownicze, uprawiać mobbing, oszukiwać, wykorzystywać dominującą pozycję.
    Niech mi nikt nie mówi, że można się zwolnić, poszukać innej pracy. To
    truizmy i denne komunały.

    > Niestety, ciepła państwowa posadka usypia czujność i zabija
    > aktywność, dlarego też w tym sektorze nadal króluje filozofia "czy się
    > stoi czy się leży" bo po co robić coś więcej jeżeli i tak zawsze się
    > otrzyma swoje (wyjątkiem mogą być listonosze, którzy robią więcej bo
    > dostają za to więcej napiwków - taki system motywacyjny dzięki któremu
    > np. mój dobry kolega zarabia około 4,5 tys przy wymagrodzeniu
    > oficjalnym 1300 zł). Biznes pobudza (lub powinien pobudzać) aktywność
    > na zasadzie większych zarobków za wiekszą aktywność, ale ta zależność
    > jest najbardziej zauważalna i efektywna własnie na stanowiskach
    > związanych z zarządzaniem, jednakże znam mnóstwo przypadków bardzo
    > solidnego premiowania tzw "szeregowych pracowników" za usprawnienia,
    > zwiększenie wydajności bądź redukcję kosztów na ich stanowiskach pracy.
    > Są oczywiście branże których całkowicie sprywatyzować bądź
    > skomercjalizować się nie da lub wręcz nie wolno, ale tu trzeba zmienić
    > system. Żeby zmienić system trzeba mieć jaja.
    Przede wszystkim trzeba mieć poparcie większości członków tego systemu,
    jeśli system ten jest systemem demokratycznym.
    Ale być może uważasz demokrację za system ułomny, czy też wręcz nie do
    przyjęcia.
    Wówczas trzeba mieć armię.
    I wskrzesić carat...

    > Cóż z tego że nawet są tacy co te jaja mają
    Może to nie jaja, tylko zbuki.

    >, gdy nad nimi lub jeszcze dwa piętra wyżej
    > często-gęsto siedzą ci którzy są ich pozbawieni lub sparaliżowani
    > strachem przed utratą tego co mają w następnych wyborach. System
    > musiałby być zmieniany od góry nie bacząc na koszty, nawet w krótkiej
    > perspektywie te społeczne a to z kolei stanowi żer dla wszelkiego rodzaju
    > związków zawodowych i innych podobnych organizacji
    > zainteresowanych mąceniem dla utrzymania własnych korzyści.
    Jak na przykład organizacji pracodawców.

    > Coś jest
    > więc nie tak. Albo mamy system który sam się unicestwia, albo nie mamy
    > w nim mechanizmów obronnych, albo źle poustawiane priorytety, bo nie
    > wierzę że wepchnięcie w system większych pieniędzy (skąd ???)
    > uzdrowiłoby go. Niestety instytuje państwowe (oczywiście z malutkimi
    > wyjątkami) są w stanie zmarnować każde pieniądze.
    Każda instytucja jest w stanie zmarnować każde pieniądze.

    > Moim zdaniem wystarczyłoby urynkowić na czas zmian każdą reformowaną
    > instytucję. Odpowiednikiem rynku mogłyby być tu odpowiednio skonstruowane
    > wskaźniki i mechanizmy oceniające oparte na zewnetrznym kilkustopniowym
    > arbitrażu.
    To ja bym urynkowił kilkustopniowy zewnętrzny arbitraż.
    Wiesz co? ty chyba jesteś twórcą nowej teorii systemu rynkowego - kapitalizm
    utopijny ;)))

    > Decyzje arbitrażu byłyby niepodważalne
    Coś jak w Watykanie, Korepi Płn. czy Kubie? ;)

    > Przykładowo - dlaczego jeden szpital tonie w długach a inny dobrze
    > prosperuje (zakładając że są to szpitale o podobnej wielkości i zakresie
    > specjalizacji i są podobnie potrzebne w swej okolicy)?
    > Albo jest źle zarządzany, albo jest celowo doprowadzany do upadłości aby
    > można go było
    > za bezcen kupić i robić biznes, albo załoga źle pracuje, albo ???? (nie
    > mam innych pomysłów opartych na racjonalnym podejściu).
    Bo ma skrajnie zdekapitalizowaną bazę lokalowo-sprzętową na przykład.
    Bo był przy rzece, która wylała i powstały zniszczenia.
    Bo go NFZ zrobił w ****.

    > Z wszystkich
    > tych sytuacji można go wyprowadzić poprzez odważne i radykalne
    > działania, ale trzeba chcieć i trzeba mieć wolną rękę nie związaną w
    > okresie zmian przez monopol NFZ, PIP, ZZ, ustawę o zamówieniach
    > publicznych, ooficjeli z urzędu gminy itp. Przeciętnej klasy menadżer
    > byłby to w stanie zrobić w ciągu roku lub góra dwóch lat.
    Czyli po prostu uważasz, że najlepszym rozwiązaniem jest satrapa nie
    związany żadnym prawem, mogący robić co mu się spodoba, nie liczyć się z
    ludźmi, ich potrzebami, wolny od jakiejkolwiek odpowiedzialności. I przy tym
    wszystkim wierzysz, że on to zrobi dla dobra ogółu, a nie wykorzysta dla
    dobra swojego i paru swoich przydupasów? Wierzysz, że nie zlikwiduje
    możliwości swobodnego działania wspomnianych instytucji po "okresie zmian"?
    Wybacz, bez obrazy to albo naiwność, albo płaskie doktrynerstwo, albo...
    Przeciętny uczeń wszystko to dostrzeże.

    --
    Jotte

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1