eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeJak tam z pracą w Warszawie?Re: Jak tam z pracą w Warszawie?
  • Data: 2003-05-19 23:27:52
    Temat: Re: Jak tam z pracą w Warszawie?
    Od: Carrie <c...@w...pf.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Dnia Sun, 18 May 2003 18:04:57 +0000 (UTC), Samotnik
    <s...@s...eu.org> napisał(a):

    >W artykule <b...@c...pl> Carrie napisał(a):
    >>>Lepiej siedzieć u mamusi w domu, zawsze to taniej, w krakowskich
    >>>fastfoodach też pewnie można zarobić te 500 - 700 zł. Na rękę więc
    >>>wyjdzie Ci tyle samo co w Warszawie.
    >>
    >> Tyle że nie dla każdego praca to tylko ilość złotówek, jakie za nią
    >> dostanie.
    >
    >A co?

    Satysfakcja?

    > Bo ja szczerze mówiac zapi*alam w pracy tylko dla pieniędzy mimo
    >tego, że pracę mam bardzo OK.

    A ja nie :) Gdybym miała taki wybór, jak naświetliłeś wcześniej:
    sprzedawanie hamburgerów w miejscu zamieszkania albo - za te same
    pieniądze - zajęcie, które mnie interesuje, w innym mieście, to
    stanowczo wolałabym to drugie.

    > Podobnie wszyscy moi znajomi. Dla
    >przyjemności robię inne rzeczy, żegluję, czytam ksiażki, uprawiam
    >intymne kontakty z kobietami... ;)

    Aha. Ja spędzam w pracy 40 godzin tygodniowo albo i więcej i gdybym
    nie lubiła tego, co robię, to wątpię, czy długo bym wytrzymała... Te
    inne przyjemności to również jak najbardziej, ale jeśli mogę do tego
    dołożyć przyjemność z wykonywanej pracy, to niby czemu mam sobie
    żałować?
    Niech będzie, że jestem nienormalna, ale są zajęcia, których bym nie
    chciała wykonywać nawet za pięciokrotnie wyższą pensję niż moja obecna
    ;>

    >No chyba, że upatrujesz przyjemność w wyścigu szczurków...

    No właśnie nie :) Ja się naprawdę cieszę z tego, że w mojej pracy
    czegoś się uczę, zdobywam doświadczenie i widzę efekty swojego
    wysiłku. Gdyby się moje starania przekładały na bardziej wymierne,
    szeleszczące walory, to bynajmniej nie będę się bronić ;) Ale serio
    nie wyobrażam sobie siebie siedzącej po 8 godzin dziennie za ladą i
    ziewającej z nudów. Nawet za większe pieniądze. [Pomijam, że za tą
    ladą można robić ciekawsze rzeczy niż tylko ziewać, ale to zależy od
    szefów... ;)]

    >BTW - znajomy pracodawca wstępną selekcję kandydatów do roboty prowadzi
    >zadając im pytanie, co jest ich główną motywacją do pracy. Odsiewa
    >tych, którzy strzelają farmazonami typu 'własny rozwój', 'sprawdzenie
    >samego siebie' itp. Pracownik wg niego ma zasuwać za pieniądze i to ma
    >go motywować, bo praca to jest wykonywanie czegoś dla pracodawcy w zamian
    >za forsę, a nie sprawdzanie samego siebie. ;)

    Czyli jednym słowem - sprzedawanie się? A jakaś granica istnieje?
    Etyczna, moralna etc.?
    Bo jak ktoś mi mówi, że jego główną motywacją są pieniądze, to zaraz
    się zastanawiam, do czego byłby zdolny, żeby te pieniądze zdobyć.
    Swoją szosą nie mam nic przeciwko takiej motywacji, pod warunkiem, że
    nie jest jedyną drogą do celu. Równie chętnie powitałabym premię, jak
    szczere wyrazy uznania od szefa za dobrze wykonaną robotę :)
    [abstrahując w tym momencie od wydatków, kosztów utrzymania, planów na
    przyszłość i takich tam...]

    Pozdrawiam, Carrie

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1