-
21. Data: 2002-12-20 18:50:14
Temat: Re: Doktorat - rzecz niechlubna?
Od: n...@p...ninka.net (Nina M. Miller)
" leszek" <s...@N...gazeta.pl> writes:
> Jesteś w błędzie, gdyż informatyk nie powinien pisać dokumentacji użytkowej
> do programu (nawet jeśli jest jego autorem). To raczej świadczy o
> nieudolności firmy, która jest producentem. Inne są kompetencje potrzebne do
a kto ja powinien pisac?
ze nie ta sama osoba - to wiadomo.
ale z praktyki wiem, ze ludzie ktorzy pisza dokumentacje (technical
writer) maja najczesciej kwalifikacje z dwoch dziedzin: jezyka, w
ktorym ta dokumentacja powstaje a zarazem dziedziny, jakiej dotyczy.
nie znaczy to wcale, ze taka osoba musi miec skonczone koniecznie dwa
fakultety: informe i jezyk polski (czy angielski) - ale musi miec
wystarczajaca wiedze i doswiadczenie w obu.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
-
22. Data: 2002-12-20 18:53:17
Temat: Re: Doktorat - rzecz niechlubna?
Od: n...@p...ninka.net (Nina M. Miller)
" leszek" <s...@N...gazeta.pl> writes:
> To co piszesz jest dla mnie przerażające. Doktorat jest najwyższym poziomem
> kwalifikacji, jakie uniwersytet może dać i tacy ludzie powinni byc
> poszukiwani. Sytuacja jest jednak taka, że prymitywna polska gospodarka (jak
a niby dlaczego?
wiedza teoretyczna z tematu, z ktorego sie doktoryzowalo niekoniecznie
musi sie zaraz przekladac na wiedze praktyczna i na to, jakim bedziesz
pracownikiem.
np. jesli sie ktos doktoryzowal z psychologii z metod badania
inteligencji to wcale nie oznacza automatycznie, ze bedzie bardzo
dobrym psychoterapeuta albo psychologiem pracujacym z trudnymi
dziecmi.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
-
23. Data: 2002-12-20 20:17:29
Temat: Re: Doktorat - rzecz niechlubna?
Od: "Zulik2k" <z...@y...com>
"Shrek" <l...@w...pl> wrote in message
news:Xns92EAB3708B56EShrek@127.0.0.1...
> Dnia 20 gru 2002, Dariusz Jaworski <d...@s...edu.pl> zapodal(a):
>
> > KrzysiekPP <j...@n...ceti.pl> wrote:
> >> Jeden moj kolega robil raz doktorat. Za kilka lat jak go spotkalem
> >> to się zapytalem czy obronil. A on mi na to: - Jak zobaczylem jacy
> >> ludzie robia doktoraty, to ucieklem stamtad w cholere.
> >
> > Dokładnie. Zrobienie doktoratu to żadna filozofia. Sporo osób ucieka
> > teraz w studia doktoranckie przed bezrobociem.
>
> Potwierdzam. A uczelnia w sumie renomowana (choc mam na to troche inny
> poglad) PW.
To robcie te doktoraty jak to taka zadna filzofia. Bardzo mnie koledzy
ubawili...
Z jednej strony sie moge troche zgodzic i niektorych doktorow to bym za
darmo nie zatrudnil
ale znam ludzi co do dobrego doktoratu dolozyli pare lat doswiadczenia i
pracuja jako CTO
(Chief Technology Officer) dla renomowanych firm za pieniadze o ktorych
mozna tylko
pomarzyc. Tyle, ze dobry doktorat to robi jeden na 10, 20, ...
Byc moze na malenkim polskim ryneczku pracy czlowiek z wyksztalceniem jest
postrachem
dla cwoli co kradli papier toaletowy z kibli w Niemczech i przemycali fajki
przez granice a potem
pootwierali wlasne 'biznesy' - znam paru takich i teraz nagle potrzebuja
informatyka. Biedny gosc
co tam trafi...
Pozdrowienia,
Zulik
-
24. Data: 2002-12-20 22:07:25
Temat: Re: Doktorat - rzecz niechlubna?
Od: "cis_fun" <n...@f...me>
Użytkownik "Zulik2k" <z...@y...com> napisał w wiadomości
news:atvtss$3077n$1@ID-78572.news.dfncis.de...
|
| To robcie te doktoraty jak to taka zadna filzofia. Bardzo mnie koledzy
| ubawili...
|
| Z jednej strony sie moge troche zgodzic i niektorych doktorow to bym za
| darmo nie zatrudnil
| ale znam ludzi co do dobrego doktoratu dolozyli pare lat doswiadczenia i
| pracuja jako CTO
| (Chief Technology Officer) dla renomowanych firm za pieniadze o ktorych
| mozna tylko
| pomarzyc. Tyle, ze dobry doktorat to robi jeden na 10, 20, ...
|
| Byc moze na malenkim polskim ryneczku pracy czlowiek z wyksztalceniem jest
| postrachem
| dla cwoli co kradli papier toaletowy z kibli w Niemczech i przemycali fajki
| przez granice a potem
| pootwierali wlasne 'biznesy' - znam paru takich i teraz nagle potrzebuja
| informatyka. Biedny gosc
| co tam trafi...
W sumie zgadzam sie z Tobą od początku do końca. Dodam tylko mały żarcik a propo
zatrudniana doktorow. Każdy dyrektor będzie bał się zatrudnić doktora, bo zmienić
wyraz "doktor" na dyrektor" jest bardzo łatwo. :). To oczywiscie tylko mały żarcik,
który pokazuje prawdę w Polsce. Dziwne jest, że ponoć w firmie In*** w Gdańsku chcą,
aby pracownicy zrobili doktora. To jest przykład pożądnej firmy, która chce mieć
wykwalifikowanych pracowników, to jest tzw. Twórcze Kierownictwo :) (Pozdrawiam
sti).
-
25. Data: 2002-12-21 08:57:19
Temat: Re: Doktorat - rzecz niechlubna?
Od: Marsel <i...@w...pl>
w poprzednim art. <m...@p...ninka.net>,
szanowna kol. Nina M. Miller pisze, ze:
> " leszek" <s...@N...gazeta.pl> writes:
>
>
> > To co piszesz jest dla mnie przerażające. Doktorat jest najwyższym poziomem
> > kwalifikacji, jakie uniwersytet może dać i tacy ludzie powinni byc
> > poszukiwani. Sytuacja jest jednak taka, że prymitywna polska gospodarka (jak
>
> a niby dlaczego?
>
> wiedza teoretyczna z tematu, z ktorego sie doktoryzowalo niekoniecznie
<...>
bo widzisz.. (pewnie wiesz) - ktos jest doktorem, i tylko to jest
wazne - "te, doktor!". Doktor to taki ktos, kto powinien wiedziec i
umiec wiecej niz magister dowolnej dziedziny. Nie przekonasz.
Tlumaczenie z czego sie robilo doktorat traktowanie jest jako
sciemnianie i wykret, proba zatuszowania wlasnej niekompetencji i
nieudacznictwa. 'Doktor ktory szuka pracy musi byc jakies kiepski'.
Taki jest wlasnie efekt, kiedy analfabeci koncza studia.
A wlasnie, ogolny poglad do spadajace poziomu szkolnictwa wyzszego..
idzie chyba z parze z rownaniem dzisijszego doktoratu z docentem...
;)
--
Marsel
-
26. Data: 2002-12-21 09:55:52
Temat: Re: Doktorat - rzecz niechlubna?
Od: n...@p...ninka.net (Nina M. Miller)
Marsel <i...@w...pl> writes:
> bo widzisz.. (pewnie wiesz) - ktos jest doktorem, i tylko to jest
> wazne - "te, doktor!". Doktor to taki ktos, kto powinien wiedziec i
> umiec wiecej niz magister dowolnej dziedziny. Nie przekonasz.
> Tlumaczenie z czego sie robilo doktorat traktowanie jest jako
> sciemnianie i wykret, proba zatuszowania wlasnej niekompetencji i
> nieudacznictwa. 'Doktor ktory szuka pracy musi byc jakies kiepski'.
> Taki jest wlasnie efekt, kiedy analfabeci koncza studia.
> A wlasnie, ogolny poglad do spadajace poziomu szkolnictwa wyzszego..
> idzie chyba z parze z rownaniem dzisijszego doktoratu z docentem...
> ;)
wiesz.. jakby to powiedziec. w normalnych krajach to doktorat robia
ludzie, ktorych interesuje kariera naukowa. i to wlasnie od tego jest
- to jest stopien naukowy, w konkretnej dziedzinie, a nie zdobywanie
lepszych kwalifikacji na rynku pracy.
potem ludzie moga owszem zmienic zdanie i zajac sie praca w innej dziedzinie
- ale z samego tylko tytulu, ze maja phd przed nazwiskiem na ogol nie
wynika automatycznie windowanie wynagrodzenia.
(no chyba ze ktos robil doktorat np. z klas javy czy innych takich a
praca o jaka sie ubiega ma wlasnie polegac na grzebaniu sie dokladnie
w tym).
to zdaje sie tylko w
polsce jest tak, ze jak ktos ma ten tytul to automatycznie uwaza, ze
mu sie wiecej nalezy.
bardzo wielu doktorow ma wywindowane aspiracje, podczas gdy ich
rzeczywiste doswiadczenie i to, co moga zaoferowac jest malych lotow
raczej.
nie zawsze bylo tak, ze pracodawcy traktowali ludzi z tytulem doktora
jak "apage satanas". calkiem eszcze niedawno tendencje byly odwrotne.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
-
27. Data: 2002-12-21 11:58:41
Temat: Re: Doktorat - rzecz niechlubna?
Od: Shrek <l...@w...pl>
Dnia 21 gru 2002, n...@p...ninka.net (Nina M. Miller) zapodal(a):
> wiesz.. jakby to powiedziec. w normalnych krajach to doktorat robia
> ludzie, ktorych interesuje kariera naukowa. i to wlasnie od tego jest
> - to jest stopien naukowy, w konkretnej dziedzinie, a nie zdobywanie
> lepszych kwalifikacji na rynku pracy.
No jak nie jak tak? Doktor (mowie tu o kietunkach technicznych) ma
znacznie wieksza wiedze i kwalifikacjie, niz magister (przynajmniej do
niedawna tak bylo). Poza tym o co ci chodzi z tym stopniem naukowym?
Przeciez magister to tez naukowy - zawodowy inzynier. I co to, ze ktos
jest magistrem a nie inzynierem nie wplywa na jego umiejetnosci, a w
konsekwencji nie powinno wplywac na wynagrodzenie?.
> potem ludzie moga owszem zmienic zdanie i zajac sie praca w innej
> dziedzinie - ale z samego tylko tytulu, ze maja phd przed nazwiskiem
> na ogol nie wynika automatycznie windowanie wynagrodzenia.
> (no chyba ze ktos robil doktorat np. z klas javy czy innych takich a
> praca o jaka sie ubiega ma wlasnie polegac na grzebaniu sie dokladnie
> w tym).
A z samego tytulu mgr? Patrz wyzej.
> to zdaje sie tylko w
> polsce jest tak, ze jak ktos ma ten tytul to automatycznie uwaza, ze
> mu sie wiecej nalezy.
Ma wieksze kwalifikacje, wiec wiecej mu sie nalezy.
> bardzo wielu doktorow ma wywindowane aspiracje, podczas gdy ich
> rzeczywiste doswiadczenie i to, co moga zaoferowac jest malych lotow
> raczej.
To co pisalem odnosilo sie do doktorow a nie "doktorow", a obecnie raczej
ten tytul utrudnia zdobycie pracy. Albo cie wezma za "doktora", albo
bezposredni przelozony bedzie mial magistra - reszte sobie dopowiedz.
Pozatym ciezko jest jednoczesnie studiowac i pracowac. Musisz byc trzy dni
w tygodniu na uczelni, prowadzic laborki - zatrudnia inego dyspozycyjnego.
Pozdr. Shrek.
-
28. Data: 2002-12-21 13:25:23
Temat: Re: Doktorat - rzecz niechlubna?
Od: "Michał Gancarski" <w...@e...org.pl>
Nie będę cytował, odpowiem ogólnie.
Dla pracodawcy to, czy ktoś ma takie, a nie inne wykształcenie, to dopiero
jeden wskaźnik do stworzenia sobie "profilu psychologicznego" kandydata.
Jeśli idziesz na rozmowę kwalifikacyjną, to firma nie chce się dowiedzieć od
ciebie, z czego masz ten doktorat czy magistra, bo "my tu ino ludzi na
poziomie". Firma chce się dowiedzieć, co wogóle porabiałeś przez ten czas,
czyli co robiłeś poza nauką/imprezami. Na cholerę komuś profesur doktór
wiktur, który zmiesza się przy rozmowie z ładną klientką. Fajnie, że masz
doktora, ale pokaż nam, w czym możesz się przydać naszej firmie. Konkrety,
czyli jak sobie radzisz w grupie, jakim typem osobowości dysponujesz, czy
potrafisz poradzić sobie z presją czasu itp. itd. Doktoranctwo nie ma tu nic
do rzeczy i za sam tytuł nie należy się nic, tak samo jak nic nie należy się
za magistra. To, że masz papier oznacza jedynie, że miałeś na tyle
samodyscypliny, by o niego przez kilka lat powalczyć, i że prawdopodobnie
(!) dysponujesz jakąś tam wiedzą. Ale dla firmy oprócz tego liczy się to,
czy będziesz tworzył wokół siebie przyjazną atmosferę w pracy (czy masz
jakieś zainteresowania poza pracą), czy jesteś wydajny i aktywny (co można
pokazać przez działalność w różnorakich organizacjach) i tak dalej w ten
deseń.
Doktor, nie doktor, musi być przydatny, niezbędne są więc konkretne
osiągnięcia (doświadczenie), umiejętności "miękkie" (układy ze
współpracownikami, organizacja miejsca pracy). Tego papier doktora nie
zapewnia. Dlatego zanim doktor uniesie się dumą, powinien się uczciwie
zastanowić, co w rzeczywistości może zaoferować potencjalnemu pracodawcy.
Odmowa w stylu "wie pan, za dobre ma pan kwalifikacje" może po prostu być
delikatnym "trza było ludzi poznawać i uczyć się życia, a nie tkwić na
uczelni". Nie zwalałbym wszystkiego na zakompleksionych pracodawców, bo ci
wiedzą, kogo poszukują i jeżeli widzą, że ktoś na przykład nie znajdzie się
w zespole, który chcą tworzyć, to nawet prof. przed nazwiskiem nie pomoże.
--
++ Michał Gancarski ++
++ w...@e...org.pl ++
Even if a woodchuck could chuck wood
why would woodchuck chuck?
-
29. Data: 2002-12-21 14:02:54
Temat: Re: Doktorat - rzecz niechlubna?
Od: "Krzysztofsf" <K...@p...gazeta.pl>
Nie zwalałbym wszystkiego na zakompleksionych pracodawców, bo ci
> wiedzą, kogo poszukują i jeżeli widzą, że ktoś na przykład nie znajdzie
się
> w zespole, który chcą tworzyć, to nawet prof. przed nazwiskiem nie pomoże.
Uwazam , ze glownie przydatnosc doktoratu zalezy od konkretnego zawodu.
W jednych jest to tytul typowo naukowy i nie wplywa specjalnie na
atrakcyjnosc kandydata jako pracownika, w innych swiadczy o jego wyzszych
kwalifikacjach (troszke z innej beczki doktor medycyny)
Kiedys (co prawda jeszcze przed obecnymi przemianami), znalem czlowieka,
ktory robil doktorat wlasnie w celu zwiekszenia swojego znaczenia w zawodzie
(jakas branza techniczno-konstrukcyjno-projektowa).
uzasadnial to tak, ze jesli sa kwesteie sporne w jakims projekcie, rozne
mozliwosci wykonania, przewaza zdanie doktora inz., co wiaze sie z wieksza
kasa w biurze ale i wieksza odpowiedzialnoscia.
nie wiem jak jest teraz, ale wydaje mi sie, ze dalej moze miec to istotne
znaczenie przy przeforsowywaniu odmiennych rozwiazan.
> ++ Michał Gancarski ++
> ++ w...@e...org.pl ++
> Even if a woodchuck could chuck wood
> why would woodchuck chuck?
>
>
pozdrawiam
Krzysztof
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
30. Data: 2002-12-21 14:10:38
Temat: Re: Doktorat - rzecz niechlubna?
Od: Shrek <l...@w...pl>
Dnia 21 gru 2002, "Michał Gancarski" <w...@e...org.pl> zapodal(a):
Oczywiscie masz racje, ze papierk to tylko jeden z elementow (moim zdaniem
wcale nie najwazniejszym), ktore decyduja o tym, czy kandydat sie nadaje
czy nie. Wiem, ze jest duzo ludzi z papierkami, ktorzy nie prezentuja soba
zbyt wiele, jak i sporo, ktorzy papierka nie zrobili z roznych powodow, a
sa naprawde niezli. Zwracam tylko uwage, ze papierek z dr w Polsce raczej
utrudnia niz ulatwia znalezienie pracy. I to chyba jednak normalne nie
jest.
Poza tym Nina twierdzila, ze tytul doktora jest tytulem naukowym i jako
taki nie wplywa na predyspozycje kandydata do danej pracy, wiec
zauwazylem, ze tytul mgr rowniez:) Jesli o mnie chodzi, to nie wiem jak w
innych przypadkach, ale zakresie nauk technicznych doktorzy i doktoranci,
ktorych znalem mieli naprawde o wiele wyzsze umiejetnosci niz magistrowie.
Dlatego nie moge sie zgodzic z Nina.
Pozdr. Shrek.