eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeCzy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 215

  • 111. Data: 2005-09-05 07:42:18
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: "Immona" <c...@...y.t.n.i.j.zpds.com.pl>


    Użytkownik "Koziorozec" <k...@T...pl> napisał w
    wiadomości news:dfg24s$4n1$1@inews.gazeta.pl...



    > I tu się grubo mylisz! Bo książek takich jest w ogóle bardzo
    > mało, a poza tym, kto może, to oszczędza i wypożycza, nawet,
    > jeśli byłoby do stać na kupienie. A jak dla takiego już nie starcza
    > w bibliotece, no to wtedy kupuje. Może to w moim zadupiastym
    > rejonie tylko tak jest.

    Z ciekawosci, mozesz mi powiedziec, o jakie ksiazki chodzi? Kilka tytulow.
    Bo zainteresowalo mnie, co jest tak poszukiwane.


    >
    > Nawet płytki dodawane bezpłatnie do gazet, nie tracą przez to praw
    > autorskich. Znowu nie czytasz dokładnie - on napisał, że skopiował
    > program do nauki języka angielskiego dla dzieci. Pokaż mi w sieci
    > taki program freeware? Na shareware to by się dziecko niewiele
    > nauczyło, na pewno nie tyle, żeby 'brylować' - jak napisał, bo przy
    > tego typu programach masz dostęp tylko do części materiału.


    Po mniej niz minucie znalazlam w Googlu np.
    http://www.free-english.com/polish/Home.aspx
    Nie wiem, jaka jakosc, ale wynikow w odpowiedzi na wyszukiwanie bylo bardzo
    duzo.

    I.


  • 112. Data: 2005-09-05 07:47:50
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: "Immona" <c...@...y.t.n.i.j.zpds.com.pl>


    Użytkownik "Koziorozec" <k...@T...pl> napisał w
    wiadomości news:dffqan$g9j$1@inews.gazeta.pl...

    > Jeszcze do niedawna taka pani z urzędu pracy w innym mieście
    > nie chciała mi udzielić informacji o ofertach pracy, jeśli nie byłam
    > zarejestrowana w ich urzędzie (nie ważne, że byłam zarej. w swoim
    > mieście) - sprawdzane było nazwisko, pesel itp. i sprawdzane, czy
    > taka osoba jest w ich spisie. Na nic były moje tłumaczenia, że szukam
    > pracy poza swoim miejscem zamieszkania, bo tutaj nie ma pracy.

    http://www.epuls.praca.gov.pl/ - tu masz z calego kraju i sporo nie ma
    zastrzezonych danych teleadresowych.

    I.


  • 113. Data: 2005-09-05 08:56:52
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: Rafal Skoczylas <n...@s...org>

    On Mon, 5 Sep 2005 08:36:30 +0200, Immona wrote:
    >> Zupełnie inne atmosfera jest wśród studentów na studiach dziennych,
    >> a zupełnie inna na studiach płatnych, gdzie lekarz - dobrze zarabiający
    >> specjalista 'koleguje' się tylko z tymi, którzy mają kasę i są na jego
    >> poziomie
    >> (finansowym).
    > Tego nie wiedzialam.

    Że wszyscy Polacy to pijaki i złodzieje (bo każdy pijak to złodziej),
    pewnie też nie wiedziałaś? ;)

    n.
    --
    All men by nature desire knowledge.


  • 114. Data: 2005-09-05 09:25:58
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: Kira <c...@-...pl>


    Re to: Koziorozec [Sun, 4 Sep 2005 23:52:08 +0200]:


    > Ha! Widzisz! I tu jest podstawowa różnica między nami!
    > Po pierwsze: "głodnego nakarmić" - nie ma w Tobie ani krzty
    > współczucia?

    A ilu glodnych karmisz? Bo wiesz, zeby wypominac to nalezaloby
    samej dac przyklad... :)

    > A w święta Bożego Narodzenia, to pewnie talerzyk dla
    > niespodziewanego gościa stoi u Ciebie i się kurzy?

    Czyli chodzi Ci o jalmuzne? No to jalmuzny ja tez nie daje.
    Zmarnowane pieniadze IMO, wole dawac wedke niz rybe. Fakt,
    wedka drozsza, ale bardziej na niej ten ktos skorzysta.

    > Czasem wystarczy po prostu wysłuchać, jak ktoś sobie ponarzeka.

    Wysluchac mozna, tylko co to daje?

    > Jakby Twój syn, czy córka przyszła do Ciebie i powiedziała:
    > nie jestem przebojowa, jestem nieśmiała, nie mam szczęścia
    > i nie wierzę w swoje możliwości - to huknąłbyś na nią, że się
    > nad sobą rozczula i żeby się wzięła do roboty???

    Huknac w tym momencie nalezy na siebie, przeciez te cechy
    o ktorych mowisz to nie jest kwestia genow tylko wychowania,
    pokazania od malego roznych mozliwosci. Wiary w siebie sie
    uczy, i to jest czasami cholernie trudna nauka. Ale mozliwa.


    Kira


  • 115. Data: 2005-09-05 17:00:23
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: "Koziorozec" <k...@T...pl>

    > > W moim mieście jest kilka firm, o których powszechnie
    > > wiadomo, że ciągle zatrudniają nowych pracowników, a poprzednim
    > > nie płacą (między innymi supermarkety), albo (...) albo (..).
    > i czemu to świadczy? że warto tracić czas na taką pracę? trzeba widzieć
    > korzyść w tym co się robi.

    No i znowu tłumacz, bo się następny znalazł, co nie czyta całości...
    'Czemu' to świadczy??? A temu, że chociaż jest na chleb, a nawet
    co na chleb położyć!
    W mniejszych miejscowościach nie ma takiego wyboru, jak w tych
    większych. Czasem trzeba się złapać czegokolwiek, żeby jeść!
    Żeby mieć ubezpieczenie, żeby nikt nie zrzędził, że za jego podatki
    żyje!

    > > Dlaczego wszyscy Ci, którzy mają pracę,
    > nie mam pracy. wykonuję zlecenia. I bardzo się zastanawiam jak rozkręcić
    > własny interes, bo kasy nie mam
    >
    > > jak słyszą bezrobotnych
    > > narzekających, że jej znaleźć nie mogą - uważają, że taki bezrobotny
    > > nic nie robi???
    > może i robią. ja widzę ze narzekają że "nie ma, nie dali, nie da się,
    > cykliści i motyrynkarze"

    To Ciekawe, co piszesz, bo właśnie sam jesteś bezrobotny...

    > > Wyobraź sobie, że najczęściej narzekają ci, którzy
    > > właśnie robią sporo, aby się odbić od dna, ale czasem już nie wystarcza
    > > sił i uporu. Nieprawdą jest, że bezrobotni chcą, żeby im tylko dawać
    > > zasiłki, zapomogi, że mówią: 'dajcie mi pracę'.
    > widzisz, w ostatnim tygodniu "dorobiłem sobie" na czysto 450 zł. na
    czarno,
    > tzn fiskus nic o tym nie wie i nie ma prawa wiedzieć.

    Columbem to Ty nie jesteś!
    Tak właśnie robią ci bezrobotni, również i ci, którzy narzekają.
    A narzekają, bo w przeciwieństwie do Ciebie zastanawiają się
    nad tym, że jak nie płacą podatków i ZUS-u, a przede wszystkim
    emerytalnego, to potem nie będą mieć emerytury, albo nie będzie
    można z niej wyżyć, a pracować już się nie da...
    Myśl perspektywicznie! Równie dobrze jutro może Ci się przydarzyć
    wypadek i już nie będziesz mógł pracować do końca życia.
    Jesteś na to przygotowany? Finasowo?

    He, ciekawe, czy wiecie, że jeżeli osoba nigdy nie pracowała
    (oficjalnie), ani nie uczyła się w danym momencie, np. taka młoda
    osoba w wieku 19 lat (a więc jest dorosła), to w przypadku jej
    śmierci może być problem z wypłaceniem zasiłku pogrzebowego
    z ZUS? Takie świadczenie może być wtedy wypłacone z puli
    rodzica, ale tego, który właśnie pracuje. A jak i on jest bezrobotny?
    "To wtedy jest problem" - powiedziała urzędniczka ZUS.
    I pochowają pewnie za pieniądze państwowe...

    > mój stołek jest bardzo wysoki - ma jakiś metr wysokości. oparcie połamane,
    > ale stoi. i mogę na nim siedzieć. a tak poważniej - jak pisałem, nie mam
    > tzw. stałej pracy. zleceń szukam codziennie i staram się mieć ciagłość
    > zarobku.

    Długo tak pociągniesz? Bez ubezpieczenia? Bez opłaconego
    emerytalnego? A potem emeryturkę to będziesz chciał, prawda?
    I żeby wysoka była...

    > hmm... prawo do zasiłku to 6 miesięcy. bardzo dużo czasu zeby mieć jakieś
    > zajęcie, czegoś się nauczyć, coś ze sobą zrobić żeby nie było płaczu. 6
    > miesięcy podczas których dostaje się kasę za przyjście do urzędu dosłownie
    > kilka razy i raz w miesiącu odstać swoje w kolejce. czyli kasa praktycznie
    > za darmo.

    To jakieś nowe przepisy są!
    Bo z tego, co ja wiedziałam, to trzeba przepracować w ciągu
    18 miesięcy - 12, aby dostać zasiłek na pół roku.

    > > Super jest odbywać taką rozmowę po 28 godzinach nieprzespanych
    > > lub przespanych w lesie.
    > to był dojazd do Monachium, czyli ponad 1000 km
    > nie był to dojazd do pracy. przykład miał na celu pokazanie że dojazd
    300 -
    > 400 km to raczej będzie czas niewspółmienie mniejszy niż wspomniane przez
    > ciebie 3 dni. raczej kilka - kilkanaście godzin. mozemy się kłócić dalej,
    ja
    > ci tylko pokazuję że jest możliwe, a ty że jest milion różnych powodów
    > laczego tego nie robić. a i tak każde z nas pójdzie swoją drogą.

    4 godziny do Gdańska samochodem albo pociągiem, bez różnicy.
    Myślisz, że trafi mi się ktoś do samego Gdańska?
    To byłoby wyjątkowe szczęście.
    To ile czasu mi zajmie taka jazda, jak myślisz?
    Jak mam być na rozmowie w godzinach rannych, to stanąć na stopa
    chyba muszę w nocy???

    > > Co byś powiedział o kobiecie/dziewczynie,
    > > która sama pojechałaby stopem i nocowała - no nie wiem, gdzie, chyba
    > > w lesie albo na dworcu?
    > Że jest zaradna? że wie co chce osiągnąc? że dla osiagnięcia celu
    potrafi -
    > w sumie niewiele - zaryzykować?

    Niewiele...
    Ok, ja jeździłam stopem kilka razy w życiu.
    Widać jestem strasznie niezaradna, bo się boję i już nie jeżdżę.
    Jak bym musiała jechać o godzinie 19:00 w zimie, to też stopem?
    Mam stać i machać po ciemku?
    A pomyślałeś o ubezpieczeniu od wypadku, jaki Cię może spotkać
    podczas takiego stania i czekania na stopa lub też już jadąc?

    Nie cierpię tego programu i nie oglądam, ale czy oglądałeś
    trochę 997???

    > > > I nie ma dla mnie znaczenia odległość 300 km (zlecenia mam
    > > > najczęściej w Warszawie, mieszkam na śląsku)
    > > Ale kasę na przejazd masz? Czy może też jeździsz stopem?
    > na pierwszy przejazd musiałem pożyczyć. póxniej już w kieszeni było

    Fajnie, że masz od kogo. Bo ja akurat - odwrotnie.

    > > Stosuję już wiele chwytów - sporo osób zna mnie już
    > > z widzenia albo z głosu w słuchawce telefonicznej.
    > > Skoro jest faktycznie tak mało wolnych etatów, to żebym
    > > na głowie stawała, to i tak nic nie zdziałam.
    > to pokaż że jestes jeszcze bardziej skuteczna. była tu kiedyś na grupie
    > opowieść o człowieku który przez pół kilka miesięcy przychodził do firmy o
    8
    > rano i wychodził o 17. siadał na recepcji i wyjmował gazetę. z czasem się
    > zaprzyjaźnił z pracownikami. pomagał jak było coś do zrobienia.. któregoś
    > dnia zadzwonił, że się tego dnia spóźni bo ma coś tam czym z jednej strony
    > rozbawił pracowników, a z drugiej przekonał pracodawcę i został
    zatrudniony.
    > życie pisze naprawdę rózne scenariusze, a każdy scenariusz jest
    indywidualny

    Czytaj! Ja stosuję różne chwyty, ale ten przykład traktuję tylko
    jako ciekawostkę - nie do zastosowania w mojej sytuacji.

    > ciągle nie mam wyższego wykształcenia. mam wiedzę i umiejętności. dlatego
    > robię to co potrafię i uczę się nowych rzeczy. i się nie poddaję. bo jak
    bym
    > się poddał to bym przegrał. i wiem ze żeby przekonać to musze to zrobić ja
    a
    > nie nikt za mnie. i staram się słuchac ludzi mądrych, którzy wiedzą co i
    > jak.i się uczyć od nich

    I tak trzymać - i tu się zgadzamy.

    > > > wykształcenie zawsze można uzupełnić.
    > > [...]
    > > > > Wszystkie instytucje państwowe są teraz zobligowane
    > > > > do zatrudniania osób z wyższym.
    > > > teoria. zawsze masz szanse przekonać pracodawcę że będziesz pięć razy
    > > > lepszym i wydajniejszym pracownikiem niż osoba z wykształceniem
    wyższym
    > > No to wyżej masz na to odpowiedź.
    > przykład który podałaś świadczy o tym, że w tym przypadku się nie udało.
    > moze trzeba użyć innego argumentu? może jakoś inaczej? może warto się
    > zastanowić co powinno być kulminacyjnym elementem który "zabije"
    pracodawcę
    > i przekona go że akurat ty a nie ktokolwiek inny?

    Kłamać mam? Krótkie nogi... Wystarczy mały teścik...
    W jaki sposób przekonasz pracodawcę, że nadajesz się, np.
    na administratora sieci, skoro do tej pory handlowałeś pietruszką???
    A obok stoi kilka osób - kandydatów z wyższym wykształceniem
    i praktyką w administracji w firmach po 50, 100 i 200 komputerów???

    Ja zdaję sobie sprawę, że są osoby, które bezwględnie są lepsze
    ode mnie. Oczywiście i tak próbuję i czasem na wyrost się wychwalam,
    tylko znam też swoje możliwości.

    > > Zwróć uwagę, że w większości ofert
    > > na pierwszym miejscu stawia się w Polsce właśnie wykształcenie.
    > właśnie - ofert. ale to nie znaczy że mam na nie nie odpowiadać.
    > W końcu coś wyjdzie.

    Tak, jak pisałam: gdzie głównym kryterium jest wykształcenie wyższe
    i taki pracodawca nie chce w ogóle słuchać o tym, co potrafisz...

    Sęk w tym, aby pracodawcy przestali w końcu patrzeć, jakie
    ma ktoś papiery, a zaczęli patrzeć na umiejętności.
    Część tak właśnie robi, ale to naprawdę rzadkość.

    Dzisiaj można bez problemu zrobić studia - tylko trzeba mieć kasę.
    Kiedyś wykształcenie wyższe, ukończenie np. politechniki świadczyło
    o tym, że ktoś jest raczej na poziomie, że myśli. Nie było uczelni
    w Koziej Wólce, która otwiera kierunek i przyjmuje wszystkich,
    którzy zapłacą - bez egzaminów. Uczelnie trzymały jakiś poziom.
    Dzisiaj nawet te państwowe patrzą na kasę i ci, którzy płacą - łatwiej
    zaliczają. Wiem, co mówię, bo żeby nie zlikwidować całego semestru
    tam, gdzie studiowałam, co oznaczało by brak dochodów
    dla wykładających oraz uczelni, to sami wykładowcy, prowadzący
    ćwiczenia przymykali oko na niektórych, pozwalali zdawać kilkanaście
    razy (za każdym razem obniżając wymagania).

    > > przyjadą do nas Turcy, Chińczycy, którzy będą pracować w tych
    >> zawodach za jeszcze niższe pensje.
    > za niższe to nie sądzę. ale jakby okazało ze w polsce na nisko płatnych
    > stanowiskach pracują "inastancy" to znaczyłoby że "swoi" pracują na
    > stanowiskach wyżej płatnych. a z tego wniosek ze w naszym kraju już sie
    > dzieje dużo lepiej

    Masz przykład niektórych obszarów Niemiec.
    Jak będziesz się starał o pracę za najniższą, a przyjdzie Chińczyk
    i powie pracodawcy, że on to zrobi za miskę ryżu, to też będziesz
    szczęśliwy?

    > > Pewnie dużo osób chciałoby, aby było ich stać na przedszkole,
    > > a co dopiero na naukę języka obcego dla dziecka za 30 zł miesięcznie.
    > a ty uważasz że to jest wysoki koszt? to ja przepraszam. 30 zł to jest
    > jednorazowe umycie okien w jednym mieszkaniu. może dwóch. a, trzeba
    > pochodzić , popytać, porozwieszać ogłoszenia ....

    Niektórzy te 30 zł muszą zarobić właśnie na myciu okien po to,
    aby ich dziecko miało co jeść. Aby można mu było kupić buty,
    bo ubranie i tak nosi po starszym. Aby można było kupić antybiotyk,
    bo dziecko choruje.

    > > A wiesz, że Ty właśnie popełniłeś przestępstwo? Skopiowanie takiej
    > > płytki to naruszenie praw autorskich - zwykłe piractwo!
    > wiem. ale w razie kontroli którą - jak sądzę - chcesz właśnie do mnie
    > wysłać jestem w pełni kryty.

    Nie wysyłam kontroli, próbuję Ci uświadomić Twoje rozumowanie.
    Cały czas kombinujesz, jak przetrwać W TEJ CHWILI.
    Nie myślisz o przyszłości, ani o tym, że to, czym się szczycisz, że
    jesteś taki zaradny, to oszukiwnie państwa, innych podatników
    oraz chociażby piractwo...

    > > A wiesz, że w ten sposób odebrałeś komuś zarobek?
    > wiem bo pracuję w szeroko pojętym IT i bardzo dobrze się orientuję w
    prawach
    > autorskich. i wierz mi - gdyby było mnie stać to miałbym komputer za 1000

    > i kupowałbym legalne oprogramowanie, legalne płyty itd. i może (z
    naciskiem
    > na raczej nie) płaciłbym abonament rtv. mam komputer za 200 zł. A na życie
    > muszę mieć miesięcznie minimum 1100 zł. i musze je zarobić chociażby nie
    > wiem co. a zwykle udaje się sporo więcej. dlaczego? bo chcę,wierzę że
    > potrafię i muszę.

    No widzisz, a wystarczyło tylko umyć jakieś okna, porozwieszać
    ogłoszenia i można by było kupić dziecku legalną płytę z nauką
    języka! ;>>>

    > pochwalam, jeżeli nie idzie to na takie podstawy jak jedzenie.
    > od tego są rodzice żeby zapewnić przynajmniej podstawowy
    > byt dziecka.

    Rodzina trzyma się razem. Jeśli rodziców stać na utrzymanie
    dzieci, a dzieci chcą sobie dorobić tylko na swoje jakieś wydatki,
    to ok. Tam, gdzie nie starcza, wszyscy myślą nad tym, jak pomóc.
    A pomyśl z drugiej strony, że właśnie taka wspólna odpowiedzialność
    uczy życia. Przede wszystkim pokory do niego.
    Uczy tego, że mleko nie bierze się ze sklepu, a trzeba na nie zarobić.
    Tego, że jak mamusia mówi dziecku, że nie może mu teraz kupić
    jakiejś zabawki, bo nie ma pieniążków, to dziecko nie będzie tupać,
    rzucać się na ziemię i histeryzować, ani też nie pójdzie kraść.
    Bo zna wartość pieniądza i wie, że pieniądze nie biorą się ot tak,
    a trzeba je wypracować.

    > > Co niektóre kradną węgiel,
    > > żeby było z czego napalić w piecu, albo zwijają jakieś żelaztwo
    > > i sprzedają jako złom.
    > tylko że jako rodzic na takie rozwiązanie nigdy bym się nie zgodził. nie
    > tędy droga.

    A jednocześnie piszesz o tym, jak to używasz 'legali inaczej'... ;))

    > > Tłumacz to głodnemu dziecku.
    > że "dla wspólnych koprzyści i dla dobra wspólnego wszyscy muszą pracować
    mój
    > maleńki kolego"? (z elementarza falskiego)

    No właśnie! I wyżej masz odpowiedź.

    > system bankowy też działa na podobnej zasadzie. i ma to oznaczać że
    "ostatni
    > w kolejce" nie będzie mógł wypłacić swojej kasy (tak, wiem że to baaaardzo
    > duży skrót myślowy ale się powtórzę - NTG)

    No tak jest to zbudowane.

    > > A pani nie mogła przejść dwóch przystanków.
    > skąd wiesz że dwóch przystanków? ja tej wiedzy nie mam.
    > ale nawet żeby to było tylko 50 m. jej wybór, jej wydatki, ją na to stać.

    Bo wiem.
    To niech nie twierdzi, że rozumie sytuację tych, co muszą
    stopem jeździć albo chodzić na pieszo!

    > to prawda, że psycholog z niej marniutki. ale to z kolei dowodzi jak
    > niekompetentne osoby pracują w urzędach państwowych. A to z kolei jest
    > pochodną pieniędzy jakie w urzędach się zarabia.

    A to nie był psycholog 'państwowy'! ;)))

    > Kiedyś jechałem pociągiem. jechał w przedziale człowiek, który pracował w
    > jednym z departamentów MSZ na jakimś główniejszym stanowisku. i bolał nad
    > tym, że zdarzyło mu się ze nie może jak zwykle lecieć samolotem do swojego
    > słuzbowego mieszkanka które po skończonej kadencji będzie mógł wykupić za
    > jakieś 25-30 tysięcy złotych. I co, mam się obraać na niego? taki po
    prostu
    > mamy chory system i już. droga żeby to zmienić prowadzi przez wiejską i
    jak
    > ktoś chce to zmienić niech tam się kieruje.

    A to teraz Ty narzekasz!
    Bo politycy to złodzieje, bo państwo zabiera mi moje ciężko
    zarobione pieniądze, bo ktoś ma samolot, a ja nie, więc odebrać
    mu też! :))))

    Ha, widzisz!

    --
    Koziorozec


  • 116. Data: 2005-09-05 17:01:30
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: "Koziorozec" <k...@T...pl>

    > http://www.epuls.praca.gov.pl/ - tu masz z calego kraju i sporo nie ma
    > zastrzezonych danych teleadresowych.

    Dzięki, ale znam ten adres - właśnie o nim pisałam.

    --
    Koziorozec


  • 117. Data: 2005-09-05 17:39:01
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: "Koziorozec" <k...@T...pl>

    > A ilu glodnych karmisz? Bo wiesz, zeby wypominac to nalezaloby
    > samej dac przyklad... :)

    Mam się chwalić??? ;)) Nie jestem Tobą! ;>>
    Pracuję jako wolontariuszka.

    > Czyli chodzi Ci o jalmuzne? No to jalmuzny ja tez nie daje.
    > Zmarnowane pieniadze IMO, wole dawac wedke niz rybe. Fakt,
    > wedka drozsza, ale bardziej na niej ten ktos skorzysta.

    Daj wędkę starszej kobiecie, która stoi ze wstydem
    przed kościołem i zbiera na leki.
    A może lepiej byś zrobiła, pomagając jej znaleźć kogoś, kto
    ma te leki, ale nie są mu już potrzebne?

    Ja wiem, Ty młoda jesteś, to wolisz szybkie rozwiązania.
    Ok, to odbijamy piłeczkę - jaka to wędka? Dobre rady???
    O! Tych to Ci widzę nie brakuje i nic nie kosztują... ;))

    Ja teraz NIE rozumiem, dlaczego 95% deklaruje się jako wierzący.

    To jak mówią "kochaj bliźniego swego, jak siebie SAMEGO",
    to słowo SAMEGO im wychodzi chyba najgłośniej?

    Nie jestem zbyt religijna, ale w swoim życiu staram się dążyć
    do jakiejś ogólnie pojętej doskonałości oraz przynajmniej
    nie szkodzenia innym, a jeszcze lepiej - pomagania.

    Wiesz, a ja miewam dylematy, czy dać czy nie.
    Wszystkim nie daję.
    Ale jak dziewczynka w zimie stała pod sklepem i prosiła o pieniądze,
    to zapytałam: na co? "Na jedzenie" - usłyszałam.
    Weszłam do tego sklepu i kupiłam chleb, masło i coś na chleb.
    Nie miałam wtedy dużo pieniędzy.
    Ale miałam do wyboru: albo udać, że nie widzę nic, a mała mnie
    oszukuje, albo wydać te kilka złoty, dać jej jedzenie i porozmawiać
    z nią jak człowiek z człowiekiem, że jeżeli oszukuje i naciąga innych,
    to robi źle. A może faktycznie nie miała co jeść? Może matka
    pijaczka, nie interesowało jej, co się z jej dzieckiem dzieje?
    Zanim będziesz pouczać jej rodziców, że powinni o nią zadbać
    - daj jej jeść.

    Wszystkim nie pomogę, ale - jeśli mogę się z kimś podzielić,
    to dlaczego nie?

    Owszem, niektórzy rzebractwem zarabiają na życie... albo na picie ;))
    Nie mogę ich zweryfikować, ale może właśnie ta jedna złotówka
    ode mnie da im przeżyć do jutra, a jutro będzie dla nich lepszy dzień?

    Powiedz Jurkowi Owsiakowi, że nie będziesz dawać grosika,
    bo możesz dać wędkę. Kupisz sprzęt, czy każesz rodzicom
    małych dzieci, dla których zbierane są pieniądze na sprzęt -
    powiesz im, że powinni zarobić, albo zapłacić za drogą aparaturę,
    skoro chcą mieć zdrowe dziecko?
    Pewnie i Ty kiedyś będziesz miała dzieci (o ile ich jeszcze nie masz)
    i nie daj Boże (nie życzę Ci tego), abyś musiała walczyć z brakiem
    pomocy dla Twojego dziecka w szpitalu, bo nie ma odpowiedniego
    sprzętu, albo brakuje jakichś leków...

    > > Czasem wystarczy po prostu wysłuchać, jak ktoś sobie ponarzeka.
    >
    > Wysluchac mozna, tylko co to daje?

    Gdybyśmy właśnie umieli spojrzeć tak na innego człowieka, nie dawać
    mu tylko dobrych rad, a wesprzeć go chociażby duchowo...
    Gdybyśmy potrafili na co dzień dojrzeć drugiego człowieka, a nie
    tylko podczas zrywów typu śmierć Papieża, obchody rocznicy
    Solidarności, powódź itd. ...

    ... to ten świat byłby lepszy.

    Wierzę w to.

    Trzeba było czytać. Wysłuchanie jego żalów, to najlepsza droga
    tego człowieka do samodzielnego lub przy niewielkiej pomocy -
    podniesienia się z dołka.

    > Huknac w tym momencie nalezy na siebie, przeciez te cechy
    > o ktorych mowisz to nie jest kwestia genow tylko wychowania,
    > pokazania od malego roznych mozliwosci. Wiary w siebie sie
    > uczy, i to jest czasami cholernie trudna nauka. Ale mozliwa.

    Między mną a moją siostrą jest niewielka różnica wieku.
    Obie byłyśmy chowane tak samo, na jednakowych zasadach.
    Ona była odważna, a ja zawsze nieśmiała.
    Dopiero po latach coś się we mnie przestawiło.

    Jestem wyjątkiem potwierdzającym Twoją regułę o wychowaniu???
    Mówisz to jako osoba, która wychowała już ile dzieci, czy może
    podpierasz się jakimiś badaniami, książkami??? ;>>

    --
    Koziorozec


  • 118. Data: 2005-09-05 17:40:16
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: "Koziorozec" <k...@T...pl>

    > Jest dużo stołków i na wielu jest mało miejsca. Co proponujesz dla osoby,
    > która sie nie wdrapała?

    Albo wdrapywać się dalej, albo zmienić stołek...
    ;)))

    --
    Koziorozec


  • 119. Data: 2005-09-05 18:05:13
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: Kira <c...@-...pl>


    Re to: Koziorozec [Mon, 5 Sep 2005 19:00:23 +0200]:


    > A narzekają, bo w przeciwieństwie do Ciebie zastanawiają się
    > nad tym, że jak nie płacą podatków i ZUS-u, a przede wszystkim
    > emerytalnego, to potem nie będą mieć emerytury, albo nie będzie
    > można z niej wyżyć, a pracować już się nie da...
    > Myśl perspektywicznie!

    TO ma byc myslenie perspektywiczne? Liczenie na to, ze ktos
    Ci da etat zebys mogla dotrwac do emerytury, ktora ledwo Ci
    starczy na przezycie reszty swojego zycia?

    Chyba calkiem inaczej rozumiemy perspektywicznosc...

    Ja chce zyc. W pelnym tego slowa znaczeniu.

    Nie chce zasuwac przez cale zycie na kogos, oddajac 2/3 zarobionych
    przez siebie pieniedzy pracodawcy i panstwu. Chce je dostac,
    zainwestowac i pomnozyc przez jakas duza liczbe.

    Nie chce spedzac 1/3 doby poza domem, chce sie cieszych obecnoscia
    swojej rodziny, wyjezdzac sobie na weekendy, cholera, patrzec na
    codzien jak moje dziecko dorasta i byc z nim, a nie sie szlajac po
    jakichs biurach i firmach.

    Nie chce liczyc na to, ze moze mi sie fartnie i znajdzie sie ktos,
    kto mnie zatrudni, chce zeby to, ile, kiedy i ZA ile pracuje bylo
    zalezne ode mnie a nie od obcych mi ludzi.

    Nie chce kombinowac jak odpoczac w ciagu tych 26 dni, chce nie tylko
    sama zwiedzic te kawalki Swiata ktorych jeszcze nie widzialam, ale
    miec czas i pieniadze pokazac najpiekniejsze z nich swojemu dziecku.
    Widzialas kiedys Zorze Polarna? Znalazlas Roze Pustyni? Nurkowalas
    w oceanie? Dotknelas Piramid? Patrzalas w gore na Statue Wolnosci?
    Uczucia sa nieziemskie i na uszach stane, zeby moje dziecko ich
    tez moglo doswiadczyc.

    I w koncu nie chce pod koniec zycia patrzec na grosze od panstwa
    w swoim portfelu, zastanawiajac sie gdzie mi spierdolily wszystkie
    te lata, w czasie ktorych moglam zrobic tak olbrzymia mase rzeczy,
    a nie zrobilam nic -- bo siedzialam w pracy trzesac sie, czy aby
    z niej nie wylece na zbity pysk.

    Za 2000zl pensji sie nie da. Pieprze taka perspektywicznosc, ktora
    ma mnie skazac na zachrzanianie przez cale zycie dla kogos, i na
    niemoznosc wykorzystania tego cholernego zycia tak, jak ja mam
    ochote. To moje zycie, nie oddam go za 2KPLN miesiecznie. Jak dla
    mnie to by byl wyjatkowo kiepski interes...


    > Równie dobrze jutro może Ci się przydarzyć wypadek i już nie
    > będziesz mógł pracować do końca życia.

    Rownie dobrze moge jutro wpasc pod samochod i szlag mnie trafi.
    Ale rownie dobrze moge w sobote wygrac w totka i olac cala reszte
    spraw, w tym zawodowych. Kwestia tego, ktore "moze" bardziej Ci
    zaprzata glowe. Mi zadne z powyzszych.

    > Jesteś na to przygotowany? Finasowo?

    Jestem. Nie pracujac na etat, skaczac miedzy zleceniami, testujac
    kolejne firmy, bawiac sie praca, w wieku lat 26 JESTEM przygotowana
    finansowo na taka okolicznosc. Z nadwyzka.

    A czy Ty, w swoim wieku, pracujac na etat, mozesz to powiedziec?

    Jesli nie, to moze jednak moja metoda jest nieco skuteczniejsza?

    > Długo tak pociągniesz? Bez ubezpieczenia? Bez opłaconego
    > emerytalnego?

    Ja tak pociagne jeszcze pewnie z 50 lat. A Ty?

    > A potem emeryturkę to będziesz chciał, prawda?
    > I żeby wysoka była...

    Moja, przy prywatnym funduszu, bo do ZUSu zdaje mi sie ze cos
    kolo 10 skladek w zyciu wplacilam, wyniesie jesli przejde na
    emeryture za 4 lata, okolo 1200zl. Malo mi, wiec przesuwam to
    w czasie jeszcze pare lat do przodu ;) Aczkolwiek zamierzam
    dojsc do momentu, w ktorym moje pieniadze beda sobie pracowac
    na siebie bez mojego wiekszego udzialu i wtedy na emeryture
    przechodzic wcale nie musze.

    A Twoja ile wyniesie?

    > Bo zna wartość pieniądza i wie, że pieniądze nie biorą się
    > ot tak, a trzeba je wypracować.

    I tym sposobem rosnie kolejny etatowiec, ktory ustawi sie w
    zyciu tak jak Ty, a nie tak jak ja. Dobre to jest, mowisz?


    Daj spokoj, nie opowiadaj mi herezji ze najlepiej to jest miec
    stala prace i zapieprzac przez 40 lat, bo od takich opowiesci
    oderwanych od rzeczywistosci to ja juz rodzine mam ;> To bylo
    fajne 30 lat temu, teraz etat to nie jest zadna gwarancja na
    zadna przyszlosc, a wrecz jest to znacznie wieksze ryzyko niz
    zrobienie czegos na wlasny rachunek. Panstwo Cie nie utrzyma,
    nie tylko na emeryturze ale nawet jakby Ci sie ten wypadek o
    ktorym piszesz zdarzyl. Bedziesz skazana na pomoc innych, bez
    mozliwosci juz wtedy zmiany tej sytuacji.

    Obudz sie dziewczyno, tamte czasy sie _skonczyly_ i nie wroca.


    Kira


  • 120. Data: 2005-09-05 18:09:39
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: "Koziorozec" <k...@T...pl>

    > Z ciekawosci, mozesz mi powiedziec, o jakie ksiazki chodzi? Kilka tytulow.
    > Bo zainteresowalo mnie, co jest tak poszukiwane.

    Jacek Izydorczyk, Grzegorz Płonka, Grzegorz Tyma -
    "Teoria sygnałów" - wyd. Helion - nakład wyczerpany, a książka
    z 1999 r.
    Marciniak "Przyrządy półprzewodnikowe i układy scalone"
    Chwaleba, Moeschke "Pracownia elektroniczna"

    skrypty pisane przez doktorów i profesorów uczelni -
    do NABYCIA w uczelnianym sklepiku, ale w bibliotece było
    tylko 6 egz.

    i inne - to było 5 lat temu, jak studiowałam, nie będę teraz szukać.

    Zanim będziesz chciała mi coś udowodnić, np. to, że
    "ja w antykwariacie/bibliotece znalazłam drugą książkę
    w ciągu mniej niż 5 minut za jedyne 10 zł", to się dobrze zastanów,
    w jakim mieście Ty żyjesz/studiujesz, a w jakim ja.
    Wszystkiego nie da się kupić w antykwariacie, ani wypożyczyć
    w bibliotece, bo jakby tak każdy robił, to wydawcy przestaliby
    wydawać w ogóle podręczniki, chyba że tylko dla bibliotek.

    Skoro mowa była o kształceniu się bezrobotnych, którzy i tak
    siedzą w domu, to bezcelowym staje się dyskusja na temat tego,
    że można kupić tanio książki w antykwariacie, prawda?
    Bezrobotny nie ma na to pieniędzy.

    > Po mniej niz minucie znalazlam w Googlu np.
    > http://www.free-english.com/polish/Home.aspx
    > Nie wiem, jaka jakosc, ale wynikow w odpowiedzi na wyszukiwanie
    > bylo bardzo duzo.

    Jeśli próbujesz podać to, jako przykład tego, że gromax mógł
    korzystać z bezpłatnego oprogramowania, to niestety, ale pudło!

    W swoim poście sam się przyznał, że korzysta z 'nielegali'!

    A oto wyciąg z praw autorskich - ze strony, którą mi podałaś:

    "Prawa Autorskie
    Przepisy prawne i zasady stosowania

    Copyright C 2005 free-ENGLISH.com Wszystkie prawa zastrzezone

    Wszelkie prawa sa zastrzezone -wykorzystywanie, POWIELANIE
    oraz ujawnianie jest zastrzezone. Strony internetowe ESL Pro Systems Ltd.
    moga zawierac dalsze przepisy dotyczace praw autorskich, które powinny
    byc przestrzegane."

    Chyba nie muszę komentować???

    Oprogramowanie masz za darmo, jeśli przyślą Ci płytę (musisz opłacić
    koszty przesyłki). Płyta ma być od nich, a nie skopiowana.
    Jeśli chcesz, możesz też korzystać z tej strony, ale od tego wymagana
    jest REJESTRACJA.

    --
    Koziorozec

strony : 1 ... 11 . [ 12 ] . 13 ... 20 ... 22


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1