-
21. Data: 2005-04-13 21:37:41
Temat: Re: testy rekrutacyjne
Od: "Jotte" <t...@W...pl>
W wiadomości news:425D8D41.5F42CA50@o2.pl Robert Sander
<r...@o...pl> pisze:
>> To pół biedy. Mnie by bardziej interesawało jak zaprojetuje budynek
>> lub most inżynier tuż po studiach,
> Nijak, nie ma uprawnien. Musi dostac sie do pracy do biura projektowego
> (zapewne odbyc caly proces rekrutacji), odpracowac kilka lat jako
> asystent projektana i (chyba) zdac egzamin.
Oby.
>> jak dokona operacji 26-letni chirurg tuż po
>> specjalizacji.
> Nijak, standardowo 24 to skonczenie studiow, 1 rok na staz i 3 lata
> na zrobienie specjalizacji. Przy czym, aby dostac sie na specjalizacje
> trzeba napisac lepiej od innych kandydatow egzamin.
Nie całkiem tak. Mam w rodzinie lekarza tej specjalności, więc wiem.
>> Są to zawody obarczone bez porównania większym bagażem
>> odpowiedzialności, a przecież o ile wiem nie stosuje się tam takich metod
>> rekrutacji.
> Jednak som ;)
Som.
--
Pozdrawiam
Jotte
-
22. Data: 2005-04-14 07:46:35
Temat: Re: testy rekrutacyjne
Od: "CzopAss" <r...@o...pl>
Moge skomentowac jedynie to tak: skoro inzynier w obliczeniach
wytrzymałościowych stosuje hipotezy i współczynniki uwzgledniajace fakt
"niecalkowitego dopasowania" tychze hipotez do danej konstrukcji (i na inne
wszelkie przypadki ktore moga byc napotkane podczas eksploatacji
konstrukcji) takze i psychologowie zapewnie z przyblizona dokladnoscia
oceniaja zdolnosci kandydata opierajac tez zapewne na jakis "sprawdzonych
teoriach" :)
Mimo wszystko moge te wszystkie testy potraktowac jako swietna zabawe :)
-
23. Data: 2005-04-14 08:06:18
Temat: Re: testy rekrutacyjne
Od: "Maciej Sobczyk" <m...@o...pl>
Użytkownik "Jotte" <t...@W...pl> napisał w wiadomości
news:d3joap$gn4$1@news.dialog.net.pl...
> W wiadomości news:d3j5tn$gn2$1@inews.gazeta.pl Maciej Sobczyk
> <m...@o...pl> pisze:
>
> > U mnie pracy byś nie znalazł - za brak kultury i pogardę, które są
> > pochodną chamstwa.
> Sądzenie po pozorach i podejmowanie opinii na podstawie wątłych przesłanek
> jest cechą głupców. Zresztą łatwiej nabrać chamowi ogłady niż durniowi
> rozumu.
> Pracy nie szukam, a szukając nie robiłbym tego byle gdzie.
Sądzenie po pozorach i podejmowanie opinii na podstawie wątłych przesłanek
jest cechą głupców. Zresztą łatwiej nabrać chamowi ogłady niż durniowi
rozumu.
A nabrać naraz rozumu i kultury - mission impossible
-
24. Data: 2005-04-14 08:09:49
Temat: Re: testy rekrutacyjne
Od: "Maciej Sobczyk" <m...@o...pl>
Użytkownik "CzopAss" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
news:d3l7jl$2qbi$1@news.mm.pl...
> Moge skomentowac jedynie to tak: skoro inzynier w obliczeniach
> wytrzymałościowych stosuje hipotezy i współczynniki uwzgledniajace fakt
> "niecalkowitego dopasowania" tychze hipotez do danej konstrukcji (i na
inne
> wszelkie przypadki ktore moga byc napotkane podczas eksploatacji
> konstrukcji) takze i psychologowie zapewnie z przyblizona dokladnoscia
> oceniaja zdolnosci kandydata opierajac tez zapewne na jakis "sprawdzonych
> teoriach" :)
> Mimo wszystko moge te wszystkie testy potraktowac jako swietna zabawe :)
Margines błędu zawsze oczywiście istnieje. Niemniej jednak gros testów
podaje wyniki znormalizowane (podobnie jak np. współczynniki jakie dobiera
się przy warunkach brzegowych modelowania MES). Dlatego najczęściej stosuje
się kilka rodzajów testów.
Odnośnie totalnie chybionych testow to znam przypadek, w którym jeden z
najw. dilerów samochodów niezwykle zaawansowaną metodą testową wyłonił
wyjątkowo złych sprzedawców. W ciągu kilku miesięcy cala kadra była
wymieniana.
-
25. Data: 2005-04-14 09:03:42
Temat: Re: testy rekrutacyjne
Od: "Jotte" <t...@W...pl>
W wiadomości news:d3l843$4mj$1@inews.gazeta.pl Maciej Sobczyk
<m...@o...pl> pisze:
> Sądzenie po pozorach i podejmowanie opinii na podstawie wątłych przesłanek
> jest cechą głupców. Zresztą łatwiej nabrać chamowi ogłady niż durniowi
> rozumu.
> A nabrać naraz rozumu i kultury - mission impossible
Is that so self-analysis?
Dla niektórych nawet - mission impossible 2.
EOT
--
Jotte
-
26. Data: 2005-04-14 12:32:19
Temat: Re: testy rekrutacyjne
Od: "ek" <x...@g...pl>
Użytkownik "Robert Sander" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
news:425D8D41.5F42CA50@o2.pl...
> Jotte napisał(a):
>
> > To pół biedy. Mnie by bardziej interesawało jak zaprojetuje budynek
> > lub most inżynier tuż po studiach,
> Nijak, nie ma uprawnien. Musi dostac sie do pracy do biura projektowego
Pytanie JAK dotyczy umiejetnosci.
Za moich czasow, kazdy inzynier po studiach potrafil zaprojektowac budynek,
w przypadku prostego mostu tez.
Zaden personalny, kadrowy czy jak to teraz moze sie ladnie nazywa
nie jest w stanie tego sprawdzic, do tego jest potrzebny drugi inzynier.
To czy moze projektowac, to juz inny temat.
Dyplom ukonczenia uczelni potwierdza zdobyta wiedze, a lata pracy
doswiadczenie.
Uzyskiwanie czegos takiego jak uprawnienia budowlane,
w takiej formie jak dzisiaj istnieja,
powoduje tylko trudnienia w mozliwosci wykonywania zawodu,
a nie swiadczy o wysokich kwalifikacjach.
Jest to absurd poniewaz po 2 ( lub 3, nie pamietam) latach praktyki egzamin
polega na:
1- udzieleniu odpowiedzi na pytania zwiazane z wiedza
uzyskana na studiach- te wiedze potwierdza posiadany dyplom,
2 - potwierdzenia znajomosci przepisow prawa budowlanego i pokrewnych,
ktorych okres waznosci z powodu czestych nowelizacji ustaw
jest zazwyczaj mnieszy niz rok.
Ewa
-
27. Data: 2005-04-14 13:43:36
Temat: Re: testy rekrutacyjne
Od: "Maciej Sobczyk" <m...@o...pl>
Użytkownik "ek" <x...@g...pl> napisał w wiadomości
news:d3lo6p$riv$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> Za moich czasow, kazdy inzynier po studiach potrafil zaprojektowac
budynek,
> w przypadku prostego mostu tez.
> Zaden personalny, kadrowy czy jak to teraz moze sie ladnie nazywa
> nie jest w stanie tego sprawdzic, do tego jest potrzebny drugi inzynier.
Po to zatrudnia się zewnętrznych specjalistów. Wielu personalnych dopiero
już podczas pracy w dziale personalnym dodatkowo kształci się w ZZL jako
dodatek do pierwszego wykształcenia.
-
28. Data: 2005-04-14 16:14:38
Temat: Re: testy rekrutacyjne
Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>
>Bremse, na boga! Wydajesz się rozsądnym i rzeczowym człowiekiem; powiedz mi
>uczciwie, czy to wszystko naprawdę tak wygląda??? Te wszystkie fikuśne
>pierduły, dorośli ludzie budujący domki z kart żeby dostać robotę,
Mimo pozorow w tych domkach jest logika. Rekrutujacy w jak najkrotszym
czasie chce osiagnac jak najlepszy efekt.
Jesli bedzie kazal komus zbudowac glupi domek z kart, a ta osoba
bedzie stala i patrzyla sie jak inni pracuja (no bo w tym momencie nie
ma na to ochoty), to myslisz ze jak taki pracownik bedzie zachowywal
sie na stanowisku pracy? Wydasz polecenie sluzbowe, a on nie bedzie
pracowal, lub bedzie to robil tylko gdy bedzie kontrolowany. Jesli
bedzie pracowal w zespole, to bedzie czekal az inni zrobia cala
robote.
Jesli na stole leza kubki, olowki, kartki papieru, a on caly czas
probuje ustawic karty na powierzchni ze wspolczynnikiem tarcia takim
jak lod, to co bedzie potem? Brak efektow? "No przeciez pracuje!", a
"skad mialem wiedziec, ze moge uzyc drukarki - nikt mi nie
powiedzial!" - juz widzialem takich co brali do domu kilogramy kopert
do opisania (procedury bankowe nie pozwalaja na samotne urzedowanie w
biurze po godzinach). Na zwrocenie uwagi, ze stoi drukarka,
odpowiadali agresywnie, a potem rozdziawiali geby, gdy po minucie
pracy w arkuszu kalkulacyjnym i edytorze tekstu laserowka w ciagu
minuty wypluwala dziesiatki opisanych juz kopert.
Z kazdej reakcji aplikujacego mozesz wylowic jego cechy charakteru. Do
tego jest to o wiele latwiejsze, gdy znajdzie sie on w nietypowej
(smiesznej, glupiej) sytuacji, bo bedzie do niej nieprzygotowany -
prawdopodobienstwo ze bedzie sie zachowywal naturalnie jest wowczas
wieksze.
Sadze, ze momenty gdy polowa osob wychodzi z sali po uslyszeniu
polecenia "buduj domek!" lub "zatancz na stole!" to wiaze sie to z
nieudolnoscia rekrutujacych. Przeciez nikt nie wykona tego zadania z
przekonaniem, gdy polecenie padnie po wejsciu na sale.
Co innego gdy "przyzwyczaisz" kandydatow do tego sposobu rekrutacji.
"Zabawy" mozna rozpoczac po ogolnym wprowadzeniu (przedstawieniu pana
Franka - psychologa, pani Zeni - kierowniczki, a nie "Wielce Szanownej
Nieosiagalnej dla Plazow Najwyzszej Komisji do spraw Rekrutacji",
poinformowaniu o nietypowej formie calej procedury ("bo" jestesmy z
Ameryki) i rozdaniu plakietek z imionami (wczesniej przygotowanymi,
okazujesz w ten sposob szacunek), ale nie musisz nikogo znac z twarzy
- po prostu pytasz sie gdzie jest pan Stanislaw itd. i prosisz o
przekazanie plakietki do pana Stanislawa).
Potem mozna zaczac zabawe np. od rozdania karteczek z numerami i
kazania kandydatom ustawic sie kolejno, bez zagladania do nich (mozna
je pokazywac innym) w danym limicie czasu (wprowadzenie presji czasu -
poganianie poprzez odliczanie, ale dosyc elastycznym tzn. zmienianym
na biezaco, tak zeby sie nie okazalo ze pierwsze zadanie zakonczylo
sie porazka).
W tym momencie osiagasz kilka celow: odmulasz ganiajacy wokol lud
(niech se troche pobiegaja), odstresowujesz ich i wyciagasz pierwsze
wnioski :"po kiego grzyba drze ta morde i szarpie wspoltowarzyszy?"
(chociaz jesli ktos jest na poczatku zagubiony to jak go pomocnie
przestawia to tez nic zlego sie nie stanie), "ciekawe kto pierwszy
wpadnie na to zeby powiedziec wszystkim, zeby jednak staneli frontem
do osob przeprowadzajacyh rekrutacje ;-)".
Teraz mozna poprosic ludzi o zajecie miejsc wedlug kolejnosci
(rozpraszasz ewentualnych znajomych - wszyscy maja te same szanse,
lepiej czujesz sie gdy obok siedzi ktos znajomy, no nie? Poza tym nie
tworza sie zamkniete grupy (poki ty tego nie chcesz)).
Nastepne zadanie to moze byc np. wyciagniecie od towarzysza po prawej
informacji na dany temat (zainteresowania, ulubiona postac, film etc.)
i przedstawienia tego innym (badasz latwosc nawiazywania kontaktow;
przeprowadzania rozmowy, ktora do czegos prowadzi; wylawiania
potrzebnych informacji - jesli ktos tego nie potrafi to bedzie potem
siedzial i zamiast pracowac zajmowal sie pierdolami (wypisywal na
grupach dyskusyjnych jakies wypociny ;-), zamiast szukac informacji
potrzebnych do wykonania projektu)).
Dopiero potem moga sobie budowac domki, zamki i szpitale.
Mozna cos dorzucic np. pokazac krotki film/prezentacje o firmie i
zapytac o to w jakims tescie (jakie sa obroty firmy, kto jest
wlascicielem (inna firma/Wielki Pan z Ameryki), glowne rynki zbytu
etc.) - sprawdzisz czy sluchali i sa zainteresowani, czy tez spali (do
konca trwania kariery zawodowej moga sie nie obudzic). Jednoczesnie
zaznajomisz ich z firma, do ktorej aplikuja.
Na samym koncu mozesz przypomniec lub podac widelki placowe (jesli nie
bylo to podane w ogloszeniu - w Polsce nie ma tego zwyczaju nawet gdy
chodzi o prace fizyczna) i poprosic o ewentualne pytania.
Taki proces rekrutacji ma swoje zalety, ale tez i wady. Minusem tej
formy jest zaczerpniecie jej z innej, bardziej wyluzowanej kultury.
Proces trzeba dostowac do polskich warunkow (bo nie bedziesz mowil do
60latka "Józek" tylko "panie Józefie". Tanczenie na stole tez raczej
odpadnie (no chyba ze ktos jest naprawde bardzo dobrym rekrutujacym i
wie jak to przeprowadzic bez osmieszania kandydatow - nie takie rzeczy
jak tanczenie na stole studenci potrafia zrobic ;-)))
> to udawanie, odpowiadanie na półgłowkom na debilne pytania, opowiadanie o
>prywatnych sprawach,
Na glupie pytania odpowiada sie w adekwatny sposob, ale majac na
wzgledzie fakt, ze to ty chcesz cos osiagnac (np. zdobyc etat).
>podlizywanie się jakimś pajacom o ksywie HR.
A myslisz ze jak wiekszosc z nich zaczynala kariere? Pewnie bawili sie
kartami, magicznymi pudelkami (no przeciez nie otworzysz go od razu,
udajesz ze nie wiesz jak to dziala. Robisz sobie z nich jaja (pukasz
mocno w scianke, albo trzesiesz az sie otworzy) - wiesz jaki jest
ubaw, gdy obserwujesz psychologa, kierownika dzialu do ktorego
aplikujesz i speca od rekrutacji machajacych z niedowierzaniem
pudeleczkiem? ;-)), kostkami do gry (- "Nie wiedzialem, ze Panstwo
chcecie rozszerzyc zakres dzialalnosci firmy!" - "??!!" - "Macie
zamiar otworzyc kasyno?" - no i dostajesz punkty za rozladowanie
stresujacej sytuacji (no bo na twarzach innych aplikujacych pojawi sie
glupi usmiech), a co sie z tym wiaze wzmocnienie pozycji lidera w
grupie ("Ale im pojechal :-)" - tu uwaga dla innych czytajacych, zarty
z wyczuciem, nie zawsze mozecie sobie na zart typu "kasyno"
pozwolic)).
>Jak do
>q...y nędzy (sorry) może coś takiego z własnej woli robić
No wlasie "z wlasnej woli", przeciez zawsze mozesz wyjsc, gdy
rozmawiajaca z toba osoba staje sie w twoim odczuciu chamska, lub
nieznosna w jakis inny sposob. Jednak zapewniam, ze nie warto. A to z
tego wzgledu, ze taki czlowiek nie panuje nad soba, na lekko zaczepne
(kulturalne z podtekstem) pytanie zacznie sie bardziej denerwowac.
Wowczas mozesz z niego wydobyc naprawde mnostwo przydatnych
informacji. Taka osoba zacznie udowadniac swoje racje, prowadzic
jalowa dyskusje podpierajac sie nawet nazwiskami bylych pracownikow,
wspolpracownikow (powie np. ze odeszli do konkurencji, zalozyli wlasne
firmy - na podstawie tych informacji mozna sprobowac podlapac z nimi
kontakt, dowiedziec sie gdzie teraz pracuja (przeciez pracuja na
lepszych warunkach), wiec mozna aplikowac do "sprawdzonej" przez kogos
innego konkurencji :-) - pomysl jak to oszczedza czas!). Osoby typu
"JaMamZawszeRacje" jesli juz raz otworza gebe to nie moga jej zamknac
- dostaniesz na tacy nazwy konkurencyjnych firm (jakie to one prowadza
podstepna i nieuczciwa dzialalnosc wymierzona przeciw mnie!). Musisz
tak pokierowac rozmowa, zeby rozmowca byl podekscytowany, ale nie
wybuchl za wczesnie (wyrzucajac cie z biura). Najlepsza metoda to
rzniecie glupa i zadawanie pytan w idiotyczny sposob. Pracy i tak tam
nie zdobedziesz, ale jesli byles zdecydowany wyjsc wczesniej to
znaczy, ze i tak nie chcialbys tam pracowac.
> szanujący się _mężczyzna_???
A bron cie Panie Boze przedstawiac takie szowinistyczne teorie w
czasie typowej, bezplciowej rozmowy kwalifikacyjnej! ;-)
>A może ja już jestem przestarzały i kompletnie nie trendy? Mam iść sobie
>wybrać miejsce na cmentarzu w stosunkowo niestarym wieku?
Przyznaj sie kiedy ostatni raz to ty szukales pracy najemnej? Chyba
bardzo dawno... .
>Najbardziej poraża mnie to, że tę farsę w wielu odsłonach tak wielu (młodych
>przynajmniej) traktuje jak oczywistą normę. Dla mnie to nie do pomyślenia.
>Proszę mi wytłumaczyć. Bardzo proszę.
Podejrzewam, ze wczesniejsze moje twierdzenie jest prawdziwe (sam
napisales ze to praca szukala ciebie). Widzisz, gdy to ty jestes
obiektem polowania to zachowanie lowcy zmienia sie diametralnie -
dostosowuje on wowczas taktyke, bo to on cos chce od ciebie (i tylko
od ciebie).
Rekrutacja nabiera kultury typowo biznesowej (jestes partnerem, nie
mozna wydawac tobie bezposrednich polecen). Przypomnij sobie sytuacje
typowo partnerskie np.omówienie warunkow zlecenia (ja nawet glupie
zlecenie za kilkaset zl omawialem przy piwie z osoba calkowicie mi
wczesniej nie znana). Przypomnij sobie jak wygladaly rozmowy o
ewentualnym wejsciu w spolke, zrobieniu wspolnego biznesu. Negocjacje
przebiegaja pozornie na spokojnie, przy kawie (oczywiscie znasz regule
wzajemnosci? Wiesz kiedy oplaca ci sie przyjac propozycje wypicia
kawy? Wiesz, ze jesli jestes w swoim biurze to wypada zaproponowac
kawe/herbate. Ale w jaki sposob to robisz? Przeciez nie zapytasz "czy
napije sie Pan/i kawy?" tylko "Czego sie Pan/i napije? Kawy czy
herbaty?" - niby glupota, a jednak wazna (sugerujesz tor myslenia -
"czy chce sie napic kawy, czy nie?" zamienia sie na "Hmm na co mam
ochote - kawe czy herbate?". Po przyjeciu poczestunku ta osoba
podswiadomie bedzie zobowiazana sie odwzajemnic przy najblizszej
okazji - w kazdej ksiazce dotyczacej socjotechniki (sciemniania) to
znajdziesz)).
Na typowej rozmowie kwalifikacyjnej, gdy budujesz stadnie domki nikt
nawet nie mysli o poczestowaniu cie czymkolwiek (no chyba ze na
pozniejszym etapie rekrutacji, gdy przyjdzie do szczegolowego
omowienia warunkow placowych ;-)).
Dlatego nie dziw sie sposobem traktowania ludzi na tych dwóch jakze
roznych plaszczyznach. Moze z "glupimi" procesami rekrutacyjnymi sie
nie spotkales do tej pory, bo po prostu obracasz sie w innym
towarzystwie i na innej plaszczyznie?
Ale zem jebnal wypracowanie, chyba naprawde trza sie zaczac ograniczac
;-)
--
pozdrawiam
Bremse
-
29. Data: 2005-04-14 18:28:46
Temat: Re: testy rekrutacyjne
Od: "Jotte" <t...@W...pl>
W wiadomości news:215t51h57lntfh04pln7hftq31hs652nhi@4ax.com Bremse
<bremse{usun.to}@wp.pl> pisze:
Przede wszystkim dzięki, że chciało Ci sie trudzić i mi tak szczegółowo
odpowiedzieć.
> Z kazdej reakcji aplikujacego mozesz wylowic jego cechy charakteru.
A z jakim mniej więcej prawdopodobieństwem trafienia choćby w ogólny profil
charakterologiczny nie mówiąc o szczegółach?
Ja mam np. charakter choleryka i szczególarza (chyba), więc na codzień jak
mnie coś wnerwi na wstępie, to w słowach za bardzo nie przebieram. Wprawdzie
potem mi dość szybko przechodzi, jednak potrafię byc pamiętliwy. A przecież
pracuję m.in. jako wykładowca (nie chwaląc się - nie bez sukcesów) i w życiu
nie zdarzyło mi się w trakcie wykonywania tego zajęcia zirytować, podnieść
głosu czy cokolwiek takiego. Nawet nigdy sie nie zdenerwowałem w środku.
Zatem przykładowo jeśli ktoś rekrutujący kogoś takiego jak ja na stanowisko
wykładowcy/szkoleniowca/itp. popełni jakiś błąd/nietakt na początku, to już
się nie dowie za wiele prawdy. Nie zakwalifikuje takiego osobnika, a
przecież sam popełnił błąd.
A jak Ty byś zrobił - podrzuciłem troche drobiazgów o sobie?
> Przyznaj sie kiedy ostatni raz to ty szukales pracy najemnej? Chyba
> bardzo dawno... .
Przyznaję się, że właściwie to nigdy. Dlatego prawie nic o tym nie wiem. Dla
mnie to porąbane, przynajmniej dotychczas - sorry. Nigdy nie odpowiadałem na
jakiekolwiek ogłoszenia o pracę. Moje główne zatrudnienie samo się o mnie
upomniało (pamiętali starzy znajomi). Potem szkoliłem różnych ludzi, w tym
kadry wielu firm i potem od nich dostawałem propozycje pracy, zleceń i takie
tam. A jak chciałem coś jeszcze to nie szukałem po ogłoszeniach o pracę
tylko wręcz przeciwnie - ogłoszeń reklamowych firm z mojej branży. Następnie
oferowałem im swoje usługi. Praktycznie zawsze działało.
Jeszcze jedna sprawa. Przecież tu, na grupie techniki stosowane przez
rekruterów są jasno omawiane i to czasem przez nich samych. Literatura jest,
jak sądzę, łatwo dostępna. Internet daje nieograniczone pole wymiany
informacji i doświadczeń między bezpośrednio zainteresowanymi. Pewnie i
doradztwo stanie się powszechne. Czy poszukujący pracy się w końcu nie
nauczą "grać" tak, że rekruter zobaczy to, co zechcą mu pokazać? I co wtedy
po tych wszystkich testach, teoriach, psychologiach itd.?
--
Dzięki i pozdrawiam
Jotte
-
30. Data: 2005-04-14 20:45:42
Temat: Re: testy rekrutacyjne
Od: Robert Sander <r...@o...pl>
Jotte napisał(a):
> >> jak dokona operacji 26-letni chirurg tuż po
> >> specjalizacji.
> > Nijak, standardowo 24 to skonczenie studiow, 1 rok na staz i 3 lata
> > na zrobienie specjalizacji. Przy czym, aby dostac sie na specjalizacje
> > trzeba napisac lepiej od innych kandydatow egzamin.
> Nie całkiem tak. Mam w rodzinie lekarza tej specjalności, więc wiem.
Mozesz napisac wiecej?
Robert