-
91. Data: 2002-12-10 06:45:56
Temat: Re: sposób na nicnierobienie
Od: "mer" <b...@n...pl>
> > Święte słowa, ale odwróć to.
> > Taki bezrobotny, jutro może zostać dyrektorem, albo ministrem...
>
> W to akurat wątpię..Nie widziałam jeszcze bezrobotnego dyrektora,czy
> ministra.
A wiesz, że ja nigdy bakterii grypy nie widziałem.
mer
-
92. Data: 2002-12-10 07:28:47
Temat: Re: sposób na nicnierobienie
Od: n...@p...ninka.net (Nina M. Miller)
"mer" <b...@n...pl> writes:
> Użytkownik "Wrangler" <a...@i...pl> napisał w wiadomości
news:at2nb0$na$2@news.tpi.pl...
> > Nina a Ty w Stanach masz pracę ? Jeśli nie to dlaczego jej nie masz ??? Wiem
> > że nie narzekasz, masz pełno optymizmu, więc podziel się swymi
> > doświadczeniami !!! Moze zaczniemy myśleć po amerykańsku i praca się sama
> > znajdzie ?
> >
> > Pozdrawiam
> > Wrangler
>
> Przecież Nina nic innego tu nie robi tylko się dzieli doświadczeniami.
> Czego od niej jeszcze oczekujesz, ale tak konkretnie?
> Napisz prosze w paru punktach jakich informacji potrzebujesz?
> Pamiętaj na początek zanim się rozpędzisz, że praca sama się nie znajdzie.
> Jestem pewnie nudny, ale to TY musisz ją znaleść.
otoz to.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
-
93. Data: 2002-12-10 12:45:32
Temat: Re: sposób na nicnierobienie
Od: "Wrangler" <a...@i...pl>
> > Pamiętaj na początek zanim się rozpędzisz, że praca sama się nie
znajdzie.
Przecierz wiem, napisałem to żartowbliwie !
No ale jeśli Nina udziela się na forum co jest widoczne, to dlaczego nie
może znaleźć pracy ?
Nina odpowiedz, przecież u Was jest dużo niższe bezrobocie niż w naszym
kraju. Mimo braku pracy jest w Tobie tyle optymizmu, że naprawde Cię
podziwiam. Chyba że istnieją inne formy zarobkowania o których ja niewiem a
są widoczne wsród ludzi mieszkajacych w Stanach ??
Pozdrawiam
Wrangler
-
94. Data: 2002-12-10 18:40:53
Temat: Re: sposób na nicnierobienie
Od: "mer" <b...@n...pl>
> Karmicie trolla ta dyskusja.
> ale pomysl jest dobry. sprobujmy zrobic nowy watek w ktorym ci ktorym sie
> udalo powiedza co robia i jak do tego doszli. Na pewno wielu inym tez cos
> przyjdzie do glowy.
> Juz wczesniej chcialem rozpoczac watek w ktorym ludzie sukcesu napisali by:
> sluchajcie siedzialem na kanapie i nagle wstalem zajolem sie tym i tym,
> Wpierw pracowalem 48 godzin na dobe ale teraz mam juz 23. auto i 6 willi.
> Nie ejstem bogaty ale nie musze oszczedzac kazdej zlotowki. Moge pomoc komus
> ruszyc sie z kanapy ale mam malo czasu..... etc.
>
> Obawiam sie jednak ze chetnych do podzielenia sie swoim sukcesem nie bedzie.
> Ania tez nie che poweidziec czym tak dobrze zarabia na siebie, procz
> enigmatycznych wypowiedzi. Mysle ze nie dojrzelismy jeszcze do tego by
> chciec pomoc innym, ale za to swietnie umiemy skrytykowac tych ktorym sie
> nie udalo, lub nic nie wymyslili.
Mylisz się.
Wiekszość narzekających tutaj osób nie dlatego nie zarabia, że nikt im nic nie
podpowie, lecz
dlatego, że zarabianie wymaga wysiłku. A to już jest sprzeczne z ich filozofią życia.
Ja utrzymuje rodzine na nienajgorszym poziomie prowadząc jednoosobowa działalnośc
gospodarczą.
Zajmuje sie między innymi pomaganiem firmom z zachodniej europy, które chcą wejść do
Polski ze
swoimi firmami lub tylko towarami.
W taki sam sposób pomagam też polskim firmom na tamtym rynku.
Nie mam skończonych studiów (na razie) więc moimi klientami są nie spółki giełdowe,
ale np. mniejsci
producenci róznych rzeczy.
Teraz przed wejściem Polski do UE jest duże zapotrzebowanie na takie usługi i nie
daje rady obsłużyć
wszystkich chętnych.
W listopadzie odmówiłem jednej firmie niemieckiej i jednej polskiej.
Jest więc jeszcze dużo pracy dla innych.
Prosze również innych pracujących o podzielenie sie pomysłami z zagubionymi.
mer
-
95. Data: 2002-12-10 21:23:18
Temat: Odp: sposób na nicnierobienie
Od: "Artur Lato" <a...@p...onet.pl>
Użytkownik Ania <l...@p...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:at1lo7$41u$...@n...tpi.pl...
[...]
> Poprawka: nie ludzi bez pracy, tylko "ludzi bez pracy na kanapach przed
> telewizorem z piwem w ręku"
No i nareszcie wiemy co jest przyczyną tego, że niektórzy mają w głowie
taki a nie inny wizerunek polskiego bezrobotnego - mianowicie oglądanie
głupawego serialu telewizyjnego. Trudno oczekiwać, żeby ktoś taki
przejął się sytuacją ludzi bez pracy, jeśli na sam dźwięk słowa
"bezrobotny" staje mu przed oczami pan Kiepski ze swoim
Waldusiem i z nieodłącznym "browarem" :-))
Ale mówiąc bardziej poważnie, uważam, że zarówno Ty Aniu,
jak i wcześniej ci co rozpoczynali wątki np. "Co to są znajomości"
i "Coś w rodzaju podsumowania", robicie po prostu "złą robotę".
Dlatego, że odwracacie uwagę od tego, że sytuacja na rynku pracy
nie tylko, że nie jest normalna, ale jest po prostu absurdalna i musi
być zmieniona, i to szybko. I trzeba tego wymagać od państwa,
czyli od ludzi, którzy wypłacają sobie pensje z naszych podatków
i, nic w tym kierunku nie robiąc, spokojnie sobie planują, że
bezrobocie będzie malało zaledwie o kilka promili rocznie.
Natomiast Wy dajecie do zrozumienia, że sytuacja ogólna jest
zupełnie OK, tylko bezrobotnym nie chce się ruszyć tyłka
z kanapy. I bez przerwy ich upominacie, żeby niczego od nikogo
nie wymagali (m.in. od państwa), a tylko od siebie.
A dlaczego np. Amerykanie 70 lat temu, mieli prawo wymagać
od Roosevelta, żeby zastosował nadzwyczajne środki
(m.in. wielkie roboty publiczne) i radykalnie zmniejszył
bezrobocie. A przecież to "straszne" bezrobocie z czasów Wielkiego
Kryzysu było tylko trochę większe od obecnego polskiego
(wynosiło dwadzieścia parę procent). A w ostatnich dniach
Amerykanie już zaczynają podnosić alarm, że bezrobocie osiągnęło
nie notowany od lat poziom, mianowicie 6%, i że trzeba
jakoś temu przeciwdziałać. A przecież my mamy 3 razy większe!
Dlaczego amerykański FED musi prowadzić taką politykę pieniężną,
żeby walczyć nie tylko z inflacją, ale również z recesją i bezrobociem,
a nasza Rada Polityki Pieniężnej może mieć bezrobocie serdecznie
w nosie, i może spokojnie zbijać inflację o kolejny procent nawet
za cenę zwiększenia bezrobocia o 5%.
Rozpowszechnianie przez Was takich poglądów jest bardzo na rękę
rządzącym, bo rozgrzesza ich z nieróbstwa, ale najbardziej jest na rękę
pracodawcom. Trudno wyobrazić sobie bardziej komfortową sytuację,
niż taką kiedy można przebierać w kilkuset kandydatach na jedno miejsce
jak w ulęgałkach, stawiać warunki, że wiek ma być od 25 do 30 lat, itp.
Ale jeszcze ważniejsze, żeby obecni pracownicy nie byli już tacy
pewni siebie, nie upominali się o podwyżki, a zamiast tego podlizywali
się na wyścigi szefowi. Tak, wysokie bezrobocie jest tak bardzo
na rękę wpływowej grupie jaką stanowią pracodawcy, że poważnie się
zastanawiam, czy te mnożące się ostatnio jak króliki głosy, zwalające
całą winę na bierność i lenistwo bezrobotnych, rodzą się tak zupełnie
spontanicznie.
Do niedawna myślałem, że zlikwidowanie plagi bezrobocia, jak zresztą
wszystko w życiu (a zwłaszcza w tym ustroju), musi kosztować
- w tym wypadku, że musi to być opłacone zaciśnięciem pasa przez
całe społeczeństwo. I myślałem, że to jest główną przyczyną milczenia
polityków, a zwłaszcza rządzących, na ten temat. Że wolą spisać na straty
bezrobotnych wyborców, niż narazić się kilkakrotnie liczniejszym
wyborcom jeszcze mającym pracę. Ale znacznie lepiej ode mnie
znający się na ekonomii człowiek, mianowicie Paweł Pollak
(ten, który rozpoczął wątek "Co to są znajomości") twierdzi,
że są łatwe i bezbolesne sposoby osiągnięcia tego celu
(podaje np. przykład Hiszpanii). Jeśli to prawda, to na początku
wydaje się zupełnie niezrozumiałe dlaczego nie tylko nic się robi,
ale nawet prawie nic się nie mówi nt. zastosowania u nas tych
sprawdzonych i prostych rozwiązań. Jedynym racjonalnym
wytłumaczeniem pozostaje wpływ uwielbiających obecną sytuację
na rynku pracy pracodawców, którzy potrafią skutecznie torpedować
nawet szerszą dyskusję na ten temat (no bo niby po co podejmować
jakiekolwiek działania w skali kraju, jeśli zamiast tego wystarczy,
żeby bezrobotni ruszyli się ze swoich kanap). Nie przyjmują do
wiadomości, że nawoływanie setek psów, żeby jeszcze bardziej
zażarcie walczyły o jedną kość, nie zmieni prostego faktu, że w końcu
i tak ta kość dostanie się tylko jednemu, a reszta będzie mogła
tylko się oblizać (przepraszam za to porównanie, ale jak czytam
o tym, że na jedno ogłoszenie o pracy rzuca się kilkuset chętnych,
to nieodparcie kojarzy mi się to z takim właśnie obrazkiem,
a swoją drogą jakoś nie bardzo potwierdza to lansowane poglądy
o bierności i lenistwie ludzi bez pracy).
Ale jeśli konkretne powody do niechęci do walki z bezrobociem
mają tylko pracodawcy (np. jeśli są one rzeczywiście bezbolesne
dla ogółu społeczeństwa, jak twierdzi Paweł Pollak, to związki
zawodowe nie powinny mieć takich powodów), to w demokracji
można ich przegłosować. Nie trzeba tylko dawać wmawiać sobie,
że winę za swoją sytuację ponoszą sami bezrobotni - ich bierność,
nieróbstwo i nieudacznictwo, i przycisnąć rządzących, żeby wreszcie
wzięli się do roboty, a nie wygodnie i beztrosko przejadali nasze
podatki (okazuje się, że niektórzy ludzie znają sposoby wyjścia
z kryzysu, ale zaczynają o nich mówić dopiero pod naciskiem,
np. wspomniany Paweł Pollak opisał swój sposób dopiero
"przyciśnięty" polemiką ze mną, a na początku, jak wielu innych,
nawoływał tylko i wykpiwał bezrobotnych siedzących biernie
na kanapie).
Pozdrawiam
Artur
-
96. Data: 2002-12-11 01:38:16
Temat: Re: Re: sposób na nicnierobienie
Od: n...@p...ninka.net (Nina M. Miller)
"Wrangler" <a...@i...pl> writes:
> No ale jeśli Nina udziela się na forum co jest widoczne, to dlaczego nie
> może znaleźć pracy ?
bo narazie jej nie szukam a czas poswiecam na szkolenie, ktore sie
zakonczy przed swietami.
> Nina odpowiedz, przecież u Was jest dużo niższe bezrobocie niż w naszym
> kraju. Mimo braku pracy jest w Tobie tyle optymizmu, że naprawde Cię
> podziwiam. Chyba że istnieją inne formy zarobkowania o których ja niewiem a
a dlaczego mialabym sie zamartwiac? na leb mi sie nie leje, z glodu
nie zdycham, kasy mam zaoszczedzone tyle, ze spokojnie na pol roku
zycia starczy. to co mam sie martwic? mam teraz czas na pojechanie
sobie na wakacje (na ktore nie mialam czasu jak pracowalam), na
zrobienie szkolen, na douczenie sie.
poza tym data na wypowiedzeniu t byl ostatni dzien listopada. dzis
jest raptem 10 grudnia - nawet jakbym roboty szukala, to watpie ze bym
cos juz tak na cito blyskawicznie znalazla.
proces rekrutacji jest dosc dlugi. od czasu od kiedy wyslesz swoje cv
do momentu zakonczenia rekrutacji moze uplynac i miesiac - zalezy
jakimi metodami firma prowadzi rekrutacje.
gdybym chciala znalezc _byle jaka_ prace, to bez problemu. ale ja chce
znalezc lepsza. a to moze zajac i z pol roku.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
-
97. Data: 2002-12-11 01:43:34
Temat: Re: sposób na nicnierobienie
Od: n...@p...ninka.net (Nina M. Miller)
"Xyloo" <x...@o...pl> writes:
[...]
> Obawiam sie jednak ze chetnych do podzielenia sie swoim sukcesem nie bedzie.
> Ania tez nie che poweidziec czym tak dobrze zarabia na siebie, procz
> enigmatycznych wypowiedzi. Mysle ze nie dojrzelismy jeszcze do tego by
> chciec pomoc innym, ale za to swietnie umiemy skrytykowac tych ktorym sie
> nie udalo, lub nic nie wymyslili.
nie, nie dojrzelismy jeszcze do tego, zeby umiec skorzystac z takich
informacji i wypowiedzi tych, ktorym sie udalo.
zgadzam sie, niewiele ludzi zdecyduje sie napisac - bo zaraz obrzuca
ich blotem, czego niedawno tutaj byl przyklad.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
-
98. Data: 2002-12-11 03:43:32
Temat: Re: sposób na nicnierobienie
Od: w...@e...org.pl
> No i nareszcie wiemy co jest przyczyną tego, że niektórzy mają w głowie
> taki a nie inny wizerunek polskiego bezrobotnego - mianowicie oglądanie
> głupawego serialu telewizyjnego. Trudno oczekiwać, żeby ktoś taki
> przejął się sytuacją ludzi bez pracy, jeśli na sam dźwięk słowa
> "bezrobotny" staje mu przed oczami pan Kiepski ze swoim
> Waldusiem i z nieodłącznym "browarem" :-))
Tacy "bezrobotni" również istnieją, tego nie da się ukryć. Już zmiana
mentalności tej grupy sporo by dała.
> Ale mówiąc bardziej poważnie, uważam, że zarówno Ty Aniu,
> jak i wcześniej ci co rozpoczynali wątki np. "Co to są znajomości"
> i "Coś w rodzaju podsumowania", robicie po prostu "złą robotę".
Niezależnie od sytuacji jest to robota dobra. Co więcej, im trudniejsza
sytuacja, tym taka robota lepsza. Wiesz jak ragują mądre firmy w czasie
kryzysu? Gwałtownie tną koszty, usprawniają i zmieniają w swym działaniu
wszystko, co się da, o dziwo inwestują. Nie w doraźne śrdoki, tylko w
potencjał. Takie firmy po kryzysie wystrzeliwują do przodu jak z procy,
pozostawiając w tyle te, które podczas recesji (której gwoli ścisłości u nas
nie ma, jest za to spowolnienie) przyjmowały formę przetrwalnika i ograniczały
aktywność. Teraz wyprowadź sobie analogię. Nie tylko w stosunku do
bezrobotnych, w stosunku do każdego.
> Dlatego, że odwracacie uwagę od tego, że sytuacja na rynku pracy
> nie tylko, że nie jest normalna, ale jest po prostu absurdalna i musi
> być zmieniona, i to szybko.
Sytuacja jest nie mniej absurdalna niż ogół tego co się wokół dzieje.
Rozwiązania są znane, nikt ich nie wprowadzi przez wzgląd na tak zwane "koszty
społeczne", będące tak naprawdę kosztami politycznymi dla formacji, która by
się na nie odważyła.
> I trzeba tego wymagać od państwa,
> czyli od ludzi, którzy wypłacają sobie pensje z naszych podatków
> i, nic w tym kierunku nie robiąc, spokojnie sobie planują, że
> bezrobocie będzie malało zaledwie o kilka promili rocznie.
Ależ robią, robią. Doskonale markują działania, zasłaniając się cudnymi
spektaklami (vide szaman Kołodko), udając, że dbają o inters kraju
(PSL), "dbając" o "grupy poszkodowane przez transformację" (górnicy, hutnicy,
ktokolwiek na tyle liczny, by odpowiednio głośno pokrzyczeć). Wiesz, kiedy
gospodarka ma się najlepiej? Gdy politycy się nią nie zajmują. Gdy nie ma
koncesji, nadzorów, komisji, śmiesznego systemu podatkowego, równie śmiesznego
kodeksu pracy, niewydajnego systemu świadczeń emerytalnych and so on...
> Natomiast Wy dajecie do zrozumienia, że sytuacja ogólna jest
> zupełnie OK, tylko bezrobotnym nie chce się ruszyć tyłka
> z kanapy. I bez przerwy ich upominacie, żeby niczego od nikogo
> nie wymagali (m.in. od państwa), a tylko od siebie.
Od państwa, przynajmniej do następnych wyborów, mogą wymagać jedynie dalszego
pogłębiania absurdów i powrotu do socjalizmu, który wdziera się do nas
spowrotem przez każdą możliwą szparkę. W kapitaliźmie każdy musi wymagać od
siebie przede wszystkim, nie istotne czy sytuacja jest znakomita, czy
beznadziejna; tego nie zmieni żaden dekret czy działanie polityków. Byle do
następnych wyborów, znów będę miał okazję odebrać swój malutki, pojedynczy głos
ludziom, którym nikt nie powierzyłby kierowania dwuosobową firmą, a którzy
zabierają się za "uzdrawianie" gospodarki czterdziesto-milionowego kraju.
> A dlaczego np. Amerykanie 70 lat temu, mieli prawo wymagać
> od Roosevelta, żeby zastosował nadzwyczajne środki
> (m.in. wielkie roboty publiczne) i radykalnie zmniejszył
> bezrobocie.
Nikt nie zmniejszył bezrobocia. Poczytaj sobie o tym, jakie koszty dla
amerykańskiej gospodarki miał "New Deal". Kilkanaście lat się z tego otrząsali,
przy tak potężnej gospodarce! W ostatecznym rozrachunku przyznano, że to nie
był dobry pomysł. "Roboty interwencyjne" i takie tam to żadne rozwiązanie. Gdy
jest kryzys, to ostatnią rzeczą, jaką trzeba robić to dodatkowe obciążanie
sektora prywatnego, a trzeba ten sektor obciążyć, bo skądś pieniądze na te
roboty trzeba wziąć. Państwo tworzy sztuczną podaż na pracę i nic więcej. Każde
dodatkowe miejsce pracy sztucznie stworzone przez państwo to obciążenie sektora
prywatnego, które skutkować może kilkoma utraconymi etatami. Tego jednak nikt
nie liczy, bo przecież prywaciarzy zawsze można jeszcze bardziej wyssać, by móc
pochwalić się pół milionem "nowych" miejsc pracy. Sam widzisz, w jakim stanie
jest nasza gospodarka, a domagasz się kolejnych interwencji państwa. To w dużej
mierze w ich wyniku właśnie jest tak, a nie inaczej. Interwencja państwa to
koszt dla firm prywatnych, które, w przeciwnieństwie do polityków, muszą się
liczyć z własnymi pieniędzmi. Jeśli je obciążysz, a do tego prowadzi każda
próba "poprawiania gospodarki rynkowej", to zaczną zwalniać i już. Państwo na
kryzys powinno reagować jak dobra firma, a więc maksymalnie ułatwić firmom
działalność. By to uczynić potrzebny jest sprawny system sądowniczy,
przejrzysta, stabilna ordynacja podatkowa dająca przedsiębiorcy autentyczną
możliwość walki z aparatem skarbowym, niski, liniowy podatek dochodowy,
liberlane regulacje dotyczące stosunku pracodawca-pracobiorca, uproszczenie
procedur administracyjnych, poważne zmiany w systemie pomocy (nie "opieki" na
miłość Boską!) społecznej i tak dalej i tak dalej. Najlepszą rzeczą, jaką
państwo może zrobić dla gospodarki to nie wtrącanie się i stworzenie
przyjaznego środowiska dla firm tak krajowych, jak i zagranicznych.
> A przecież to "straszne" bezrobocie z czasów Wielkiego
> Kryzysu było tylko trochę większe od obecnego polskiego
> (wynosiło dwadzieścia parę procent). A w ostatnich dniach
> Amerykanie już zaczynają podnosić alarm, że bezrobocie osiągnęło
> nie notowany od lat poziom, mianowicie 6%, i że trzeba
> jakoś temu przeciwdziałać.
To teraz sobie odpowiedz na pytanie: jak wygląda system gospodarczy USA, czym
się różni od naszego i czy jego potęga to wynik regulacji i państwowego
interwencjonizmu, czy też ich braku.
> A przecież my mamy 3 razy większe!
> Dlaczego amerykański FED musi prowadzić taką politykę pieniężną,
> żeby walczyć nie tylko z inflacją, ale również z recesją i bezrobociem,
FED MUSI prowadzić ostrożną politykę głównie dlatego, że od jego decyzji zależy
nie tylko los gospodarki USA ale także podstawowe wskaźniki handlu
międzynarodowego. FED może pozwolić sobie czsem na popuszczenie pasa, gdyż
otoczenie gospodarcze w USA nie jest psute tak, jak u nas i generalnie może
mieć zaufanie do Kongresu, inaczej niż RPP do naszego rządu, który skutki
własnych zaniechań zwala na RPP właśnie.
> a nasza Rada Polityki Pieniężnej może mieć bezrobocie serdecznie
> w nosie, i może spokojnie zbijać inflację o kolejny procent nawet
> za cenę zwiększenia bezrobocia o 5%.
RPP nie ma bezrobocia w nosie. Zastanów się, czemu miałaby mieć? Jaki cel ma
Balcerowicz i reszta Rady w zwiększaniu bezrobocia? Spisek? Ależ oni pomagają
nam jak mogą, niestety w sposób liberalny, co może rodzić na linii Rada-rząd
jedynie konflikty. Miller, Kalinowski, Pol i cała ich obleśna sitwa potrafią
wszystko zwalić na Radę. Nie zauważyli jednak, że powstało pytanie: skoro te
wszystkie kłopoty to wynik za wysokich stóp procentowych, to dlaczego żaden
kraj nie wpadł na genialny pomysł ich wyzerowania! A najlepiej wprowadzenia
stóp ujemnych! Rada Polityki Pieniężnej swoją stanowczą polityką zapewnia
złotówce zaufanie rynków kapitałowych. Zagraniczni inwestorzy widząc, że
przynajmniej NBP jest stanowczy, znacznie chętniej podchodzą do pomysłu wydania
swoich pieniędzy w naszym kraju. Nie mówiąc już o ocenach światowych
organizacji rankingowych, które to oceny przyznawane są każdemu krajowi i od
których zależy zaufanie inwestorów do gospodarki danego państwa. Czy nam się to
podoba czy nie, powinniśmy się starać o jak najwyższe noty.
> Rozpowszechnianie przez Was takich poglądów jest bardzo na rękę
> rządzącym, bo rozgrzesza ich z nieróbstwa, ale najbardziej jest na rękę
> pracodawcom.
Rozpowszechnianie poglądu, iż aktywność należy zacząć od siebie, najbardziej na
rekę jest bezrobotnym, którzy taki pogląd przyjmą.
> Trudno wyobrazić sobie bardziej komfortową sytuację,
> niż taką kiedy można przebierać w kilkuset kandydatach na jedno miejsce
> jak w ulęgałkach, stawiać warunki, że wiek ma być od 25 do 30 lat, itp.
Pracodawcy mogą stawiać takie warunki, jakie chcą. I będą je stawiać, dopóki
rzeczywistość naszej gospodarki będzie wyglądała w ten sposób. Nie zmienisz
tego żadną regulacją prawną. Złe nawyki to nie tylko domena bezrobotnych,
wyciagać rękę po pieniądze najlepiej potrafią państwowe zakłady. Już kiedyś
pisałem, że nieważne jest, czy jesteś bezrobotnym, pracownikiem, czy
pracodawcą, jeśli masz złe nawyki, to niczego nie wskórasz i pozostanie tylko
frustracja.
> Ale jeszcze ważniejsze, żeby obecni pracownicy nie byli już tacy
> pewni siebie, nie upominali się o podwyżki, a zamiast tego podlizywali
> się na wyścigi szefowi. Tak, wysokie bezrobocie jest tak bardzo
> na rękę wpływowej grupie jaką stanowią pracodawcy,
Pracodawcy na obecną pracę legislacyjną Parlamentu w zasadzie nie mają wpływu.
Naprawdę uważasz, że obecny system "wolnorynkowy" jest na rękę jakiemukolwiek
normalnie myślącemu przedsiębiorcy? Bzdura! Znam takich, którzy nie rozwijają
działalności, bo wpadną w wyższy próg podatkowy i netto im się to nie opłaci.
Nieuczciwe postępowanie niektórych pracodawców to jedno, drugą stroną medalu są
praktyki nieuczciwych pracowników, okradających bez zażenowania swoje firmy.
> że poważnie się
> zastanawiam, czy te mnożące się ostatnio jak króliki głosy, zwalające
> całą winę na bierność i lenistwo bezrobotnych, rodzą się tak zupełnie
> spontanicznie.
Nie, to spisek :-(. Niektórzy mają już po prostu dosć wszechobeznego zrzędzenia
i nadawania na złych "onych" przy jednoczesnym braku jakiejkolwiek aktywności,
by coś zmienić. Przecież nikt nie musi od razu iść pracować za śmieszne
pieniądze ale niech przynajmiej, do diaska, odpowie "dzień dobry"!. Śmieszne?
Wcale nie. To jak się do siebie odnosimy to kolejny powód naszych kłopotów.
> Do niedawna myślałem, że zlikwidowanie plagi bezrobocia, jak zresztą
> wszystko w życiu (a zwłaszcza w tym ustroju), musi kosztować
> - w tym wypadku, że musi to być opłacone zaciśnięciem pasa przez
> całe społeczeństwo.
Musi kosztować uzdrowienie gospodarki, a więc chwilowo jeszcze większa zapaść,
gdy gospodarka oczyszcza się z niewydajnych firm po to, by móc dalej rozwijać
się jako zdrowy organizm. Liberlane reformy i to, co po nich się dzieje możesz
porównać do organizmu, który zdołał pozbyć się choroby ale przypłacił to
gorączką i chwilowym osłabieniem. Wychodzi jednak z kłopotów zdrowy i jeszcze
silniejszy.
> I myślałem, że to jest główną przyczyną milczenia
> polityków, a zwłaszcza rządzących, na ten temat. Że wolą spisać na straty
> bezrobotnych wyborców, niż narazić się kilkakrotnie liczniejszym
> wyborcom jeszcze mającym pracę.
Politycy milczą, bo nie potrafią przyznać się do zaniechań i braku
jakiejkolwiek koncepcji na przyszłość. Milczą, bo tego oczekują grupy
społeczne, mające poparcie w związkach zawodowych. Milczą, bo ze strachu przed
utratą głosów są w stanie tylko pozorować głosy. Nie zdają sobie sprawy, że
głosy i tak stracą, na rzecz "ludowych trybunów" i najgorszej maści demagogów.
> Ale znacznie lepiej ode mnie
> znający się na ekonomii człowiek, mianowicie Paweł Pollak
> (ten, który rozpoczął wątek "Co to są znajomości") twierdzi,
> że są łatwe i bezbolesne sposoby osiągnięcia tego celu
> (podaje np. przykład Hiszpanii).
One nie są łatwe i bezbolesne, one są proste w swych założeniach. Łatwe i
bezbolesne mogą być nowe szlagiery Britney Spears.
> Jeśli to prawda, to na początku
> wydaje się zupełnie niezrozumiałe dlaczego nie tylko nic się robi,
> ale nawet prawie nic się nie mówi nt. zastosowania u nas tych
> sprawdzonych i prostych rozwiązań.
To jest absolutnie pojęte. Patrz wyżej. Hiszpania, Irlandia, Wielka Brytania, a
w kwestii rolnictwa Nowa Zelandia i Australia przeprowadziły reformy liberlane.
W naszym kraju to nie przejdzie, za dużo trzeba byłoby zmienić, zbyt wiele
układów i interesów zostałoby naruszonych. To, co zrobiły te kraje ze swoimi
gospodarkami to ostre zmiany w kierunku "krwiożerczego kapitalizmu". To idealne
przeciwieństwo "New Deal" i innych pomysłów z piekła rodem.
> Jedynym racjonalnym
> wytłumaczeniem pozostaje wpływ uwielbiających obecną sytuację
> na rynku pracy pracodawców, którzy potrafią skutecznie torpedować
> nawet szerszą dyskusję na ten temat (no bo niby po co podejmować
> jakiekolwiek działania w skali kraju, jeśli zamiast tego wystarczy,
> żeby bezrobotni ruszyli się ze swoich kanap).
ROTFL! Cierpisz na paranoję. Obecny system najbardziej obciąża pracodawców
właśnie! Oczywiście pracodawców nie cieszących się niezrozumiałymi
przywilejami, które są udziałem branż pozostajacych w znacznym stopniu pod
kuratelą państwa. Pochodną tych obciążeń jest sposób, w jaki firmy traktują
pracowników. Chcesz wiedzieć, co sądzą pracodawcy? Posłuchaj wypowiedzi
przedstawicieli BCC czy PKPP. Wszyscy w kółko powtarzają to samo, wszyscy
domagają się od państwa by się od nich odp.......ło i dało gospodarce
odetchnąć. Recepty, które zalecają, wypisałem wyżej.
Jak ktoś wogóle może sądzić, że system, w którym podatkowe koszty pracy są
czasem niemal równe płacy netto, w którym można zostać od tak udupionym przez
skarbówkę, który jest maksymalnie nieprzyjazny dla przedsiębiorców, w którym
wogóle nie ma klimatu do podejmowania działalności, jest dobry dla
przedsiębiorców. Pomyśl logicznie. Gdy idziesz do sklepu, to z dwóch rzeczy o
takiej samej jakości wybierasz tańszą! I tego chcą pracodawcy. Taniego systemu,
który nie chamowałby ich rozwoju. Największym wynaturzeniem naszej ekonomii
jest to, że nikt inny tylko państwo właśnie konkuruje z własnymi firmami! Firmy
nie dostają kredytów, bo banki wolą inwestować w obligacje, którymi państwo
spłaca długi zaciągnięte między innymi na utrzymanie przy życiu własnych,
nierentownych przedsiębiorstw! TO dopiero jest absurd!
> Nie przyjmują do
> wiadomości, że nawoływanie setek psów, żeby jeszcze bardziej
> zażarcie walczyły o jedną kość, nie zmieni prostego faktu, że w końcu
> i tak ta kość dostanie się tylko jednemu, a reszta będzie mogła
> tylko się oblizać (przepraszam za to porównanie, ale jak czytam
> o tym, że na jedno ogłoszenie o pracy rzuca się kilkuset chętnych,
Na jedne rzuca się kilkaset, na inne nikt nie spojrzy. Naprawdę uważasz, że
firmy chcą przebierać w tylu ofertach, skoro większość nadaje się do kosza na
starcie? Zdrowa firma wymaga zdrowego środowiska gospodarczego, nic więcej.
Środowisko nasze to jedno wielkie wynaturzenie, więc i działania firm są często
wynaturzone.
> Ale jeśli konkretne powody do niechęci do walki z bezrobociem
> mają tylko pracodawcy
Pracodawcy mają interes w tym, by pracujących było jak najwięcej, bo to
powiększa rynek. Żadna nadpodaż chętnych do pracy nie zrekompensuje rynku
rozwijającego się w żółwim tempie pod gigantycznym ciężarem podatkowym. Jeśli
pracodawca uważa, że bezrobocie jest mu na rękę, to jest krótkowzorocznym
durniem, którego firma na prawdziwym wolnym rynku zostanie zmieciona przez
konkurencję. Bezrobocie na rękę jest tylko krzykaczom-demagogom, którzy mogą
zbić kapitał poltyczny na ludzkiej frustracji.
> (np. jeśli są one rzeczywiście bezbolesne
Są bolesne, dlatego nikt nie podejmuje prawdziwej walki z bezrobociem.
> dla ogółu społeczeństwa, jak twierdzi Paweł Pollak, to związki
> zawodowe nie powinny mieć takich powodów)
Związki zawodowe to taki bolący pryszcz na tyłku. Zdrapać go nikt nie chce, bo
przez chwilę będzie jeszcze bardziej boleć. Te organizacje nie walczą "w
obronie pracy", w "obronie rynku pracy" czy jak to tam jeszcze bezczelnie sobie
nazywają. Związki walczą o utrzymanie status quo swoich działaczy, hamując i
tak nieuniknione procesy rynkowe. Płaci za to pozostała część społeczeństwa.
Żaden bezrobotny o zdrowych zmysłach nie powinien patrzeć przychylnie na
związkową działalność, bo to ona również przyczynia się do jego sytuacji.
> to w demokracji
> można ich przegłosować.
OTÓŻ TO!!
> Nie trzeba tylko dawać wmawiać sobie,
> że winę za swoją sytuację ponoszą sami bezrobotni - ich bierność,
> nieróbstwo i nieudacznictwo, i przycisnąć rządzących, żeby wreszcie
> wzięli się do roboty, a nie wygodnie i beztrosko przejadali nasze
> podatki (okazuje się, że niektórzy ludzie znają sposoby wyjścia
> z kryzysu, ale zaczynają o nich mówić dopiero pod naciskiem,
> np. wspomniany Paweł Pollak opisał swój sposób dopiero
> "przyciśnięty" polemiką ze mną, a na początku, jak wielu innych,
> nawoływał tylko i wykpiwał bezrobotnych siedzących biernie
> na kanapie).
Sposoby na walkę z bezrobociem ma znać rząd, a nie Paweł Pollak, tym bardziej
że znane są one od dawna i nie trzeba tworzyć żadnej nowej ekonomii, by je
znaleźć. Wystarczy zajrzeć do podręcznika ekonomii i poczytać troszkę i
problemach, jakie niesie ze sobą interwencjonizm. Bezrobocia zlikwidować się
nie da, a wynika to z tego prostego faktu, iż nie ma gospodarki, w której
wszyscy dysponują, lub chcą dysponować, umiejętnościami potrzebnymi innym i, co
ważne, chcą je sprzedać po cenie jaką oferuje za nie rynek. Sam fakt bezrobocia
to prosty wynik działania mechanizmów ekonomicznych. Tak, jak nie wszystkie
gruszki muszą zostać sprzedane, tak też nie wszystkie umiejętności muszą zostać
kupione. Ale to powinien regulować rynek, a nie ekonomiczni analfabeci mieniący
się przedstawicielami woli narodu i narodowych ineteresów.
--
Michał Gancarski
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
99. Data: 2002-12-11 04:19:27
Temat: Re: sposób na nicnierobienie
Od: "Leszek Wilczek" <w...@w...edu.pl>
Użytkownik "Ania" <l...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:at1l0r$rla$1@news.tpi.pl...
> >
> > Dobrze ze to ujelas w kontekscie bo inaczej moglbym uznac to za obraze.
Ja
> > np. malo co nie stracilem dorobku calego zycia mojego i moich rodzicow,
> > udalo nam sie tego uniknac, jestem jeszcze w tarapatach finansowych ale
> juz
> > wiem ze moge nie pracowac do konca zycia. W swoim zawodzie nie pracuje,
na
> > razie szukam pracy. Aktualnie pracuje za marne dla mnie pieniadze z
nudow,
> > poniewaz uwazalem ze lezenie w domu bardzo mi szkodzi na zdrowiu
> psychicznym
> > ;). Jednak rozumiem ludzi, ktorzy pracy nie moga znalezc. Fakt jest
faktem
> > ze sporo osob sie zalamuje, ale faktem jest tez sytuacja na rynku, gdzie
> na
> > jedno ogloszenie o prace przychodzi po tysiac aplikacji. Pracodawcy
czest
> > spcjalnie zawyzaja wymagania(znam takich), aby liczba chetnych byla w
> miare
> > do przetrawienia.
> >
> > Oczywiście Leszku masz po czesci rację ale ja chcę tylko udowodnić że
znam
> taką samą jak ty liczbe osób którzy mimo że mają pracę albo mogą ją mieć
> nie starają się o to. Ja nie raz sama byłam gotowa iść poskarżyć na
kasjera
> w banku albo na panią na poczcie bo nadal zdarzają się ludzie którzy nie
> moga się zdobyc na minimum uprzejmości i rzetelności w swojej pracy a tym
> samym ja mam poczucie że ni eszanują ani swojej pracy ani mojego czasu.
> Oczywiście sytuacja na rynku pracy jest niekorzystna ale powiem Ci jedno
od
> 10 lat jest tak samo!
No tutaj sie mylisz. Jeszcze kilka lat temu wskaznik bezrobocia wynosil 7%.
Za 4-5% uznaje sie brak bezrobocia, po prostu ci ludzie poszukuja innego
zajecia. Tak wiec wtedy realne bezrobocie wynosilo 3-4% teraz wynosi
20%-5%=16%. Jak widac z tego prosteg(usrednionego!!!)porownania, prace jest
znalezc srednio 4 krotnie ciezej. Tak wiec jezeli w tamtych czasach srendio
pracy szukalo sie kilka miesiecy to teraz ten okres wydluza sie do
kilkunastu!!!
>Nie zdążyłes się przyzwyczaić że to już się nie
> zmieni? Czy wy wszyscy wierzycie nadal w cuda że pan Kołodko zrobi nam z
> tego kraju Eldorado? sami musicie zacząć to robić. Nie będę nikogo
> przewidywać że pieniądze lerzą na ulicy, ale jak ostatnio oglądałam
> wiadomości i usłyszałam że ceny ziemi podskoczą w strefie "B" gdzie jest
> tylko dwu letni okres przejściowy to kupiłam działke na mazurach za psie
> pieniądze, i daję sobie łapę prawą uciąć że za dwa lata sprzedam ją za
300%
> ceny.
Niektorzy tych pieniedzy nie maja. Swoja droga wspolczuje tym ktorzy kupuja
teraz mieszkania, bo za kilka lat poleca w dol ;)
>Który bank da mi taki procent? I co? Nie da się? Trzeba tylko myslenie
> uruchomić!
I miec kapital. A tego niektorzy nie maja lub nie sa w stanie go
pozyskac(dosyc ciezko o kredyty bez kilkuletniej udokumentowanej dzialanosci
gosp.)
>
> Pozdrawiam
> Ania
Ja tez ;)
-
100. Data: 2002-12-11 04:45:53
Temat: Re: sposób na nicnierobienie
Od: "Leszek Wilczek" <w...@w...edu.pl>
Użytkownik <w...@e...org.pl> napisał w wiadomości
news:5887.0000037f.3df6b463@newsgate.onet.pl...
>
> > A przecież to "straszne" bezrobocie z czasów Wielkiego
> > Kryzysu było tylko trochę większe od obecnego polskiego
> > (wynosiło dwadzieścia parę procent). A w ostatnich dniach
> > Amerykanie już zaczynają podnosić alarm, że bezrobocie osiągnęło
> > nie notowany od lat poziom, mianowicie 6%, i że trzeba
> > jakoś temu przeciwdziałać.
>
> To teraz sobie odpowiedz na pytanie: jak wygląda system gospodarczy USA,
czym
> się różni od naszego i czy jego potęga to wynik regulacji i państwowego
> interwencjonizmu, czy też ich braku.
>
> > A przecież my mamy 3 razy większe!
> > Dlaczego amerykański FED musi prowadzić taką politykę pieniężną,
> > żeby walczyć nie tylko z inflacją, ale również z recesją i bezrobociem,
O ile pamietam w roku 80 stopa interwencyjna w US wynosila 18-20% ;). I to w
czasach kryzysu.
>
> FED MUSI prowadzić ostrożną politykę głównie dlatego, że od jego decyzji
zależy
> nie tylko los gospodarki USA ale także podstawowe wskaźniki handlu
> międzynarodowego. FED może pozwolić sobie czsem na popuszczenie pasa, gdyż
> otoczenie gospodarcze w USA nie jest psute tak, jak u nas i generalnie
może
> mieć zaufanie do Kongresu, inaczej niż RPP do naszego rządu, który skutki
> własnych zaniechań zwala na RPP właśnie.
>
> > a nasza Rada Polityki Pieniężnej może mieć bezrobocie serdecznie
> > w nosie, i może spokojnie zbijać inflację o kolejny procent nawet
> > za cenę zwiększenia bezrobocia o 5%.
Nonsens. Tak naprawde to rada moglaby sie dogadac za plecami opini
publicznej z rzadem i skoordynowac dzialania, tak jak proponowal to
Balecerowicz. Z oczywistych wzgldow propozycje odrzucono.
>
> RPP nie ma bezrobocia w nosie. Zastanów się, czemu miałaby mieć? Jaki cel
ma
> Balcerowicz i reszta Rady w zwiększaniu bezrobocia? Spisek? Ależ oni
pomagają
> nam jak mogą, niestety w sposób liberalny, co może rodzić na linii
Rada-rząd
> jedynie konflikty. Miller, Kalinowski, Pol i cała ich obleśna sitwa
potrafią
> wszystko zwalić na Radę. Nie zauważyli jednak, że powstało pytanie: skoro
te
> wszystkie kłopoty to wynik za wysokich stóp procentowych, to dlaczego
żaden
> kraj nie wpadł na genialny pomysł ich wyzerowania! A najlepiej
wprowadzenia
> stóp ujemnych!
Jak to zaden!!! W kraju rosnacego dobrobytu(ujemny "wzrost" od kilku lat)
Japonii, stopy sie wachaja miedzy zerem a stanem ujemnym, a mimo to zachodzi
tam zjawisko deflacji ;)
>Rada Polityki Pieniężnej swoją stanowczą polityką zapewnia
> złotówce zaufanie rynków kapitałowych. Zagraniczni inwestorzy widząc, że
> przynajmniej NBP jest stanowczy, znacznie chętniej podchodzą do pomysłu
wydania
> swoich pieniędzy w naszym kraju. Nie mówiąc już o ocenach światowych
> organizacji rankingowych, które to oceny przyznawane są każdemu krajowi i
od
> których zależy zaufanie inwestorów do gospodarki danego państwa. Czy nam
się to
> podoba czy nie, powinniśmy się starać o jak najwyższe noty.
>
> > Rozpowszechnianie przez Was takich poglądów jest bardzo na rękę
> > rządzącym, bo rozgrzesza ich z nieróbstwa, ale najbardziej jest na rękę
> > pracodawcom.
>
> Rozpowszechnianie poglądu, iż aktywność należy zacząć od siebie,
najbardziej na
> rekę jest bezrobotnym, którzy taki pogląd przyjmą.
>
> > Trudno wyobrazić sobie bardziej komfortową sytuację,
> > niż taką kiedy można przebierać w kilkuset kandydatach na jedno miejsce
> > jak w ulęgałkach, stawiać warunki, że wiek ma być od 25 do 30 lat, itp.
A ktoz stoi za tymi wszystkimi knowaniami , aby ludzi unieszczesliwiac??
> > Ale jeszcze ważniejsze, żeby obecni pracownicy nie byli już tacy
> > pewni siebie, nie upominali się o podwyżki, a zamiast tego podlizywali
> > się na wyścigi szefowi. Tak, wysokie bezrobocie jest tak bardzo
> > na rękę wpływowej grupie jaką stanowią pracodawcy,
A ja zawsze myslalem ze najbardziej wplywowa grupa sa gornicy i
zwiazkowcy(obejrzyj budzet)
>
> Pracodawcy na obecną pracę legislacyjną Parlamentu w zasadzie nie mają
wpływu.
> Naprawdę uważasz, że obecny system "wolnorynkowy" jest na rękę
jakiemukolwiek
> normalnie myślącemu przedsiębiorcy? Bzdura! Znam takich, którzy nie
rozwijają
> działalności, bo wpadną w wyższy próg podatkowy i netto im się to nie
opłaci.
> Nieuczciwe postępowanie niektórych pracodawców to jedno, drugą stroną
medalu są
> praktyki nieuczciwych pracowników, okradających bez zażenowania swoje
firmy.
>
> > że poważnie się
> > zastanawiam, czy te mnożące się ostatnio jak króliki głosy, zwalające
> > całą winę na bierność i lenistwo bezrobotnych, rodzą się tak zupełnie
> > spontanicznie.
>
> Nie, to spisek :-(. Niektórzy mają już po prostu dosć wszechobeznego
zrzędzenia
> i nadawania na złych "onych" przy jednoczesnym braku jakiejkolwiek
aktywności,
> by coś zmienić. Przecież nikt nie musi od razu iść pracować za śmieszne
> pieniądze ale niech przynajmiej, do diaska, odpowie "dzień dobry"!.
Śmieszne?
> Wcale nie. To jak się do siebie odnosimy to kolejny powód naszych
kłopotów.
>
> > Do niedawna myślałem, że zlikwidowanie plagi bezrobocia, jak zresztą
> > wszystko w życiu (a zwłaszcza w tym ustroju), musi kosztować
> > - w tym wypadku, że musi to być opłacone zaciśnięciem pasa przez
> > całe społeczeństwo.
No coz wszystko zalezy co rozumiesz przez zacisniecie pasa. To zacisniecie
pasa tak naprawde to po prostu juz nawet nie zlikwidowania, a zmniejszenia
zycia na kredyt(pompowanie dlugu publicznego przez deficyt budzetowy,
poniewaz pozyczac mozna do pewnego momentu, a odstetki splacac trzeba)
>
> Musi kosztować uzdrowienie gospodarki, a więc chwilowo jeszcze większa
zapaść,
> gdy gospodarka oczyszcza się z niewydajnych firm po to, by móc dalej
rozwijać
> się jako zdrowy organizm. Liberlane reformy i to, co po nich się dzieje
możesz
> porównać do organizmu, który zdołał pozbyć się choroby ale przypłacił to
> gorączką i chwilowym osłabieniem. Wychodzi jednak z kłopotów zdrowy i
jeszcze
> silniejszy.
>
> > I myślałem, że to jest główną przyczyną milczenia
> > polityków, a zwłaszcza rządzących, na ten temat. Że wolą spisać na
straty
> > bezrobotnych wyborców, niż narazić się kilkakrotnie liczniejszym
> > wyborcom jeszcze mającym pracę.
>
> Politycy milczą, bo nie potrafią przyznać się do zaniechań i braku
> jakiejkolwiek koncepcji na przyszłość. Milczą, bo tego oczekują grupy
> społeczne, mające poparcie w związkach zawodowych. Milczą, bo ze strachu
przed
> utratą głosów są w stanie tylko pozorować głosy. Nie zdają sobie sprawy,
że
> głosy i tak stracą, na rzecz "ludowych trybunów" i najgorszej maści
demagogów.
>
> > Ale znacznie lepiej ode mnie
> > znający się na ekonomii człowiek, mianowicie Paweł Pollak
> > (ten, który rozpoczął wątek "Co to są znajomości") twierdzi,
> > że są łatwe i bezbolesne sposoby osiągnięcia tego celu
> > (podaje np. przykład Hiszpanii).
To fikcja. Polska stracila juz swoja szanse. Moglismy w miare bezbolesnie
przeskoczyc do kapitalizmu w pierwszej polowie lat 90, wtedy by sie udalo
poniewaz entuzjazm spoleczny byl ogromny, zainteresowania bcego kapitalu
rowniez, jedyne czego nam brakowalo to woli politycznej(wyrzucenie z rzadu
Balcerowicza, krotki pobyt Olechowskiego)
>
> One nie są łatwe i bezbolesne, one są proste w swych założeniach. Łatwe i
> bezbolesne mogą być nowe szlagiery Britney Spears.
>
> > Jeśli to prawda, to na początku
> > wydaje się zupełnie niezrozumiałe dlaczego nie tylko nic się robi,
> > ale nawet prawie nic się nie mówi nt. zastosowania u nas tych
> > sprawdzonych i prostych rozwiązań.
Hehe juz kilka razy pisalem. Wszyscy wiemy co trzeba robic zeby byc zdrowym
i szczuplym, a jakosc pszitale sa pelne,a po ulicach wala sie sporo
grubaskow.
>
> To jest absolutnie pojęte. Patrz wyżej. Hiszpania, Irlandia, Wielka
Brytania, a
> w kwestii rolnictwa Nowa Zelandia i Australia przeprowadziły reformy
liberlane.
> W naszym kraju to nie przejdzie, za dużo trzeba byłoby zmienić, zbyt wiele
> układów i interesów zostałoby naruszonych. To, co zrobiły te kraje ze
swoimi
> gospodarkami to ostre zmiany w kierunku "krwiożerczego kapitalizmu". To
idealne
> przeciwieństwo "New Deal" i innych pomysłów z piekła rodem.
>
> > Jedynym racjonalnym
> > wytłumaczeniem pozostaje wpływ uwielbiających obecną sytuację
> > na rynku pracy pracodawców, którzy potrafią skutecznie torpedować
> > nawet szerszą dyskusję na ten temat (no bo niby po co podejmować
> > jakiekolwiek działania w skali kraju, jeśli zamiast tego wystarczy,
> > żeby bezrobotni ruszyli się ze swoich kanap).
Zauwaz ze pracodawcy dzisiaj w wiekszosci doplacaja do interesow.
>
> ROTFL! Cierpisz na paranoję. Obecny system najbardziej obciąża pracodawców
> właśnie! Oczywiście pracodawców nie cieszących się niezrozumiałymi
> przywilejami, które są udziałem branż pozostajacych w znacznym stopniu pod
> kuratelą państwa. Pochodną tych obciążeń jest sposób, w jaki firmy
traktują
> pracowników. Chcesz wiedzieć, co sądzą pracodawcy? Posłuchaj wypowiedzi
> przedstawicieli BCC czy PKPP. Wszyscy w kółko powtarzają to samo, wszyscy
> domagają się od państwa by się od nich odp.......ło i dało gospodarce
> odetchnąć. Recepty, które zalecają, wypisałem wyżej.
>
> Jak ktoś wogóle może sądzić, że system, w którym podatkowe koszty pracy są
> czasem niemal równe płacy netto, w którym można zostać od tak udupionym
przez
> skarbówkę, który jest maksymalnie nieprzyjazny dla przedsiębiorców, w
którym
> wogóle nie ma klimatu do podejmowania działalności, jest dobry dla
> przedsiębiorców. Pomyśl logicznie. Gdy idziesz do sklepu, to z dwóch
rzeczy o
> takiej samej jakości wybierasz tańszą! I tego chcą pracodawcy. Taniego
systemu,
> który nie chamowałby ich rozwoju. Największym wynaturzeniem naszej
ekonomii
> jest to, że nikt inny tylko państwo właśnie konkuruje z własnymi firmami!
Firmy
> nie dostają kredytów, bo banki wolą inwestować w obligacje, którymi
państwo
> spłaca długi zaciągnięte między innymi na utrzymanie przy życiu własnych,
> nierentownych przedsiębiorstw! TO dopiero jest absurd!
>
> > Nie przyjmują do
> > wiadomości, że nawoływanie setek psów, żeby jeszcze bardziej
> > zażarcie walczyły o jedną kość, nie zmieni prostego faktu, że w końcu
> > i tak ta kość dostanie się tylko jednemu, a reszta będzie mogła
> > tylko się oblizać (przepraszam za to porównanie, ale jak czytam
> > o tym, że na jedno ogłoszenie o pracy rzuca się kilkuset chętnych,
>
> Na jedne rzuca się kilkaset, na inne nikt nie spojrzy. Naprawdę uważasz,
że
> firmy chcą przebierać w tylu ofertach, skoro większość nadaje się do kosza
na
> starcie? Zdrowa firma wymaga zdrowego środowiska gospodarczego, nic
więcej.
> Środowisko nasze to jedno wielkie wynaturzenie, więc i działania firm są
często
> wynaturzone.
>
> > Ale jeśli konkretne powody do niechęci do walki z bezrobociem
> > mają tylko pracodawcy
Pewnie wszyscy sa zrzeszeni w jakiejs organizacji na rzecz bezrobocia,
zastanow sie co piszesz. Jedyne masowe organizacje w tym kraju posaiadajace
duza sile polityczna to ZZ
>
> Pracodawcy mają interes w tym, by pracujących było jak najwięcej, bo to
> powiększa rynek. Żadna nadpodaż chętnych do pracy nie zrekompensuje rynku
> rozwijającego się w żółwim tempie pod gigantycznym ciężarem podatkowym.
Jeśli
> pracodawca uważa, że bezrobocie jest mu na rękę, to jest krótkowzorocznym
> durniem, którego firma na prawdziwym wolnym rynku zostanie zmieciona przez
> konkurencję. Bezrobocie na rękę jest tylko krzykaczom-demagogom, którzy
mogą
> zbić kapitał poltyczny na ludzkiej frustracji.
>
> > (np. jeśli są one rzeczywiście bezbolesne
>
> Są bolesne, dlatego nikt nie podejmuje prawdziwej walki z bezrobociem.
>
> > dla ogółu społeczeństwa, jak twierdzi Paweł Pollak, to związki
> > zawodowe nie powinny mieć takich powodów)
>
> Związki zawodowe to taki bolący pryszcz na tyłku. Zdrapać go nikt nie
chce, bo
> przez chwilę będzie jeszcze bardziej boleć. Te organizacje nie walczą "w
> obronie pracy", w "obronie rynku pracy" czy jak to tam jeszcze bezczelnie
sobie
> nazywają. Związki walczą o utrzymanie status quo swoich działaczy, hamując
i
> tak nieuniknione procesy rynkowe. Płaci za to pozostała część
społeczeństwa.
> Żaden bezrobotny o zdrowych zmysłach nie powinien patrzeć przychylnie na
> związkową działalność, bo to ona również przyczynia się do jego sytuacji.
>
> > to w demokracji
> > można ich przegłosować.
>
> OTÓŻ TO!!
>
> > Nie trzeba tylko dawać wmawiać sobie,
> > że winę za swoją sytuację ponoszą sami bezrobotni - ich bierność,
> > nieróbstwo i nieudacznictwo, i przycisnąć rządzących, żeby wreszcie
> > wzięli się do roboty, a nie wygodnie i beztrosko przejadali nasze
> > podatki (okazuje się, że niektórzy ludzie znają sposoby wyjścia
> > z kryzysu, ale zaczynają o nich mówić dopiero pod naciskiem,
> > np. wspomniany Paweł Pollak opisał swój sposób dopiero
> > "przyciśnięty" polemiką ze mną, a na początku, jak wielu innych,
> > nawoływał tylko i wykpiwał bezrobotnych siedzących biernie
> > na kanapie).
>
> Sposoby na walkę z bezrobociem ma znać rząd, a nie Paweł Pollak, tym
bardziej
> że znane są one od dawna i nie trzeba tworzyć żadnej nowej ekonomii, by je
> znaleźć. Wystarczy zajrzeć do podręcznika ekonomii i poczytać troszkę i
> problemach, jakie niesie ze sobą interwencjonizm. Bezrobocia zlikwidować
się
> nie da, a wynika to z tego prostego faktu, iż nie ma gospodarki, w której
> wszyscy dysponują, lub chcą dysponować, umiejętnościami potrzebnymi innym
i, co
> ważne, chcą je sprzedać po cenie jaką oferuje za nie rynek. Sam fakt
bezrobocia
> to prosty wynik działania mechanizmów ekonomicznych. Tak, jak nie
wszystkie
> gruszki muszą zostać sprzedane, tak też nie wszystkie umiejętności muszą
zostać
> kupione. Ale to powinien regulować rynek, a nie ekonomiczni analfabeci
mieniący
> się przedstawicielami woli narodu i narodowych ineteresów.
No tutaj nie przesadzajmy rynek wszystkiego nie wyreguluje. Sa pewne
dziedziny w ktorych rynek nie jest w stanie sobie poradzic.
Choc akurat tutaj zapewne wielu socjalistow sie moze pomylic o co mi chodzi,
bo to sa rzeczy absolutnie malo zwiazane ze "sprawiedliwoscia spoleczna"
Sorki ze odpowiadalem na dwa posty na raz ;)