Użytkownik "Greg" <ozma@BEZ_SPAMUop.pl> napisał w wiadomości
news:crch6c$t2d$1@news.onet.pl...
> Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Pracodawca zatrudniając
> pracownika chce wiedzieć ile ten oczekuje za swoją pracę.
> Jeśli chodzi o negocjację zarobków to każdy chce, aby to druga strona
> pierwsza odsłoniła karty, bo tak jest prościej.

No jasne, bo teraz "rekrutacja" to raczej "licytacja"... :-( Ten kto chce
mniej - jest przyjety, chociaż ma niższe kwalifikacje...

>Jest to moim zdaniem
> naturalne i nie ma potrzeby wyzywać innych od idiotów tylko dlatego, że
chcą
> dla siebie tego, co Ty chcesz dla siebie.

A moim zdaniem naturalne i uczciwe jest podanie chociaż PRZYBLIŻONYCH stawek
na jakie kandydat może liczyć. Jest to z korzyścią dla obu stron.
Podam Ci przykład.
Rok temu szukałem pracy i kumpel dał mi cynk że firma X szuka pracownika.
Przesłałem im swoje CV. Następnego dnia babka zadzwoniła, powiedziała że są
zainteresowani i umówiła mnie na spotkanie. Poszedłem. Wszystko pięknie, ale
jak zapytałem "no dobra, ale ile płacicie?" usłyszałem: "na tym etapie nie
rozmawiamy jeszcze o pieniadzach" Dziwnie mi sie zrobiło, bo pracowałem
sporo na zachodzie i tam są normalni pracodawcy... No ale nic, powiedzieli
że jeszcze zadzwonią. Za 2 dni telefon że umówili mnie znowu na rozmowę.
Pojechałem. Wszystko było pieknie, ale jak zapytałem znowu o pieniądze to
usłyszałem taką stawkę, że powiedziałem "za tyle to sam sobie ch..u
zapierdalaj"
Straciłem tylko czas. I oni też, bo musieli szukać od nowa. Nadal uważam że
robienie tajemnicy z oferowanych zarobków to idiotyzm. A mój przykład chyba
chyba Ci wyjaśnia dlaczego. Ale NIKOGO nie wyzywam. Jeśli poczułeś sie
obrażony to sorry.
Pozdrawiam. TIRas (Scania R 580)