eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjesposób na nicnierobienieRe: sposób na nicnierobienie
  • Data: 2002-12-11 03:43:32
    Temat: Re: sposób na nicnierobienie
    Od: w...@e...org.pl szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    > No i nareszcie wiemy co jest przyczyną tego, że niektórzy mają w głowie
    > taki a nie inny wizerunek polskiego bezrobotnego - mianowicie oglądanie
    > głupawego serialu telewizyjnego. Trudno oczekiwać, żeby ktoś taki
    > przejął się sytuacją ludzi bez pracy, jeśli na sam dźwięk słowa
    > "bezrobotny" staje mu przed oczami pan Kiepski ze swoim
    > Waldusiem i z nieodłącznym "browarem" :-))

    Tacy "bezrobotni" również istnieją, tego nie da się ukryć. Już zmiana
    mentalności tej grupy sporo by dała.

    > Ale mówiąc bardziej poważnie, uważam, że zarówno Ty Aniu,
    > jak i wcześniej ci co rozpoczynali wątki np. "Co to są znajomości"
    > i "Coś w rodzaju podsumowania", robicie po prostu "złą robotę".

    Niezależnie od sytuacji jest to robota dobra. Co więcej, im trudniejsza
    sytuacja, tym taka robota lepsza. Wiesz jak ragują mądre firmy w czasie
    kryzysu? Gwałtownie tną koszty, usprawniają i zmieniają w swym działaniu
    wszystko, co się da, o dziwo inwestują. Nie w doraźne śrdoki, tylko w
    potencjał. Takie firmy po kryzysie wystrzeliwują do przodu jak z procy,
    pozostawiając w tyle te, które podczas recesji (której gwoli ścisłości u nas
    nie ma, jest za to spowolnienie) przyjmowały formę przetrwalnika i ograniczały
    aktywność. Teraz wyprowadź sobie analogię. Nie tylko w stosunku do
    bezrobotnych, w stosunku do każdego.

    > Dlatego, że odwracacie uwagę od tego, że sytuacja na rynku pracy
    > nie tylko, że nie jest normalna, ale jest po prostu absurdalna i musi
    > być zmieniona, i to szybko.

    Sytuacja jest nie mniej absurdalna niż ogół tego co się wokół dzieje.
    Rozwiązania są znane, nikt ich nie wprowadzi przez wzgląd na tak zwane "koszty
    społeczne", będące tak naprawdę kosztami politycznymi dla formacji, która by
    się na nie odważyła.

    > I trzeba tego wymagać od państwa,
    > czyli od ludzi, którzy wypłacają sobie pensje z naszych podatków
    > i, nic w tym kierunku nie robiąc, spokojnie sobie planują, że
    > bezrobocie będzie malało zaledwie o kilka promili rocznie.

    Ależ robią, robią. Doskonale markują działania, zasłaniając się cudnymi
    spektaklami (vide szaman Kołodko), udając, że dbają o inters kraju
    (PSL), "dbając" o "grupy poszkodowane przez transformację" (górnicy, hutnicy,
    ktokolwiek na tyle liczny, by odpowiednio głośno pokrzyczeć). Wiesz, kiedy
    gospodarka ma się najlepiej? Gdy politycy się nią nie zajmują. Gdy nie ma
    koncesji, nadzorów, komisji, śmiesznego systemu podatkowego, równie śmiesznego
    kodeksu pracy, niewydajnego systemu świadczeń emerytalnych and so on...

    > Natomiast Wy dajecie do zrozumienia, że sytuacja ogólna jest
    > zupełnie OK, tylko bezrobotnym nie chce się ruszyć tyłka
    > z kanapy. I bez przerwy ich upominacie, żeby niczego od nikogo
    > nie wymagali (m.in. od państwa), a tylko od siebie.

    Od państwa, przynajmniej do następnych wyborów, mogą wymagać jedynie dalszego
    pogłębiania absurdów i powrotu do socjalizmu, który wdziera się do nas
    spowrotem przez każdą możliwą szparkę. W kapitaliźmie każdy musi wymagać od
    siebie przede wszystkim, nie istotne czy sytuacja jest znakomita, czy
    beznadziejna; tego nie zmieni żaden dekret czy działanie polityków. Byle do
    następnych wyborów, znów będę miał okazję odebrać swój malutki, pojedynczy głos
    ludziom, którym nikt nie powierzyłby kierowania dwuosobową firmą, a którzy
    zabierają się za "uzdrawianie" gospodarki czterdziesto-milionowego kraju.

    > A dlaczego np. Amerykanie 70 lat temu, mieli prawo wymagać
    > od Roosevelta, żeby zastosował nadzwyczajne środki
    > (m.in. wielkie roboty publiczne) i radykalnie zmniejszył
    > bezrobocie.

    Nikt nie zmniejszył bezrobocia. Poczytaj sobie o tym, jakie koszty dla
    amerykańskiej gospodarki miał "New Deal". Kilkanaście lat się z tego otrząsali,
    przy tak potężnej gospodarce! W ostatecznym rozrachunku przyznano, że to nie
    był dobry pomysł. "Roboty interwencyjne" i takie tam to żadne rozwiązanie. Gdy
    jest kryzys, to ostatnią rzeczą, jaką trzeba robić to dodatkowe obciążanie
    sektora prywatnego, a trzeba ten sektor obciążyć, bo skądś pieniądze na te
    roboty trzeba wziąć. Państwo tworzy sztuczną podaż na pracę i nic więcej. Każde
    dodatkowe miejsce pracy sztucznie stworzone przez państwo to obciążenie sektora
    prywatnego, które skutkować może kilkoma utraconymi etatami. Tego jednak nikt
    nie liczy, bo przecież prywaciarzy zawsze można jeszcze bardziej wyssać, by móc
    pochwalić się pół milionem "nowych" miejsc pracy. Sam widzisz, w jakim stanie
    jest nasza gospodarka, a domagasz się kolejnych interwencji państwa. To w dużej
    mierze w ich wyniku właśnie jest tak, a nie inaczej. Interwencja państwa to
    koszt dla firm prywatnych, które, w przeciwnieństwie do polityków, muszą się
    liczyć z własnymi pieniędzmi. Jeśli je obciążysz, a do tego prowadzi każda
    próba "poprawiania gospodarki rynkowej", to zaczną zwalniać i już. Państwo na
    kryzys powinno reagować jak dobra firma, a więc maksymalnie ułatwić firmom
    działalność. By to uczynić potrzebny jest sprawny system sądowniczy,
    przejrzysta, stabilna ordynacja podatkowa dająca przedsiębiorcy autentyczną
    możliwość walki z aparatem skarbowym, niski, liniowy podatek dochodowy,
    liberlane regulacje dotyczące stosunku pracodawca-pracobiorca, uproszczenie
    procedur administracyjnych, poważne zmiany w systemie pomocy (nie "opieki" na
    miłość Boską!) społecznej i tak dalej i tak dalej. Najlepszą rzeczą, jaką
    państwo może zrobić dla gospodarki to nie wtrącanie się i stworzenie
    przyjaznego środowiska dla firm tak krajowych, jak i zagranicznych.

    > A przecież to "straszne" bezrobocie z czasów Wielkiego
    > Kryzysu było tylko trochę większe od obecnego polskiego
    > (wynosiło dwadzieścia parę procent). A w ostatnich dniach
    > Amerykanie już zaczynają podnosić alarm, że bezrobocie osiągnęło
    > nie notowany od lat poziom, mianowicie 6%, i że trzeba
    > jakoś temu przeciwdziałać.

    To teraz sobie odpowiedz na pytanie: jak wygląda system gospodarczy USA, czym
    się różni od naszego i czy jego potęga to wynik regulacji i państwowego
    interwencjonizmu, czy też ich braku.

    > A przecież my mamy 3 razy większe!
    > Dlaczego amerykański FED musi prowadzić taką politykę pieniężną,
    > żeby walczyć nie tylko z inflacją, ale również z recesją i bezrobociem,

    FED MUSI prowadzić ostrożną politykę głównie dlatego, że od jego decyzji zależy
    nie tylko los gospodarki USA ale także podstawowe wskaźniki handlu
    międzynarodowego. FED może pozwolić sobie czsem na popuszczenie pasa, gdyż
    otoczenie gospodarcze w USA nie jest psute tak, jak u nas i generalnie może
    mieć zaufanie do Kongresu, inaczej niż RPP do naszego rządu, który skutki
    własnych zaniechań zwala na RPP właśnie.

    > a nasza Rada Polityki Pieniężnej może mieć bezrobocie serdecznie
    > w nosie, i może spokojnie zbijać inflację o kolejny procent nawet
    > za cenę zwiększenia bezrobocia o 5%.

    RPP nie ma bezrobocia w nosie. Zastanów się, czemu miałaby mieć? Jaki cel ma
    Balcerowicz i reszta Rady w zwiększaniu bezrobocia? Spisek? Ależ oni pomagają
    nam jak mogą, niestety w sposób liberalny, co może rodzić na linii Rada-rząd
    jedynie konflikty. Miller, Kalinowski, Pol i cała ich obleśna sitwa potrafią
    wszystko zwalić na Radę. Nie zauważyli jednak, że powstało pytanie: skoro te
    wszystkie kłopoty to wynik za wysokich stóp procentowych, to dlaczego żaden
    kraj nie wpadł na genialny pomysł ich wyzerowania! A najlepiej wprowadzenia
    stóp ujemnych! Rada Polityki Pieniężnej swoją stanowczą polityką zapewnia
    złotówce zaufanie rynków kapitałowych. Zagraniczni inwestorzy widząc, że
    przynajmniej NBP jest stanowczy, znacznie chętniej podchodzą do pomysłu wydania
    swoich pieniędzy w naszym kraju. Nie mówiąc już o ocenach światowych
    organizacji rankingowych, które to oceny przyznawane są każdemu krajowi i od
    których zależy zaufanie inwestorów do gospodarki danego państwa. Czy nam się to
    podoba czy nie, powinniśmy się starać o jak najwyższe noty.

    > Rozpowszechnianie przez Was takich poglądów jest bardzo na rękę
    > rządzącym, bo rozgrzesza ich z nieróbstwa, ale najbardziej jest na rękę
    > pracodawcom.

    Rozpowszechnianie poglądu, iż aktywność należy zacząć od siebie, najbardziej na
    rekę jest bezrobotnym, którzy taki pogląd przyjmą.

    > Trudno wyobrazić sobie bardziej komfortową sytuację,
    > niż taką kiedy można przebierać w kilkuset kandydatach na jedno miejsce
    > jak w ulęgałkach, stawiać warunki, że wiek ma być od 25 do 30 lat, itp.

    Pracodawcy mogą stawiać takie warunki, jakie chcą. I będą je stawiać, dopóki
    rzeczywistość naszej gospodarki będzie wyglądała w ten sposób. Nie zmienisz
    tego żadną regulacją prawną. Złe nawyki to nie tylko domena bezrobotnych,
    wyciagać rękę po pieniądze najlepiej potrafią państwowe zakłady. Już kiedyś
    pisałem, że nieważne jest, czy jesteś bezrobotnym, pracownikiem, czy
    pracodawcą, jeśli masz złe nawyki, to niczego nie wskórasz i pozostanie tylko
    frustracja.

    > Ale jeszcze ważniejsze, żeby obecni pracownicy nie byli już tacy
    > pewni siebie, nie upominali się o podwyżki, a zamiast tego podlizywali
    > się na wyścigi szefowi. Tak, wysokie bezrobocie jest tak bardzo
    > na rękę wpływowej grupie jaką stanowią pracodawcy,

    Pracodawcy na obecną pracę legislacyjną Parlamentu w zasadzie nie mają wpływu.
    Naprawdę uważasz, że obecny system "wolnorynkowy" jest na rękę jakiemukolwiek
    normalnie myślącemu przedsiębiorcy? Bzdura! Znam takich, którzy nie rozwijają
    działalności, bo wpadną w wyższy próg podatkowy i netto im się to nie opłaci.
    Nieuczciwe postępowanie niektórych pracodawców to jedno, drugą stroną medalu są
    praktyki nieuczciwych pracowników, okradających bez zażenowania swoje firmy.

    > że poważnie się
    > zastanawiam, czy te mnożące się ostatnio jak króliki głosy, zwalające
    > całą winę na bierność i lenistwo bezrobotnych, rodzą się tak zupełnie
    > spontanicznie.

    Nie, to spisek :-(. Niektórzy mają już po prostu dosć wszechobeznego zrzędzenia
    i nadawania na złych "onych" przy jednoczesnym braku jakiejkolwiek aktywności,
    by coś zmienić. Przecież nikt nie musi od razu iść pracować za śmieszne
    pieniądze ale niech przynajmiej, do diaska, odpowie "dzień dobry"!. Śmieszne?
    Wcale nie. To jak się do siebie odnosimy to kolejny powód naszych kłopotów.

    > Do niedawna myślałem, że zlikwidowanie plagi bezrobocia, jak zresztą
    > wszystko w życiu (a zwłaszcza w tym ustroju), musi kosztować
    > - w tym wypadku, że musi to być opłacone zaciśnięciem pasa przez
    > całe społeczeństwo.

    Musi kosztować uzdrowienie gospodarki, a więc chwilowo jeszcze większa zapaść,
    gdy gospodarka oczyszcza się z niewydajnych firm po to, by móc dalej rozwijać
    się jako zdrowy organizm. Liberlane reformy i to, co po nich się dzieje możesz
    porównać do organizmu, który zdołał pozbyć się choroby ale przypłacił to
    gorączką i chwilowym osłabieniem. Wychodzi jednak z kłopotów zdrowy i jeszcze
    silniejszy.

    > I myślałem, że to jest główną przyczyną milczenia
    > polityków, a zwłaszcza rządzących, na ten temat. Że wolą spisać na straty
    > bezrobotnych wyborców, niż narazić się kilkakrotnie liczniejszym
    > wyborcom jeszcze mającym pracę.

    Politycy milczą, bo nie potrafią przyznać się do zaniechań i braku
    jakiejkolwiek koncepcji na przyszłość. Milczą, bo tego oczekują grupy
    społeczne, mające poparcie w związkach zawodowych. Milczą, bo ze strachu przed
    utratą głosów są w stanie tylko pozorować głosy. Nie zdają sobie sprawy, że
    głosy i tak stracą, na rzecz "ludowych trybunów" i najgorszej maści demagogów.

    > Ale znacznie lepiej ode mnie
    > znający się na ekonomii człowiek, mianowicie Paweł Pollak
    > (ten, który rozpoczął wątek "Co to są znajomości") twierdzi,
    > że są łatwe i bezbolesne sposoby osiągnięcia tego celu
    > (podaje np. przykład Hiszpanii).

    One nie są łatwe i bezbolesne, one są proste w swych założeniach. Łatwe i
    bezbolesne mogą być nowe szlagiery Britney Spears.

    > Jeśli to prawda, to na początku
    > wydaje się zupełnie niezrozumiałe dlaczego nie tylko nic się robi,
    > ale nawet prawie nic się nie mówi nt. zastosowania u nas tych
    > sprawdzonych i prostych rozwiązań.

    To jest absolutnie pojęte. Patrz wyżej. Hiszpania, Irlandia, Wielka Brytania, a
    w kwestii rolnictwa Nowa Zelandia i Australia przeprowadziły reformy liberlane.
    W naszym kraju to nie przejdzie, za dużo trzeba byłoby zmienić, zbyt wiele
    układów i interesów zostałoby naruszonych. To, co zrobiły te kraje ze swoimi
    gospodarkami to ostre zmiany w kierunku "krwiożerczego kapitalizmu". To idealne
    przeciwieństwo "New Deal" i innych pomysłów z piekła rodem.

    > Jedynym racjonalnym
    > wytłumaczeniem pozostaje wpływ uwielbiających obecną sytuację
    > na rynku pracy pracodawców, którzy potrafią skutecznie torpedować
    > nawet szerszą dyskusję na ten temat (no bo niby po co podejmować
    > jakiekolwiek działania w skali kraju, jeśli zamiast tego wystarczy,
    > żeby bezrobotni ruszyli się ze swoich kanap).

    ROTFL! Cierpisz na paranoję. Obecny system najbardziej obciąża pracodawców
    właśnie! Oczywiście pracodawców nie cieszących się niezrozumiałymi
    przywilejami, które są udziałem branż pozostajacych w znacznym stopniu pod
    kuratelą państwa. Pochodną tych obciążeń jest sposób, w jaki firmy traktują
    pracowników. Chcesz wiedzieć, co sądzą pracodawcy? Posłuchaj wypowiedzi
    przedstawicieli BCC czy PKPP. Wszyscy w kółko powtarzają to samo, wszyscy
    domagają się od państwa by się od nich odp.......ło i dało gospodarce
    odetchnąć. Recepty, które zalecają, wypisałem wyżej.

    Jak ktoś wogóle może sądzić, że system, w którym podatkowe koszty pracy są
    czasem niemal równe płacy netto, w którym można zostać od tak udupionym przez
    skarbówkę, który jest maksymalnie nieprzyjazny dla przedsiębiorców, w którym
    wogóle nie ma klimatu do podejmowania działalności, jest dobry dla
    przedsiębiorców. Pomyśl logicznie. Gdy idziesz do sklepu, to z dwóch rzeczy o
    takiej samej jakości wybierasz tańszą! I tego chcą pracodawcy. Taniego systemu,
    który nie chamowałby ich rozwoju. Największym wynaturzeniem naszej ekonomii
    jest to, że nikt inny tylko państwo właśnie konkuruje z własnymi firmami! Firmy
    nie dostają kredytów, bo banki wolą inwestować w obligacje, którymi państwo
    spłaca długi zaciągnięte między innymi na utrzymanie przy życiu własnych,
    nierentownych przedsiębiorstw! TO dopiero jest absurd!

    > Nie przyjmują do
    > wiadomości, że nawoływanie setek psów, żeby jeszcze bardziej
    > zażarcie walczyły o jedną kość, nie zmieni prostego faktu, że w końcu
    > i tak ta kość dostanie się tylko jednemu, a reszta będzie mogła
    > tylko się oblizać (przepraszam za to porównanie, ale jak czytam
    > o tym, że na jedno ogłoszenie o pracy rzuca się kilkuset chętnych,

    Na jedne rzuca się kilkaset, na inne nikt nie spojrzy. Naprawdę uważasz, że
    firmy chcą przebierać w tylu ofertach, skoro większość nadaje się do kosza na
    starcie? Zdrowa firma wymaga zdrowego środowiska gospodarczego, nic więcej.
    Środowisko nasze to jedno wielkie wynaturzenie, więc i działania firm są często
    wynaturzone.

    > Ale jeśli konkretne powody do niechęci do walki z bezrobociem
    > mają tylko pracodawcy

    Pracodawcy mają interes w tym, by pracujących było jak najwięcej, bo to
    powiększa rynek. Żadna nadpodaż chętnych do pracy nie zrekompensuje rynku
    rozwijającego się w żółwim tempie pod gigantycznym ciężarem podatkowym. Jeśli
    pracodawca uważa, że bezrobocie jest mu na rękę, to jest krótkowzorocznym
    durniem, którego firma na prawdziwym wolnym rynku zostanie zmieciona przez
    konkurencję. Bezrobocie na rękę jest tylko krzykaczom-demagogom, którzy mogą
    zbić kapitał poltyczny na ludzkiej frustracji.

    > (np. jeśli są one rzeczywiście bezbolesne

    Są bolesne, dlatego nikt nie podejmuje prawdziwej walki z bezrobociem.

    > dla ogółu społeczeństwa, jak twierdzi Paweł Pollak, to związki
    > zawodowe nie powinny mieć takich powodów)

    Związki zawodowe to taki bolący pryszcz na tyłku. Zdrapać go nikt nie chce, bo
    przez chwilę będzie jeszcze bardziej boleć. Te organizacje nie walczą "w
    obronie pracy", w "obronie rynku pracy" czy jak to tam jeszcze bezczelnie sobie
    nazywają. Związki walczą o utrzymanie status quo swoich działaczy, hamując i
    tak nieuniknione procesy rynkowe. Płaci za to pozostała część społeczeństwa.
    Żaden bezrobotny o zdrowych zmysłach nie powinien patrzeć przychylnie na
    związkową działalność, bo to ona również przyczynia się do jego sytuacji.

    > to w demokracji
    > można ich przegłosować.

    OTÓŻ TO!!

    > Nie trzeba tylko dawać wmawiać sobie,
    > że winę za swoją sytuację ponoszą sami bezrobotni - ich bierność,
    > nieróbstwo i nieudacznictwo, i przycisnąć rządzących, żeby wreszcie
    > wzięli się do roboty, a nie wygodnie i beztrosko przejadali nasze
    > podatki (okazuje się, że niektórzy ludzie znają sposoby wyjścia
    > z kryzysu, ale zaczynają o nich mówić dopiero pod naciskiem,
    > np. wspomniany Paweł Pollak opisał swój sposób dopiero
    > "przyciśnięty" polemiką ze mną, a na początku, jak wielu innych,
    > nawoływał tylko i wykpiwał bezrobotnych siedzących biernie
    > na kanapie).

    Sposoby na walkę z bezrobociem ma znać rząd, a nie Paweł Pollak, tym bardziej
    że znane są one od dawna i nie trzeba tworzyć żadnej nowej ekonomii, by je
    znaleźć. Wystarczy zajrzeć do podręcznika ekonomii i poczytać troszkę i
    problemach, jakie niesie ze sobą interwencjonizm. Bezrobocia zlikwidować się
    nie da, a wynika to z tego prostego faktu, iż nie ma gospodarki, w której
    wszyscy dysponują, lub chcą dysponować, umiejętnościami potrzebnymi innym i, co
    ważne, chcą je sprzedać po cenie jaką oferuje za nie rynek. Sam fakt bezrobocia
    to prosty wynik działania mechanizmów ekonomicznych. Tak, jak nie wszystkie
    gruszki muszą zostać sprzedane, tak też nie wszystkie umiejętności muszą zostać
    kupione. Ale to powinien regulować rynek, a nie ekonomiczni analfabeci mieniący
    się przedstawicielami woli narodu i narodowych ineteresów.

    --
    Michał Gancarski

    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1