eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeSkąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
  • Data: 2008-04-21 20:54:58
    Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
    Od: "jaQbek" <j...@s...eu> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    Użytkownik "Marcin" <n...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
    news:fuitl9$rhp$1@news.onet.pl...
    > No coz, z moich obserwacji wynika, ze to sa osobniki ktore w niczym nie sa
    > dobrzy i zachowanie jakie opisujesz to jedyny sposob na zaistnienie a co za
    > tym idzie - wieksze pieniadze.
    > Jak juz sie rozpisales to napisz miasto, pierwsza litere nazwy firmy i
    > inicjaly tego jelopa zeby inni sie nie nacieli.
    Wiesz - obawiam się, że i bez tego ON może skojarzyc, że o nim piszę :)
    Co więcej mogę napisać o NIM i całej sytuacji. Planowałem odejść z firmy już
    jakieś 2 - 3 miesiące temu. Nie odszedłem generalnie z dwóch względów:
    - ilość roboty w pracy, a do tego ilość prywatnych spraw, jaka ostatnio zwaliła
    mi się na głowę nie pozwoliła mi zająć się tematem poszukiwania pracy
    - postanowiłem być fair wobec firmy i dotrwać do końca projektu - bo mimo, ze
    nie byłem główną osoba odpowiedzialną za projekt, to najlepiej się w nim
    orientowałem, a już o niebo lepiej niż kierownik.
    Nade mną byl architekt projektu - ten cichy, spokojny gość, którego pomysły
    ciągle ON przedstawiał jako swoje. Tyle, że ON ciągle biegał po klientach i tak
    naprawdę na zajęcie się projektem czasu nie miał. A ja raz słyszałem, że mam być
    samodzielny, innym razem, że decyzje mam konsultować z architektem. Oczywiście
    próbowałem to wytlumaczyć JEMU, że tak ustawiony projekt daleko nie zajedzie,
    ale nie chciał mnie słuchać wogóle - no bo ON i architekt są przeciez nieomylni.
    W momencie prób podjecia merytorycznej dyskusji słyszałem tylko, że nie
    potrzebnie zamęt sieję.
    Była jeszcze jedna kwestia. W projekcie był pewien programista - junior, któremu
    ON wybaczał wszystko, bo w końcu to dopiero junior i student. Były do zrobienia
    dwa moduły do systemu, ale trzeba je było zrobić tak, by ze soba grały. Ja
    dostałem do zrobienia jeden, junior drugi. Wiedząc, że junior sam nie wymyśli
    swojej działki dobrze, przedstawiłem mu wymagania do niewielkiego kawałka -
    raptem z 5 - 6 klas, i kazałem zaprojektować go. Jakoś sobie z tym poradził,
    wprowadziłem kilka korekt, omówiliśmy go, junior stwierdził, że kuma, o co
    biega. Ja zniknąłem na 5 dni na urlop, junior miał model zaimplementować.
    Przychodzę, biorę to co zrobił, a tu jeden wielki miszmasz, nic nie zgadza się z
    tym , co wymyśliłem. Twierdził, że robił, konsultując się z architektem ... Nie
    dostałem zgody od kierownika, by kazać juniorowi to popawiać, więc temat tak
    rowalony został, poza tym miałem swoje rzeczy do zrobienia, bo oprócz
    nadzorowania juniora, dostawałem jak i on kawałki do wyklepania. Kilka tygodni
    później potrzebowałem ten model rozbudować i oczywiście zacząć musiałem od
    przepisania tego, co zrobił junior, za co dostałem po głowie, czemu tyle czasu
    mi to zajmuje ... Dodatkowo dostałem po głowie za to, że śmiałem wywołać
    konflikt, ochrzaniając gościa za spieprzenie roboty i podejmując dyskusję z NIM
    na temat tego, że muszę poprawiać po juniorze. Dla NIEGO istotne było, ze junior
    powiedział mu, że robotę zrobił i można było odfajkowac ją w harmonogramie. A to
    że zrobił źle? Skąd ON by miał to wiedzieć, jak wykształcenia kierunkowego nie
    miał.

    Przepraszam, jesli kogoś uraziło to, ze się tak rozpisuję. Powiedzcie mi, jak na
    przyszłość unikać takich sytuacji. Jedno wiem - robi się smród, trza spierdalać.
    Sam wchodzić komuś w tyłek nie potrafię.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1