eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeRekrutacja w jezykach obcychRe: Rekrutacja w jezykach obcych
  • Data: 2005-08-20 19:54:04
    Temat: Re: Rekrutacja w jezykach obcych
    Od: Lukasz Sczygiel <s...@p...tw> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Zbyszek Tuźnik napisał(a):
    > W zasadzie właśnie postanowiłem się nie wtrącać, gdy Lukasz Sczygiel
    > napisał(a) coś takiego:
    >
    >> Znam ignorantow ktorzy "tlumaczyli" moj angielski na "ichni" angielski
    >> z wyzszoscia a kiedy zapytalem jaki znaja jezyk obcy to stwierdzali ze
    >> nie znaja zadnego.
    >
    >
    > Sens tego zdania, tzn. części do "a kiedy zapytałem" jest dla mnie
    > niejasny. Mógłbyś jakoś inaczej je napisać? Intryguje mnie zwłaszcza
    > sens w jakim użyłeś słowo "ignorantów".
    >
    W tym fragmencie chcialem wyjasnic jakich ludzi spotykalem. Sens mial
    byc taki ze w np. holandii czy irlandii ludzie pracuja na
    odpowiedzialnych stanowiskach i wcale nie sa inteligentniejsi czy
    zaradniejsi od naszych, polskich kandydatow na etat. Oczywiscie nie
    wszystkich. Dyskusja toczy sie na temat jezykow obcych podczas
    rekrutacji jak i w pracy. I okazuje sie ze jesli ktos jest fachowcem a
    jezyk zna slabo to nie zostanie zatrudniony, a jesli ktos jest za
    przeproszeniem, dupa wolowa a zna jezyk dosyc dobrze zeby przesliznac
    sie przez sito to zostaje zatrudniony. A czesto MSZ to nie jezyk tylko
    umiejetnosci nazywane brzydko soft skills sa bardziej wazne niz sam
    jezyk. W dodatku jezyk mozna podszlifowac relatywnie latwo do poziomu
    akceptowalnego a tych umiejetnosci najczesciej nie tak latwo.
    >
    >> A "ludzie zachodu" (wiem generalizuje) przyjezdzaja tutaj do oddzialow
    >> firm i nie potrafia wydukac kilku grzecznosciowych form,
    >
    >
    > Nawet jeśli na początku nie potrafią, to się szybko uczą - tzn. to tylko
    > na podstawie własnych obserwacji. Mogą być niereprezentatywne.
    >
    Oj z tym to wg. mnie jest gorzej niz lepiej. Znam kilku obcokrajowcow
    przebywajacych w polsce rok, dwa, trzy i znajacych doslownie kilka
    regulek grzecznosciowych.
    U nas takie zachowanie "przechodzi" a np. w anglii czy stanach to jest
    obciach nie znac przynajmniej podstaw jezyka po roku pobytu.
    Ale moze tez mam niereprezentatywne dane.
    Tyle ze w wypadku takim ze oni sie ucza mowic po polsku to chyba raczej
    wybierali by chetniej fachowcow niz lingwistow?
    Chyba ze jest tak jak z pieniadzem, zly wypiera lepszy...
    > a od nas
    >
    >> wymagaja zebysmy mowili tak dobrze w ich jezyku zeby nie musieli sie
    >> wysilac zeby nas zrozumiec. Smutne.
    >
    >
    > Naturalne raczej. Mając wybór (przy innych warunkach takich samych)
    > między krajowcem, z którym będę mógł się dogadać bez problemu, a takim
    > przy którym non-stop będę musiał kombinować co poeta miał na myśli
    > wybieram pierwszego. Co w tym dziwnego.
    >
    Niby racja tyle ze to jest odwrocenie sprawy do gory nogami.
    Jak juz napisalem wczesniej tu nie chodzi o to zeby sie dogadac z
    kimkolwiek tylko aby sie dogadac z ludzmi ktorzy moga byc pozyteczni dla
    prowadzonego w polsce biznesu.
    Czesto (MSZ w wiekszosci wypadkow ) ludzie skuteczni i obrotni w
    sprawach branzowych (w ujeciu ogolnym a nie tylko IT, marketing i takie
    tam z zalozenia anglo-jezyczne branze) nie mowia biegle w jezykach obcych.
    I odwracajac sprawe w ten sposob, tacy obcojezyczni biznesmeni/ki,
    automatycznie sami sobie amputuja kawal fachowej sily roboczej.

    >> ale nie rozumiem tego dazenia do "przeganiania papieza".
    >
    >
    > Teraz to się wyścig szczurów nazywa, albo jakoś inaczej.
    >
    I to jest smutne...

    --
    Lukasz Sczygiel

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1