-
1. Data: 2003-09-23 12:26:19
Temat: Podyplomowe studia dla informatyka - ale po co ?
Od: "Inzynier" <i...@o...pl>
Witam,
Chcialbym poznac opinie osob, ktore maja doswiadczenie w studiach
podyplomowych i w ocenie ich przydatnosci dla osob takich jak ja. Ostrzagam,
bedzie dlugie, ale chce uniknac dopowiedzen z mojej strony. Jesli uwazacie,
ze to za duzo szczescia na grupe, to prosze przynajmniej o odpowiedz, gdzie
i z jakim specjalista moglbym o tym porozmawiac (tylko prosze nie dawac
adresow psychoanalitykow :-)
I od razu uprzedzam, pisze nie z zamiarem poszukiwania w ten sposób pracy.
Mam 35 lat, 15 lat doswiadczen zawodowych (przez 2 lata pol etaty, etaty,
potem 12 lat dzialalnosci gospodarczej). Z wyksztalcenia jestem
elektronikiem (srednie) i informatykiem (wyzsze magisterskie
politechniczne). Mniej wiecej do 1997-8 roku zdobywalem wiedze i
doswiadczenia pracujac dla firm od 5 do 50 osob. Mialem kontakt
(uzytkowanie, administracja, ewaluacja) z dosc zaawansowanymi systemi IT jak
na tamte czasy. Znalem wiekszosc technologii i systemow uzywanych w Polsce
(Microsoft, Mac, Novell ale take administrowalem Unix'a na RISC'u).
Napisalem kilka programow uzytkowych (od sterowania urzadzeniami z DOS po
interfejs Office-Outlook) i dwa systemy (aplikacje bazodanowe z 30-50
tablicami), wdrozylem kilka rozwiazań wymagajacych szczegolnego dostosowania
wykraczajacego poza przewidywane przez producenta zastosowania lub sposoby
uzytkowania. Zajmowalem sie serwisem (naprawa, konfiguracja) urzadzen,
ktorych czesto nie chcialy podjac sie autoryzowane serwisy. Importowalem na
zamowienie specjalistyczny sprzet (m.in. do sieci SNA, jesli to komus cos
mowi). Wdrazalem systemy typu FK, prowadzilem szkolenia (od obslugi PC po
tworzenie zapytan w graficznym interfejsie MS-Access). W urzedzie skarbowym
gdzie probowalem anulowac odsetki uslyszalem kiedys ironiczna, ale
dwuznaczna uwage, ze na prawie podatkowym to ja sie moze i dobrze znam, ale
trzeba jeszcze umiec pilnowac swoich spraw (w domysle-siedziec im na karku i
stale patrzec na rece, bo przedawnienie zwalnia z odpowiedzialnosci takze
urzednikow). Wg opinii moich klientow, z ksiegowymi potrafie rozmawiac jak
ksiegowy. Pare razy podpisalem umowy, przygotowane przeze mnie lub prawnika
klienta, ktore ewidentnie byly dla mnie bardziej korzystne, co zreszta potem
przyznawali mi sami klienci, kiedy przychodzilo do wyjasniania sporow.
Mniej wiecej od 1997 roku coraz wiecej czasu spedzalem na zaopatrzeniu w
sprzet dla klientow, sprawach organizacyjnych (urzedy) i serwisie starych
rozwiazan. Marze handlowe zaczely spadac, ceny jednostowe rowniez.
Probowalem zatrudniac ludzi, ale nie miale czasu aby nadzorowac dostatecznie
ich prace. Postanowilem skoncentrowac sie na kompleksowej obsludze kilku
obiecujacych klientow. W ciagu trzech lat, z roznych przyczyn (czesciowo
wlasnych) zostal mi jeden. Przestalem sie rozwijac zawodowo, stanalem na
pozycjach obrony status quo. Jeszcze raz sprobowalem, kiedy na fali
internetowego boom'u razem z kolegami zalozylismy firme sprzedajaca
amerykanskie oprogramowanie dla WWW. Udalo sie zjesc kapital i zamknac
dzialanosc bez dlugow.
Od 1999 zaczela sie finansowa jazda w dol. Rownoczesnie zapragnalem ulozyc
sobie zycie pozzawodowe, co w praktyce oznaczalo koniec pracy po 10 godzin
dziennie i powolne przelewanie kapitalu obrotowego na potrzeby rodziny i
domu. W koncu stracilem ostatniego stalego klienta, nie chcac zgodzic sie na
zasady wspolpracy na jakie moze zgodzilbym sie dziesiec lat wczesniej, a
zapewne i dzis wielu absolwentow wyzszych uczelni z checia zajeloby moje
miejsce.
Od pol roku szukam pracy. Etat lub kontrakt. Albo cokolwiek. Staram sie
odpowiedziec na kazde ogloszenie odpowiadajace moim kwalifikacjom i
doswiadczeniu. Trzy interwiev i nic. Zrobilem surowy rachunek sumienia,
postawilem sie na pozycji potencjalnego pracodawcy (jakim w koncu pare razy
juz bylem) i wyszlo tak :
- mam szeroki zakres zainteresowan i doswiadczen ale nie poparte formalnym
wyksztalceniem
- w wielu obszarach blizej mojej wiedzy do definicji "nic o wszystkim" niż
"wszystko o niczym"
- praktyczna wiedza i umiejetnosci informatyczne zakonczone w epoce
"przedinternetowej"
- brak wiekszego doswiadczenia w pracy etatowej w duzej organizacji
W tej sytuacji stwierdzilem, ze mam dwa wyjscia : podniesc swoje
kwalifikacje lub zaczac wszytko od poczatku w dowolnej dziedzinie. Jesli
chodzi o pierwszy wariant, w gre wchodzi nauka samodzielna (ksiazki, prasa,
internet, wersje demonstracyjne) w jezykach programowania, architekturach
systemow i narzedziach projektowych. Ale mam swiadomosc, ze nigdy nie bede
tak dobrym programista czy projektantem jak moglem byc dziesiec lat temu. Z
drugiej strony "miekkie" specjalnosci jak analiza czy konsulting maja
zastosowanie w naprawde duzych systemach, tj takich o jakich nie dowiem sie
z gazetki, czy chocby najgrubszej ksiazki. Czyli granica rozwojowa
ewentualnej pozniejszej kariery widoczna jest na bliskim horyzoncie. W tej
sytuacji chcialbym sprobowac studiow podyplomowych.
I tutaj mam do Was moje pytania :
1. Czy podyplomowe studia informatyczne moga dac realna wiedze o jakiej
napisalem wyzej, bardziej efektywnie niz samodoskonalenie ?
2. Czy roczne podyplomowe studia informatyczne podniosa moje kwalifikacje w
oczach potencjalnego pracodawcy ?
3. Czy jakiekolwiek studia podyplomowe moga "nostryfikowac" moja nieformalna
wiedze pozainformatyczna (prawo, rachunkowosc, zarzadzanie) i czy bedzie to
celowe przy pracy w IT ?
4. Pytanie jw. , ale gdybym planowal zmienic zawod ... ?
5. Czy podyplomowe studia informatyczne sa bardziej dla absolwentow innych
kierunkow studiow dziennych niz dla absolwentow informatyki?
Pozdrawiam wszystkich i czekam na odpowiedzi.
-
2. Data: 2003-09-23 13:50:24
Temat: Re: Podyplomowe studia dla informatyka - ale po co ?
Od: Kyniu <kyniu@WYTNIJ_TO.poczta.fm>
On Tue, 23 Sep 2003 14:26:19 +0200, "Inzynier" <i...@o...pl> wrote:
No coz, brak Ci jednego - znajomosci :-(
Poza tym firmy powinny sie bic o twoje uslugi, a ze tak nie jest to kolejny
dowod ze nasz kraj toczy choroba - glownie zwana SLD.
>1. Czy podyplomowe studia informatyczne moga dac realna wiedze o jakiej
>napisalem wyzej, bardziej efektywnie niz samodoskonalenie ?
Nie.
>2. Czy roczne podyplomowe studia informatyczne podniosa moje kwalifikacje w
>oczach potencjalnego pracodawcy ?
Watpliwe.
>3. Czy jakiekolwiek studia podyplomowe moga "nostryfikowac" moja nieformalna
>wiedze pozainformatyczna (prawo, rachunkowosc, zarzadzanie) i czy bedzie to
>celowe przy pracy w IT ?
Nie. Prawo, rachunkowosc - wszedzie czekaja Cie egzaminy - zreszta by startowac
na aplikacje musialbys byc mgr prawa, nie wiem jakie sa wymagania wzgledem
doradcy podatkowego. Co do zarzadzania - najlepszym wyjsciem wydaje mi sie
byloby zrobienie MBA ktore owocuje przede wszystkim kontaktami.
>4. Pytanie jw. , ale gdybym planowal zmienic zawod ... ?
Odpowiedz j/w.
>5. Czy podyplomowe studia informatyczne sa bardziej dla absolwentow innych
>kierunkow studiow dziennych niz dla absolwentow informatyki?
To zalezy jakie. Sa podyplomowe informatyczne dla humanistow (czyli jak z
nieprzydatnej nauczycielki jezyka rosyjskiego zrobic nauczyciela informatyki),
jak i zakladajace minimum znajomosci obslugi koputera (co wcale nie oznacza ze
trzeba byc mgr inz politechnice). Zreszta poziom tych podyplomowych jest tak
zenujaco niski, ze malpa moglaby na nie isc. To tylko kolejny papier do
kolekcji.
Kyniu
--
* _ __ _ *
* | |/ / _ _ _ (_)_ _ *
* | ' < || | ' \| | || | k...@p...fm *
* |_|\_\_, |_||_|_|\_,_| k...@p...com *
* |__/ *
-
3. Data: 2003-09-23 14:02:22
Temat: Re: Podyplomowe studia dla informatyka - ale po co ?
Od: "Konrad Inglot" <k...@N...gazeta.pl>
Kyniu <kyniu@WYTNIJ_TO.poczta.fm> napisał(a):
> Poza tym firmy powinny sie bic o twoje uslugi, a ze tak nie jest to kolejny
> dowod ze nasz kraj toczy choroba - glownie zwana SLD.
To po prostu straszne co piszesz. Mnóstwo ludzi głowi się nad przyczynami
takiego stanu rzeczy a tymczasem odpowiedź jest taka prosta. SLD. Zaiste,
jesteś wielki.
pzdr
konlin
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
4. Data: 2003-09-23 15:02:55
Temat: Re: Podyplomowe studia dla informatyka - ale po co ?
Od: Marcin Strzyzewski <m...@t...pw.edu.pl>
Inzynier wrote:
> Witam,
> W tej sytuacji stwierdzilem, ze mam dwa wyjscia : podniesc swoje
> kwalifikacje lub zaczac wszytko od poczatku w dowolnej dziedzinie.
a bedzie ci sie chcialo zaczynac w innej ?
jesli juz poszedlbym na jakies zarzadzanie projektami informatycznymi
w sumie imho najlepsze dla ciebie. i szukal roboty
--
Marcin Tadeusz Strzyzewski
CCNP/CCSP/SCSA
-
5. Data: 2003-09-23 23:51:44
Temat: Re: Podyplomowe studia dla informatyka - ale po co ?
Od: Kyniu <kyniu@WYTNIJ_TO.poczta.fm>
On Tue, 23 Sep 2003 14:02:22 +0000 (UTC), "Konrad Inglot"
<k...@N...gazeta.pl> wrote:
>To po prostu straszne co piszesz. Mnóstwo ludzi głowi się nad przyczynami
>takiego stanu rzeczy a tymczasem odpowiedź jest taka prosta.
Bo jest. Nad czym tu myslec.
>Zaiste, jesteś wielki.
Wiem, ale skromnosc nie pozwala mi tego glosic wszem.
Kyniu
--
* _ __ _ *
* | |/ / _ _ _ (_)_ _ *
* | ' < || | ' \| | || | k...@p...fm *
* |_|\_\_, |_||_|_|\_,_| k...@p...com *
* |__/ *
-
6. Data: 2003-09-24 18:08:03
Temat: Re: Podyplomowe studia dla informatyka - ale po co ?
Od: "Zulik2k" <z...@y...com>
"Inzynier" <i...@o...pl> wrote in message
news:bkpe61$75r$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Witam,
> Chcialbym poznac opinie osob, ktore maja doswiadczenie w studiach
> podyplomowych i w ocenie ich przydatnosci dla osob takich jak ja.
Ostrzagam,
> bedzie dlugie, ale chce uniknac dopowiedzen z mojej strony. Jesli
uwazacie,
> ze to za duzo szczescia na grupe, to prosze przynajmniej o odpowiedz,
gdzie
> i z jakim specjalista moglbym o tym porozmawiac (tylko prosze nie dawac
> adresow psychoanalitykow :-)
>
> I od razu uprzedzam, pisze nie z zamiarem poszukiwania w ten sposób pracy.
>
> Mam 35 lat, 15 lat doswiadczen zawodowych (przez 2 lata pol etaty, etaty,
> potem 12 lat dzialalnosci gospodarczej). Z wyksztalcenia jestem
> elektronikiem (srednie) i informatykiem (wyzsze magisterskie
> politechniczne). Mniej wiecej do 1997-8 roku zdobywalem wiedze i
> doswiadczenia pracujac dla firm od 5 do 50 osob. Mialem kontakt
> (uzytkowanie, administracja, ewaluacja) z dosc zaawansowanymi systemi IT
jak
> na tamte czasy. Znalem wiekszosc technologii i systemow uzywanych w Polsce
> (Microsoft, Mac, Novell ale take administrowalem Unix'a na RISC'u).
> Napisalem kilka programow uzytkowych (od sterowania urzadzeniami z DOS po
> interfejs Office-Outlook) i dwa systemy (aplikacje bazodanowe z 30-50
> tablicami), wdrozylem kilka rozwiazań wymagajacych szczegolnego
dostosowania
> wykraczajacego poza przewidywane przez producenta zastosowania lub sposoby
> uzytkowania. Zajmowalem sie serwisem (naprawa, konfiguracja) urzadzen,
> ktorych czesto nie chcialy podjac sie autoryzowane serwisy. Importowalem
na
> zamowienie specjalistyczny sprzet (m.in. do sieci SNA, jesli to komus cos
> mowi). Wdrazalem systemy typu FK, prowadzilem szkolenia (od obslugi PC po
> tworzenie zapytan w graficznym interfejsie MS-Access). W urzedzie
skarbowym
> gdzie probowalem anulowac odsetki uslyszalem kiedys ironiczna, ale
> dwuznaczna uwage, ze na prawie podatkowym to ja sie moze i dobrze znam,
ale
> trzeba jeszcze umiec pilnowac swoich spraw (w domysle-siedziec im na karku
i
> stale patrzec na rece, bo przedawnienie zwalnia z odpowiedzialnosci takze
> urzednikow). Wg opinii moich klientow, z ksiegowymi potrafie rozmawiac jak
> ksiegowy. Pare razy podpisalem umowy, przygotowane przeze mnie lub
prawnika
> klienta, ktore ewidentnie byly dla mnie bardziej korzystne, co zreszta
potem
> przyznawali mi sami klienci, kiedy przychodzilo do wyjasniania sporow.
>
> Mniej wiecej od 1997 roku coraz wiecej czasu spedzalem na zaopatrzeniu w
> sprzet dla klientow, sprawach organizacyjnych (urzedy) i serwisie starych
> rozwiazan. Marze handlowe zaczely spadac, ceny jednostowe rowniez.
> Probowalem zatrudniac ludzi, ale nie miale czasu aby nadzorowac
dostatecznie
> ich prace. Postanowilem skoncentrowac sie na kompleksowej obsludze kilku
> obiecujacych klientow. W ciagu trzech lat, z roznych przyczyn (czesciowo
> wlasnych) zostal mi jeden. Przestalem sie rozwijac zawodowo, stanalem na
> pozycjach obrony status quo. Jeszcze raz sprobowalem, kiedy na fali
> internetowego boom'u razem z kolegami zalozylismy firme sprzedajaca
> amerykanskie oprogramowanie dla WWW. Udalo sie zjesc kapital i zamknac
> dzialanosc bez dlugow.
>
> Od 1999 zaczela sie finansowa jazda w dol. Rownoczesnie zapragnalem ulozyc
> sobie zycie pozzawodowe, co w praktyce oznaczalo koniec pracy po 10 godzin
> dziennie i powolne przelewanie kapitalu obrotowego na potrzeby rodziny i
> domu. W koncu stracilem ostatniego stalego klienta, nie chcac zgodzic sie
na
> zasady wspolpracy na jakie moze zgodzilbym sie dziesiec lat wczesniej, a
> zapewne i dzis wielu absolwentow wyzszych uczelni z checia zajeloby moje
> miejsce.
> Od pol roku szukam pracy. Etat lub kontrakt. Albo cokolwiek. Staram sie
> odpowiedziec na kazde ogloszenie odpowiadajace moim kwalifikacjom i
> doswiadczeniu. Trzy interwiev i nic. Zrobilem surowy rachunek sumienia,
> postawilem sie na pozycji potencjalnego pracodawcy (jakim w koncu pare
razy
> juz bylem) i wyszlo tak :
> - mam szeroki zakres zainteresowan i doswiadczen ale nie poparte formalnym
> wyksztalceniem
> - w wielu obszarach blizej mojej wiedzy do definicji "nic o wszystkim" niż
> "wszystko o niczym"
> - praktyczna wiedza i umiejetnosci informatyczne zakonczone w epoce
> "przedinternetowej"
> - brak wiekszego doswiadczenia w pracy etatowej w duzej organizacji
>
> W tej sytuacji stwierdzilem, ze mam dwa wyjscia : podniesc swoje
> kwalifikacje lub zaczac wszytko od poczatku w dowolnej dziedzinie. Jesli
> chodzi o pierwszy wariant, w gre wchodzi nauka samodzielna (ksiazki,
prasa,
> internet, wersje demonstracyjne) w jezykach programowania, architekturach
> systemow i narzedziach projektowych. Ale mam swiadomosc, ze nigdy nie bede
> tak dobrym programista czy projektantem jak moglem byc dziesiec lat temu.
Z
> drugiej strony "miekkie" specjalnosci jak analiza czy konsulting maja
> zastosowanie w naprawde duzych systemach, tj takich o jakich nie dowiem
sie
> z gazetki, czy chocby najgrubszej ksiazki. Czyli granica rozwojowa
> ewentualnej pozniejszej kariery widoczna jest na bliskim horyzoncie. W tej
> sytuacji chcialbym sprobowac studiow podyplomowych.
>
> I tutaj mam do Was moje pytania :
>
> 1. Czy podyplomowe studia informatyczne moga dac realna wiedze o jakiej
> napisalem wyzej, bardziej efektywnie niz samodoskonalenie ?
>
> 2. Czy roczne podyplomowe studia informatyczne podniosa moje kwalifikacje
w
> oczach potencjalnego pracodawcy ?
>
> 3. Czy jakiekolwiek studia podyplomowe moga "nostryfikowac" moja
nieformalna
> wiedze pozainformatyczna (prawo, rachunkowosc, zarzadzanie) i czy bedzie
to
> celowe przy pracy w IT ?
>
> 4. Pytanie jw. , ale gdybym planowal zmienic zawod ... ?
>
> 5. Czy podyplomowe studia informatyczne sa bardziej dla absolwentow innych
> kierunkow studiow dziennych niz dla absolwentow informatyki?
>
>
> Pozdrawiam wszystkich i czekam na odpowiedzi.
>
>
Z Twoim doswiadczenien polecilbym (e)MBA - ale nie w Polsce tylko za
granica - np. Erasmus University w Rotterdamie. Okolo 40k Euro za 2 letnie
studia. Jak Ci sie uda skonczyc to w wieku 37 lat bedziesz dobrze
wyksztalconym menadzerem z udokumentowanym doswiadczeniem zawodowym i swiat
stanie otworem :)
Ba - mozna probowac do Londynu lub USA ale to juz sa ogromne koszty...
Pozdr.,
Olo