eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeCo zrobić by pracowali i nie chcieli pieniędzy?Co zrobić by pracowali i nie chcieli pieniędzy?
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!newsfeed.pionier.net
    .pl!newsfeed.gazeta.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
    From: "Zirhan" <z...@g...pl>
    Newsgroups: pl.praca.dyskusje
    Subject: Co zrobić by pracowali i nie chcieli pieniędzy?
    Date: Tue, 9 Jan 2007 08:42:22 +0100
    Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
    Lines: 153
    Message-ID: <envh0s$5t0$1@inews.gazeta.pl>
    NNTP-Posting-Host: 81.210.87.3
    X-Trace: inews.gazeta.pl 1168328541 6048 81.210.87.3 (9 Jan 2007 07:42:21 GMT)
    X-Complaints-To: u...@a...pl
    NNTP-Posting-Date: Tue, 9 Jan 2007 07:42:21 +0000 (UTC)
    X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2900.3028
    X-Priority: 3
    X-RFC2646: Format=Flowed; Original
    X-User: Zirhan
    X-Antivirus: avast! (VPS 0701-6, 2007-01-08), Outbound message
    X-MSMail-Priority: Normal
    X-Antivirus-Status: Clean
    X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2900.3028
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.praca.dyskusje:199697
    [ ukryj nagłówki ]

    Ścieżki awansu
    Co zrobić, żeby pracownicy wypruwali z siebie żyły i nie chcieli za to
    pieniędzy? Recepta jest prosta. Wystarczy wprowadzić hierarchię i umożliwić
    awans. Ludzie zatroszczą się o karierę, będą się starać, a jak da się im
    odrobinę władzy, to zmuszą do wysiłku innych.

    Starszy sprzedawca

    Awans i kariera zawodowa to nie tyle przywilej najwyższej rangi menedżerów,
    ile codzienność każdego pracownika większej firmy, którego w ten sposób
    zmusza się chytrze do cięższej pracy. Dobry menedżer otworzy "ścieżki
    awansu" przed sprzątaczką i najzwyklejszym referentem w biurze. Cel będzie
    zawsze ten sam - podzielić personel, uniemożliwić komunikację i wmanewrować
    wytworzone w ten sposób ambicje w mechanizm zarządzania ludźmi.

    Wyobraźmy sobie, że w jakimś sklepie pracuje trzech sprzedawców. Każdy robi
    mniej więcej to samo. Podlegają temu samemu szefowi i podobnej presji, więc
    nie wchodząc sobie na odciski starają się spokojnie przeżyć osiem godzin
    pracy bez większego stresu i nadmiernego wysiłku. Wystarczy jednak
    wprowadzić zawodową hierarchię i jednego z tej trójki uczynić "starszym
    sprzedawcą", żeby sytuacja radykalnie się zmieniła.

    "Starszy sprzedawca" nie dostanie wyższej pensji albo da mu się po prostu
    to, co można zabrać pozostałym dwóm - od tej chwili jego podwładnym. To
    dobry manewr, bo przecież nie ma lepszego sposobu na podzielenie ludzi, jak
    dać coś jednemu, kosztem drugiego. "Starszy sprzedawca" będzie miał
    oczywiście więcej obowiązków. Oprócz tego, co robił wcześniej, będzie
    odpowiadał za wyniki "zespołu". Nie trudno zgadnąć, że będzie mu zależało na
    wynikach, bo a nuż znowu awansuje, a zresztą sama sytuacja osobistej
    odpowiedzialności wobec wyższej instancji robi swoje. Żeby się wszystko
    dobrze udało, nie tylko sam przyłoży się do pracy, ale i przypilnuje
    podwładnych, a jeśli będzie trzeba, popędzi ich do roboty.

    Chociaż w gruncie rzeczy wszyscy trzej jadą na tym samym wózku i w razie
    likwidacji sklepu zupełnie tak samo wylecą na bruk, każdy będzie widział
    swój interes inaczej. Podwładni - jak to zwykle bywa - uznają bezpośredniego
    szefa za wroga numer jeden. "Starszy sprzedawca" będzie się zmagał z cichym
    oporem "zwykłych" sprzedawców i przede wszystkim ich obwiniał za ewentualne
    niepowodzenia. Każdy będzie po cichu liczył na to, że uda mu się wybić w
    hierarchii kosztem innych. Bo przecież w przypadku zwolnień zasługi muszą
    się liczyć.
    Nasi trzej sprzedawcy już się nie dogadają, stracili poczucie, że ich los
    jest podobny, odtąd spoglądają na siebie wrogo i nieufnie. Być może w
    idealnej firmie powinno powstać także stanowisko "młodszego sprzedawcy",
    żeby każdy miał własne miejsce w hierarchii, a przed sobą realne możliwości
    awansu. Wielu zrobi niejedno, żeby wspiąć się chociaż o szczebelek na
    drabinie prestiżu i władzy. Nawet jeśli jest to władza "starszego
    sprzedawcy" nad "sprzedawcą".

    Awans poziomy

    Tam, gdzie trudno wprowadzić hierarchię - albo niezależnie od niej -
    pracownikom nieformalnie udziela się autorytetu i władzy w zamian za
    dodatkową pracę bez dodatkowej płacy.

    Ktoś, kto długo wykonuje swoje obowiązki, ma doświadczenie, które można
    przecież docenić i wykorzystać. Szef zaprasza wtedy delikwenta na miłą
    rozmowę, w czasie której prawi mu komplementy w rodzaju: "Długo pracujesz na
    swoim stanowisku. Sprawdziłeś się! Chcemy w Chcemy w związku z tym dać ci
    więcej samodzielności. Ufamy ci, dlatego powierzamy ci bardziej
    odpowiedzialne zadania. Stać cię na więcej!". Konsekwencje tej miłej rozmowy
    są bardzo wymierne. Samodzielność na stanowisku pracy oznacza większe
    obowiązki i większą odpowiedzialność. Za pomocą serdecznego uścisku dłoni
    szef może wydobyć z podwładnego siódme poty.

    Poszerzanie zakresu obowiązków, które ma być wyrazem uznania ze strony
    szefostwa, przybiera różne formy. Często doświadczeni pracownicy
    nieformalnie przejmują część czynności związanych z nadzorem personelu,
    wyręczając w ten sposób kadrę kierowniczą i wzmacniając czy nawet
    zwielokrotniając kontrolę pracowników. Innym razem zajmują się nie tylko
    wykonywaniem, ale także organizowaniem sobie pracy, za co opłaca się
    przecież osobno ich szefów. Bywa też tak, że pracowników z większym
    doświadczeniem obciąża się nieformalnie obowiązkiem szkolenia młodszego
    personelu. Proceder taki nosi wdzięczną nazwę "dzielenia się
    doświadczeniami". Dwie pieczenie przy jednym ogniu - szkolący pracownik ma
    wrażenie, że go cenią i mu ufają, a firma oszczędza niemałe pieniądze na
    szkoleniach.

    Osobną metodą zbliżoną do "awansu poziomego" jest "inwestowanie w rozwój
    zawodowy" pracownika. Sprawę przedstawia się zwykle tak, żeby każdy
    uczestnik szkolenia był głęboko wdzięczny przedsiębiorstwu, które
    wspaniałomyślnie i nieodpłatnie zwiększa jego kwalifikacje zawodowe. Dodajmy
    nawiasem, że szkolenia, za które pracownicy powinni być tak bardzo
    wdzięczni, z reguły odbywają się w soboty i niedziele, a więc w dni ustawowo
    wolne od pracy. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę, że szkolenia leżą przede
    wszystkim w interesie firmy, a nie jej pracowników. Po pierwsze, są - firma
    musi przyuczyć personel do wykonywania specyficznych procedur, którymi się
    posługuje. Po drugie, zwykle okazują się niezbyt przydatne poza firmą
    procedury, których musi nauczyć się pracownik, rzadko wykorzystywane są
    gdzie indziej, bo szczegółowe procedury znacznie się od siebie różnią nawet
    w przedsiębiorstwach z tej samej branży. Po trzecie, prowadzą do zwiększenia
    zakresu obowiązków, co najczęściej nie wiąże się z dodatkowym
    wynagrodzeniem. Pracownik otrzymuje więc wiedzę, która poza firmą do niczego
    się mu nie przyda, ale powinien czuć się osobiście obdarowany i odwdzięczyć
    się wydajniejszą pracą. Skierowanie na szkolenie trzeba przecież traktować
    jak wyróżnienie. Kto wie, być może kiedyś, gdy nazbiera się już nieco więcej
    szkoleń, pójdzie za nimi także awans...

    Wykorzystać i wypluć

    Istnieją firmy, gdzie możliwości awansu są rzeczywiście duże, gdzie każdy
    żołnierz nosi w plecaku marszałkowską buławę. Sprzedawca frytek może w
    krótkim czasie wyrosnąć na menedżera restauracji albo nawet całej sieci.
    Żeby tego dokonać, trzeba się naturalnie starać. I starają się wszyscy.

    Na tysiąc pracowników wymarzoną karierę zrobi najwyżej jeden. Póki co, każdy
    godzi się na niską płacę i żyje nadzieją prawdziwych pieniędzy później.
    Szeregowi pracownicy widzą, że kolega, który zaczynał nie więcej niż rok
    temu, jest już "starszym sprzedawcą", a inny, który zaczął trochę wcześniej,
    wybił się na kierownika zmiany. Możliwości rzeczywiście stoją otworem przed
    każdym.

    Po drodze wielu musi odpaść, bo starania kosztują. Odpoczynku nie da się
    odwlekać w nieskończoność, stres oraz ciągłe napięcie kumulują się i
    podkopują zdrowie, a ostatecznie, kto wytrzyma długo, jeśli nie ma czasu,
    żeby żyć poza pracą. Ale na miejsca tych, którzy odpadli, ciągle przychodzą
    nowi. I starają się tak, jak tamci.

    Tych, którym się powiodło, czeka jednak rozczarowanie. Nie będą mogli
    spokojnie korzystać z owoców swoich poświęceń. Ścieżka kariery musi się
    bowiem skończyć. Każdy, kto przeszedł cały szlak, jest wypalony, a więc i
    mało wydajny. Nie ma sensu dalej go trzymać. Hierarchia nie przewiduje dla
    niego następnego szczebla, po którym mógłby wspinać się w górę, a
    hierarchiczny system nie toleruje przecież stania w miejscu. Ktoś taki
    wylatuje na bruk. Lepiej dopingować młodszych, którzy jeszcze mają siły i
    zapał.

    Takie jest założenie, które leży u podstaw metody zarządzania nazywanej
    "ścieżką kariery". W hierarchii przedsiębiorstwa są granice, których nie
    można przekroczyć. Ktoś, kto przeszedł całą "ścieżkę kariery" i został
    wypluty przez swoją firmę, ma dobre CV i sporo doświadczenia, ale nie zawsze
    znajdzie się na nie popyt. Gorzej, że oddał firmie lata, o które jest
    starszy, a wiemy, że rynek pracy źle reaguje na tych, którzy szukają pracy
    około czterdziestki. Nawet jeżeli ktoś taki znajdzie sobie nową firmę, znów
    będzie nowicjuszem, który musi się starać, żeby zdobyć sobie pozycję.



    Katarzyna Chmielewska

    Tomasz Żukowski



    http://lewica.pl/?id=12606





    Tekst wcześniej ukazał się w kwartalniku "Bez Dogmatu".


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1