-
51. Data: 2005-05-16 19:56:45
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: krzysztofsf <k...@p...gazeta.pl>
Dnia Mon, 16 May 2005 16:06:43 +0200, Immona
<c...@W...zpds.com.pl> napisał:
> Ale co, jak towar, np. usluga naprawcza, jest potrzebna na juz?
> Da sie, wierz mi. Uswiadamia sie rozpaczliwosc sytuacji i podaje sie
> namiary
> na klientow z okolicy/panstwa, ktorzy moga potwierdzic, ze firma jest
> solidna, wspolpracuja itd. Ewentualnie zaplate bierze na siebie ten, do
> kogo
> czlowiek jedzie i jest on jako miejscowy bardziej wiarygodny.
Mowisz o uslugach. To juz troszke inna sytuacja. Faktycznie na rynku uslug
bardzo czesto wykonawca kredytuje klienta, biorac na siebie ryzyko i
pobierajac pieniadze dopiero po zainstalowaniu i odbiorze zakupionego wraz
z montazem towaru. Przewaznie moze sobie na to pozwolic dlatego (przy
drozszych rzeczach - np tak instalowano w mojej ostatniej firmie centrale
telefoniczna), ze ma u swojego dostawcy platnosc z dlugim terminem. przy
transakcjach czysto towarowych nie ma tak lekko.
--
pzdr. Krzysztof
## Szczecin - szukam pracy:##
##CV## http://kch.spec.pl ##
ogloszenia o pracy grupa news alt.pl.praca.oferowana
-
52. Data: 2005-05-16 21:42:42
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: lukasz sczygiel <g...@n...tw>
Immona napisał(a):
> Użytkownik "lukasz sczygiel" <g...@n...tw> napisał w wiadomości
> news:d68khn$s6r$1@news.onet.pl...
>
>>Immona napisał(a):
>>
>>Tyle ze dalej jakos nie moge sobie wyobrazic ze nie mozna znalezc
>>kompetentnej osoby/absolwenta ktora sobie dala by z tym rade.
>>Na czym opieram taki osad? Mysle ze kilku znajomych dalo by sobie z tym
>>rade (sa bezrobotni albo "malo robotni"), dlatego jakos nie wierze ze
>>takich dusz brak. No ale jednak wszystko mozliwe i klocic sie z tym nie
>>bede. Sugeruje zmienic metode szukania takowego pomocnika.
>
>
> Chodzilo glownie o niesmialosc. Dzwoni taki, mowia mu ze nie i on/a dzwoni
> do szefowej z bezradnoscia "powiedzieli, ze tak sie nie da zrobic.". Jak to
> sie nie da? zawsze sie da :) i trzeba nakrzyczec lub uprosic. W momencie,
> jak trzeba bylo kogos oczarowac czy op...ic, to wszyscy wysiadali. Wiekszosc
> ludzi sie poddawala po pierwszej odmowie, zamiast byc odpowiednio namolnym.
>
A widzisz wczoraj chcialem napisac jak bym widzial trening takiej osoby
ale doszedlem do wniosku ze tyle to chyba ta szefowa wie i nie
napisalem. Ale teraz juz nie jestem tego pewien. W kazdej firmie gdzie
pracowalem to nawet na stanowisku z naprawde prosta robota bylo 2-5 dni
treningu. A tu masz calkiem ciekawa sprawe i nie ma treningu. No bardzo
mi przykro ale tak sie nie da. Moze jakby wziasc kogos z doswiadczeniem
to by sobie dal rade od razu, ale absolwent to na pewno nie. I nawet
jelsli bylby bardzo kumaty to nie wierze ze tak od razu bylby tak dobry
jak np. ty (domyslam sie ze jestes "oblatana" czyli masz jakies 2-5 lat
doswiadczenia z praca z ludzmi).
A jeszcze moze powiedz czym sie ta firma zajmuje. Awarie, mandaty, "ktos
w ostatniej chwili rezygnuje" to jakos nie wyglada na jakas normalna firme.
>
>>Daj drugi przypadek.
>>
>
> Mniej zlozony. Sekretarka do biura handlowego prowadzonego przez malzenstwo.
> Korespondencja, zamowienia, udzielanie informacji telefonicznej, znajomosc
> jednego jezyka obcego (druga klasa popularnosci, czyli nie ang/niem, ale
> jezyk duzego kraju europejskiego) itd. Tu przyznam, ze problem byl bardziej
No to juz gorzej bo znalezc kogos potrafiacego sprawnie poslugiwac sie
np. francuskim czy hiszpanskim nie jest latwo a jesli ma to byc jeszcze
ktos zaradny to tym trudniej.
> oczywisty - w biurze byl balagan, bo prowadzacy je, ktorzy tym zyli
> kilkanascie godzin na dobe, doskonale sie orientowali, co gdzie jest, co
> kiedy jest itd.. Osoba przychodzaca musiala sobie zorganizowac
No to standard. I potem ktos sie dziwi ze w takim miejscu zle sie
pracuje. Zaprowadzenie porzadku w biurze i organizacja pracy to nie
kwestia 2-5 dni. Ale chyba o tym wiesz. Ktos obcy przychodzac do takiego
miejsca po prostu sie zgubi i nie istotne bedzie ze jest dobry w tej pracy.
> uporzadkowanie dokumentow, procedury itd. samodzielnie. Nikt na to nie wpadl
> ani nie dal rady, zapomniane terminy itd.
>Problem podobny - nieumiejetnosc
> samodzielnego "wziecia za morde" problemu,
> bierne oczekiwanie zalatwienia
> wszystkiego przez zwierzchnikow.
>
Czyli wybrano zla osobe. Trudno. Wymienic na inna. Ewentualnie zatrudnic
pare. Jeden gada po obcemu a drugi mu dyktuje. Wiem ze drogie ale czasem
jednak bardziej oplacalne na dluzszy dystans.
> Teraz o tych znajomych, ktorzy by dali rade. Nie znam ich i nie zaryzykuje
> stwierdzenia, ze by sobie nie dali rady. Problem w tym, ze wszystkie osoby
> starajace sie o te prace czy przyjmowane na okres probny rowniez byly o tym
> przekonane - nie majac doswiadczenia i nie wiedzac, jak to w praktyce
> wyglada. Potem nie byly w stanie zapanowac nad naplywem informacji albo
> asertywnie zadzialac w kontakcie z obca osoba, od ktorej sie czegos chce.
No ja bym stawial na to ze zatrudniono absolwentow bez doswiadczenia. I
nie ma sie czemu dziwic bo i oni maja sie gdzies tego wszystkiego
nauczyc. A tak sytuacja jest debilna. Nie zatrudnia sie takich ludzi bo
nie maja doswiadczenia a nie maja doswiadczenia bo sie ich nie
zatrudnia. Pa-ra-no-ja.
Sam widzialem dzieci w wieku 8-15 lat pracujace na farmie w holandii.
Tam to jest normalne ze dzieci pracuja. placi sie im niewiele bo jakies
20-70% tego co doroslemu ale pracuja calkiem dobrze. Oczywiscie nikt nie
narzeka ze trzeba na nie uwazac i uczyc wszystkiego od podstaw. A same
dzieci tez czasem sie zapominaja i zamiast pracowac zaczynaja sobie
rozmawiac albo sie bawic. Ale wtedy ktos je grzecznie przywoluje do
porzadku i jest git.
A u nas co? Na wsi dzieci pomagaja rodzicom w pracy w polu a w miescie
co? Wynies smieci to jest osiagniecie.
> Aha, znajomosc jezyka obcego tez w wiekszosci przypadkow byla faktycznie
> gorsza niz deklarowana.
>
No tu tez sie nie dziwie.
Jak ktos szuka pracy i jej nie znajduje, to zawyza umiejetnosci zeby
jednak prace dostac. Ludzie maja sluszne podstawy by zakladac ze jak
beda uzywac jezyka to im sie poprawi. Tyle ze czasem nie wychodzi.
Podsumowujac:
przypadek 1 - to IMO przyklad zlego przeprowadzenia treningu.
Przypadek 2 - tu bym sie zgodzil ze trudno znalezc odpowiednia osobe ale
mysle ze dobry trening/wprowadzenie do pracy, sprawil by cuda.
Pracowalem w roznych miejscach i kilku krajach. Tylko w polsce byly
problemy z moja akomodacja w pracy. W holandii i irlandii bez problemu
robi sie trening i szefostwo stara sie aby pracownik a wychowac.
Pierwsze 2-3 tygodnie zazwyczaj ida w bloto poniewaz trzeba poznac
pracownika i ocenic jego prawdziwe cechy osobowosci. W polsce HR-owcy
staraja sie to zrobic na rozmowie kwalif. ale to nie zawsze sie uda.
W mojej pracy w irlandii na 4 osoby przyjete na okres probny tylko 2
zaczely pracowac tak naprawde, a dluzej niz 6 miesiecy pracuje juz tylko
jedna.
Niestety nie przekonalas mnie o tym ze nie mozna znalezc odpowiedniej
osoby na te stanowiska. Mozliwe ze jest to trudne ale sadze ze w tym
bezrobociu ktore jest w polsce mozna znalezc odpowiednie charaktery.
Tyle ze to dopiero polowa drogi, bo kazdej przyjetej do pracy nalezy sie
dobry trening. A potem pomoc w nabyciu doswiadczenia.
-
53. Data: 2005-05-17 10:26:16
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>
Użytkownik "lukasz sczygiel" <g...@n...tw> napisał w wiadomości
news:d6b44k$n3l$1@news.onet.pl...
> Immona napisał(a):
> >
> A widzisz wczoraj chcialem napisac jak bym widzial trening takiej osoby
> ale doszedlem do wniosku ze tyle to chyba ta szefowa wie i nie
> napisalem. Ale teraz juz nie jestem tego pewien. W kazdej firmie gdzie
> pracowalem to nawet na stanowisku z naprawde prosta robota bylo 2-5 dni
> treningu. A tu masz calkiem ciekawa sprawe i nie ma treningu. No bardzo
> mi przykro ale tak sie nie da. Moze jakby wziasc kogos z doswiadczeniem
> to by sobie dal rade od razu, ale absolwent to na pewno nie. I nawet
> jelsli bylby bardzo kumaty to nie wierze ze tak od razu bylby tak dobry
> jak np. ty (domyslam sie ze jestes "oblatana" czyli masz jakies 2-5 lat
> doswiadczenia z praca z ludzmi).
Jestem rok po studiach (wlasciwie 2 lata, ale rok po mgr zamiast isc do
"regularnej" pracy ciagnelam jeszcze studiowanie hobbistyczne na innym
kierunku, bo i tak nauke zaczelam rok wczesniej) i wskutek intensywnego
angazowania sie w roznoraka dzialalnosc od liceum dalabym sobie 8 lat
"doswiadczenia z praca z ludzmi". :)
> A jeszcze moze powiedz czym sie ta firma zajmuje. Awarie, mandaty, "ktos
> w ostatniej chwili rezygnuje" to jakos nie wyglada na jakas normalna
firme.
Nie jest to stado pechowcow i idiotow, tylko ze jak jest 300 osob w podrozy
w jeden dzien, to cos bardziej czy mniej wymagajacego interwencji czy
zdalnej pomocy z duzym prawdopodobienstwem sie zdarzy. Ot, prawo wielkich
liczb. Czym sie zajmuje dokladnie to nie powiem, zeby uwagi konkurencji nie
przyciagac, bo to niszowa i bardzo dobra dzialka.
> No ja bym stawial na to ze zatrudniono absolwentow bez doswiadczenia. I
> nie ma sie czemu dziwic bo i oni maja sie gdzies tego wszystkiego
> nauczyc. A tak sytuacja jest debilna. Nie zatrudnia sie takich ludzi bo
> nie maja doswiadczenia a nie maja doswiadczenia bo sie ich nie
> zatrudnia. Pa-ra-no-ja.
Nie maja doswiadczenia, bo nie poszli na studiach na jakis wolontariat czy
praktyki albo prace wakacyjne. Ci, ktorzy poszli i jednoczesnie sa zaradni,
sa juz dawno wyssani z rynku przez lepiej placace firmy. I to jest ten bol
niemoznosci znalezienia odpowiedniego pracownika przy 20% bezrobociu. Na
niemoznosc znalezienia pracownika naprawde mnostwo osob sie skarzy i sa
szczerze sfrustrowani.
> Sam widzialem dzieci w wieku 8-15 lat pracujace na farmie w holandii.
> Tam to jest normalne ze dzieci pracuja. placi sie im niewiele bo jakies
> 20-70% tego co doroslemu ale pracuja calkiem dobrze. Oczywiscie nikt nie
> narzeka ze trzeba na nie uwazac i uczyc wszystkiego od podstaw. A same
> dzieci tez czasem sie zapominaja i zamiast pracowac zaczynaja sobie
> rozmawiac albo sie bawic. Ale wtedy ktos je grzecznie przywoluje do
> porzadku i jest git.
> A u nas co? Na wsi dzieci pomagaja rodzicom w pracy w polu a w miescie
> co? Wynies smieci to jest osiagniecie.
Wiem. Jak bylam w podstawowce, to zastrajkowali nauczyciele. Poszlam do
zajezdni autobusow z propozycja, ze bede myc szyby w autobusach, bo brudne,
a nauczyciele strajkuja i mam czas. Splawiali mnie codziennie przez kilka
dni tekstem, ze strajk nie potrwa dlugo i na pewno juz jutro sie skonczy.
Trwal w koncu trzy tygodnie :). To byl moj pierwszy raz, jak mnie nie
przyjeli do pracy i bylam na nich bardzo zdenerwowana, bo te szyby byly
brudne i potrzebowali kogos, kto by je umyl, a tyle kasy ile chcialam na
pewno mieli :)
Ale pierwszy raz przyjeli mnie do pracy tez w podstawowce. Czasy
nieuregulowanego kapitalizmu, domokrazna sprzedaz ksiazek, do dzis jestem
wdzieczna niebiosom, ze wyszlam z tego calo, bo dla 13-letniej dziewczynki
chodzenie samotnie po mieszkaniach bezpieczne nie jest. Na czarno, bez
szkolenia. Do dzis pamietam, jak wjechalam na szczyt duzego wiezowca,
zapukalam do ostatnich drzwi, zaczelam prezentowac co mam, a pani sie
spytala, czy ja na niej koncze, czy od niej zaczynam. Walnelam szczerze, ze
zaczynam od niej i ze to jest w ogole moj pierwszy raz - i ze wobec tego nie
musimy sie przejmowac, jak nam nie wyjdzie. :D.
Ale juz w ogolniaku znalazlam sobie organizacje pozarzadowe, korepetycje i
hobby wymagajace ode mnie poprowadzenia w domu biura, ktorego organizacje
trzeba bylo samemu wymyslic. Kultura moze nie wspierac dzieciakow
starajacych sie cos robic, ale jak ktos sie rwie do tego i dostatecznie
dlugo i namolnie polazi, to znajdzie.
> > Aha, znajomosc jezyka obcego tez w wiekszosci przypadkow byla faktycznie
> > gorsza niz deklarowana.
> >
> No tu tez sie nie dziwie.
> Jak ktos szuka pracy i jej nie znajduje, to zawyza umiejetnosci zeby
> jednak prace dostac. Ludzie maja sluszne podstawy by zakladac ze jak
> beda uzywac jezyka to im sie poprawi. Tyle ze czasem nie wychodzi.
To jest zwyczajna nieuczciwosc w negocjacjach i to przykre, ze jest to
akceptowane. Przez takich ludzi na moje prawdziwe informacje, jakie napisze
w cv, przegladajacy cv bedzie sie patrzyl jak na naciagniete.
> Pracowalem w roznych miejscach i kilku krajach. Tylko w polsce byly
> problemy z moja akomodacja w pracy. W holandii i irlandii bez problemu
> robi sie trening i szefostwo stara sie aby pracownik a wychowac.
> Pierwsze 2-3 tygodnie zazwyczaj ida w bloto poniewaz trzeba poznac
> pracownika i ocenic jego prawdziwe cechy osobowosci. W polsce HR-owcy
> staraja sie to zrobic na rozmowie kwalif. ale to nie zawsze sie uda.
> W mojej pracy w irlandii na 4 osoby przyjete na okres probny tylko 2
> zaczely pracowac tak naprawde, a dluzej niz 6 miesiecy pracuje juz tylko
> jedna.
Chodzi o pieniadze. Wymienione przez Ciebie panstwa sa bogatsze i firmy w
nich tez. Ktorys z zachodnich hipermarketow, a wiem ze tez Kruk, zrobili
akcje taka, ze zatrudnili 3x wiecej osob na okres probny, niz bylo trzeba i
potem zostawili najlepszych reszcie nie przedluzajac. I co? I oburzenie
spoleczne wybuchlo :). Ale my rozmawiamy o malych polskich firmach.
Wlasciciel, o ile nie jest pod kreska, czesto w takich firmach zarabia marne
pieniadze. Zatrudnienie osoby z daniem jej 1500 na reke to koszty okolo 2650
zl miesiecznie - niesamowita inwestycja dla wlasciciela, ktory sam zarabia
5000, teraz mu sie to zmniejszy o polowe, ale jest na to gotow dlatego i pod
warunkiem, ze wierzy, ze zwiekszenie sily roboczej zwiekszy przychody firmy
i jego do wiekszych niz te wyjsciowe. Bardzo sie boi bledu, bo ten blad to
namacalne obnizenie jakosci jego zycia, a nawet zagrozenie istnienia firmy.
Chce, zeby pracownik jak najszybciej zarobil na siebie i przyniosl mu zysk,
inwestowanie w niego pieniedzy miesiacami to cos, na co takiego szefa nie
stac. Do tego ma jeszcze uraz po doswiadczeniach z takimi, ktorzy kradli lub
zawalali proste sprawy. Zatrudni tylko majac 100% pewnosci, ze inwestycja
jest sensowna. Bez tej pewnosci woli sam pracowac sobie na zawal. Takich
ludzi masa jest.
Mozna by powiedziec: jego problem. Ale on pracujac te 12 godzin dziennie
zamiast zatrudniajac kogos - da sobie rade. Sytuacja bezrobotnego
absolwenta jest troche gorsza i dlatego - na zasadzie "a komu bardziej
zalezy" - to wlasciciel ma rynkowe prawo wymagac, a nie ow absolwent, zeby
mu wszystko podano na tacy.
> Niestety nie przekonalas mnie o tym ze nie mozna znalezc odpowiedniej
> osoby na te stanowiska. Mozliwe ze jest to trudne ale sadze ze w tym
> bezrobociu ktore jest w polsce mozna znalezc odpowiednie charaktery.
> Tyle ze to dopiero polowa drogi, bo kazdej przyjetej do pracy nalezy sie
> dobry trening. A potem pomoc w nabyciu doswiadczenia.
Mam wrazenie, ze siedzisz gdzies za granica, a z kraju masz doswiadczenie z
duzych firm i nie masz kontaktu z polskimi realiami sektora, w ktorym jest
najwiecej miejsc pracy - malych firm zatrudniajacych do 9 osob. Jakbys
zaczal takim mowic o 3-tygodniowych szkoleniach, podczas ktorych ani nowy
pracownik, ani wlasciciel nie mogliby wykonywac pracy, to by sie popukali w
glowe. Dzis jeden facet z 25-letnim doswiadczeniem jako wlasciciel firmy w
trudnej branzy skarzyl mi sie na niekompetencje konsultantow, ktorzy
przynosza jakies pomysly z ksiezyca i nie zauwazaja ich rozbijania sie o
realia, w ogole nie zauwazaja istnienia realiow innych niz podrecznikowe,
hamerykanskie, korporacyjne. Mowil, ze mial ochote wziac z warsztatu deske,
popukac konsultanta ta deska w glowe i powiedziec: "to jest deska. TO JEST
DESKA. DESKA jest jednym z elementow RZECZYWISTOSCI." Moze on sie za bardzo
zdenerwowal, ale ja momentami przy Twoich wywodach o szkoleniach w sytuacji,
gdy zarabiajacy 4-5k wlasciciel firmy bedacy jedyna osoba w tej firmie
pracujaca i majacym zatrudnic pierwszego w zyciu pracownika zaczynam
rozumiec jego emocje w tamtej sytuacji.
I.
-
54. Data: 2005-05-17 12:47:51
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: Mo <l...@g...nie-smiec>
Ktoś (Immona, a któżby! ;-) ) wyklepał:
> DESKA. DESKA jest jednym z elementow RZECZYWISTOSCI." Moze on sie za bardzo
> zdenerwowal, ale ja momentami przy Twoich wywodach o szkoleniach w sytuacji,
> gdy zarabiajacy 4-5k wlasciciel firmy bedacy jedyna osoba w tej firmie
> pracujaca i majacym zatrudnic pierwszego w zyciu pracownika zaczynam
> rozumiec jego emocje w tamtej sytuacji.
:> Taka niszowa działalność na pewno przynosi więcej zysków miesięcznie
niż 4-5k i parę dni na trening można poświęcić. To samo w tym drugim
przypadku, szkolenie przecie nie musi trwać miesiąc, wystarczy pobyć na
miejscu przynajmniej przez jakiś tydzień, żeby się pracownik oswoił z
robotą, dokumentacją, 2 dni żeby mu pokazać jak sie pracuje, ze 3 żeby
poobserwować jak sobie radzi i można go puścić na głęboką wodę.
Może i niektórzy bezrobotni wolą się nie wychylać, jak już coś znajdą,
ale pracodawcom to się chyba wydaje, że jak jest takie bezrobocie, to
ludzie powinni sobie żyły wypruwać i stawać na rzęsach, a przynajmniej
umieć wszystko sami z siebie; taki przyjdzie i od razu 120% normy
wyrobi... ;)
Pozdrawiam
M.
--
Gdyż rodzaj ludzki w swej niedoli rozporządza jedną naprawdę skuteczną
bronią [...] Nic nie może się przeciwstawić *napadowi śmiechu* (Mark Twain)
-
55. Data: 2005-05-17 18:58:59
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: lukasz sczygiel <g...@n...tw>
Mo napisał(a):
> Ktoś (Immona, a któżby! ;-) ) wyklepał:
>
>> DESKA. DESKA jest jednym z elementow RZECZYWISTOSCI." Moze on sie za
>> bardzo
>> zdenerwowal, ale ja momentami przy Twoich wywodach o szkoleniach w
>> sytuacji,
>> gdy zarabiajacy 4-5k wlasciciel firmy bedacy jedyna osoba w tej firmie
>> pracujaca i majacym zatrudnic pierwszego w zyciu pracownika zaczynam
>> rozumiec jego emocje w tamtej sytuacji.
>
>
> :> Taka niszowa działalność na pewno przynosi więcej zysków miesięcznie
> niż 4-5k i parę dni na trening można poświęcić. To samo w tym drugim
> przypadku, szkolenie przecie nie musi trwać miesiąc, wystarczy pobyć na
> miejscu przynajmniej przez jakiś tydzień, żeby się pracownik oswoił z
> robotą, dokumentacją, 2 dni żeby mu pokazać jak sie pracuje, ze 3 żeby
> poobserwować jak sobie radzi i można go puścić na głęboką wodę.
>
A ja dodam ze takze inne dzialalnosci, nawet te ktore nie daja duzych
zyskow, stac jest na odpowiedni trening. Oczywiscie nawet idealny
trening nie zrobi z olewusa dobrego pracownika.
> Może i niektórzy bezrobotni wolą się nie wychylać, jak już coś znajdą,
> ale pracodawcom to się chyba wydaje, że jak jest takie bezrobocie, to
> ludzie powinni sobie żyły wypruwać i stawać na rzęsach, a przynajmniej
> umieć wszystko sami z siebie; taki przyjdzie i od razu 120% normy
> wyrobi... ;)
>
I tu sie tez zgodze.
-
56. Data: 2005-05-17 19:39:18
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: lukasz sczygiel <g...@n...tw>
Immona napisał(a):
> Użytkownik "lukasz sczygiel" <g...@n...tw> napisał w wiadomości
> news:d6b44k$n3l$1@news.onet.pl...
>
>>Immona napisał(a):
>
>
> Jestem rok po studiach (wlasciwie 2 lata, ale rok po mgr zamiast isc do
> "regularnej" pracy ciagnelam jeszcze studiowanie hobbistyczne na innym
> kierunku, bo i tak nauke zaczelam rok wczesniej) i wskutek intensywnego
> angazowania sie w roznoraka dzialalnosc od liceum dalabym sobie 8 lat
> "doswiadczenia z praca z ludzmi". :)
>
A widzisz. To co ty nabywalas 8 lat tamci tez musza gdzies nabyc. Nie
kazdy ma mozliwosci albo umiejetnosci do tego. I sadze ze trening
pomaga. Ale nawet idealny trening nie zastapi dobrego doboru podczas
rekrutacji.
>
>>A jeszcze moze powiedz czym sie ta firma zajmuje. Awarie, mandaty, "ktos
>>w ostatniej chwili rezygnuje" to jakos nie wyglada na jakas normalna
>
> firme.
>
> Nie jest to stado pechowcow i idiotow, tylko ze jak jest 300 osob w podrozy
> w jeden dzien, to cos bardziej czy mniej wymagajacego interwencji czy
> zdalnej pomocy z duzym prawdopodobienstwem sie zdarzy. Ot, prawo wielkich
> liczb. Czym sie zajmuje dokladnie to nie powiem, zeby uwagi konkurencji nie
> przyciagac, bo to niszowa i bardzo dobra dzialka.
>
No, 300 osob pracujacych w terenie to firme na pewno stac zeby zatrudnic
na 1-2 tygodnie kogos kto rownolegle bedzie pracowal z szefowa i uczyl
sie od niej.
> Nie maja doswiadczenia, bo nie poszli na studiach na jakis wolontariat czy
> praktyki albo prace wakacyjne. Ci, ktorzy poszli i jednoczesnie sa zaradni,
> sa juz dawno wyssani z rynku przez lepiej placace firmy.
Potwierdzam
> I to jest ten bol
> niemoznosci znalezienia odpowiedniego pracownika przy 20% bezrobociu. Na
> niemoznosc znalezienia pracownika naprawde mnostwo osob sie skarzy i sa
> szczerze sfrustrowani.
>
Racja.
Ale. Jesli pracodawcy wyjda z zalozenia ze nie oplaca im sie trenowac
pracownikow to trudno bedzie im takich znalezc i przez to nie beda sie
rozwijac i zgina na rynku. W takiej sytuacji trzeba pracy po obu
stronach. Pracodawcy daja trening a pracownicy ucza sie pracujac i bedac
produktywnymi. I o to caly czas mi chodzi. O wspolprace pomiedzy oboma
stronami. I nie tylko w tym przypadku ale generalnie w calej polskiej
gospodarce.
>
[ciach twoje poczatki]
Tak wiem ze tak mozna. Ale nie kazdy ma tyle odwagi zeby zaczac samemu
na taka skale samodzielnosci. Problem lezy w tym ze pracodawcy jakos nie
kwapia sie edukowac mlodziez. Szkoly tego nie zrobia. Tam mozna nabyc
wiedze ale nie praktyke. Na moich praktykach (tech. mech.) bylo tak:
zrob co ci kaza i siedz cicho. A jak znalazlem prace "sam dla siebie" to
tez moja chec uczenia sie nie byla powitana z wielka radoscia przez
pracodawce.
Placil slabo za normalna robote. Bylem tam po to aby sie uczyc. A
pracodawca moja chec nauki ignorowal.
A przeciez jest to dla niego czysty zysk. Jak sobie wychowa
nastepce/zastepce to moze w tym czasie robic cos innego co przyniesie mu
dodatkowe pieniadze.
>
>
>>>Aha, znajomosc jezyka obcego tez w wiekszosci przypadkow byla faktycznie
>>>gorsza niz deklarowana.
>>>
>>
>>No tu tez sie nie dziwie.
>>Jak ktos szuka pracy i jej nie znajduje, to zawyza umiejetnosci zeby
>>jednak prace dostac. Ludzie maja sluszne podstawy by zakladac ze jak
>>beda uzywac jezyka to im sie poprawi. Tyle ze czasem nie wychodzi.
>
>
> To jest zwyczajna nieuczciwosc w negocjacjach i to przykre, ze jest to
> akceptowane. Przez takich ludzi na moje prawdziwe informacje, jakie napisze
> w cv, przegladajacy cv bedzie sie patrzyl jak na naciagniete.
>
Zgadza sie. Tez mnie to boli jesli ja pisze ze moja angielski jest
sredni (umiem sie dogadac tak aby praca ktora wykonuje szla gladko a
moje zycie bylo lekkie i bezproblemowe. Nie jestem w stanie dyskutowac
na tematy fikusne) a ktos kto ledwie moze sie dogadac w sklepie pisze ze
znajomosc angielskiego ma bardzo dobra bo na maturze tyle dostal albo ma
jakies FCE tyle ze nigdy nie testowane w terenie.
W wyniku czego ja odpadam na etapie czytania cv.
> Chodzi o pieniadze. Wymienione przez Ciebie panstwa sa bogatsze i firmy w
> nich tez.
Nie zgodze sie. Tu nie chodzi o zasobnosc kieszeni a o nastawienie do
pracownika. Tfu, nie pracownika a o nastawienie do drugiego czlowieka.
> Ktorys z zachodnich hipermarketow, a wiem ze tez Kruk, zrobili
> akcje taka, ze zatrudnili 3x wiecej osob na okres probny, niz bylo trzeba i
> potem zostawili najlepszych reszcie nie przedluzajac.
A co nie wolno im?
Popieram.
> I co? I oburzenie
> spoleczne wybuchlo :). Ale my rozmawiamy o malych polskich firmach.
> Wlasciciel, o ile nie jest pod kreska, czesto w takich firmach zarabia marne
> pieniadze. Zatrudnienie osoby z daniem jej 1500 na reke to koszty okolo 2650
> zl miesiecznie - niesamowita inwestycja dla wlasciciela, ktory sam zarabia
> 5000, teraz mu sie to zmniejszy o polowe, ale jest na to gotow dlatego i pod
I dlatego w jego interesie jest jak najlepsze wyuczenie nowego
pracownika jesli nie moze znalezc odpowiedniego gotowca.
Ja nie neguje zatrudniania pracownikow odpowiednich na dane stanowisko,
tylko twierdze ze jesli nie ma odpowiednich ludzi to nalezy ich uczyc. W
tym przypadku wazniejsze bedzie znalezienie kogos kto po nauczeniu sie
tych sztuczek nie ucieknie.
A wtedy wlasciciel zajmie sie czyms nowym co przyniesie mu kolejne 4000.
"stracil" na nowym pracowniku 2700, zarobil 4000 dzieki temu ze ktos go
zastapil. Czystego zysku jest 1300. Wiem upraszczam, ale tak ten swiat
dziala.
> warunkiem, ze wierzy, ze zwiekszenie sily roboczej zwiekszy przychody firmy
> i jego do wiekszych niz te wyjsciowe. Bardzo sie boi bledu, bo ten blad to
> namacalne obnizenie jakosci jego zycia, a nawet zagrozenie istnienia firmy.
> Chce, zeby pracownik jak najszybciej zarobil na siebie i przyniosl mu zysk,
> inwestowanie w niego pieniedzy miesiacami to cos, na co takiego szefa nie
Dlatego trzeba zatrudnic kogos kto sie szybko uczy i nie ucieknie za
szybko. Zauwaz ze mozliwosci sie powiekszaja bo jesli nie znajdziesz
kogos kto umie to wszysko od razu to moze zdarzy sie ktos kto bedzie
mogl sie szybko nauczyc nowych umiejetnosci. I tu mozna poznac dobrych
kadrowcow.
> Mozna by powiedziec: jego problem. Ale on pracujac te 12 godzin dziennie
> zamiast zatrudniajac kogos - da sobie rade. Sytuacja bezrobotnego
> absolwenta jest troche gorsza i dlatego - na zasadzie "a komu bardziej
> zalezy" - to wlasciciel ma rynkowe prawo wymagac, a nie ow absolwent, zeby
> mu wszystko podano na tacy.
>
Tak. Ale sytuacja jest odrobinke inna. Jesli nie mozna dostac tego co
sie chce to trzeba kombinowac tak aby jakos sie spotkac po srodku. Nie
zawsze to wychodzi bo nie zawsze jest oplacalne.
> Mam wrazenie, ze siedzisz gdzies za granica, a z kraju masz doswiadczenie z
> duzych firm i nie masz kontaktu z polskimi realiami sektora, w ktorym jest
> najwiecej miejsc pracy - malych firm zatrudniajacych do 9 osob. Jakbys
Pracuje za granica. W malutkiej firemce. W polsce tez pracowalem i tez w
malych firmach. W kazdej polskiej firmie mialem uczucie ze jestem gdzies
na kroczacym froncie. Wszystko bylo na chwile, prowizorki, bajzel. Za
granica w pracy kazdy wie co ma robic. Kazdy zna choc odrobine zadania
osob obok i dzieki temu mozna sobie pomagac i dzieki temu praca jakos
idzie szybciek sprawniej. Na zachodzie szef wie czego chce i potrafi to
wyjasnic. Nie zajmuje sie naraz 20 rzeczami a nawet jesli to robi to nie
miesza pracownikom w glowach.
> zaczal takim mowic o 3-tygodniowych szkoleniach, podczas ktorych ani nowy
> pracownik, ani wlasciciel nie mogliby wykonywac pracy, to by sie popukali w
Napisalem ze szkolenie zazwyczaj bylo 3-5 dni.
> glowe. Dzis jeden facet z 25-letnim doswiadczeniem jako wlasciciel firmy w
> trudnej branzy skarzyl mi sie na niekompetencje konsultantow, ktorzy
> przynosza jakies pomysly z ksiezyca i nie zauwazaja ich rozbijania sie o
> realia, w ogole nie zauwazaja istnienia realiow innych niz podrecznikowe,
> hamerykanskie, korporacyjne. Mowil, ze mial ochote wziac z warsztatu deske,
> popukac konsultanta ta deska w glowe i powiedziec: "to jest deska. TO JEST
> DESKA. DESKA jest jednym z elementow RZECZYWISTOSCI." Moze on sie za bardzo
> zdenerwowal, ale ja momentami przy Twoich wywodach o szkoleniach w sytuacji,
> gdy zarabiajacy 4-5k wlasciciel firmy bedacy jedyna osoba w tej firmie
> pracujaca i majacym zatrudnic pierwszego w zyciu pracownika zaczynam
> rozumiec jego emocje w tamtej sytuacji.
Chyba nie wyrazilem sie jasno.
Nie twierdze ze wlasciciel powinien brac ludzi z ulicy jak leci i
trenowac ich 3 tygodnie.
twierdze ze w polsce mozna znalezc ludzi ktorzy po 3-5 dniowym szkoleniu
beda w miare samodzielni w pracy. Oczywiscie dojscie do poziomu 50-70%
szefa zajmie dodatkowe 4 tygodnie ale wtedy i tak beda wykonywac swoje
czynnosci i przynosic zysk.
Podsumowujac.
Wiem ze znalezienie dobrego pracownika nie jest latwe. Ale da sie to
zrobic. Mozna temu pomoc przez odpowiedni trening i reorganizacje pracy.
Sadze ze w polsce zbyt malo uwagi poswieca sie uczeniu potencjalnych
pracownikow. I tyczy sie to praktykantow jak i tych przyjetych na okres
probny.
A i nie twierdze ze znam sie na tym. Po prostu takie mam obserwacje
pomiedzy sytuacja w polsce jak i zagranicy.
Polacy maja potencjal. Widac to po tym jakie powodzenie mamy tam gdzie
praca jest zorganizowana (holandia, UK, irlandia). I nie pracujemy tam
tylko jako fizole.
Sam bym chetnie otwarl firme w polsce i nie szwedal sie po swiecie. Ale
bajzel w przepisach i durne obciazenia podatkowe skutecznie mnie
odstraszaja.
-
57. Data: 2005-05-18 07:07:46
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>
Użytkownik "lukasz sczygiel" <g...@n...tw> napisał w wiadomości
news:d6dh98$i6b$1@news.onet.pl...
> Immona napisał(a):
> Racja.
> Ale. Jesli pracodawcy wyjda z zalozenia ze nie oplaca im sie trenowac
> pracownikow to trudno bedzie im takich znalezc i przez to nie beda sie
> rozwijac i zgina na rynku. W takiej sytuacji trzeba pracy po obu stronach.
> Pracodawcy daja trening a pracownicy ucza sie pracujac i bedac
> produktywnymi. I o to caly czas mi chodzi. O wspolprace pomiedzy oboma
> stronami. I nie tylko w tym przypadku ale generalnie w calej polskiej
> gospodarce.
No masz racje. Tylko ze u nas obie strony nie maja odpowiedniego nastawienia
i to dlugo potrwa, az sie naucza. Generalnie jest straszny brak zaufania z
obu stron. Wielu pracodawcow sie boi zainwestowac w pracownikow, wielu
pracownikow boi sie zainwestowac w firme, w ktorej pracuje, wiecej wysilku
niz niezbedne minimum potrzebne do otrzymania wyplaty - oczywiscie
pracodawca ma mozliwosc wymusic te "wiecej wysilku", nie zawsze etycznie,
nie rozumiejac, ze czlowiek odpowiednio zmotywowany sam by to z siebie dal i
jeszcze by mial satysfakcje. Mamy niski poziom kultury wzajemnych stosunkow
biznesowych.
> A przeciez jest to dla niego czysty zysk. Jak sobie wychowa
> nastepce/zastepce to moze w tym czasie robic cos innego co przyniesie mu
> dodatkowe pieniadze.
Niestabilne otoczenie nie sprzyja mysleniu dlugofalowemu. Wiele malych firm
walczy o przetrwanie i zyje "z dnia na dzien".
>> Ktorys z zachodnich hipermarketow, a wiem ze tez Kruk, zrobili
>> akcje taka, ze zatrudnili 3x wiecej osob na okres probny, niz bylo trzeba
>> i
>> potem zostawili najlepszych reszcie nie przedluzajac.
> A co nie wolno im?
> Popieram.
Wolno i ja tez popieram, ale nastawienie ludzi jest takie, ze jak
napisalam - oburzenie spoleczne wybucha.
>> Mam wrazenie, ze siedzisz gdzies za granica, a z kraju masz doswiadczenie
>> z
>> duzych firm i nie masz kontaktu z polskimi realiami sektora, w ktorym
>> jest
>> najwiecej miejsc pracy - malych firm zatrudniajacych do 9 osob. Jakbys
> Pracuje za granica. W malutkiej firemce. W polsce tez pracowalem i tez w
> malych firmach. W kazdej polskiej firmie mialem uczucie ze jestem gdzies
> na kroczacym froncie. Wszystko bylo na chwile, prowizorki, bajzel. Za
> granica w pracy kazdy wie co ma robic. Kazdy zna choc odrobine zadania
> osob obok i dzieki temu mozna sobie pomagac i dzieki temu praca jakos
> idzie szybciek sprawniej. Na zachodzie szef wie czego chce i potrafi to
> wyjasnic. Nie zajmuje sie naraz 20 rzeczami a nawet jesli to robi to nie
> miesza pracownikom w glowach.
Masz racje. Ja tez widzialam ten styl pracy, mam doswiadczenie dluzszego
przebywania na tzw. Zachodzie. Jestem najprawdopodobniej przyszlym
emigrantem, bo w polskich warunkach denerwuja mnie czesto dokladnie te
rzeczy, o ktorych mowisz, ze szczegolnym uwzglednieniem kultury stosunkow
miedzyludzkich. Trafilam do fajnej "enklawy normalnosci", ale czestego i
bliskiego kontaktu z rzeczywistoscia panujaca na zewnatrz nie da sie
uniknac.
> Polacy maja potencjal. Widac to po tym jakie powodzenie mamy tam gdzie
> praca jest zorganizowana (holandia, UK, irlandia). I nie pracujemy tam
> tylko jako fizole.
Wydaje mi sie jednak, ze jest problem w przypadku bycia nie-fizolem i nie
czlowiekiem o wyksztalceniu "konkretnym, praktycznym, przemyslowym", tzn.
inzynierskim czy farmaceutycznym. Tam, gdzie jest stosunkowo duzo
wplywajacego na wizerunek firmy kontaktu pracownika z klientami,
kontrahentami itd., nawet gdyby to miala byc zwykla praca sekretarska, obcy
nie sa juz mile widziani, firmy obawiaja sie zlego wplywu na ich image
obcego nazwiska, obcego akcentu. Tylko duze koncerny nie maja tej fobii, ale
ja nie lubie takich :)
> Sam bym chetnie otwarl firme w polsce i nie szwedal sie po swiecie. Ale
> bajzel w przepisach i durne obciazenia podatkowe skutecznie mnie
> odstraszaja.
Bajzel w przepisach jest nawet gorszy od obciazen podatkowych. Produkuje sie
tych przepisow tyle, ze czlowiek normalnie pracujacy nie jest w stanie sie z
nimi na biezaco zapoznawac, a poniewaz nieznajomosc prawa nie zwalnia od
jego przestrzegania, wlasciwie do prawie kazdej firmy moze przyjsc
odpowiednia kontrola i przyczepic sie do czegos, co nie bylo przestrzegane z
niewiedzy, a nie z checi oszczednosci czy z anarchistycznego buntu.
I.
-
58. Data: 2005-05-18 20:59:52
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: lukasz sczygiel <g...@n...tw>
Immona napisał(a):
> No masz racje. Tylko ze u nas obie strony nie maja odpowiedniego nastawienia
> i to dlugo potrwa, az sie naucza. Generalnie jest straszny brak zaufania z
> obu stron. Wielu pracodawcow sie boi zainwestowac w pracownikow, wielu
> pracownikow boi sie zainwestowac w firme, w ktorej pracuje, wiecej wysilku
> niz niezbedne minimum potrzebne do otrzymania wyplaty - oczywiscie
> pracodawca ma mozliwosc wymusic te "wiecej wysilku", nie zawsze etycznie,
> nie rozumiejac, ze czlowiek odpowiednio zmotywowany sam by to z siebie dal i
> jeszcze by mial satysfakcje. Mamy niski poziom kultury wzajemnych stosunkow
> biznesowych.
>
Zgadza sie.
> Wydaje mi sie jednak, ze jest problem w przypadku bycia nie-fizolem i nie
> czlowiekiem o wyksztalceniu "konkretnym, praktycznym, przemyslowym", tzn.
> inzynierskim czy farmaceutycznym. Tam, gdzie jest stosunkowo duzo
> wplywajacego na wizerunek firmy kontaktu pracownika z klientami,
> kontrahentami itd., nawet gdyby to miala byc zwykla praca sekretarska, obcy
> nie sa juz mile widziani, firmy obawiaja sie zlego wplywu na ich image
> obcego nazwiska, obcego akcentu. Tylko duze koncerny nie maja tej fobii, ale
> ja nie lubie takich :)
>
Tez sie zgodze. Niestety nie da sie miec wszystkiego:(
I tym akcentem zakonczmy dyskusje. Chyba byla nudna bo jakos nikt sie
nie doczepil:)