Właśnie tak chce mi się wołac i marudzić. Choć z natury marudna nie jestem-
uwierzcie.
Jestem od pewnego czasu bezrobotna(nie cierpie tego słowa:-)) ale aktywnie
szukam pracy :internet +wyborcza +znajomi. Wysyłam swoje aplikacjie i ....
cisza. Nikt sie nie odzywa. Nie wiem juz czy mam takie kiepskie kwalifikacje
i doświadczenie... - poradziłam się znajomej znajomej (pracuje w dziale HR)
i powiedziała ze wszystko w porzadku i gdyby tylko miała wolne stanowisko to
chętnie by mnie przyjęła bo wygląda to bardzo interesująco...
Nie wiem na czym to polega ale im więcej wysyłam tym bardziej sie denerwuje
kiedy w ciągu dnia telefon milczy....
czy naprawde tak trudno w naszej stolicy znaleźć pracę? jak długo wy
szukacie? jak sobie radzicie zeby nie załapac dołka i nie marudzić?
Dominika