eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeprzyszłośc etatuRe: przyszłośc etatu
  • Data: 2005-04-11 22:42:49
    Temat: Re: przyszłośc etatu
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    >Nie rozwodząc się zbytnio, zapytam skąd ludzie, którzy kończyli edukację
    >we wspomnianym okresie

    w moim przypadku można powiedzieć, że zdobywałem poszczególne
    szczeble, edukować się jeszcze nie skończyłem (i patrząc bardziej
    rozlegle nie planuję kiedykolwiek kończyć) - mam nadzieję że to mnie
    uprawnia do odpowiedzi na powyższe pytanie.

    > wzięli swoje pseudo

    hmm, możesz rozwinąć dlaczego pseudo?

    >mądrości i uogólnienia typu:

    z obserwacji rodziny i znajomych, oczywiście są to uogólnienia,
    chociaż wyjątki występują

    >bezrobotni to lenie,

    styczność moja z bezrobotnymi jest raczej mała, ale z tego co sobie
    przypominam, kilka sytuacji potwierdziło powyższą regułę:
    1) pracowałem jako sprzedawca w sklepie, pewnego dnia sklep nawiedziła
    kobieta z dwójką dzieci, która poprosiła "o pieczątkę". Nie za bardzo
    wiedziałem o co chodzi, bo pieczątkę firmową stosowałem przy
    wypełnianiu imiennych rachunków i jakiejś karty z dziennym obrotem
    (nie pamiętam już jak to się nazywało - roczna książka przychodów i
    dochodów?), dlatego zapytałem się do czego ta pieczątka. Oświecono
    mnie, że tego wymaga urząd bezrobocia.
    No ale po co? - Żeby nie zabrali zasiłku. Odmówiłem użycia pieczątki,
    ponieważ nie wiedziałem, czy jako pracownik jestem do tego
    upoważniony. Zostałem zakrzyczany, że nie mam serca, nie rozumiem
    sytuacji tej kobiety, a w ogóle to czy jest jakaś praca tutaj dla
    niej. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie. Wyżalanie się zajęło
    jej jeszcze kilka minut i poszła dalej polować na "pieczątkę".
    2) wpadłem kiedyś na wieś do rodziny, brat cioteczny siedział pod
    parasolem z kolegami i pili piwo. Na pytanie "co słychać?" wysłuchałem
    standardowych historyjek, po kilku zdaniach dowiedziałem się, że kuzyn
    nie może znaleźć pracy bo takie bezrobocie etc. (na podwórku stał jego
    samochód - był na chodzie...),
    3) w urzędzie bezrobocia spotkałem ludzi, którzy stali przed pokojem,
    w którym miało odbyć się jakieś szkolenie (nikt ze stojących nie
    potrafił odpowiedzieć czego ono dotyczy),
    4) zwrot "odhaczyć" w języku etatowego bezrobotnego oznacza czynność
    konieczną do otrzymania zasiłku.

    > etatowcy to nieroby,

    przejaskrawione, ale jest trochę w tym prawdy. Pamiętasz wątek o
    parzeniu kawy, oglądaniu ścian etc.? Przez miesiąc siedziałem
    (dosłownie) w pewnej firmie jako praktykant. Jedyną osobą na etacie,
    która _pracowała_ w tym samym pomieszczeniu co i ja przebywałem był
    facet, który oprócz podstawy miał wynagrodzenie prowizyjne od obrotu.
    Pozostali odprawiali rytuał opisany w jednym z poprzednich wątków.
    Mimo wszystko powiem, że i tak dosyć dobrze wykorzystałem tą praktykę,
    bo z obserwacji i dyskusji z pracownikami poznałem trochę kulturę
    dużej firmy, wiem też że etat to raczej nie dla mnie.
    Poza tym jeden z moich rodziców pracuje na etacie - mogę sobie czasem
    posłuchać o podejściu do pracy na etacie.
    Kwestię moich spotkań z polskimi urzędnikami pominę.

    > pracodawcy to klasa uciśniona,

    I to jak. Wiesz ile czasu zajmuje papierkologia? Wiesz jakie składki
    trzeba odprowadzić od prowadzonej DG? Wyjaśnisz mi co robi pani z
    Sanepidu w sklepie zabawkowym? Znasz kodeks pracy? Potrafisz zrozumieć
    przepisy ustaw i rozporządzeń po ich przeczytaniu?
    Wiesz, że można dostać mandat od Sanepidu za leżącego "peta" w
    okolicy tabliczki z zakazem palenia, którą się powiesiło, żeby
    pracownicy wychodzili na zewnątrz?
    Wiesz, że można otrzymać list z ZUSu z informacją o zaległości w
    odprowadzanych składkach na kwotę 1 (jednego) grosza?
    Widziałeś kiedyś pracownicę pracującą w kuchni, która na polecenie
    pracodawcy, żeby wydłubała pestki z wiśni pyta się dlaczego właśnie
    ona? Na zwrócenie uwagi, że to jest polecenie służbowe zaczyna
    płakać... .

    >a pracownicy to wyzyskiwacze,

    Z tym się zgodzę. Staram się wyzyskać swoich pracodawców,
    zleceniodawców, urzędników mnie obsługujących (lub tych którzy
    powinni), budżet jak najbardziej, bo to leży w moim interesie.

    > "nie będę pracować na emerytów, rencistów,
    >chorych i bezrobotnych",

    Pracuję i płacę różne składki na ubezpieczenia, które to pieniądze
    przechodzą w ręcę powyższych - staram się jednak zminimalizować
    wszelkie podatki jak się tylko da.

    > "pracownik ryzykuje przyjście do pracy tylko wtedy,
    >gdy w lipcu będzie miał zapewniony urlop",

    Wyczuwam nutę ironii, ale nie bezzasadną. Jestem pracownikiem m.in.
    dlatego, że nie chcę ryzykować swoich pieniędzy (jeszcze nie) na
    rozkręcenie czegoś, nie chcę się przywiązywać do jednego miejsca (mogę
    brać bezpłatne urlopy kiedy mi się to podoba, zmieniać jakieś nędznie
    płatne prace kiedy chcę) i w razie czego dostać kasę za płatny urlop i
    mieć bardzo tanią opiekę zdrowotną.

    > każdy może mieć własną DG,

    prawie każdy

    >każdy może wyjechać za pracą nawet na drugi koniec swiata (nawet jeżeli go
    >nie stać na dojazd do urzędu pracy),

    Znajomy pracował jako goniec rowerowy, w poniedziałek dostał
    informację że jest fucha w Irlandii. W środę wieczorem zdecydował, że
    jedzie. W czwartek wieczorem po powrocie z pracy spakował się,
    poszukał ofert w internecie o możliwości wynajmu mieszkań w mieście do
    którego się wybierał. W piątek rano okazało się, że ma szczęście bo
    jego bratu udało się wziąć jeden dzień urlopu i może zabrać jego
    rzeczy z wynajmowanej chaty i podrzucić go w kierunku granicy. Dalszą
    drogę znajomy pokonał "na stopa".
    Jak się chce to można, sam byłem zdziwiony że tak też można.

    > każdy nadaje się na sprzedawcę,
    >przedstawiciela handlowego, domokrążcę (nawet gdy ma np. wadę wymowy, lub
    >zeza),

    Nie zgadzam się - nadaje się tylko ten co chce.

    > ludzie tracą pracę bo pensje są "za słone", itp. itd.?

    Chodzi o to że zarabiają za dużo??
    Może są za drodzy? Nie przynoszą wymaganego zysku firmie? O to chodzi?
    Czy "za słone" to w jakimś innym kontekście?

    > Sami z siebie
    >wytrzepali taką wizję świata, zanim jeszcze zaczęli pracować, zanim założyli
    >rodziny, zanim zatnęli się ze społecznością większą niż szkolna?
    >Nie!

    Tak, przynajmniej w moim przypadku.

    >Tą wizję wtłoczyła im ogólnie pojęta edukacja,

    O przydatności szkół i wiedzy przekazywanej przez osoby niekompetentne
    (np. urzędników na etatach uczących o tym jak szukać pracy, jak się
    rozkręca firmę, jak wygląda rynek pracy) mam raczej niepochlebną
    opinię.

    > a w niewielkim stopniu
    >starsi członkowie rodziny,

    Hmm w dosyć znacznym, chociaż czasami skutek wywodów był odwrotny od
    zamierzonego (bo niby dlaczego po skończeniu studiów powinienem się
    przemęczyć za 600 czy 800zł miesięcznie, jeśli mogę zarabiać 10x
    więcej?)

    > którzy są tak przytłoczeni rzeczywistością zgoła
    >inną niż opisana na wykładach przez antyetatowych profesorów na etacie,

    Nie spotkałem się jeszcze z takim, ale może wszystko przede mną?

    > że nie mają czasu na szersze opisanie rzeczywistości własnym dzieciom.
    >Problem w tym, że ci "młodzi gniewni" otrząsają się dopiero po kilkuletnim
    >kontakcie z poza szkolną rzeczywistością tyle, że wtedy już nie wypowiadają
    >się na forum, bo im wstyd, albo ich już nie stać na internet i komputer.

    Raczej pesymistyczne założenie, ta cisza może wynikać również z tego,
    że po prostu nie mają czasu na siedzenie na forach, bo w tym czasie
    pracują lub spędzają czas z rodziną.

    --
    pozdrawiam
    Bremse

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1