eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeZaaresztowali mnie, stokrotkaRe: Zaaresztowali mnie, formularz punkt II przewlekłość
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
    From: " Stokrotka" <s...@W...gazeta.pl>
    Newsgroups: pl.praca.dyskusje
    Subject: Re: Zaaresztowali mnie, formularz punkt II przewlekłość
    Date: Sun, 21 Jan 2007 16:45:30 +0000 (UTC)
    Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
    Lines: 175
    Message-ID: <ep05ba$fqe$1@inews.gazeta.pl>
    References: <1...@n...onet.pl>
    NNTP-Posting-Host: drk33.neoplus.adsl.tpnet.pl
    Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: inews.gazeta.pl 1169397930 16206 172.20.26.238 (21 Jan 2007 16:45:30 GMT)
    X-Complaints-To: u...@a...pl
    NNTP-Posting-Date: Sun, 21 Jan 2007 16:45:30 +0000 (UTC)
    X-User: stokrotka987
    X-Forwarded-For: 172.20.6.61
    X-Remote-IP: drk33.neoplus.adsl.tpnet.pl
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.praca.dyskusje:200462
    [ ukryj nagłówki ]

    (proszę nie brać ze mnie przykładu, bo ja żadnej sprawy
    w Straburgu nie wygrałam i nie jestem prawnikiem).

    Opis zdarzeń związanych z ciągnącą się wiele lat sprawą w Sądzie Pracy
    Pozew o ostatnie wynagrodzenie, złożyłam w biurze podawczym
    Sądu Pracy w dniu xxxxxxxxx2001 roku, gdy tylko zrozumiałam,
    że były pracodawca nie chce mi zapłacić, choć wie, że
    pieniądze mi się należą, tj mniej niż miesiąc po zakończeniu
    stosunku pracy (pracowałam do xxxxxxxxxxxx 2001).
    Sprawie nadano numer XP475/01. Sprawa ciągnie się do dziś. W
    aktach sprawy istniały wszystkie dokumenty potrzebne do
    wydania wyroku: umowa o pracę, wypowiedzenie z powodu
    likwidacji stanowiska pracy, świadectwo pracy, listy płac,
    ZUSowskie druki RMUA potwierdzające kwotę wynagrodzenia,
    pismo z Państwowej Inspekcji Pracy nakazujące wypłacić pieniądze i wiele
    innych
    dokumentów.
    Strona przeciwna, były pracodawca wielokrotnie nie stawiał
    się na rozprawy, zresztą zwykle wyznaczane bardzo rzadko.
    Ostatnie posiedzenie było w dniu 4 maja 2006, następne
    nie jest jeszcze wyznaczone.
    Do dnia XX stycznia 2005 przychodziłam na każde wezwanie
    sądu, tracąc bardzo wiele czasu nerwów i zdrowia. W tym dniu
    automat EKG wykrył u mnie zawał. Nie byłam w tym dniu na posiedzeniu sadu.
    W trakcie trwania sprawy zmienił się sąd rejonowy i numer
    sprawy na obecny 6P1025/01, zmienił się budynek sądu, sprawę
    prowadzi 7 sędzia. Dopiero po wielu latach przydzielono mi
    pełnomocnika z urzędu, o którego wnioskowałam w 2001 roku.
    Sprawę prowadziło 4 pełnomocników z urzędu, i 3 z nich
    działało na moją szkodę, a jeden wymówił mi pełnomocnictwo
    jeszcze przed pierwszym posiedzeniem z jego udziałem,
    przypuszczam, że uznając sprawę za nie do wygrania z powodu
    korupcji w sądzie. Obecnie sąd odebrał mi pełnomocnika.
    Napisałam odwołanie od tej decyzji, więc powinien je
    rozpatrywać sąd okręgowy, jednak moje odwołanie nigdy tam
    nie trafiło, i ponownie negatywnie, niezgodnie z prawem zostało rozpatrzone
    przez sąd rejonowy.
    W trakcie trwania sprawy pisma np. strony przeciwnej
    nie przychodziły do mnie wcale, lub przychodziły z
    kilkuletnim opóźnieniem.W trakcie trwania sprawy wielokrotnie
    utrudniano i uniemożliwiano mi dostęp do akt sprawy.
    Uniemożliwienie polegało na tym, że mimo pojechania do sądu w
    środku godzin urzędowania nie udostępniono mi akt w ogóle,
    bez powodu. Wielokrotnie też nie udostępniono mi akt w ogóle
    uzasadniając to tym, że akta są w sądzie okręgowym, często
    bez podania przyczyny dlaczego akta tam są. Podejrzewam, że
    mataczenie w aktach dokonywane było także w sądzie okręgowym.
    Utrudnianie zaś polegało na tym, że dawano mi tylko część
    akt, np. bez załączników, albo że akta były częściowo w
    różnych sądach i musiałam ich szukać w całym gmachu,
    utrudniano mi też dostęp w ten sposób, że musiałam na
    nie czekać bardzo długo. Wielokrotnie odmówiono mi
    skserowania poszczególnych stron akt, zwłaszcza wszelkich decyzji sędziego.
    Akta sprawy obecnie trzytomowe, miały ślady wielokrotnego
    zszywania i rozszywania, a wiele dokumentów fruwało luzem.
    Powiadamiałam o tym wiele instytucji. Sąd rejonowy już
    xxxxxxxxx 2004 roku (pismo złożone w biurze podawczym), potem
    także między innymi: xxxxxxxx 2004, xxxxxxx 2005, sąd
    okręgowy xxxxxxxx 2004 i później, a Rzecznika Praw
    Obywatelskich xxxxxxxx 2005 i później. O sprawie
    powiadomiłam też xxxxxxxxx 2005 Ministerstwo
    Sprawiedliwości, które odpowiedziało, że &#8222;zarzuty co do
    przewlekłości i prawidłowości postępowania sądowego w części
    okazały się zasadne&#8221;, niestety ja nie zauważyłam praktycznych
    efektów działania ministerstwa. W moim mniemaniu sprawa miała się coraz
    gorzej,
    podobnie było ze stanem akt.
    Ze względu na grubość akt nie rozumiałam po co i dlaczego
    akta były rozszywane. Dopiero niedawno miałam pewność, że w
    aktach brakuje konkretnych pism, i przy kolejnej bytności w
    sądzie sprawdziłam jedynie strona po stronie, czy zgadza się
    numeracja stron (więcej nie byłam w stanie sprawdzić ze względu na grubość
    akt).
    Numeracja stron nie zgadzała się. Brakowało mojego pisma z
    dnia xxxxxxxxxxxxx i brakuje załączników do tego pisma. Do akt
    były doszyte strony bez numeru (z roku xxxx), których
    wcześniej nie otrzymałam. W wielu miejscach były też doszyte
    wielokrotnie te same strony, w różnych miejscach akt, jakby
    po to by ukryć braki innych stron.Powiadomiłam o
    niezgodnościach xx grudnia 2006 Rzecznika Praw Obywatelskich,
    a xxxxxxxxx Rzecznika Praw Obywatelskich i Sąd Okręgowy,
    jednak żadna z tych instytucji nie zareagowała, więcej,
    uważam że Sąd Okręgowy mataczył w sprawie, przesyłając moje
    pismo, bez powiadomienia mnie, z powrotem do sądu rejonowego.
    Sędzia 29 grudnia 2006 odmówił mi dania kopii tego właśnie
    pisma z Sądu Okręgowego przesyłającego moje pismo, i zaraz
    potem zaaresztowano mnie, po wypełnieniu przeze mnie wniosku
    o skserowanie między innymi tego nie wszytego jeszcze pisma z
    sądu okręgowego. Na wypełnionym przeze mnie wniosku była
    odmowna decyzja sędziego, dowodząca korupcji. Do dziś, mimo
    odsiedzenia ponad 24 godzin w areszcie nie dostałam tego dokumentu.
    W trakcie trwania sprawy sąd wielokrotnie naruszał moje
    podstawowe prawa i świadomie i celowo naruszał obowiązujące w
    Polsce prawo np. kazał mi bezprawnie zapłacić 100zł , która
    to kwotę zwrócił mi po interwencji Rzecznika Praw
    Obywatelskich, jednak bez odsetek, opłat manipulacyjnych i z
    dużym opóźnieniem. Sąd na tym naruszeniu mojego prawa
    ewidentnie zyskał, i pewnie dlatego ponownie kazał mi znów
    bezprawnie zapłacić 30 zł, ale tego już nie wykonałam.
    Sędziowie byli w stosunku do mnie bezczelni, odrzucono mój
    wniosek o nagrywanie posiedzenia, sędzina zabroniła mi też
    nagrywania na własnym dyktafonie. W trakcie jednego z
    posiedzeń (xxxxxxx 2005), inna sędzina po udzieleniu mi
    głosu, przerywała moją wypowiedź, tuż po zabraniu przeze mnie
    głosu. Nie zaczynałam zdania od żadnych brzydkich słów ani
    przekleństw, nie obrażałam nikogo, a moja wypowiedź była
    ściśle związana ze sprawą i na temat. Sędzina mówiła, mówiła
    i mówiła. Po kilku minutach jej bardzo długiego monologu
    spojrzałam na zegarek, ponieważ sędzina powtarzała te same
    zwroty, i nie wnosiła nic nowego. Zdjęłam zegarek i zaczęłam
    mierzyć dalszy czas wypowiedzi sędziny. Wypowiedź trwała
    jeszcze ponad 3 minuty. Sędzina wcześniej pouczyła mnie, że
    jak jej przerwę, to wyrzuci mnie z sali rozpraw. Proces
    toczy się od lutego 2001, do końca 2004 roku byłam w sądzie
    na każde wezwanie sędziów, co dezorganizowała mi życie. Tym
    bardziej dziwi mnie fakt straszenia mnie wyrzuceniem z sali,
    gdyż moja obecność na tej sali była wymuszona przez sędzinę,
    ponieważ na wezwaniu było napisane, że stawiennictwo jest
    obowiązkowe. Uważam, że celem tego zachowania było pokazanie
    władzy polegającej na tym, że ona może mówić, a ja nie, oraz
    na tym, że może kiedy chce wymuszać moją obecność w sądzie,
    wtedy od ponad 4 lat. Drugim celem sędziny było by nerwami niszczyć mi
    zdrowie.
    Podobnych zachowań sędziów było w trakcie tej sprawy niezwykle wiele.
    Wcześniej w trakcie trwania sprawy zwracałam o uznanie
    przewlekłości postępowania, jednak xxxxxxxx 2005 otrzymałam z
    Sąd Okręgowy oddalenie mojej skargi na naruszenia prawa do
    rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki. Po każdym
    kolejnym &#8222;numerze&#8221; strony przeciwnej i sądu rozszerzałam
    swoje roszczenia (np. o godziny nadliczbowe, albo o koszty postępowania).
    Nie jestem w stanie przesłać akt sprawy. Boję się o
    nie upomnieć w sądzie, bo za to wsadzono mnie do więzienia.
    Wiem, że akta w sądzie są niekompletne, i że mogą istnieć
    dwie różne wersje akt, ponieważ wielokrotnie sąd zmuszał mnie
    pismami do dawania kilka razy kopii tych samych pism (np.
    zawiadomienie sądu z dnia xxxxxxxx). Nie wiem jak
    rozwiązać ten problem dostarczenia akt, tak, by te akta były wiarygodne.
    Strona przeciwna powiązana korupcyjnie z aparatem
    sprawiedliwości, czeka bym umarła, lub by postępowaniem
    doprowadzić mnie do ciężkiej choroby, tak by nie tylko mi
    nie zapłacić, ale by mnie zniszczyć i zabić, bo tej sprawy
    nie da się przegrać w normalny sposób, zgodnie z prawem.

    Korupcji dowodzi też fakt dokonania u mnie w domu bezprawnego
    przeszukania w dniu xxxxxxx 2001, w przededniu
    pierwszej rozprawy w Sądzie Pracy w tej sprawie.
    CELEM PRZESZUKANIA BYŁO ZASTRASZENIE MNIE PRZED PIERWSZĄ
    ROZPRAWĄ W SĄDZIE PRACY, bym nie dopominała się o należne mi
    pieniądze. 4 uzbrojonych policjantów dokonało u mnie
    przeszukania. Powodem było fałszywe oskarżenie mnie, przez
    właścicielkę firmy PAJ-COMP, o kradzież prawdopodobnie
    ćwiczeń (których byłam autorką) i bazy danych kursantów.
    Moja praca polegała bowiem na prowadzeniu kursów
    komputerowych. Jednak dotąd nie przedstawiono mi oficjalnych zarzutów.
    Policjanci nie pokazali nakazu przeszukania od prokuratury.
    Policjant potwierdził przy świadkach sąsiadach, że nie ma
    nakazu od prokuratury. Przy przeszukaniu byli obecni xxxxxxxxxx
    xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx, których poprosiłam do domu po
    przyjściu policjantów.
    Policjanci mieli jedynie nakaz od zastępcy komendanta
    wołomińskiej policji, jednak całkiem nieprawomocny, gdyż
    został przekroczony 5 dniowy termin zawity z paragrafu
    308 kpk. Termin został przekroczony o ponad xxx miesięcy
    &#8211; licząc od momentu, gdy po raz ostatni byłam w firmie
    PAJ-COMP (xxxxx), i miesiąc &#8211; licząc od momentu
    zgłoszenia sprawy na policję przez właścicielkę firmy
    PAJ-COMP (xxxxxx 2001, z pisma policji do mnie).
    Tak więc zastępca komendanta nie miał prawa podpisać nakazu
    przeszukania w tym przypadku. Policjanci nie mieli prawa
    wejść do mojego domu, czyli naruszyli mir domowy.



    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1