eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeZaaresztowali mnie, stokrotkaRe: Zaaresztowali mnie, formularza, punkty I, II zatrzymanie
  • Data: 2007-01-21 16:44:10
    Temat: Re: Zaaresztowali mnie, formularza, punkty I, II zatrzymanie
    Od: " Stokrotka" <s...@W...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Formularz skargi do Europejskiegi Trybunału Praw Człowieka w Strasbourgu
    jest trudny do wypełnienia (proszę nie brać ze mnie przykładu, bo ja żadnej
    sprawy w Straburgu nie wygrałam i nie jestem prawnikiem).
    Pierwsza strona jest prosta, wystarczy wpisać numer, podany w piśmie.
    Dalej należy wypełniać kolejne punkty:

    I to moje dane
    i strona przeciwko składam skargę : POLSKA;
    II to "OŚWIADCZENIE DOTYCZĄCE STANU FAKTYCZNEGO":
    Wpisałam tam następującą treść (tu pewne fragmenty zastąpione przez "xxxxxx")
    Ze względu na późniejszą "obróbkę" może się różnić od wysłanego.
    14 - ta liczba szczegółową punktacje w formularzu.

    14. Opis zdarzeń w dniu 29 grudnia i w dniu następnym.
    W dniu 29 grudnia 2006 (piątek) w Sądzie Pracy w Warszawie
    przy Terespolskiej, wypełniłam wniosek o skserowanie 2 kartek
    z akt mojej sprawy w Sądzie Pracy (6P1025/06 stary numer tej
    sprawy XP475/01) przeciw wołomińskiej firmie PAJ-COM
    o ostatnie wynagrodzenie ciągnącej już bardzo wiele lat
    (opis dalej) pozew złożony był xxxxxxxxxx 2001,
    sprawa zaczęła się xxxxxxxxxxx, gdy pracodawca próbował
    wymusić ode mnie rozwiązanie umowy o pracę za porozumieniem stron).
    Z akt sprawy obecnie 3 tomowych, zginęły dokumenty
    (np. wysłane przeze mnie listem poleconym pismo z ważnymi
    załącznikami). O nieprawidłowościach informowałam wiele
    urzędów już od xxxxxxx 2004 roku: Ministerstwo, Prezesa Sądu,
    Rzecznika Praw Obywatelskich i inne. Sprawa była niezwykle
    prosta, inspektor pracy nakazał wypłatę pieniędzy. W sądzie
    pracy są, a raczej na pewno były, wszystkie potrzebne
    dokumenty do wydania wyroku: świadectwo pracy, ZUSowskie druki
    RMUA, wymówienie z powodu likwidacji stanowiska pracy, pismo
    z Państwowej Inspekcji Pracy by wypłacić pieniądze, listy płac i inne.
    Urzędniczka sekretariatu wzięła mój wniosek i przyniosła z
    powrotem z odmową sędziego wykonania ksero. Sędzia odmówił
    zgody na wykonania ksero tych stron. W tej sprawie w sądzie
    pracy wielokrotnie utrudniano mi dostęp do akt i wielokrotnie
    odmówiono mi wykonania kserokopii poszczególnych stron.
    Jestem stroną w tej jawnej sprawie w Sądzie Pracy- byłym
    pracownikiem firmy PAJ-COMP i mam prawo do kserokopii.
    Wniosek o kserokopię był mój, był moją własnością, tym
    bardziej, że decyzja była odmowna, a jak Sąd chciał sobie
    zrobić kopię tego wniosku, to mógł to zrobić na własny koszt,bo koszty sprawy
    tymczasowo ponosi skarb państwa.
    !!!!!!!!!!! W piątek 29 grudnia 2006 około godziny 11 rano
    (nie miałam zegarka, ale mam bilet autobusowy skasowany po
    drodze o 10:19, jechałam nim raczej krócej niż 20 min),
    gdy odmowny wniosek miałam w ręce, policja komisariatu-posterunku
    w sądzie zatrzymała mnie z użyciem siły pod pretekstem
    kradzieży tego odmownego wniosku o wykonanie ksero.
    Zwolniono mnie po ponad 24 godzinach, w sobotę 30 grudnia 2006
    około 13 godziny po południu. !!!!!!!!!!
    Policjanci Mariusz Należyty nr 625621 i Piotr Ołdak nr 903453,
    siłą wyrwali mi z ręki wniosek o skserowanie 2 stron akt,
    jednak wniosek oprócz zmięcia nie uległ uszkodzeniu ani
    naddarciu. Wniosek był moją własnością, tym bardziej, że był
    odmowny - wniosek ten stanowił dowód obciążający
    skorumpowanego sędziego. W tej chwili nie pamiętam czy mnie
    bili, ale po powrocie do domu miałam bardzo wiele siniaków
    na rękach i prawym ramieniu, a lewą rękę miałam spuchniętą.
    Założyli mi kajdanki, zaraz potem przyznając, że zabrany
    wniosek jest mój. Nie wypuścili mnie jednak, ani nie zwrócili
    dokumentu. Ich bezczelność przekraczała wyobraźnię normalnego człowieka.
    Do dnia dzisiejszego nie otrzymałam ani zatwierdzenia przez
    prokuraturę zabrania tej rzeczy &#8211; wniosku, ani nie otrzymałam
    tego wniosku z powrotem. Dostałam jedynie od policji w trakcie
    zwalniania mnie z aresztu dokument potwierdzający zabranie
    wniosku, ale w bardzo złym stanie (bardzo nieczytelna kopia
    na papierze przebitkowym), ręcznie przepisałam na kartkę część
    treści oryginału. Kserokopia tej strony, którą prawdopodobnie
    otrzymałabym pocztą była mi potrzebna dlatego, że ksero akt
    zawiera numer strony akt, a numeru tego nie ma na dokumentach
    przesyłanych pocztą. W aktach tej sprawy było wiele
    nieprawidłowości, były zszywane i rozszywane, doszyto pewne
    dokumenty w środek i usunięto inne, dlatego znajomość numeru
    strony akt była ważna i była po to, by utrudniać matactwa.
    Kserokopii tych stron nie dostałam do dziś. Jedną z tych stron,
    tak jak przypuszczałam dostałam pocztą, ale bez numeru stron akt.
    Drugiej nie mam i prawdopodobnie nigdy nie dostanę mimo
    odsiedzenia w areszcie ponad 24 godzin.
    Urzędniczka dodatkowo pomówiła mnie, że ten wniosek wyrwałam
    z akt sprawy co jest nieprawdą, bo był wypełniony przeze mnie
    chwilę wcześniej i w ogóle nie był wszyty w akta.
    Policjanci przeszukali moje rzeczy: plecak i kurtkę. Przy
    okazji jeden z nich chciał mi zabrać długopis, ale po moim
    sprzeciwie, oddał.

    Następnie policjantka Barbara Owczarek nr 910575, wykonywała
    osobiste niezgodne z prawem przeszukanie, bez pouczenia,
    bez obecności osoby dodatkowej. Nie wyraziłam zgody na to
    przeszukanie, wtedy policjanci powiedzieli, że przeszukanie
    zostanie dokonane siłą, a nieumundurowany człowiek, podał
    numer 156469, niezwykle chamski straszył, że sam dokona
    osobistego intymnego przeszukania. Wtedy zgodziłam się na
    przeszukanie. Baba kazała mi się rozebrać do naga i zaczęła
    mnie przeszukiwać brudnymi łapami, ale odmówiłam
    i okazało się, że znalazły się rękawice jednorazowe.
    Następnie zmuszała mnie do podpisania nieprawdziwego
    protokołu z przeszukania. Kopii protokołu z przeszukania
    nie otrzymałam także po zwolnieniu. Protokołu nie podpisałam.
    Nie miałam przy sobie niedozwolonych przedmiotów,
    ani narkotyków, ani alkoholu. Zresztą wydarzenie miało
    miejsce przy opuszczaniu sądu, a każdy wchodzący do sądu
    jest przy wejściu badany bramką, a plecak był prześwietlany
    przy wejściu maszyną. Tak więc jedynym celem osobistego
    przeszukania było poniżenie mnie i w ten sposób znęcanie się nade mną.

    Następnie zmuszano mnie do podpisania nieprawdziwego
    protokołu z zatrzymania. Od razu miałam co najmniej
    następujące zastrzeżenia: kazano mi podpisać, że nie mam
    zastrzeżeń co do zatrzymania, a miałam zastrzeżenia; kazano
    mi podpisać, że byłam pouczona, a nie byłam, prosiłam
    o pokazanie paragrafów, które były wymienione w formularzu,
    ale odmówiono mi pokazania ich treści w kodeksie
    postępowania karnego lub w kodeksie karnym lub ustawie.
    Odmówiono mi dania kopii protokołu, uzasadniając to tym,że go nie
    podpisałam.
    Dokument podsunięty przez tych policjantów różnił się
    istotnie od takiego dokumentu, który otrzymałam przy
    zwolnieniu. Pierwotny miał inny rozmiar i zawierał pouczenie
    o tym, że mogę złożyć zażalenie w ciągu 7 dni, którego
    to pouczenia nie ma w danym mi dokumencie. Jak rozumiem
    obecnie, policjant celowo, bezczelnie podsunął mi wypełniony
    stary nieaktualny formularz, tak bym nie mogła się
    prawomocnie bronić. Być może policjant miał też inne przestępcze motywy, ale
    nie znam ich.
    W dokumencie podsuniętym przez policjantów była też
    nieprawdziwa godzina zatrzymania 11:55. Nie miałam zegarka,
    ale kamery sądowe powinny to zdarzenie zarejestrować. Być
    może faktyczną godziną była 10:55. Na otrzymanym przy
    zwalnianiu dokumencie, innym od pierwotnego jest godzina
    zatrzymania 11:05.
    Ponadto w otrzymany przy zwalnianiu protokóle zatrzymania
    jest moment zwolnienia 14:40 dnia 29 grudnia 2006 (dzień
    zatrzymania), jednak w tym momencie i jeszcze przez prawie
    dobę byłam nadal więziona, czyli od tego momentu byłam
    przetrzymywana przez bandytów, którzy mnie porwali.
    Następnie w zatrzymaniu brali udział: policjant
    umundurowany w czarny kombinezon bez numeru, policjant bardzo
    brutalny, chwalący się tym, że leczy się psychologicznie,
    konsekwentnie odmawiał podania numeru służbowego. Znajomość
    tego numeru jest jednym z podstawowych moich praw. Nie znam
    tego numeru, ale policjanta jednoznacznie identyfikuje
    charakterystyczny rysopis: wąskie oczy - jakby opuchnięte
    powieki, lub brwi, oraz identyfikuje go numer rejestracyjny radiowozu, którym
    mnie wożono: HPZA271.
    Identycznie umundurowana kobieta, stanowiąca parę z tym
    brutalnym policjantem, także konsekwentnie odmówiła podania
    numeru i nie znam tego numeru, ale była jedyną kobietą wśród
    policjantów jaką widziałam na komisariacie na Grenadierów,
    ją również identyfikuje wymieniony wyżej radiowóz.
    Nie pamiętam kiedy zdjęto mi kajdanki.
    Ci właśnie policjanci wielokrotnie wozili mnie po ciemku z
    jednego miejsca w drugie, nie mówiąc gdzie mnie wiozą,
    kręcąc się ulicami i wracając w to samo miejsce - na
    komisariat, do którego podjeżdżali z różnych stron (innym
    wjazdem, do wejścia z przeciwnej strony budynku).
    Kierujący policjant bardzo przekraczał prędkość, a w
    radiowozie nie było pasów bezpieczeństwa, a nie wolno mu było
    przekraczać prędkości, bo nie był na sygnale. Wydaje mi się,
    że przekraczał też inne przepisy, ale mało mnie to
    interesowało, ważniejsze dla mnie było gdzie jedzie. Wydawało
    mi się, że jadą za mną inne samochody i celem jest zgubienie
    ich. Myślę, że jak mnie zatrzymywali był hałas i rumor i
    przypadkowi ludzie z boku być może zareagowali, byli ciekawi
    co się dzieje, a policjant chciał ich właśnie zgubić.
    Domagałam się jedzenia i picia. Odmówiono mi, a chamski
    policjant ostentacyjnie jadł przy mnie kanapki.
    Wielokrotnie, zarówno na posterunku sądowym, jak i na
    komisariacie na Grenadierów domagałam się też przyjęcia
    doniesienia o przestępstwie, jakim jest nie wyrażenie zgody
    na ksero 2 stron akt i jakim jest pomówienie mnie przez
    urzędniczkę o wyrwanie z akt sprawy wniosku o kserowanie,
    wniosek nigdy nie był wszyty, więc nie mógł być wyrwany.
    Odmówiono mi przyjęcia zgłoszenia, ale twierdzono, że moja
    kartka będzie doszyta do akt sprawy. Odmówiono mi jednak
    kopii z potwierdzeniem przyjęcia dokumentu. Przypuszczam, że
    w aktach sprawy o moim zatrzymaniu nie ma mojego dokumentu.
    Wieczorem, zawieziono mnie (policjant i policjantka, którzy
    nie podali numeru) z powrotem do budynku sądu przy
    Terspolskiej. Sąd był już prawie pusty. Bałam się, że celem
    jest zabicie mnie, gdy sąd będzie całkiem pusty. Motywem
    mogło być tuszowanie nadużyć policji, matactw w sądzie pracy,
    być może motyw mógł być jeszcze inny, ale go nie znam. Byłam
    na 6 piętrze. Zaczęłam zaczepiać ludzi, np. sprzątaczy, z
    prośbą by zawiadomili jakikolwiek organ nadrzędny o tym co
    się dzieje. Między innymi weszłam do pokoju z tabliczką
    "pokój sędziów", tam rozmawiałam z Małgorzatą
    Mateńską-sugerowała, że nie jest sędzią, gdy przy niej
    żądałam podania numeru służbowego policjanta i on
    konsekwentnie odmówił, wtedy ona odmówiła zawiadomienia
    kogokolwiek o przestępstwie, mimo, że takie zachowanie
    policjanta JEST przestępstwem. Uważam, że zachowanie tej kobiety było także
    przestępcze.
    Policjant był wściekły i wyprowadził mnie na parter, tam
    wychodzili jeszcze ostatni pracownicy i im też mówiłam o tej
    sytuacji. On mi to utrudniał i nie pozwolił rozmawiać z
    ochroną budynku. Policjant wielokrotnie, agresywnie zabraniał
    mi się też położyć na pustej sądowej ławce w holu. W pewnym
    momencie policjant wszedł do pomieszczenia
    posterunku-komisariatu policji na terenie sądu, a wyszedł
    stamtąd nieumundurowany człowiek. On mnie pilnował przez
    kilka chwil i też nie pozwolił mi wyjść na zewnątrz budynku.Dodatkowo drzwi
    sądu pilnowała ochrona.

    Otrzymałam pierwszy dokument w tej sprawie: pismo, decyzję
    sądu (a raczej brak tej decyzji) o moim zatrzymaniu wydaną
    przez Michała Bukiewicza, nr KW12697/06. Jak zrozumiałam
    podstawowym zarzutem mi stawianym jest to, że nie podpisałam
    protokołu zatrzymania, a nie podpisałam, bo był nieprawdziwy.
    Nieprawdziwy był między innymi dlatego, że miałam
    zastrzeżenia co do zatrzymania, a zmuszano mnie do
    podpisania, że nie mam. Powiedziano mi, że na złożenie
    zażalenia mam 7 dni gdy przeczytałam to pouczenie
    nieprawdziwego protokołu z zatrzymania, więc powiedziałam, że
    napiszę w ciągu 7 dni na pewno, a oni napisali, że skoro
    nie napisałam zażalenia na zatrzymanie, to mam siedzieć.
    Przynajmniej tak zrozumiałam to niezwykle dziwne pismo.
    Tę decyzję sądu rozumiem jako zmuszanie mnie przez sąd do
    podpisywania fałszywych zeznań.

    Uważam, że od momentu otrzymania tej decyzji przez policję
    ( nie byłam na żadnej rozprawie czy posiedzeniu tego sądu,
    policja dostała ten dokument wcześniej ode mnie, ja zaś
    dostałam dokument od policji) byłam więziona przez badytów
    wmunduracg świadomie, bezprawnie, ale na koszt podatników.
    Późnym wieczorem, może już w nocy, zwieziono mnie do aresztu,
    tak bym nie wiedziała gdzie jestem, a na budynku nie było
    tabliczki. Po drodze widziałam gdzieś niedaleko tabliczkę
    z nazwą ulicy prawdopodobnie Umińskiego, tam traktowano mnie
    bardzo źle. Człowiek, który zabierał mi wszystkie rzeczy,
    zabrał nawet okulary choć miały plastikowe szkła, a ja mam
    dużą wadę wzroku (- 4,5 dioptrii), spisując protokół,
    pomylił się od razu na wstępie w liczeniu pieniędzy o 100zł
    na moją niekorzyść. Wielokrotnie pytałam się młodego
    pilnującego mnie strażnika czy powiadomiona została rodzina.
    Powiedział, że tak, co mnie dziwiło, bo telefon podałam
    policjantowi na terenie sądu, a nie w tym miejscu, dopiero
    moje uporczywe żądania spowodowały, że rodzinę powiadomiono
    po 22 wieczorem. Warunki były bardzo złe. Wieczorem dostałam
    w sumie około 0,6 litra wody (od rana nie dano mi nic do
    picia i jedzenia). Jestem alergikiem, po zawale, mam chory
    układ pokarmowy, i jedzenie nie nadawało się dla mnie. Obiadu
    w tym dniu w ogóle nie dostałam. Byłam głodna i wycieńczona.
    Strażnik odmówił kontaktu z lekarzem. Starszy strażnik
    powiedział, że on jest lekarzem, ale odmówił wykonania EKG.
    Zboczony strażnik przyniósł mi do celi gazetkę czysto
    pornograficzną. Wcześniej kazał mi się w celi rozebrać
    ze spodni, sweterka, oraz butów. Już wcześniej zabrano mi
    stanik, sznurówki. Stary strażnik odmówił mi wyjścia do
    toalety wieczorem i rano. Potrzeby fizjologiczne załatwiłam
    w celi do 2 styropianowych kubeczków po wodzie i do talerza
    po kanapkach, podpaskę &#8211; bo miałam okres - zostawiłam w celi.
    Smród pogarszał jeszcze warunki w celi. Pościel: tylko
    prześcieradło i poszewka na poduszkę, nie robiły wrażenia
    czystych. W nocy nie spałam ani przez moment. Rano, w dniu
    następnym, w sobotę, dostałam bardzo mocną, niepijalną
    herbatę lub kawę, odmówiono dania mi wody, dostałam wodę
    dopiero dużo później od innego strażnika, prawie 0,2 l.

    Znowu zawieziono mnie na komisariat przy Grenadierów. Tam
    przesłuchano mnie, także próbowano i prawdopodobnie naruszano
    dalsze moje prawa, ale nie znam dokładnie swoich praw i byłam
    zbyt zmęczona i wycieńczona by tych praw pilnować. Także moja
    orientacja była już bardzo zaburzona, i trudno mi jest
    dokładnie określić gdzie byłam choć układ korytarzy tego
    budynku jest prymitywnie prosty. Zrobiono mi zdjęcia i
    zabrano odciski palców, spisano rysopis, zmuszono też do
    podpisania wielu dokumentów, których kopii nie dostałam,
    jednoznacznie odmówiono mi dania kopii dokumentów, ale
    starałam się jednak nie podpisywać nieprawdy.

    Wypuszczono mnie dopiero około 13, ale obiadu w tym dniu
    także nie dostałam. Głodząc mnie znęcano się nade mną
    fizycznie. Policjant prowadzący czynności o imieniu Wojciech,
    jakby złośliwie, szczególnie na końcu przeciągał czynności.
    Nie wyraziłam dobrowolnej zgody na wzięcie odcisków palców,
    ani na wykonanie zdjęć jak przestępcy, ani na spisanie
    rysopisu, uprzedziłam policjanta, żeby przestrzegał prawa w
    tym względzie. Nie wiem jakie są moje prawa w tym względzie,
    i nie stawiałam oporu przy tych czynnościach tylko dlatego, że chciałam
    szybko
    wyjść na wolność.

    W opisie nie ma wielu istotnych szczegółów, które częściowo
    świadomie wypieram, bo chcę te wydarzenia jak najszybciej
    zapomnieć, dlatego proszę też o jak najszybsze rozpatrzenie
    sprawy.

    Opis zdarzeń późniejszych
    Kilka dni później, xxxxxxxx i xxxxxxx
    rano wysłałam mejla do Ministerstwa Sprawiedliwości i do
    MSWiA (do Ziobry i Dorna) z żądaniem natychmiastowego podania
    mi numerów służbowych policjantów, którzy tego nie zrobili.
    Znajomość tych numerów jest jednym z moich podstawowych praw.
    Nie uzyskałam odpowiedzi do dziś. Krycie policjantów
    ewidentnie naruszających prawo jest przestępstwem.
    Uważam, że policjanci i urzędnicy, także najwyżsi, naruszali
    wiele razy moje prawa tylko po to by świadomie i celowo
    naruszać je by pokazać swoją władzę, pogardę dla
    obowiązującego w Polsce prawa i pogardę dla mnie.
    xxxxxxxxxx wysłałam pocztą poleconą i mejlem skargę
    podobną do tej, ale krótszą, do Prokuratora Generalnego,
    Premiera, Prezydenta, i do Sekretariatu Prymasa.
    Nie uzyskałam odpowiedzi, ale z kancelarii premiera,
    otrzymałam mejlem potwierdzenie otrzymania, a z kancelarii
    prezydenta 2 pisma informujące o przesłaniu skargi do
    Ministerstwa Sprawiedliwości i do Komendy Głównej Policji.

    Moja poprzednia skarga w Strasbourgu (26121/03) dotyczyła
    zasadniczo 2 spraw: przewlekłości postępowania i nielegalnego
    najścia policji i przeszukania w mieszkaniu w przed dzień
    pierwszej rozprawy w sądzie pracy (wciąż tej samej sprawy).
    Celem tamtego najścia policji było zastraszanie mnie byłm
    nie dopominała się należności za pracę. Niestety tamta skarga
    została odrzucona, proszę o przyjęcie tej skargi, bo moje
    podstawowe prawa człowieka zostały naruszone.

    Uważam jestem nadal inwigilowana.
    Dodatkowo, w dniu xxxxxxx, xxxxxxxxxxxxxxx,
    około godziny 13:30 miało miejsce następujące zdarzenie
    niezwiązane bezpośrednio z policją, ale wskazujące na inwigilację mnie:
    Robiłam w supermarkecie zakupy, przy kasie gdy przechodziłam
    przez bramkę, bramka zapiszczała. Przeszłam jeszcze 2 razy
    przez bramkę, bramka raz zapiszczała, raz nie. Zapłaciłam za
    zakupy i zaczęłam je pakować. Zorientowałam się, że sygnał
    dźwiękowy prawdopodobnie włącza ochroniarz, i powiedziałam,
    że to robi ochroniarz, przeszłam jeszcze 2 razy przez bramkę
    i bramka nie zawyła już ani razu. Ochroniarze zaczęli mnie
    straszyć przeszukaniem i policją. Złowrogie spojrzenia ludzi
    oczekujących w kolejce do kasy uratowały mnie. Wyszłam
    zapominając mąki, kasjerka zawołała mnie, wzięłam mąkę i
    szczęśliwie dotarłam do domu.
    W konsekwencji tych zdarzeń boję się wychodzić z domu.

    Proszę o pomoc i przyjęcie skargi.


    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1