Oczywiście, lepiej siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż
Ernst&Young sami zadzwonia i zaproponują pracę. Albo jakaś spólka
węglowa zaprosi do członkowstwa w zarządzie...
Czemu my Polacy zawsze musimy być na "nie"? Może tak "na wszelki
wypadek" albo "bo tak wygodniej"?

OK. Mozemy wymysleć inny schemat - tradycyjny. Ustalimy, ze ja będę
prezesem i będę rodzielał kasę a reszta nich wymysli, jak ja dla
mnie zarobic. To jest fair?
Wydaje mi się, że nie...

R.

entroper napisał(a):
> Użytkownik "Lion" <r...@g...com> napisał w wiadomości
> news:1149521816.077647.82880@u72g2000cwu.googlegroup
s.com...
>
> (...)
>
> >Projekt ten ma na celu zorganizowanie się studentów celem wykreowania
> >własnego, nowoczesnego przedsiębiorstwa. Kazdy będzie mógł przy
> >jego tworzeniu wykorzytsać zdobytą wiedzę. Będzie mógł również
> >wpływać na podział zysków.
>
> Już widzę ten wpływ na podział zysków :) Spółdzielnia utknie w awanturach, bo
> zacznie się wycenianie (albo limitowanie) know-how, wkładu pracy, wzajemne
> wyliczanie itp. Z tego co pamiętam, już parę lat temu studenckie "biznesy"
> polegały głównie na tym, że kolega na koledze próbował zarobić, więc jakoś
> cienko widzę zrobienie czegoś przez kolegów razem...
>
> e.