-
161. Data: 2002-11-25 09:57:04
Temat: Re: Co to są znajomości?
Od: No Name <v...@w...pl>
> (...) Innymi slowy - czy dopuszczalna jest w wspolczesnym
> "oswieconym" ( :( ) swiecie eksploatacja pracownikow przy wykorzystaniu
> usprawiedliwienia, ze inni tez tak robia i pracownicy powinni sie
> cieszyc z pracy. I nie mowie tu o sytuacji, kiedy pracodawca musi sie
> zapozyczac na pensje dla pracownikow - mowie tu o sytuacji kiery z
> rachunku ekonomicznego firmy wynika, ze wartosc pracy pracownikow jest
> wyzsza niz pieniadze im wyplacane.
Pracodawca zatrzymuje sobie "górkę" ponieważ jest to zapłatą za jego
ryzyko biznesowe. Ty jako pracownik ponosisz ryzyko do góra trzech
Twoich pensji i utraty pracy. Pracodawca ryzykuje całym swoim majątkiem,
przyszłością swoją i rodziny i dlatego oczekuje konfitur w większym
słoju, niż ten, który przeznaczył dla Ciebie. Jedno, do czego masz
prawo, to być traktowanym godnie. I z tym jest kłopot, bo im więcej
jesteś dla pracodawcy wart, tym mocniej jesteś jebany, byś się nie
połapał, o co chodzi i nie zaczął kręcić lodów sam.
Pzdr: Dogbert
-
162. Data: 2002-11-25 10:02:09
Temat: Re: Co to są znajomości?
Od: No Name <v...@w...pl>
(..)
>
> Musze byc piekniejszy, zeby pracowac w obsludze klienta;
>
> Musze pozbyc sie wad wymowy, zeby byc bardziej profesjonalny;
> Musze zastosowac sobie elektrowstrzasy, zeby byc bardziej intelektualnie
> rozwiniety;
> Musze znalezc pracodawce, zeby miec wymagane doswiadczenie (wiedza
> ksiazkowa kazdy sie moze pochwalic);
> Musze ...
>
> Zdalem test :)
Raczej nie - w miejscu słowa "muszę" wstaw: "chcę" i wiem, że mi się
powiedzie, chociaż nie od razu. Nie przejmuj się, że wymaga to czasu.
Czas i tak upłynie.
Pzdr: Dogbert
-
163. Data: 2002-11-25 11:01:24
Temat: [OT] Bylo Odp: Co to są znajomości?
Od: "Gemm" <m...@o...pl>
Użytkownik Bartek Raciborski <n...@o...raciborski.net> w wiadomości
do grup dyskusyjnych napisał:a...@r...net...
> Gemm (m...@o...pl) napisał(a):
> > 2. Co do specjalistow w banku. Musze cie rozczarowac: mam kilku
> > kolegow, ktorzy zostali zatrudnieni w banku jeszcze przed skonczeniem
> > studiow i sa/byli mocno doszkalani.
>
> Jako programiści grzebiący w bankowym systemie informatycznym? Podaj mi
> proszę nazwę tego banku, żebym przypadkiem kiedyś nie został ich
> klientem - jeśli jakiś studencina (nie odbierając mu zdolności) bez
> doświadczenia ma się uczyć na moich pieniądzach to ja dziękuję. :)
>
> Bartek Raciborski / Terk
Jest chyba oczywiste, ze nie sa jedynymi, ktorzy sie tym zajmuja. Poza tym
IMHO jak jest porzadna
firma to kontroluje co wychodzi od np. programistow, szczegolnie nowych,
niesprawdzonych.
Swoja droga, z ich relacji wynika, ze systemy wiekszosci bankow to jest
zlepek roznych technologii,
kodow z roznych firm, w ktorym faktycznie czesto dochodzi do "ciekawych"
rzeczy, ale ktore sa z
reguly albo szybko wychwytywane, albo po cichu naprawiane.
Pozdrawiam i szczescia w znalezieniu banku, w ktorym wszystko jest
perfekcyjne :-)
ML
-
164. Data: 2002-11-25 11:09:04
Temat: Re: Co to są znajomości?
Od: flyer <f...@p...gazeta.pl>
No Name wrote:
> (..)
>
> Raczej nie - w miejscu słowa "muszę" wstaw: "chcę" i wiem, że mi się
> powiedzie, chociaż nie od razu. Nie przejmuj się, że wymaga to czasu.
> Czas i tak upłynie.
>
Ale ja nie mam juz 20 lat, wiec raczej chce duzo mi nie pomoze. Owszem,
moge zdobywac nowe specjalnosci, ale pewnych rzeczy nie jestem w stanie
zmienic.
Gdzie te czasy kiedy wygladalem jak cherubinek? ;)
Flyer
-
165. Data: 2002-11-25 11:34:26
Temat: Re: Co to są znajomości?
Od: "Artur Lato" <a...@p...onet.pl>
Użytkownik Paweł Pollak <s...@m...pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:arnqfq$nv4$...@c...magma-net.pl...
[...]
> No bo jaki człowiek przy zdrowych zmysłach zatrudnia na
> stanowisko
> specjalisty głupiutką blondynkę? Przecież taniej wyjdzie mu wizyta w
agencji
> towarzyskiej.
Jaki? Ano taki, który który jest na tyle bystry, że skojarzy sobie,
że w agencji towarzyskiej będzie musiał zapłacić własnymi pieniędzmi,
a blondynka będzie opłacana przez firmę (nie zapominaj, że gospodarka
to nie tylko kilkuosobowe firmy prowadzone bezpośrednio przez
właścicieli).
[...]
> Ale to jest dla mentalnie bezrobotnego nie do przyjęcia, poniżej jego
> godności. On woli siedzieć na kanapie i żalić się, że taka jedna to
znalazła
> pracę przez znajomości. Że przez znajomości, które zyskała dzięki myciu
> kibli, to już bezrobotnemu nie daje
> do myślenia. A jeśli nawet, to dalej się z kanapy nie ruszy, tylko powie,
że
> żeby załapać się na mycie kibli też trzeba mieć znajomości (dla tych,
którzy
> nie prześledzili dyskusji uważnie: nie konfabuluję, taki głos w dyskusji
> padł).
A próbowałeś znaleźć taką pracę, i to nie np. w W-wie, ale gdzieś
na prowincji? Może gdybyś próbował, to nie miałbyś takiego kategorycznego
zdania na ten temat.
[...]
> Podsumowując: mnie jest rybka, czy znajdziecie pracę, czy nie. Możecie
dalej
> tkwić w przekonaniu, że pracę przynosi znajomy bocian, a że wy nie znacie
> żadnego bociana, to już nie wasza wina.
W ten sposób, zwalając wszystko na brak indywidualnej aktywności,
można usprawiedliwić najbardziej głupi ustrój i najbardziej
absurdalną rzeczywistość. Bo aktywni ludzie poradzą sobie
w każdej rzeczywistości. Radzili sobie i nawet robili majątki
na przemycaniu mięsa do Warszawy podczas okupacji niemieckiej,
radzili sobie w PRL-u wstępując do PZPR i robiąc tam kariery
(albo przynajmniej aktywnie nawiązując znajomości z ekspedientkami
w sklepach zamiast "siedzieć na kanapie" i narzekać na głupi ustrój,
w którym nie mogą bez znajomości kupić papieru toaletowego,
tylko muszą do pewnego celu używać niezgodnie z przeznaczeniem
"Trybuny Ludu").
Czy w takich czasach też byś nawoływał tylko do aktywnego
przystosowywania się do absurdalnej rzeczywistości
zamiast do działań mających na celu jej zmianę?
Bo rzeczywistość z prawie 20-procentowym bezrobociem,
w której na jedno ogłaszane wolne miejsce pracy rzuca się
kilkuset chętnych (swoją drogą ta statystyka świadczy o tym,
że chyba tylko niewielka część bezrobotnych siedzi biernie
na kanapie), jest absurdalna. Poziom bezrobocia w Polsce jest już
prawie taki, jak w USA podczas słynnego Wielkiego Kryzysu,
(wtedy dochodził do 25%) kiedy Amerykanie z Rooseveltem
na czele doszli do wniosku, że tak dalej być nie może
i zgodzili się na zastosowanie nadzwyczajnych środków.
I nie uważali, że wystarczy nawoływać do indywidualnej
aktywności, bo ponoć jak ktoś aktywnie szuka (zamiast siedzieć
na kanapie), to na pewno pracę znajdzie.
Kiedy pracodawca dostanie kilkaset odpowiedzi na swoje
ogłoszenie, to przede wszystkim kombinuje jakby tu sobie
ułatwić zadanie. No więc każe pani Krysi odsiać od razu
wszystkich nie mieszczących się w przedziale wiekowym
np. 25-35 lat, nie mających przynajmniej 5-letniej praktyki, itp.
A przede wszystkim rozgląda się za kimś z rekomendacją
i, przy takiej chorej sytuacji na rynku pracy, przeważnie go
znajduje. I ja nie mam żadnej pretensji do takiego pracodawcy.
W istniejących warunkach działa bardzo racjonalnie.
Tylko, że w wyniku tego nie ma przeważnie żadnych szans
osoba starsza, nawet jeśli bije na głowę młodszych konkurentów
(bo nie ma nawet szansy się zaprezentować),
osoba bez doświadczenia nie ma żadnych szans na zdobycie
pierwszego doświadczenia, a zwykle wszyscy oni zostaną
odprawieni z kwitkiem oprócz tego jednego "z rekomendacją".
Oczywiście winni temu wszystkiemu nie są pracodawcy,
tylko chora sytuacja na rynku pracy. Przy normalnym (np. 3%)
poziomie bezrobocia ludzie nie trzymają się kurczowo swoich
posad, tylko mają odwagę odchodzić z pracy w poszukiwaniu
lepszej, dzięki temu wolne miejsca pojawiają się dużo częściej,
i na jedno takie miejsce przypada nie kilkuset tylko np. kilku
chętnych. W takiej sytuacji pracodawca ma dużo mniejszy wybór
i często musi się z konieczności zgodzić na osobę starszą, albo
bez doświadczenia czy rekomendacji dając jej szansę na zdobycie
takiego doświadczenia lub rekomendacji.
Dlatego trzeba się przede wszystkim starać o zmianę tej absurdalnej
sytuacji na rynku pracy. Nie będę się tu rozpisywał nt. sposobów
tej zmiany, bo b. dużo na ten temat napisałem w wątku "Cos w rodzaju
podsumowania".
A poza tym, czy nie przyszło Ci do głowy, że tak zachwalana
przez Ciebie indywidualna aktywność wcale nie musi zmniejszać
bezrobocia? Przecież jeśli aktywny pan X wyprzedzi pana Y
w wyścigu o pracę, to oznacza to tylko tyle, że bezrobotny będzie
pan Y zamiast pana X. Bezrobocie nie zmniejszy się przez to
ani o jedną osobę, bo nie ma miejsc pracy dla nich obu.
A nawet jeśli pan X okaże się superaktywny i sam stworzy sobie
miejsce pracy, to też może to oznaczać, że odbierze jakąś cząstkę
rynku istniejącej firmie, która w wyniku tego będzie musiała
zwolnić z pracy pana Z. Czyli bez zmiany ogólnej sytuacji
taka aktywność jest niestety tylko wyrywaniem sobie nawzajem
ograniczonych możliwości zarabiania pieniędzy, przypominającym
walkę sfory zgłodniałych psów o jedną kość.
Pewnie mi na to odpowiesz, że jednak pozytywną stroną tej aktywnej
rywalizacji jest to, że wygrywają najlepsi. Po pierwsze mam
co do tego duże wątpliwości, bo im bardziej nienormalna sytuacja,
tym większe znaczenie ma "faulowanie", a nie prawdziwe zdolności,
umiejętności, itp. A po drugie, gdyby nawet wygrywali ci naprawdę
najlepsi, to co masz do zaproponowania tym trochę gorszym?
Żeby zawczasu pomyśleli o eutanazji? Bo "czysta" gospodarka
rynkowa nie daje żadnej gwarancji, że wszyscy zdolni i chętni
do pracy będą mogli tą swoją pracę sprzedać (nawet przy myciu kibli).
A w tym wyścigu aktywności, do którego zachęcasz, jak zresztą w każdym
wyścigu, wszyscy nie mogą wygrać.
Pozdrawiam
Artur
-
166. Data: 2002-11-25 11:36:36
Temat: Re: Co to są znajomości?
Od: "Artur Lato" <a...@p...onet.pl>
Użytkownik mer <b...@n...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:arqrv3$fg9$...@n...onet.pl...
[...]
> W takiej sytuacji wstydziłbym się dzieciom w oczy spojrzeć i narzekać na
ogólna sytuację,
> komunistów, "solidaruchów", Niemców, Żydów, itp.
> Wtedy ROBIE COKOLWIEK co mi pozwoli zarobić pieniadze.
A jesteś pewien, że potrafisz, zwłaszcza jeśli będziesz miał już dużo lat
i wokół setki młodszych konkurentów, również chętnych
do ROBIENIA COKOLWIEK ?
Czy możesz zadeklarować, że jeśli nie dasz rady, to zamiast "narzekać
na ogólną sytuację" poddasz się eutanazji?
(ale nawet jeśli teraz odpowiesz "tak", to ciekaw jestem jak zaśpiewasz,
kiedy już dojdzie do takiej sytuacji)
Pozdrawiam
Artur
-
167. Data: 2002-11-25 13:53:25
Temat: Re: Co to są znajomości?
Od: "Marisa" <m...@w...pl>
>jakim cudem ten inteligent z dyplomami nie >zdołał w czasie studiów i
wcześniejszej kariery >wyrobić sobie
Nie ucza na studiach przebojowosci, samodzelnego myslenia, podejmowania
decyzji. Uczelnie wypuszczaja nafaszerowanych niepotrzebna wiedza,
Studentow. Jezeli ktos nie nauczy sie tego sam to, na pewno nie wyniesie
tego z polskich uczelni. To cala, gorzka prawda.
Marisa
-
168. Data: 2002-11-25 21:01:49
Temat: Re: Co to są znajomości?
Od: n...@p...ninka.net (Nina M. Miller)
flyer <f...@p...gazeta.pl> writes:
[...]
> Ale ja nie mam juz 20 lat, wiec raczej chce duzo mi nie pomoze. Owszem,
> moge zdobywac nowe specjalnosci, ale pewnych rzeczy nie jestem w stanie
> zmienic.
chodzi ci o wyglad?
przeciez do tego, zeby pracowac z klientem i byc w tym dobrym nie trzeba miec
wygladu aniola ani byc nawet pieknym.
rany boskie.
starczy o siebie dbac, miec odpowiedni ubior i odowiednie nastawienie.
polecam taka ksiazke roberta cialdiniego pt. "wywieranie wplywu na
ludzi".
bardoz polecam. mam nadzieje, ze pewne mity ci rozwieje.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
-
169. Data: 2002-11-26 06:56:16
Temat: Re: Co to są znajomości?
Od: Paweł Pollak <s...@m...pl>
Użytkownik "Artur Lato" napisał w wiadomości
> Użytkownik Paweł Pollak
> > No bo jaki człowiek przy zdrowych zmysłach zatrudnia na
> > stanowisko
> > specjalisty głupiutką blondynkę? Przecież taniej wyjdzie mu wizyta w
> agencji
> > towarzyskiej.
>
>
> Jaki? Ano taki, który który jest na tyle bystry, że skojarzy sobie,
> że w agencji towarzyskiej będzie musiał zapłacić własnymi pieniędzmi,
> a blondynka będzie opłacana przez firmę (nie zapominaj, że gospodarka
> to nie tylko kilkuosobowe firmy prowadzone bezpośrednio przez
> właścicieli).
I w takiej dużej firmie oczywiście nikt nie zauważy, że stanowisko
specjalisty zajmuje głupia blondyna, bo oczywiście w żaden sposób nie
przełoży się to na pracę i wyniki działu. Pomyśl, zanim coś napiszesz.
> > Ale to jest dla mentalnie bezrobotnego nie do przyjęcia, poniżej jego
> > godności. On woli siedzieć na kanapie i żalić się, że taka jedna to
> znalazła
> > pracę przez znajomości. Że przez znajomości, które zyskała dzięki myciu
> > kibli, to już bezrobotnemu nie daje
> > do myślenia. A jeśli nawet, to dalej się z kanapy nie ruszy, tylko
powie,
> że
> > żeby załapać się na mycie kibli też trzeba mieć znajomości (dla tych,
> którzy
> > nie prześledzili dyskusji uważnie: nie konfabuluję, taki głos w dyskusji
> > padł).
>
>
> A próbowałeś znaleźć taką pracę, i to nie np. w W-wie, ale gdzieś
> na prowincji? Może gdybyś próbował, to nie miałbyś takiego kategorycznego
> zdania na ten temat.
Przepraszam, czy wy każdego wieczoru powtarzacie mantrę "nie da się, nie da
się, nie da się"?
> > Podsumowując: mnie jest rybka, czy znajdziecie pracę, czy nie. Możecie
> dalej
> > tkwić w przekonaniu, że pracę przynosi znajomy bocian, a że wy nie
znacie
> > żadnego bociana, to już nie wasza wina.
>
>
> W ten sposób, zwalając wszystko na brak indywidualnej aktywności,
> można usprawiedliwić najbardziej głupi ustrój i najbardziej
> absurdalną rzeczywistość.
Nie przypominam sobie, żebym cokolwiek chciał usprawiedliwiać. Wskazałem, że
podawane przyczyny braku pracy nie są prawdziwe.
> Bo rzeczywistość z prawie 20-procentowym bezrobociem,
> w której na jedno ogłaszane wolne miejsce pracy rzuca się
> kilkuset chętnych (swoją drogą ta statystyka świadczy o tym,
> że chyba tylko niewielka część bezrobotnych siedzi biernie
> na kanapie), jest absurdalna.
Nikt z tu biadolących nie żalił się, że nie dostał pracy, bo było za dużo
kandydatów, tylko że nie miał znajomości. Odniosłem się do tej tezy.
Oczywiście, że sytuacja, w której jest 20-procentowe bezrobocie jest chora.
Sęk w tym, że ci którzy biadolą na wysokie bezrobocie, jednym tchem domagają
się większej ochrony pracobiorców, wyższych zasiłków, utrzymania
nierentownych przedsiębiorstw itd., a to są wszystko czynniki zwiększające
bezrobocie.
> A poza tym, czy nie przyszło Ci do głowy, że tak zachwalana
> przez Ciebie indywidualna aktywność wcale nie musi zmniejszać
> bezrobocia? Przecież jeśli aktywny pan X wyprzedzi pana Y
> w wyścigu o pracę, to oznacza to tylko tyle, że bezrobotny będzie
> pan Y zamiast pana X. Bezrobocie nie zmniejszy się przez to
> ani o jedną osobę, bo nie ma miejsc pracy dla nich obu.
Jeśli dzięki aktywności pana X, firma się rozwinie, będzie mogła stworzyć
nowe miejsce pracy. Nie dla pana Y, ale dla pana X-bis.
> A nawet jeśli pan X okaże się superaktywny i sam stworzy sobie
> miejsce pracy, to też może to oznaczać, że odbierze jakąś cząstkę
> rynku istniejącej firmie, która w wyniku tego będzie musiała
> zwolnić z pracy pana Z.
Jeśli pan X rzeczywiście będzie superaktywny i na tyle konkurencyjny, że
odbierze część rynku istniejącej firmie, znajdzie nowe rynki zbytu i nisze
rynkowe, to rzeczywiście pozbawi pracy pana Z, ale zatrudni panów V, W i Y.
>Czyli bez zmiany ogólnej sytuacji
> taka aktywność jest niestety tylko wyrywaniem sobie nawzajem
> ograniczonych możliwości zarabiania pieniędzy, przypominającym
> walkę sfory zgłodniałych psów o jedną kość.
Co rozumiesz przez zmianę ogólnej sytuacji? Jak ma ona wyglądać? Rząd ma
zadekretować, że ma być lepiej? Ogólna sytuacja jest wypadkową dwóch
czynników: ludzkiej aktywności i warunków w jakich działają. Wiele tych
warunków trzeba zmienić czy poprawić, niestety ludzie muszą zacząć od
siebie, bo dopóki większość popiera socjalistyczne rozwiązania, które
blokują aktywność i rozwój, politycy nie mają interesu, żeby forsować inne.
> Pewnie mi na to odpowiesz, że jednak pozytywną stroną tej aktywnej
> rywalizacji jest to, że wygrywają najlepsi. Po pierwsze mam
> co do tego duże wątpliwości, bo im bardziej nienormalna sytuacja,
> tym większe znaczenie ma "faulowanie", a nie prawdziwe zdolności,
> umiejętności, itp. A po drugie, gdyby nawet wygrywali ci naprawdę
> najlepsi, to co masz do zaproponowania tym trochę gorszym?
> Żeby zawczasu pomyśleli o eutanazji? Bo "czysta" gospodarka
> rynkowa nie daje żadnej gwarancji, że wszyscy zdolni i chętni
> do pracy będą mogli tą swoją pracę sprzedać (nawet przy myciu kibli).
Żadna gospodarka nie zapewnia pełnego zatrudnienia. Tyle że im więcej
kapitalizmu, tym mniejsze bezrobocie.
Paweł
-
170. Data: 2002-11-26 12:28:09
Temat: Re: Co to są znajomości?
Od: "..:: MaGuArD ::.." <m...@o...pl>
Użytkownik "Paweł Pollak" <s...@m...pl> napisał w wiadomości
news:arv62f$egi$1@cs.magma-net.pl...
> > A próbowałeś znaleźć taką pracę, i to nie np. w W-wie, ale gdzieś
> > na prowincji? Może gdybyś próbował, to nie miałbyś takiego
kategorycznego
> > zdania na ten temat.
> Przepraszam, czy wy każdego wieczoru powtarzacie mantrę "nie da się, nie
da
> się, nie da się"?
Wtrącę się znów. Człowieku przyjedź do Włocławka (np. bo takich miast jest
wiele). Znajdź pracę, jakąkolwiek na etat, a nie sprzedawanie latareczek na
ulicy, jak znajdziesz to jesteś gość, ale nie znajdziesz, bo tu ludzie z
naprawdę wysokimi (o wiele wyższymi ode mnie) kwalifikacjami nie pracują.
Wiec jak już nie znajdziesz przestań pierdolić głupoty i rozpowszechniać
propagandę szczęścia i dobrobytu, bo tego szczęścia i dobrobytu w Polsce nie
ma. Przypomnę większość naszego społeczeństwa żyje na granicy (lub dawno pod
nią) ubóstwa. A tam gdzie pracy nie ma, zaczynają się liczyć przede wszytkim
znajomości.
A apropos tej blondynki na stanowisku specjalisty, to nie jest ona laikiem,
po postu jej wiedza jest o wiele mniejsza o konkurentów, więc coś tam zrobi
i z czasem na pewno się nauczy, ale chodzi o sam fakt...
Pozdrawiam
--
-=/\V\\aGu/\\rD=- ^ ^
______oOOo____00___oOOo___ Wszystko co powiesz
e-mail: m...@o...pl gg: 384683 może zostać i zostanie użyte
tel./sms: +48(0)604-617-310 przeciwko Tobie!!!
>
>
> > > Podsumowując: mnie jest rybka, czy znajdziecie pracę, czy nie. Możecie
> > dalej
> > > tkwić w przekonaniu, że pracę przynosi znajomy bocian, a że wy nie
> znacie
> > > żadnego bociana, to już nie wasza wina.
> >
> >
> > W ten sposób, zwalając wszystko na brak indywidualnej aktywności,
> > można usprawiedliwić najbardziej głupi ustrój i najbardziej
> > absurdalną rzeczywistość.
>
> Nie przypominam sobie, żebym cokolwiek chciał usprawiedliwiać. Wskazałem,
że
> podawane przyczyny braku pracy nie są prawdziwe.
>
>
> > Bo rzeczywistość z prawie 20-procentowym bezrobociem,
> > w której na jedno ogłaszane wolne miejsce pracy rzuca się
> > kilkuset chętnych (swoją drogą ta statystyka świadczy o tym,
> > że chyba tylko niewielka część bezrobotnych siedzi biernie
> > na kanapie), jest absurdalna.
>
> Nikt z tu biadolących nie żalił się, że nie dostał pracy, bo było za dużo
> kandydatów, tylko że nie miał znajomości. Odniosłem się do tej tezy.
> Oczywiście, że sytuacja, w której jest 20-procentowe bezrobocie jest
chora.
> Sęk w tym, że ci którzy biadolą na wysokie bezrobocie, jednym tchem
domagają
> się większej ochrony pracobiorców, wyższych zasiłków, utrzymania
> nierentownych przedsiębiorstw itd., a to są wszystko czynniki zwiększające
> bezrobocie.
>
> > A poza tym, czy nie przyszło Ci do głowy, że tak zachwalana
> > przez Ciebie indywidualna aktywność wcale nie musi zmniejszać
> > bezrobocia? Przecież jeśli aktywny pan X wyprzedzi pana Y
> > w wyścigu o pracę, to oznacza to tylko tyle, że bezrobotny będzie
> > pan Y zamiast pana X. Bezrobocie nie zmniejszy się przez to
> > ani o jedną osobę, bo nie ma miejsc pracy dla nich obu.
>
> Jeśli dzięki aktywności pana X, firma się rozwinie, będzie mogła stworzyć
> nowe miejsce pracy. Nie dla pana Y, ale dla pana X-bis.
>
>
> > A nawet jeśli pan X okaże się superaktywny i sam stworzy sobie
> > miejsce pracy, to też może to oznaczać, że odbierze jakąś cząstkę
> > rynku istniejącej firmie, która w wyniku tego będzie musiała
> > zwolnić z pracy pana Z.
>
> Jeśli pan X rzeczywiście będzie superaktywny i na tyle konkurencyjny, że
> odbierze część rynku istniejącej firmie, znajdzie nowe rynki zbytu i nisze
> rynkowe, to rzeczywiście pozbawi pracy pana Z, ale zatrudni panów V, W i
Y.
>
>
> >Czyli bez zmiany ogólnej sytuacji
> > taka aktywność jest niestety tylko wyrywaniem sobie nawzajem
> > ograniczonych możliwości zarabiania pieniędzy, przypominającym
> > walkę sfory zgłodniałych psów o jedną kość.
>
> Co rozumiesz przez zmianę ogólnej sytuacji? Jak ma ona wyglądać? Rząd ma
> zadekretować, że ma być lepiej? Ogólna sytuacja jest wypadkową dwóch
> czynników: ludzkiej aktywności i warunków w jakich działają. Wiele tych
> warunków trzeba zmienić czy poprawić, niestety ludzie muszą zacząć od
> siebie, bo dopóki większość popiera socjalistyczne rozwiązania, które
> blokują aktywność i rozwój, politycy nie mają interesu, żeby forsować
inne.
>
>
> > Pewnie mi na to odpowiesz, że jednak pozytywną stroną tej aktywnej
> > rywalizacji jest to, że wygrywają najlepsi. Po pierwsze mam
> > co do tego duże wątpliwości, bo im bardziej nienormalna sytuacja,
> > tym większe znaczenie ma "faulowanie", a nie prawdziwe zdolności,
> > umiejętności, itp. A po drugie, gdyby nawet wygrywali ci naprawdę
> > najlepsi, to co masz do zaproponowania tym trochę gorszym?
> > Żeby zawczasu pomyśleli o eutanazji? Bo "czysta" gospodarka
> > rynkowa nie daje żadnej gwarancji, że wszyscy zdolni i chętni
> > do pracy będą mogli tą swoją pracę sprzedać (nawet przy myciu kibli).
>
> Żadna gospodarka nie zapewnia pełnego zatrudnienia. Tyle że im więcej
> kapitalizmu, tym mniejsze bezrobocie.
>
> Paweł
>
>