Agent celny - zawód tylko na papierze?
2021-08-18 00:05
Agent celny - zawód tylko na papierze? © fot. mat. prasowe
Na pytanie "Czym je żołnierz?", każdy obywatel PRL, który odbył zasadniczą służbę wojskową odpowiadał bezbłędnie i bez wahania: "Żołnierz je obrońcą granic". Niestety, jeśli naszą uwagę skierujemy na zawód agenta celnego, nie uda się prosto i jednoznacznie odpowiedzieć na to, banalne na pierwszy rzut oka, pytanie.
Przeczytaj także: Agent celny - zakres obowiązków i opis stanowiska
Długa i bolesna historia zawodu agenta celnego
Najwcześniejsze ślady istnienia pojęcia „agent celny” w polskim prawodawstwie, jakie udało mi się odnaleźć, sięgają roku 1933, kiedy to Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Ignacy Mościcki wydał „Rozporządzenie o prawie celnem” (Dz.U.1933.84.610). W art. 37 owego rozporządzenia znalazł się przepis wskazujący, iż:
Strona może do złożenia zgłoszenia celnego upoważnić:
a) agenta celnego lub agencję celną (art. 38 i 39);
b) swego pracownika pozostającego u niej w stałym stosunku służbowym, jeżeli strona prowadzi przedsiębiorstwo, dla którego zgłoszony towar jest przeznaczony lub przezeń wywożony;
c) inną osobę, jeżeli towar nie jest przeznaczony na handel.
Kolejny art. 38 doprecyzowywał:
1. Kto chce zawodowo lub zarobkowo załatwiać formalności celne przy odprawach w urzędzie celnym w zastępstwie osób wymienionych w art. 37 ust. 2, powinien uzyskać osobną koncesję. Kto koncesję uzyskał, jest agentem celnym. Agent celny może otwierać filje przy innych urzędach celnych również tylko na podstawie osobnej koncesji.
2. Koncesję wydaje Minister Skarbu według swego uznania na warunkach przez niego ustalanych. Koncesję wydaje się na określony czas.
Jako ciekawostkę możemy dodać, iż agent celny nie musiał się wówczas legitymować pisemnym upoważnieniem od swego mocodawcy, a jego wynagrodzenie nie mogło być wyższe niż maksymalna taksa, określona przez Ministra Skarbu.
W czasach PRL obrót towarowy z zagranicą mogły prowadzić wyłącznie koncesjonowane instytucje państwowe, zapotrzebowanie na wykwalifikowanych pośredników celnych było zatem niewielkie. Mimo to w zakładach produkujących towary na eksport istniała specyficzna grupa zawodowa „agentów celnych”, wyręczających funkcjonariuszy celnych w niektórych czynnościach. Charakter ich pracy owiewa mgła tajemnicy, a jedyne świadectwa na temat ich istnienia na jakie natrafiłem, to ustne przekazy nestorów polskiego celnictwa. W przeciwieństwie do obecnych agentów celnych, owi „praagenci” byli etatowymi pracownikami zakładów, które obsługiwali.
W ferworze zmian, które nastąpiły po roku 1989, pierwotnie nie dostrzeżono potrzeby restauracji zawodu agenta celnego. Ustawa z dnia 28 grudnia 1989 r. Prawo celne temat pośrednictwa w sprawach celnych pomijała milczeniem. Rychło jednak okazało się, że przeoczony został niezwykle ważny element tej układanki, w związku z czym, już po kilkunastu miesiącach pojawiła się nowelizacja tej ustawy (Dz.U. 1991 nr 73 poz. 320), w której agencji celnej i agentom celnym poświęcono cały rozdział 8a. Ustawodawca, jak to w tamtych czasach bywało, wzorował się chyba na regulacjach przedwojennych, gdyż w art. 118 ust. 2 powtórzono regulacje z roku 1933, zgodnie z którymi, strona mogła być reprezentowana przed organami celnymi jedynie przez swojego pracownika lub agencję celną. W nowelizacji pojawiły się ponadto zapisy o egzaminach dla kandydatów na agentów celnych oraz o wymogu niekaralności agenta celnego, dotyczącym, jednakże tylko przestępstw popełnionych w celu osiągnięcia korzyści majątkowej (nie było zatem formalnych przeszkód do tego, aby agentem celnym został np. zabójca, o ile tylko zabójstwa nie dopuścił się dla osiągnięcia korzyści majątkowej).
Z dniem 1 stycznia 1998 r. wszedł w życie Kodeks celny (Dz.U. 1997 nr 23 poz. 117), który wprowadził rozróżnienie pomiędzy przedstawicielstwem bezpośrednim i pośrednim, ale jednocześnie konsekwentnie powtórzył wcześniejsze przepisy dotyczące agencji celnych i agentów celnych. Art. 253 kodeksu stanowił bowiem, iż w przypadku towarów przeznaczonych do działalności gospodarczej, przedstawicielem bezpośrednim podmiotu może być jedynie jego pracownik lub agencja celna, zaś w przypadku przedstawicielstwa pośredniego – wyłącznie agencja celna.
Pierwszą istotną zmianę przepisów dotyczących przedstawicielstwa celnego od 1933 r. przyniosła akcesja Polski do UE. Wspólnotowy Kodeks Celny w art. 5 pozostawiał państwom członkowskim swobodę w zakresie możliwości ograniczenia prawa do reprezentowania podmiotów przed organami celnymi wyłącznie do wykwalifikowanych agentów celnych. Autorów ustawy Prawo celne z 2004 r. (Dz.U. 2004 nr 68 poz. 622) naszła najwyraźniej chętka, aby pomajstrować trochę przy przepisach, które trwały w niezmienionej postaci od trzynastu lat, bo oto w art. 78 znalazł się zapis na pozór łudząco przypominający te wcześniejsze, mówiący, iż zgłoszenia celnego jako przedstawiciel bezpośredni osoby zainteresowanej może dokonać wyłącznie agent celny lub pracownik danego podmiotu. Do wcześniejszego brzmienia dodano tu trzy słowa: „jako przedstawiciel bezpośredni”, dzięki czemu a contrario można było przeprowadzić wywód, iż w przypadku przedstawicielstwa pośredniego żadne ograniczenia nie obowiązują.
Na kolejny cios branża agencji celnych musiała poczekać równe 10 lat, do czasów, kiedy rząd Donalda Tuska zadecydował o deregulacji ponad 90 zawodów, w których dotąd obowiązywały egzaminy kwalifikacyjne. Agent celny znalazł się na pozycji 77, zaraz po operatorze systemów nurkowych, wyprzedzając o 10 pozycji pilota pełnomorskiego. Od 2014 r. nie było już zatem wymogu zdania egzaminu, a wpis na listę agentów celnych był dokonywany na podstawie dokumentów potwierdzających zdobycie wiedzy z zakresu cła w trakcie studiów lub 3-letniej praktyki zawodowej. Zapomniano przy tym o określeniu jakichkolwiek ram czasowych dla owych kryteriów, gdyby więc znalazł się wówczas czynny zawodowo agent celny z lat 30-tych XX-go wieku, mógłby również z powodzeniem ubiegać się o wpis na listę agentów celnych. Wpis przestał w tym momencie potwierdzać jakiekolwiek, choćby minimalne kwalifikacje osoby nim dysponującej, jednak jego posiadanie było nadal warunkiem sine qua non reprezentowania podmiotów gospodarczych w formie przedstawicielstwa bezpośredniego przed organami celnymi.
Ostateczny upadek
Pojęcie agenta celnego, takie jakie funkcjonowało w Polsce od roku 1991, zakończyło ostatecznie żywot w dniu 1 maja 2016 r., wraz z wejściem w życie Unijnego Kodeksu Celnego. Art. 18 UKC definiuje jako jedyny wymóg wobec przedstawiciela celnego konieczność posiadania przez niego siedziby na obszarze celnym Unii, nie pozostawiając państwom członkowskim żadnej możliwości ograniczania prawa przedstawicielstwa do osób o określonych kwalifikacjach zawodowych, choćby nawet tak lichych jak wpis na listę agentów celnych Anno Domini 2014. Jednym słowem, od tego momentu, listę agentów celnych prowadzoną na zlecenie Ministra Finansów przez Dyrektora Izby Administracji Skarbowej w Warszawie (a wcześniej przez Dyrektora Izby Celnej w Warszawie) można z czystym sumieniem wyrzucić do kosza, ponieważ wpis na tę listę nie daje literalnie nic. W dodatku, na liście agentów celnych powstał przedziwny miszmasz osób o wysokich kwalifikacjach i dużym doświadczeniu oraz totalnych amatorów, otrzymujących wpis na podstawie odbębnionego ileś lat temu na studiach zaliczenia z przedmiotu pt. „prawo celne”, zgodnie z logiką (o ile można to tak nazwać) deregulacji z 2014 r.
Decydentom Ministerstwa Finansów chyba żal było wyrzucić do kosza listę, którą prowadzili sumiennie przez kilkanaście lat, a może przeoczono w ferworze zmian fakt, że stała się ona czystą fikcją ? W każdym razie, lista jest nadal prowadzona, który to fakt bywa czasami błędnie interpretowany przez osoby niezorientowane w niuansach prawodawstwa celnego, iż uzyskując wpis na listę agentów celnych uzyskają prawo wykonywania zawodu agenta celnego, którym to prawem de facto dysponują niejako z automatu, posiadając siedzibę na obszarze celnym UE.
I tak to się kręci dalej, nie wiadomo po co...
Szlachetna prostota definicji
Dziwaczny status agenta celnego, który niby jest, ale jednocześnie nikomu do niczego nie jest potrzebny, możemy również dostrzec badając treść polskiego prawodawstwa. Najważniejszy akt prawa krajowego w zakresie cła, tj. ustawa Prawo celne, w art. 79 podaje definicję, której szlachetna prostota powala wręcz na kolana: „Agentem celnym jest osoba wpisana na listę agentów celnych” . Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby pójść tym tropem, wiele skomplikowanych spraw można by znacząco uprościć. „Sędzią Trybunału Konstytucyjnego jest sędzia wpisany na listę płac Trybunału Konstytucyjnego”. „Prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej jest główny lokator obiektu położonego przy ul. Krakowskie Przedmieście 46/48 w Warszawie” itp.
Ustawa Prawo celne poświęca agentowi celnemu niemal dwie strony (art. 79 i 80), ale nigdzie nawet słowem nie wspomina, do czegóż właściwie jest on potrzebny. Podobnie mają się sprawy z definicją „agencji celnej”, które to pojęcie pokutuje tu i ówdzie w przepisach, nawet w ustawie o podatku od towarów i usług (art. 18b), tylko za diabła nie można nigdzie znaleźć, czymże ta „agencja celna” właściwie jest.
Uczczony niedouczony
O ile jeszcze agencję celną można dorozumiewać intuicyjnie jako firmę zajmującą się profesjonalnie obsługą celną innych podmiotów, o tyle na agenta celnego obecnie nikt pomysłu nie ma. Najbliższe prawdy byłoby chyba stwierdzenie, że w obecnym stanie prawnym jest to tytuł honorowy. Jak podaje Słownik Języka Polskiego, tytuł honorowy to „tytuł nadawany komuś dla uczczenia go, lecz niezobowiązujący do pełnienia funkcji związanych z tym tytułem” .
Niestety, większość osób wpisywanych obecnie na listę agentów celnych wymaga raczej uczenia niż uczczenia...
Autor: Piotr Sienkiewicz, Dyrektor Zarządzający
Przeczytaj także:
Druga odsłona deregulacji: ułatwienia w 91 zawodach
oprac. : eGospodarka.pl
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)