Witam.

Odkąd pamiętam, pracuję w - jak to się śmiesznie mówi - służbach
handlowych (rozmaite stanowiska stacjonarne i "terenowe"). Pracodawcy
mnie doceniają, lubią, etcaetera, etcaetera - podobno się sprawdzam.

Każda moja zmiana pracodawcy była kroczkiem do przodu jeśli chodzi
o finanse i ogólną kulturę zatrudnienia. Mam jednak dość pracy w handlu,
zabija mnie to psychicznie i fizycznie; założę się, że zasadniczo skraca
życie ;-)

Chcę kształcić się podyplomowo i zdobyć jakikolwiek fach (wcześniej
pełne studia humanistyczne, praca w sprzedaży to wynik predyspozycji i
doświadczenia, a nie kwestia edukacji). Wybrałem logistykę, bo mam
ciągoty analityczne i doskonałe zaplecze w wiedzy "informatycznej".

Studia zacząłbym na jesieni, a już dziś mogę aplikować na stanowisko w
strukturach mojej firmy, w innej jednostce - pospolite stanowisko w dziale
logistyki. Byłby to krok wstecz jeśli chodzi o finanse; nie wiem, czy płaca
utrzymałaby się na poziomie mojej obecnej podstawy.

Zarabiam niestabilnie, między ok 1700 netto (podstawa) a 2900 netto.

Liczę, że po roku podyplomówki i zdobyciu doświadczenia w dziale logistyki
w obecnej, renomowanej firmie, moje wynagrodzenie mogłoby wynosić
stabilne 2500 netto (region - Łódź).

Realne? Aplikować? Jest sens zdobywać doświadczenie na wyrobniczym
stanowisku i jednocześnie uczyć się podyplomowo, jeśli chodzi o dziedzinę
logistyki? Sądzicie, że osiągnę zamierzony efekt już po roku, czy potrwa to
dłużej?

Dziękuję za wszelkie pomocne opinie i sugestie.