Witam.
Czy robicie właśnie to, co lubicie robić?

Od siebie powiem, że jestem nauczycielem i mi to już bokiem
wyłazi. Gdy rozpoczynałem pracę były inne realia (dyscyplina!)
i perspektywy. Teraz czuję, że się wykańczam.
Tęsknię do pracy w pracy, bez sprawdzianów, konspektów itd.
Głos też wysiada. Do emerytury jeszcze ćwierć wieku...

Niedawno przeczytałem ciekawe nowinki o jądrze systemu Hurd.
Większość oczywiście po angielsku. Chętnie bym sobie usiadł
i przetłumaczył trochę takiej dokumentacji na polski.
Niestety, nie mam czasu. Próbowałem parę miesięcy temu
znaleźć jakieś ciepłe miejsce tłumacza, klepacza danych,
"pomocnika" administratora (bo moje kwalifikacje dydaktyczne
są mi przekleństwem, a nie atutem), a nawet redaktora ;-)
Brak szans. Wydawnictwa mają dość wysokie wymagania, no i nie
ma szans na etat, co mi się wydaje niezbędne. Do tego tłumaczysz,
co każą, a nie to, co ciekawe. Moje słownictwo opiera się
na latach pracy z dokumentacją, co w ręce wpadło i co ściągnąłem
z Internetu, więc jest dość ograniczone - żadnych kartografii,
hydrauliki, biotechnologii :-(

Miałem propozycję pracy o 400 km od domu dwa miesiące temu.
Instalowanie lokalnych sieci. Teraz żałuję, że tego nie wziąłem.
Pojechałbym i 500 km.

Doradźcie, co ze sobą zrobić? Jakiego typu roboty, i gdzie szukać?
Chyba nie ma takiej specjalności "dokumentalista aplikacji"?
W ogłoszeniach zawsze mowa jest o programistach, a ja programowałem
15 lat temu.

Jakby gdzieś była posada konserwatora to też wezmę, kursy wszelakie
porobię, tylko dajcie cynk.. Byle wyrwać się z tego getta, gdzie
nie da się rozwijać informatycznie. Niedawno kopiowałem koleżance
informatyczce dokument z dyskietki, bo nie wie jak. To i tak dobrze,
bo inna (nie od informatyki) przyniosła na dyskietce tylko skrót
do dokumentu.

Jurek