dla tych co marza o amerykanskim, szybkim, zwalnianiu niepotrzebnych
pracownikow:

http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,49621,31959
80.html

"Jeden z rozmówców "WSJ", inżynier elektronik, przedstawiciel trzeciego już
pokolenia rodziny w zakładach GM, stał się niepotrzebny w 2000 r., gdy koncern
zdecydował się połączyć dwa oddziały firmy. Przystąpił więc do banku pracowników
i od tego czasu pobiera pełną pensję za to, że nie pracuje. Jego stawka wynosi
31 dol. na godzinę, czyli około 64,5 tys. dol. rocznie plus opieka zdrowotna i
inne programy socjalne. "Gumowe pokoje" są niedostępne dla gości z zewnątrz, jak
przekonał się na własnej skórze reporter "WSJ" poproszony o natychmiastowe
opuszczenie budynku przez jednego z nadzorców. Jak opowiada wspomniany już
inżynier elektronik, jego dzień zaczyna się o 4.30. Dojazd do "pracy" zajmuje mu
45 min. Na początku czytał gazety i czasopisma znajdujące się w poczekalni,
trochę rozmawiał ze znajomymi, a gdy skończyły się tematy, patrzył godzinami w
ścianę. Pewnego dnia zapytał nadzorcę, czy może przynieść sobie łóżko polowe,
odpowiedź brzmiała "nie", więc zestawił cztery krzesła i na nich spał przez
kilka godzin. Poprzedniego wieczoru specjalnie położył się późno, planując tę
długą drzemkę. - Człowiek ma ochotę walić głową w ścianę, w dodatku nadzorca
przechadza się i wszystkim po kolei się przygląda - opowiada. Jego zdaniem
ludzie wracają do poczekalni, bo nie mają innego pomysłu. Dostają czek z
wypłatą, mają z czego zapłacić szkołę swoich dzieci, więc trzymają się tego jak
tonący brzytwy"